Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Locust

Zamieszcza historie od: 29 września 2015 - 21:25
Ostatnio: 26 stycznia 2021 - 17:33
  • Historii na głównej: 4 z 5
  • Punktów za historie: 843
  • Komentarzy: 369
  • Punktów za komentarze: 3850
 

#81716

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Małe dzieci płaczą. Czasem ciszej, czasem głośniej. W domu, na spacerze, na zakupach. W dzień i w nocy też. Jedne płaczą często, inne raz na ruski rok, ale ciężko się nie zgodzić, że małe dzieci płaczą, prawda?

Co zrobicie, drodzy czytelnicy, gdy obudzi was w nocy dziecko sąsiadów? Irytująca sytuacja.

Moja sąsiadka, by dać upust swojemu niezadowoleniu, zdecydowała się stukać do nas przez ścianę, naśladować płacz dziecka, krzyczeć i przeklinać. I nie, mały nie wył jak syrena strażacka przez całą noc, obudził się z płaczem kilka razy, po chwili dawał się uspokoić i po paru minutach zasypiał.

Nie wiem, co to miało znaczyć, do tej pory ta kobieta nie sprawiała wrażenia nienormalnej.

Skomentuj (80) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (185)
zarchiwizowany

#80608

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak już jesteśmy w temacie kolejek sklepowych...

Byłam ostatnio w spożywczym po drobne zakupy: pieczywo, mleko, jakieś owoce, jeszcze kilka drobiazgów. Ot, pół koszyka, ale swoje w kolejce trzeba odstać. Dwie kasy otwarte, ludzi sporo. Wiec stoję, dochodzą kolejne osoby, kolejki się wydłużają, więc otwarto kolejną kasę. Pierwsza do niej dotarła, o dziwo, pewna wątła staruszka, która poprzednio była gdzieś za mną. Wygrała wyścig, jej prawo :) za nią ustawiają się kolejni klienci, większość z drobnymi zakupami. Ale do babci dojeżdża dziadzio z wózkiem towarów i zaczynają wykładać na taśmę. Ktoś patrzący na to wykładanie (na przykład ja) nie uwierzyłby, że babcia przed chwila żwawym krokiem szła do kasy, gdyby nie widział na własne oczy. Teraz seniorzy ledwo stoją i drżącymi rekami wyjmują z wózka kolejne produkty. Kasjer czeka, ludzie za nimi się niecierpliwią, zaczynają przechodzić do pozostałych dwóch kas. "Moja" kolejka powoli się przesuwa, nadchodzi moja kolej, pakuję się, płacę i wychodzę. Mijam kasę, w której staruszkowie są mniej więcej w połowie pakowania swoich zakupów. Kasjer czeka.


Z jednej strony trudno mieć od starszych osób pretensje, że nie są sprawni i energiczni, ale z drugiej - mogli przepuścić te kilka osób, skoro wiedzieli, że chwila im zejdzie.

sklepy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (24)

#80315

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zainspirowałam się historią o nieoddzwaniających pracodawcach http://piekielni.pl/80308. Kilka (przydługich) słów na temat dzwonienia, umawiania się i kultury obsługi klienta.

Ostatnio poszukujemy domu do wynajęcia. Przeglądam oferty w internecie, gdy coś mnie zainteresuje dzwonię, by dopytać o szczegóły i ewentualnie umówić się na oglądanie. Dostaję białej gorączki na stwierdzenie "Ktoś się odezwie/oddzwonimy do pani", bo słyszę to regularnie, a w praktyce oddzwoniono do mnie jeden jedyny raz. Ale po kolei:

1. Agencja-widmo
Dwa interesujące ogłoszenia od tego samego agenta. Dzwonię, wybieram odpowiednia opcję, czekam... Nikt nie odbiera. Próbuję ponownie za jakiś czas, to samo. Zostawiam wiadomość na sekretarce. Następnego dnia popołudniu dzwonię znów, bez skutku. Przy trzecim telefonie wybieram inną opcję, odzywa się jakaś miła pani, ale niestety nie może mi pomoc, bo ona się nie zajmuje wynajmem. Może mnie przekierować do tamtego działu. Nikt nie odbiera? W takim razie ona im przekaże wiadomość, a oni oddzwonią. Czekam do dziś.

2. "Ja tu tylko sprzątam"
Poza typowymi parametrami danego lokum najbardziej interesuje nas fakt, czy właściciel zgadza się na trzymanie zwierząt. Ta informacja nie zawsze jest zawarta w ogłoszeniu, często brakuje też innych szczegółów. No wiec dzwonię, by się dopytać. Niestety bardzo często osoba odbierająca telefon nie jest w stanie odpowiedzieć na moje pytania. Musi skonsultować się z kolegą, którego akurat nie ma/skontaktować się z właścicielem/wywróżyć z fusów. Oczywiście ktoś oddzwoni. Tia...

3. Punktualność
Nie czepiam się drobnych spóźnień, zdarza się. Korki, wypadki losowe itp. Na szczęście żyjemy w XXI wieku i każdy posiada telefon komórkowy, więc w każdej chwili można się skontaktować i zawiadomić, że troszkę się spóźnimy, prawda? A figa! Szczyt osiągnęła pani, która dzwoniła prawie godzinę po umówionym czasie i pytała czy jeszcze czekamy. Bo jej się coś przeciągnęło ale już jest wolna i mogłaby przyjechać :)
Innym razem pan agent spóźnił się prawie pól godziny, przyjechał gdy już mieliśmy wracać do domu. Nie padło nawet "przepraszam". Widocznie za kulturę mu nie płacą.
Na kolejne oględziny to my się spóźniliśmy. Kilka minut, bo wyjechaliśmy odpowiednio wcześniej, ale godziny szczytu plus nieznana okolica zrobiły swoje. Pan już czeka przed wejściem, na moje powitanie kiwnął głową. Przepraszam za spóźnienie, maż już idzie, tylko wypnie fotelik z auta. Pan się chyba obraził, bo dziwnie milczał i musieliśmy ciągnąć go za język dosłownie o wszystko. Nie byliśmy do końca zdecydowani, bo metraż trochę mały, więc pan sam z siebie zaproponował, że wyśle nam formularz na e-mail. Oczywiście nie wysłał.

Z "Oddzwonimy" spotkałam się tez w wielu innych sytuacjach, i zachodzę w głowę, po co? Jeśli ktoś nie ma zamiaru się ze mną kontaktować, jest wiele innych sposobów by zakończyć rozmowę, nie robiąc z siebie dupka.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 119 (135)

#75365

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W nawiązaniu do historii Fisstech http://piekielni.pl/75361.

W tym semestrze podstawówka, do której uczęszcza moja córka, organizuje zajęcia "leśnej szkoły". Raz w tygodniu opiekun zabiera dana klasę do przynależnego do terenu szkoły skrawka lasu, gdzie kilka godzin bawią się na świeżym powietrzu, uczą się o naturze, budują szałasy z gałęzi i inne takie. Ze względu na pogodę warunkiem uczestnictwa w zajęciach jest przyniesienie kaloszy lub innych butów na błoto i ubrania na zmianę.

Ostatnio jedna z mamuś była niepocieszona, odbierając swoje dziecko ze szkoły. Otóż synek nie brał tego dnia udziału w leśnej szkole, choć był przygotowany. Dlaczego? Miał w torbie spakowane potrzebne ubranie, ale zapomniał (czy może po prostu nie wiedział, co ma?), a nauczycielki NIE PRZESZUKAŁY mu torby! Skandal, co to za szkoła?

Tak, to jedno z tych dzieci, które traktowane są jak niedorozwinięte, rozbierane z kurtki, prowadzone pod odpowiednie drzwi (jedne z dwóch prowadzących z szatni). Szkoda mi takich dzieci, a ich rodziców zwyczajnie nie rozumiem.

nadopiekuńczy rodzice

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 228 (238)

#68889

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielna firma, w której miałam okazję pracować, oraz całkowicie godny firmy Piekielny Pracownik. Dajmy mu na imię Czesiek.

Firma produkuje rożnego rodzaju sosy i dipy, w rozmaitych opakowaniach, od malutkich saszetek po kilkukilogramowe wiaderka. Czesiek, po skończeniu pakowania jednego z produktów w owe wiaderka, zabrał się za czyszczenie maszyny. Niestety, zapomniał wyłączyć sprzęt, w wyniku czego maszyna odcięła mu kawałek palca wskazującego. Krew się leje, ludzie się zbiegli, zapanował chaos, ale w miarę sprawnie i szybko odwieziono Cześka do szpitala.

Kilka godzin później o wypadku wiedzieli już wszyscy pracownicy i był to główny temat rozmów na przerwie, aż tu nagle do kantyny wkracza on - uśmiechnięty od ucha do ucha, z zabandażowanym palcem uniesionym dumnie przed sobą. Czubek palca, wiszący na skrawku skóry, udało się przyszyć. Menadżer zmiany podbiega i zaczyna słodzić, jak wszyscy się martwili, ze niepotrzebnie się fatygował, wystarczyło zadzwonić. Kierownictwo rozumie, ze po takim wypadku przez dłuższy czas będzie na zwolnieniu.

A nasz Czesio na to, ze skądże znowu, dostał dużo środków przeciwbólowych i już się doskonale czuje, może wracać do pracy. Nic a nic go nie boli! Tu na potwierdzenie swych słów postukał palcem w stolik. Jak łatwo się domyślić, świeże szwy zaczęły krwawic, bandaż momentalnie zmienił kolor, menadżer pobladła równie szybko. Jakoś udało się przekonać Cześka, że troszeczkę wolnego jednak dobrze mu zrobi.

Tak dla wyjaśnienia, troska kierownictwa powodowana była tym, że w papierach ziała wielka luka. Czesiek nie miał żadnego przeszkolenia na sprzęcie, który kazano mu obsługiwać, poza poleceniem "Naciskasz ten guzik i zmieniasz wiadra". Gdyby Cześkowi przyszło do głowy zgłosić gdzieś cale to zdarzenie, firma dostała by mocno po kieszeni za tak rażące zaniedbania odnośnie BHP, a i klienci mieliby coś do powiedzenia. Ale cóż, kiedy plan wisi nad karkiem, zamówienia trzeba zrealizować, nie pierwszy to i nie ostatni taki przypadek...

Na produkcji

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 333 (373)

1