Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

KoparkaApokalipsy

Zamieszcza historie od: 1 lipca 2011 - 19:25
Ostatnio: 26 października 2022 - 14:35
  • Historii na głównej: 98 z 148
  • Punktów za historie: 55884
  • Komentarzy: 1844
  • Punktów za komentarze: 13300
 

#60812

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Papugi. Piękne, kolorowe, śpiewające, gadające domowe pupile. Każdy takiego by chciał.

Z papugami jest jednak kilka problemów.
Po pierwsze "papuga papudze nierówna". Gatunków jest sporo, a jak nietrudno się domyślić, każdy ma inne wymagania żywieniowe, lokalowe, inny charakter, skłonności, głos. No, jak to różne gatunki. Planując zakup trzeba się zastanowić nad możliwościami lokalowymi, finansowymi (wyżywienia papugi), tolerancją sąsiadów na krzyki.

Pisklaki można też karmić ręcznie albo pozwolić rodzicom to robić. Ręcznie karmione papugi lgną do ludzi, ale nie potrafią poradzić sobie w grupie ptaków, mogą nie wykazywać naturalnych zachowań społecznych. Z kolei karmione przez rodziców lepiej nadają się do hodowli w dużej grupie, a oswojenie ich może być prawdziwym wyzwaniem, choć nie jest niemożliwe.
Ponad to ptaki generalnie są dość lękliwe. Nawet, jeśli papuga ufa właścicielowi, to zdenerwować ją mogą goście i inne zwierzęta; może źle znosić podróże, bać się odkurzacza, głośnej muzyki itp. W miarę możliwości trzeba więc swoje zachowanie dostosować do pupila, a jeśli się nie ma warunków - po prostu go nie kupować.

Tego wszystkiego można się dowiedzieć po 2 minutach lektury z pierwszej lepszej strony poświęconej tej tematyce albo po prostu posłuchać hodowcy, do którego przyszło się kupić ptaka.

Co jednak robi pani Piekielna? (Baba w średnim wieku i podobno po studiach):

- Bo ja to bym chciała mieć takiego ptaszka co tak będzie za mną biegał i tak się do mnie tulił i będę go zabierać na spacery ze sobą.

Hodowcy trochę mina zrzedła, ale proponuje papużki wykarmione ręcznie i chętnie przychodzące na rękę.

- Ale tamte są ładniejsze, takie kolorowe!

- Tylko, że tamte są karmione przez rodziców i od dawna żyją w grupie. Oswajanie potrwa miesiące, a ptaszek i tak nie będzie się dawał tulić w dowolnej chwili, a jedynie wtedy, kiedy sam będzie chciał.

Baba pogderała, coś tam pokiwała głową. Dostała do łapy karteczkę z adresami, gdzie można się dowiedzieć więcej o hodowli i zdecydować na papugę.

Następnego dnia przyszła, rzekomo wzbogacona o nową wiedzę:

- No, to ja wezmę tą taką kolorową! Będę ją zabierać ze sobą na spacery i na plażę! I mam taki zdalnie sterowany samolocik, jak ją wypuszczę, to sobie będzie latać za tym samolocikiem i się bawić!"

Co w takiej sytuacji? Klauzula sumienia?

baba

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 578 (670)
zarchiwizowany

#61009

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Współlokator ma szczurzycę. Wprowadził się niedawno i przedstawił śliczną, leciwą zwierzaczkę jako swojego ukochanego pupilka.

Pierwszego wieczoru przechodziłam pod drzwiami jego pokoju i poczułam dym papierosowy. Już kij z tym, że prosiłam, by nie palić w mieszkaniu, ale gdzie szczur? Otóż w tym samym pokoju ślicznie się wędził.

Na mój op*dol współlokator odpowiedział, że przecież szczur przyzwyczajony, bo on od dawna przy nim pali.

Coś tam mu do głowy wbiłam, ale dymek od czasu do czasu nadal snuł się po pokoju.

Pewnego dnia rano współlokator zapukał do moich drzwi i spytał, czy nie wiem, co z jego szczurem się dzieje...

Zwierzątko zastałam w stanie agonalnym - leżało bez ruchu, z podkulonymi łapkami, we własnych wydzielinach wszelkiego rodzaju i dyszało ciężko.

Na naturalnie natychmiast wskoczyłam w spodnie, narzuciłam kurtkę na górę od piżamy, przygotowałam transporter z termoforem i stanęłam przy drzwiach, gotowa pobiec do weta. Czekałam jeszcze, aż właściciel szczura się ubierze.

Czekam.

I czekam.

I czekam...

W końcu zawołałam: "Co tak długo?"

"Jeszcze chwila! Nie skończyłem włosów prostować!"


Wiem, brzmi jak fake. Szkoda, że nie jest.

ja już sama nie wiem

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 184 (350)

#60684

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poszukiwania pracy w charakterze opiekunki do dziecka.

Pewna rodzina zaprasza Kandydatkę na rozmowę. Są zachwyceni, rozpływają się w superlatywach. Już w zasadzie zaoferowaliby posadę, ale mają jeszcze jedną panią umówioną na rozmowę na za tydzień (wtorek), więc wypada chociaż się z nią spotkać.
Odwoływanie rozmowy byłoby - o ironio - nie w porządku.
Na 99% jednak są zdecydowani na Kandydatkę.

Przez kolejny tydzień Kandydatka odmawia kolejnym zainteresowanym. Mówi dzwoniącym, jak wygląda sytuacja. Nie chce dawać nadziei a potem odwoływać.

Mija wiec 7 dni i nadchodzi kolejny wtorek, kiedy to po rozmowie z drugą panią rodzice mają dać Kandydatce ostateczną odpowiedź. Mija wtorek, mija środa. Ok, może potrzebują czasu na przemyślenie. Mijają kolejne dni, nadchodzi piątek. Kandydatka dzwoni. Odbierają i mówią, że oddzwonią wieczorem, bo teraz są w samochodzie i nie mogą rozmawiać.

Piątek wieczór - nic.
Sobota przed południem - odzywa się telefon. Rodzice dziękują, bo synek jednak pójdzie do przedszkola.

Kandydatka wchodzi więc na portal i zaczyna znów szukać pracy.
Co widzi?
Ogłoszenie tych samych Rodziców, odświeżone w tę właśnie sobotę.

Kandydatka serdecznie dziękuje bardzo dojrzałym i odpowiedzialnym rodzicom, którzy zabrali jej prawie 2 tygodnie i na koniec nie mieli dość odwagi, by powiedzieć po prostu "dziękujemy, poszukamy kogoś innego".

Kraków

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 442 (600)
zarchiwizowany
Obserwowałam ostatnio pewną rodzinkę w tramwaju.

Rodzinka składała się z dwójki dzieci w wieku wózkowym (takie,że jeszcze nie mówią, ale już potrafią przejść parę kroków - naprawdę się nie znam na dzieciach) oraz dwóch kobiet, których koligacje ciężko było mi rozpoznać, albowiem jedna miała na oko ok. 35 lat, a druga 18. Siostry? Matka i córka? Czyje to były dzieci - też nie wiem. Rodzeństwo? A może jedno było wujkiem/ciocią drugiego?

Dodam jeszcze, że panie były mocno przechodzone, prawie bezzębne, uwędzone dymem papierosowym. Tak, teraz już zgadliście - podręcznikowy przykład patoli.

Pewnie wszyscy też wiecie, jakim tonem takie patobaby zazwyczaj mówią, kiedy coś im nie odpowiada. Przekleństwa przechodzące przez przepalone fajkami i wódą gardła brzmią raczej jak szczekanie psa po tracheotomii, niż ludzki głos. Przypomnijcie sobie jeszcze, jaką postawę przybiera Seba pytający przypadkowego przechodnia, czy ten ma jakiś problem.

Takim tonem i z taką postawą starsza z pań zwracała się do jednego z berbeci:

- No wyrzuć to! No wyrzuć to jeszcze raz! Spróbuj tylko! No, wyrzuć!

No to dziecko wyrzuciło zabawkę z wózeczka. Dostało plaskacza, a zabawka została schowana.

Ok, ja tam się zorientowałam, że patobaba ma na myśli "wyrzuć to jeszcze raz, a dostaniesz wp*l", ale, na Boga, dziecko było malutkie! Babcia (mama? ciocia?) kazała wyrzucić zabawkę, to wyrzuciło...

patola

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 169 (271)
zarchiwizowany
Indywidualny tok nauczania i nauczanie domowe. Zawdzięczamy mu gościa, który twierdzi, że:

- Teoria ewolucji jest nieprawdziwa, bo gdyby wziąć stado szympansów i uczyć je mówić, pisać, chodzić itd. to nie staną się ludźmi
- Rośliny nie mogą ewoluować, bo nie rozmnażają się płciowo
- Każda cecha uniemożliwiająca rozród (np. kastracja) jest dowodem na to, że ewolucja nie zachodzi, bo gdyby zachodziła, nie pozwalałaby na takie zdarzenia.

domowe przedszkole

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 9 (73)
zarchiwizowany
Nie musicie mi mówić, że internetowe czaty nie są kopalnią intelektualistów. Chciałam jednak dzisiaj przedstawić owoce rozmów z osobami, które (sądząc po poziomie wypowiedzi)nie tylko do elit nie należą, ale powinny mieć orzeczoną niepełnosprawność intelektualną.

Podaję "konsensusowe" wersje wielu dialogów, a w nawiasie liczbę osób, u której spotkałam się z takimi przemyśleniami:

Mąż (ok. 10)
- A nie chciałabyś do mnie wpaść, zabawilibyśmy się...
- Zdaje się, że pisałeś, że masz żonę.
- No tak, ale ona dzieckiem się zajmuje/dużo pracuje, nie ma dla mnie czasu, a ja siedzę taki samotny i się nudzę. No wpadnij.
- Moim zdaniem nie powinieneś zdradzać żony.
- Przecież piszę, że ona dla mnie czasu nie ma, ciagle tylko pracuje, no to chyba mam prawo sobie znaleźć inną na boku!

Hardkorowy mąż (2)
- A nie chciałabyś wpaść -||-
- Zdaje się, że pisałeś, że masz żonę.
- No tak, ale ona nie zaspokaja moich potrzeb w łóżku.
- To znaczy?
- Nie pozwala się wiązać i bić i po*wać w *** (analnie w sensie). Jak taka z niej cnotka to chyba mam prawo sobie znaleźć inną na boku!

Zbrodnia doskonała (3)
- Lubisz saunę/jacuzzi/kąpiele z pianką?
- Nawet tak.
- To przyjedź do mnie, pójdziemy do sauny/jacuzzi/wanny z pianką.
(Ależ nie nie, nie chodzi o spotkanie na seks. Jak seks sam wyjdzie to, no cóż, sam wyjdzie.)

Podaj to, co najlepsze (7)
- Chcesz sobie tak po prostu pogadać?
- Właśnie po to tu jestem. Nie szukam nikogo na seks.
- To napisz coś o sobie.
- Mam tyle a tyle lat, z wykształcenia jestem tym a tym, interesuję się sztuką, filozofią, historią, literaturą, lubię takie a takie książki, w wolnym czasie chadzam do kina na takie a takie filmy, lubię gry planszowe, jazdę na rowerze i spacery nad wodą, a Ty? Napiszesz coś o sobie?
- Brunet, metr osiemdziesiąt, 90kg, 20 cm.

Lingwista (4)
- Hej, wpadnij do mnie, zrobisz mi ***
- Co miałoby mnie do tego skłonić?
- Zapłacę.
- Wybacz, ale nie jestem prostytutką.
- Ale ja nie szukam prostytutki.
- Czekaj, zdaje się, że szukasz dziewczyny, która obsłuży seksualnie obcego i nieatrakcyjnego dla niej faceta za pieniądze, tak?
- No tak. A nie prostytutki.


Sułtan(ok.15)
- Hej, wpadnij do mnie, zrobisz mi ***
- Co miałoby mnie do tego skłonić?
- No bo mi się chce.
- Nie rozumiesz. Pytam, jaką JA miałabym mieć motywację, by to zrobić.
- No bo mi się chce.

Nigdy się nie nudzę :)

ludzie

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 107 (415)
zarchiwizowany

#59284

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio znów zaroiło się od posterów akcji zachęcającej do oddawania szpiku. Akcja szczytna, ale...

Postery bardzo mocno sugerują, że oddanie szpiku polega na pobraniu wymazu z jamy ustnej. "Dla ciebie to minuta, dla kogoś to całe życie" itp. Osoba niezorientowana (czyli 99,9% Polaków, bo nie każdy studiował medycynę czy biotechnologię) może nie wiedzieć, że tak naprawdę pobranie szpiku to dość poważna operacja, wymagająca narkozy oraz uniemożliwiająca powrót do pracy przez jakiś czas. OK, dla sekretarki może ból i ogromna wyrwa w kości to nie jest problem, ale budowlaniec, trener, kurier rowerowy czy choćby kierowca na pewno nieprędko wróci do pracy. Wyobrażam sobie, ilu "dawców" poproszonych o zgodę na operację bardzo się zdziwi i odmówi.

Pewnie spytacie w czym problem, skoro można zwrócić się do kolejnej osoby. Problem polega na tym, że takie "zwrócenie się" trwa nawet kilka tygodni. Bazy danych funkcjonują tak, że wyszukują dawców najpierw w kraju chorego, potem na kontynencie a potem na całym świecie. Na kontakt z potencjalnym dawcą też trzeba czekać (bo jest na wakacjach, zmienił adres itp). Gdy otrzymamy odpowiedź negatywną, zabawa w wyszukiwanie zaczyna się od początku, a czas płynie - czas bardzo cenny dla chorego, w którego organizmie nowotwór rozwija się w zabójczym tempie.

Może jestem dziwna, ale osobiście uważam, że lepiej mieć w bazie mniej dawców, ale pewnych i zdecydowanych na oddanie szpiku.

Edit:
Widzę, że jest sporo komentarzy przywołujących metodę izolacji komórek z mobilizowanej krwi obwodowej. Ta metoda pozwala na otrzymanie bardzo małej ilości materiału, wystarczającej jedynie na przeszczep dla małego dziecka.
To, jaką metodę trzeba zastosować zależy od BIORCY, nie od dawcy.

Informacje, jakoby pobranie z talerza kości biodrowej było prawie bezbolesne też są mocno przesadzone:) W kość wykonuje się kilkadziesiąt wkłuć igłą wielkości patyczka od lizaka. Kilka osób, które oddawały twierdzi, że do tygodnia po operacji boli jak sto s*synów.

Akcje społeczne

Skomentuj (66) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (513)

#57976

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak zrezygnowałam z psychoterapii.

Siedzę sobie w fotelu i opowiadam o stanach lękowych, które ostatnio przeszkadzały mi spać i zsyłały koszmary, gdy już zasnąć się udało.

- W tych stanach najczęściej pojawiały się niepokoje i sny związane z niepozałatwianymi sprawami urzędowymi, ale myślę, że tak naprawdę powodem tego wszystkiego była pewna sytuacja w mojej rodzinie (tu opisuję tę sytuację) a sprawy urzędowe były tylko tematem zastępczym, bo nie chciałam przeżywać traumatycznych wspomnień w swojej świadomości.

W tym momencie Mądra Pani pokiwała głową i z miną Wpadłam-Na-Genialny-Pomysł spytała:

- A czy nie sądzi pani, że to mogło być tak, że sprawy urzędowe były tylko tematem zastępczym, bo nie chciała pani przeżywać traumatycznych wspomnień w swojej świadomości, a tak naprawdę to pewna sytuacja w rodzinie była powodem tego wszystkiego?

Nie ma to jak zostać wysłuchanym :)

słuzba_zdrowia

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 512 (648)

#56639

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O lenistwie studentów. Żeby nie było, że gnębię młodocianych - drugi rok. Na ponoć jednej z najlepszych uczelni w Polsce.

Przełknęłam już jakoś fakt, że studentom nie chce się przeczytać kilkunastozdaniowego wprowadzenia do zajęć przed ćwiczeniami (mimo, że wiedzą, iż będą z niego odpytani), które pozwoli im zrozumieć sens wykonywanego ćwiczenia i czegokolwiek się w związku z tym nauczyć.

Przełknęłam z trudem fakt, że jeśli instrukcja do ćwiczenia jest umieszczona na dwóch stronach (co nie znaczy, że dwie strony zajmuje) dzieciom nie będzie się chciało odwrócić kartki i doczytać tych dwóch zdań. Zamiast tego będą za mną łazić i nudzić, że nie wiedzą, co robić.

Nie pogodzę się jednak nigdy z tym, co mnie spotkało w jednej grupie. Dzieci miały na podstawie wykonanego doświadczenia wyliczyć coś tam i przedstawić wartość w odpowiednich jednostkach. Dla uproszczenia powiedzmy, że miały wyliczyć prędkość.

Dziewczynka przynosi mi odpowiedź:
- Prędkość wynosi 4 metry.

Mówię jej, że to niewłaściwa jednostka, co zresztą powinno być oczywiste dla każdego, kto rozumie sens wykonywanych obliczeń.
Na to ona z butą pokazuje mi odpowiedni fragment tekstu w instrukcji:

- Wyliczoną wartość przedstawić w metrach...

Na to ja radzę jej, żeby przeszła linijkę dalej (na tej samej stronie!) i przeczytała to samo zdanie do końca. Dziewczynka czyta:

- ...na sekundę.

Ktoś to rozumie? Bo ja nie.

przyszłość narodu

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 761 (911)

#56400

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jesteśmy eko, segregujemy.

Od początku był problem ze szkłem. W naszej śmieciowni znajdowały się wprawdzie dwa kontenery, ale oba na szkło kolorowe.
Ponękaliśmy trochę administrację, że jak to tak i żeby coś z tym zrobili.

Zrobili. Zabrano tamte kontenery, postawiono dwa nowe. Oba na szkło bezbarwne.

śmieci

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 614 (674)