Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Lynxo

Zamieszcza historie od: 17 lipca 2014 - 16:21
Ostatnio: 15 marca 2024 - 14:21
O sobie:

Zielona wyspa.
_________________
Pytasz po co wyjechałem, perspektyw nie miałem
szanse dostałem to wykorzystałem
długo myślałem w końcu zostałem,

  • Historii na głównej: 9 z 9
  • Punktów za historie: 1922
  • Komentarzy: 745
  • Punktów za komentarze: 6409
 

#79432

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O bardzo przedsiębiorczym Panie z serwisu aukcyjnego.

Sprzedawałem jakiś czas temu laptopa na serwisie typu olx i wszelkie temu podobne. Odzew spory bo nie chciałem kokosów. Dostałem w rozliczeniu za naprawę nowego więc mi zalegał.

Odezwał się pewien Pan z miasta oddalonego o jakieś 200km z prośbą o wysyłkę. Mi tam rybka, ważne by się pozbyć rupiecia. Przelew przyszedł, paczka wysłana zwykłą pocztą.

Po dwóch tygodniach mail z pretensjami gdzie jest laptop. Przesyłka w tym kraju zajmuje mniej niż 3 dni bo i na piechotę da rade w tyle dostarczyć. Po wymianie zdań stwierdziliśmy zaginięcie paczki. Spoko, różnie bywa. Sprawa zgłoszona na pocztę.

Po tygodniu telefon z poczty. Listonosz dostarczył przesyłkę. Jest potwierdzenie. Kupujący upiera się że nie przyszła. Zgłosił sprawę do serwisu aukcyjnego, paypala, pogroził prezydentem Obamą, FBI i sankcjami od unii europejskiej.

I teraz nie wiem kto jest piekielny. Kupujący debil który sam podpisał odbiór czy PayPal, który zablokował mi konto do czasu wyjaśnienia mimo że dostarczyłem mailowo potwierdzenia odbioru.

Eskalacja będzie 07/08. Sam jestem ciekaw co z tego wyniknie.

scam

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (159)

#79371

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chyba i mnie musiała dopaść historia z kurierami.

Zamówiłem przedmiot z Chin za 45$. Za taką kwotę irlandzcy celnicy prawie nigdy nie pobierają opłat, bo się nie opłaca. Gdyby jednak stało się odwrotnie, powinno wyjść jakieś 10 euro. Całą zabawą miało się zająć dla mnie DHL.

Dziś telefon z DHL:

- Dzień dobry tu DHL, bleble, proszę zapłacić za import.

No ok, jednak któryś celnik miał zły dzień.

- €39.95
- Że co?
- €39.95
- Ale ja płaciłem za towar u producenta.
- Proszę pana, jest to opłata za import.
- Z jakiej paki 4 dychy?
- Bo na papierach importowych nie było podanej kwoty, więc celnicy z automatu wystawili 30 + 9.95 naszych kosztów administracyjnych.
- Ale to wy mieliście się zająć papierologią!
- Musi pan uiścić opłatę albo nie dostarczymy paczki.

Wyjścia nie mam, przedmiot potrzebny na wczoraj.

Nigdy więcej DHL.


@Edit
Z wyjaśnień DHL wynikało, że nie było wartości towaru na opakowaniu, więc się przyczepili. Odebrałem. Jest jak byk 45$.

Nie podaruję im tych 4 dyszek.

@Edit 2
Oddali całość kwoty, pokryli faktyczny koszt importu i przeprosili.

fuck DHL

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (172)

#79245

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielny kiero... imbecyl z TIR-a.

Ruch lewostronny, ważne dla historii.

Wracałem sobie wczoraj autostradą do domu. Ograniczenie do 100, bo to dojazdówka do miasta.

Jadę sobie to 100/h lewym pasem, kierunek włączyłem, sygnalizując zjazd. Przede mną jechał ciągnik z naczepą. Cham i prostak, widział mnie w lusterku, bo ja widziałem jak na mnie spojrzał.

3-4 metry przed moją maską wjechał sobie na mój pas i zaczął zwalniać. Kierunkowskaz też ciężko włączyć. Szybko w lusterko, z prawej nic nie ma, to czmychnąłem na prawy pas. Wyprzedzając chama popatrzyłem na niego, a ten z uśmiechem pokazał środkowy palec.

Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

Mam kamerkę w samochodzie a nagranie dziś poszło do firmy, która widniała na plandece.

kierowcy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (148)

#79016

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tak dla odmiany będzie o piekielnym kierowcy autobusu i anielskim taksówkarzu.

Dostałem polecenie wyjazdu służbowego do Londynu. Jako że to moja pierwsza taka podróż, podniecony niczym dzieciak przed gwiazdką, szybko się spakowałem i byłem gotowy do drogi. Latam często, dotarcie na lotnisko wykonalne z zamkniętymi oczyma. Z torbą na ramieniu podreptałem na pobliski parking dla autokarów, skąd odjeżdża co 45 minut autokar wprost pod wejście do terminalu.

Od zawsze były w tych autokarach zamontowane czytniki do płacenia kartą. Feralnego dnia nie było. Gotówki przy sobie zazwyczaj nie noszę, więc pojawił się problem. Rozwiązanie banalne - loguje się na ich stronie, kupuje tam, pan kierowca wklepuje numerek do maszyny i można jechać.

Nie tym razem. Kierowca uparł się, że mam wyjść, kupić bilet i wtedy mogę wejść. No ok. Wysiadłem, włączyłem przeglądarkę na telefonie i... przemiły pan kierowca zamknął drzwi i odjechał. 10 minut przez czasem. Stanąłem jak wryty. Kolejne 45 minut czekać nie mogę, bo się nie wyrobię na samolot.

Dobiegłem do jakiegoś taksówkarza, który właśnie wysadzał klienta. Na lotnisko zgodził się podjechać. Jak kilka lat mieszkam w tym mieście, tak tej drogi na lotnisko nigdy nie znałem. Już szykowałem się na zapłatę w łuskach smoka i nerkach. No oszuka jak nic.

Trudno, ważne żebym dotarł. Normalnie kurs na lotnisko z mojego miejsca zamieszkania kosztował ok. 40 euro. Na lotnisku pan taksówkarz zawołał 2 dychy i patrzy na moje zdziwienie. „Panie, bo oni specjalnie jadą inną drogą, żeby stać ile wlezie i zaliczyć bramkę na autostradzie".

Koniec końców dotarłem na terminal przed autokarem, drożej, ale dotarłem. Na piekielnego kierowcę poszła skarga, z którą i tak nic nie zrobili, bo wzięli stronę kierowcy. Od pana taksówkarza wziąłem numer i z pewnością będzie polecany.

*Firma chciała wynająć taxi rano, ale stwierdziłem, że nie trzeba, bo mam autokary po domem.

**O zwrot kosztów od firmy autokarowej upomniała się moja firma.

komunikacja_miejska

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (176)

#79070

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem wewnętrznym inżynierem wsparcia technicznego.

Miałem kiedyś przyjemność pracować (pośrednio) dla firmy znanej z pewnego środka na męskie problemy. Złego słowa o niej powiedzieć nie mogę.

Cały nasz zespół podlegał pod firmę, która dostarczała prawie całe IT. Tzw. outsourcing. Firma znana głównie z drukarek i serwerów. I to o tej firmie będą wypociny.

Dwa/trzy tygodnie po mnie wystartował nowy chłopak. Zapalony do roboty, aż czasami trzeba było wyganiać go na przerwę. Wiedzę miał, użytkowników szanował, w razie nadgodzin nie marudził. Trochę nerwowy, ale nigdy na nikim nie odreagował. Ogólnie dobry pracownik. Nagrodzono go problemem z wypłatą przez 4 miesiące. Wiadomo, jak to przy zaczęciu nowej pracy, kasy może brakować, a za coś żyć trzeba. Kontakt z nami miał dobry, więc pomogło się, ile daliśmy radę. Po 4 miesiącach walki z księgowością i olewającym go szefem dał ultimatum. Kasa w ciągu 48 godzin albo sprawa trafia do adwokata. Olano go, przyszedł z adwokatem. Był to jego ostatni dzień. Nazajutrz pożegnał się i zdał sprzęt. Tak oto wypalono chętnego do roboty dobrego pracownika.

W ekipie mieliśmy weterana tego miejsca. Kupę lat stażu, kumaty. Poniekąd to dzięki niemu to wszystko miało ręce i nogi. Był tam jeszcze przed zewnętrzną firmą. Pomocny facet, spokojny, wiedział co robi i robił to dobrze. Po wielu latach wypadałoby się upomnieć o jakiś awans. Wrócił do biura, zamknął za sobą drzwi, w życiu takiej wiązanki nie słyszałem od tak spokojnego człowieka. Zaproponowano mu pozycję niższą, za mniejsze pieniądze. Był to jego ostatni miesiąc. Sami namawialiśmy go do składania podań. Znalazł wysoką pozycję za 2x większą kasę.

Z ogarniętych zostałem ja i znajomy. Dokładano nam obowiązków. Przejąłem na siebie całe wsparcie od drukarek, łącznie z kontraktem. Wykonując normalne obowiązki wsparcia, zarządzając drukarkami, niańczyłem jeszcze nowych. Chcieliśmy podwyżek. Zarabialiśmy dużo mniej niż nasza rynkowa "wartość". Skończyło się salwą śmiechu.

Odszedłem stamtąd z małym żalem, bo główna firma, dla której pracowaliśmy, przejmowała się nami bardziej niż szef właściwy. Bardzo fajne miejsce pracy, wymagające myślenia, z różnorodnym zakresem zadań. Nie nudziło się. Użytkownicy w większości nie sprawiali problemów. Cud, miód, gdyby nie dostawca usług, nasz szef.

Koniec końców stracili kontrakt w kraju niedługo po odejściu moim i kilku innych inżynierów. Z tego co słyszałem, nowa firma dużo zmian nie wniosła.

Wsparcie IT

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 170 (174)

#76858

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z życia informatyka. Luźne historyjki. Sprzedawcy sprzętu.

1. Byłem ja sobie przejazdem w małym sklepie kupić słuchawki bo mi się zepsuły w drodze. Oglądam, przebieram, porównuje. Usłyszałem jak jakiś dziadziuś rozmawia ze sprzedawcą. Szukał laptopa, takiego prostego żeby mógł z rodzina "przez te skajpy kamery" porozmawiać. Sprzedawca haczyk połknął. Chciał dziadkowi wcisnąć Asusa RoG, tak, tą bestie za kilka tysięcy. Nie cierpię oszukiwania starszych osób. Podszedłem do dziadka, powiedziałem że ten będzie wystarczający a i nawet więcej potrafi niż trzeba. Wskazałem model za czterokrotnie niższą cenę (najtańszy jaki mieli). Dziadek podziękował i szczęśliwy że zaoszczędził kupę kasy podreptał do kasy. Za minę sprzedawcy nie da się zapłacić kartą MasterCard.

2. Rodzinka mnie poprosiła o kupno laptopa dla młodszej siostry pod choinkę. Ja się znam a oni w ciemno brać nie będą. Potrzebny był trochę mocniejszy sprzęt, młoda chce być architektem i już powoli zaczyna bawić się oprogramowaniem. Pogrzebałem w ofertach, znalazłem lapka typu workstation w rozsądnej cenie.

Poszedłem po pracy do sklepu, zawołałem sprzedawcę*, poprosiłem o konkretny model. Przyniósł mi jakiś inny badziew, dwurdzeniówka z integra, prawie za taką samą cenę (nie wiem dlaczego taki drogi). Weź pan przynieś ten co chciałem i nie kombinuj. Usilnie próbował mi wmówić co jest mi niezbędne do używania tego laptopa, od bezprzewodowych myszek po ubezpieczenia. Podziękowałem i powiedziałem że interesuje mnie jedynie pudełko, zasilacz i sam laptop. Już prawie się poddał, prawie, zaczął znów swoją gadkę. Musiałem mu nieuprzejmie powiedzieć że sam jestem informatykiem i albo zrobi to czego wymagam albo porozmawiam z jego kierownikiem a sprzęt kupie gdzie indziej. Udało się! Kupiłem! Można? Można.

*Nie mam mu za złe próby wciśnięcia mi różnorakich dodatków. W końcu on też zarobić musi. Jego natarczywość i średnia uprzejmość mnie wku.... zdenerwowały.

sprzedawcy it laptopy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (234)

#75435

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ponad 10 lat temu wraz z rodziną opuściłem ojczyznę i udałem się na zieloną wyspę.

Po ukończeniu tam liceum dobrym pomysłem było wnieść coś pożytecznego do CV. Tak więc zostałem tłumaczem posiłkowym* jako wolontariusz w sądach, komisariatach i wszelakiej maści biurach. Zwracano mi za dojazdy i dostawałem drobne kieszonkowe na obiad w przerwie między rozprawami. Tu historia mogłaby się zakończyć i wylądować w tych pasjonujących opowiadaniach z gazet, ale tamtego czasu kumplowałem się z mnóstwem Polaków. Poznałem wtedy znaczenie powiedzenia "Polak Polakowi wilkiem".

Gdy już odbębniłem około półtora roku wolontariatu pewnego dnia miałem "dyżur" w lokalnym komisariacie i pech chciał, że trafił do nas w tym czasie znajomy. Oczywiście jak prawie każdy szanujący się młodzian w tamtych czasach był on święcie przekonany ze JP na 100%** to religia i należy ją sumiennie kultywować. Jego zdziwieniu nie było końca, gdy do sali gdzie był przepytywany wszedłem ja. To był chyba ostatni dzień gdy większość moich znajomych stanowili Polacy. Tydzień później tłumaczyłem w sądzie. Po skończeniu rozpraw spotkałem swoje auto bez lusterek, bocznych szyb a lakier wyglądał jak po ataku wściekłej bandy mecha-tygrysów z tytanowymi pazurami.

Po tamtym dniu na komisariacie dziwnym trafem 3/4 "znajomych" przestała się odzywać. Ja dostałem łatkę "policyjnego szczura, sprzedajnej k...y, j.....j konfitury" itd.

*W Irlandii aby być podrzędnym tłumaczem nie trzeba mieć tłumacza przysięgłego.
** JP na 100% = j...c policje na 100%

faile ireland policja polacy

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 234 (272)

#73154

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem wewnętrznym inżynierem IT.

Ściśle współpracujemy z pewną dwuliterową firmą robiącą drukarki i laptopy. Mają oni swój wewnętrzny helpdesk. Mimo że jestem zatrudniony w tej samej firmie, nie mam z nimi nic wspólnego.
Pracujemy na zasadzie systemu biletów. Każdy bilet to osobna usterka.

Kilka smaczków z życia codziennego i współpracy z helpdesk.

1. Prawie zerowa znajomość języka
Pracuję za granicą, gdzie językiem urzędowym jest angielski. 3/4 biletów jest napisana łamanym angielskim, mimo że helpdesk jest w tym samym kraju.

2. Niekompetencja agentów.
Każdy bilecik ma swój szablon, który powinien być ściśle przestrzegany.
Zepsuła się drukarka? Nigdy nie napiszą która. Mamy ich 600.
Komuś padł laptop? Zapomnij, że dowiesz się komu. Jest 2500 pracowników.

3. Blokowanie biletów.
Do tego precedensu została nawet wydzielona specjalna grupa osób.
Wewnętrzny inżynier odesłał 2, 3, 4, 5, 9999 razy bilet, bo nie ma w nim informacji? Mądry agent zaznaczy zablokowanie możliwości przekierowania biletu. Każdy taki bilet trzeba kierować do małej grupy, która je odblokowuje i opiernicza agentów.

Na końcu jest płacz i pretensje o zwolnienia, ucięte premie, opiernicz.

Każdy chyba uwielbia call center i helpdesk wszelkiego rodzaju.

call_center it

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (195)

#63052

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja ta miała miejsce kilka lat temu.
Zmuszony byłem polecieć do Polski odebrać sporą ilość dokumentów (sytuacja na inną historie).
Po wylądowaniu na lotnisku we Wrocławiu dość późną porą, wraz z trzema innymi pasażerami, postanowiliśmy wziąć taksówkę na dworzec główny.
Podeszliśmy to starszego pana taksówkarza zaraz przy lotnisku.
My [M] Pan taksówkarz [P]

M: Dobry wieczór, my wszyscy na dworzec główny. Ile taka przyjemność?
P: Po 10 euro od każdego i pojadę.
Tutaj nas zatkało, wychodzi około 160 zł za chwilę jazdy.
Odmówiliśmy i jak się okazało było to dobre posunięcie.
Inny pasażer, widząc całe zajście dał nam wizytówkę znajomego taksówkarza.
Cała podróż kosztowała nas 20 zł z bardzo miłym kierowcą.

Chytry dwa razy traci.
Polecam gorąco taksówki z tygrysem w nazwie.

Wrocław

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 389 (569)

1