Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Loglady12

Zamieszcza historie od: 21 lipca 2017 - 15:27
Ostatnio: 25 września 2017 - 21:45
  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 192
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 1
 

#79327

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Trochę o szkołach nauki jazdy...

Niedawno zaczęłam kurs. Od małego jeżdżę jako pasażer, więc to i owo wiem, ale wiadomo na kurs trzeba iść. Kwota niemała, ale przebolałam, z osiemnastki zostało to zapłaciłam. Wybrałam szkołę, która teoretycznie ma największą zdawalność w moim rejonie. Tylko jak?

Obecnie wygląda to tak, że trzeba wyrobić 30 godzin (45 min) teorii, a potem jazdy. Szkoła zaplanowała to tak, że żeby zrobić to szybko przez kilka tygodni codziennie będą bloki dwugodzinne czyli po 1,5 godziny. Mnie to pasuje bo chciałabym mieć to już za sobą. Cała w skowronkach idę na zajęcia. Na pierwszych, w sumie się nie zdziwiłam, że była głównie organizacja i dokumenty, ale no niestety już 2h stracone. No cóż. Ale było coraz gorzej. Po praktycznie tygodniu zapowiadają, że koniec i już zacierają rączki. Oczywiście godzin nie wyrobili, a jak zapytałam czemu to tłumaczą że resztę teorii to sobie na jazdach zrobimy (!). Pomijając fakt, że na zajęciach nie dowiedziałam się niczego. Wiedza dla dzieci zdających na kartę rowerową, a przecież na egzaminie pytają o wszystko, w tym mechanikę samochodu.

Najciekawszym przypadkiem był blok z pierwszej pomocy, który teoretycznie powinien być bardzo ważny. Czego się dowiedziałam? Że według prawa nie muszę jej udzielać, więc spokojnie... Wychodzi na to, że za 1500 zł mam książkę i kilka tygodni na ogarnięcie całej tej wiedzy na egzamin.

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 131 (195)
zarchiwizowany

#79421

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przyznaję, psów nigdy nie lubiłam i lubić nie będę. Zawsze myślałam, że to moje święte prawo, ale właściciele psów coraz częściej udowadniają mi, że nie. Czara goryczy przelała się jednak dzisiaj.
Mam sąsiada. Staruszek, chyba samotny. Nie ma zbyt wiele do roboty, więc uprawia tzn. czyn społeczny, czyli obserwuje okolicę, starając się od wszystkich wyciągnąć jak najwięcej informacji. No trudno. Lata spędzone w mieście nauczyły mnie takie postępowanie ignorować. Dzisiaj miałam małą imprezę, więc szpilki, elegancka sukienka. Wiadomo nie najlepszy strój do zabawy ze zwierzęciem. Sąsiad niestety posiada małego, ale potwornie głośnego kundla. Dziś kiedy tylko sąsiad zobaczył mnie idącą w stronę samochodu pognał po kosiarkę i nagle zainteresowany trawą na swoim podjeździe, który znajduje się naprzeciw mojego. Oczywiście wybiegł za nim jego czworonożny przyjaciel i pędem dobadł do mojej bramy i próbował na mnie skoczyć. Uczulona kilkoma sytuacjami, gdzie zwierze doszczętnie zniszczyło mi ubranie odsunęłam się szybko. Staruszek w śmiech, że panienka chyba się zwierzątek boi. Wybaczcie właściciele czworonogów, ale zwierzątko toraczej nie pełen energii ujadający non-stop pies. Spytałam staruszka czy może psa zabrać i tutaj mój ulubiony tekst. "Ale spokojnie, on taki przyjacielski, tylko się chce przywitać. On sobie trochę po pani poskacze, powącha. To nic." Ja rozumiem, teoretycznie pies nie jest agresywny i nic nie może mi zrobić, ok, ale czemu mam się na to godzić? Odpowiadam, więc grzecznie, że może innym razem. Pan oburzony- "A co to? Panienka mojego pieska nie lubi?". Ja też już zdenerwowana- "Nie lubię." Staruszek tylko się obruszył, ale psiak szczęśliwie po nawoływaniach właściciela wrócił. Na chwilę. Gdy tylko otworzyłam samochód wparował do środka. Ja zszokowana patrzę i nie wierzę. A co robi właściciel? Nie ruszył się na milimetr, tylko woła i woła, a pies nic sobie z tego nie robi. Jakimś cudem wygoniłam go z samochodu, ale cały czas biegał wokoło gdy odjeżdżałam, a staruszek dalej ignorował.
A gdyby pies wbiegł pod koła? Sama nie wiem skąd takie zachowania i reakcje. Drodzy właściciele psów, rozumiem, że je kochacie jak członków rodziny i są wam bliskie. Szanuję to i rozumiem. Błagam tylko o rozsądek. Nie każdy psy lubi i nie każdy chce być ich przyjacielem.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 43 (111)
zarchiwizowany

#79310

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Raczej nie zamierzałam tutaj niczego zamieszczać, a szczególnie czegoś co wywoła gównoburzę, ale znaleziona ostatnio nieszczęsna feministyczna strona na FB mnie zmusiła. ludzie trzymajcie mnie. Jestem młodą kobietą i uwielbiam nią być. Tak, nie chodzę w spodniach, unikam trampek czy butów sportowych, bo czuję się w nich po prostu źle. Nie chodzi tu o podkreślanie kobiecości, ale moją wygodę i samopoczucie. A wiecie co jest najśmieszniejsze? Cały czas muszę odpierać ataki naszych kochanych feministek.
-"A dlaczego się malujesz?" (chcę podkreślić, że mój makijaż składa się z pudru i maskary, więc nie mam tapety na twarzy)
-"a ty znowu w sukience"
-"Co ty, obcasy włożyłaś?"
-"ach, ty to taka dama jesteś"
...Serio? Ja rozumiem, że teraz trzeba udawać bezpłciowe stworzenie w dresach, ale nie każdy tego chce. Wy chcecie ubierać się jak faceci bo wam wygodnie, ok, ale ja nie chcę. Czuję się dobrze w kobiecych ubraniach, ale najwyraźniej tak nie można. Podwójne standardy...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (27)

1