Profil użytkownika
Moni111
Zamieszcza historie od: | 14 września 2017 - 21:04 |
Ostatnio: | 16 czerwca 2019 - 23:07 |
- Historii na głównej: 0 z 0
- Punktów za historie: 0
- Komentarzy: 20
- Punktów za komentarze: 185
« poprzednia 1 następna »
Zamieszcza historie od: | 14 września 2017 - 21:04 |
Ostatnio: | 16 czerwca 2019 - 23:07 |
« poprzednia 1 następna »
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@singri: dziękuję. Poszukam dobrej polerki.
A tak z inne beczki. Sprawdza się ten sprzęt? Szukam czegoś takiego
@rodzynek2: Dołączam się.
@Bryanka: w Antwerpii jest dużo polskich sklepów. Do urzędu nie chodzi , bo na polskiej umowie. Mówię ci dramat
@Bryanka: pracuje w delegacji w polskiej firmie. Sami rodacy. Więc nie ma chęci. Teraz ma Focha na mnie jak stąd na Antarktydę. Mały to chociaż po angielsku dobrze mówi, a on nic. Więc kłótnie cały czas wiszą w powietrzu. Ale mam nadzieję, że za rok już będzie gadał po niderlandzku. Zawsze trzeba mieć nadzieję:-)
@Bryanka: i to rozumiem. Zazdroszczę. Mój hrabiozo niestety nie ma takich ambicji.
Następnym razem powiedz na koniec, że tłumaczenie kosztuje tyle i tyle. Ale się zdziwi. A tak na serio. Mój mąż od ponad 3 lat pracuje w Belgii. Hrabia nie chce się nawet nauczyć dzień dobry , bo chodzi do polskich sklepów. W urzędach nic niue załatwia. I ma w dupie, że za 4 miesiące przeprowadzam się na stałe do Holandii. Ostatnio zrobił mi o to awanturę. Bo on nie będzie się uczyć języka, bo nie! Od roku się uczę. Orłem nie jestem , ale jakoś idzie. Nie wyobrażał sobie żyć w kraju i nie rozumieć języka.
@merci: w rozporządzeniu paracetamol i hydroksyzyna. I nie ma co się na nim opierać , bo jak rodzic zrobi aferę to i tak wygra. Więc umowny się, że wiemy o co chodzi
@Naa: trafione w punkt. Ale tak naprawdę nie ma potrzeby, żeby była. W przedszkolach nie ma , w zakładach pracy niechronionej też i wszystko gra. Poza tym ta instytucja jest po to, żeby wepchnąć te pielęgniarki, których raczej nikt nie chce w zozach, bo to pod nie najczęściej podlegają pielęgniarki szkolne
@Locust: teraz większość nauczycieli ma kurs pomocy przedmedycznej. A pielęgniarka musi na wszystko mieć zgody rodziców. W poz na bilansie lekarz i pielęgniarka tez zwaza i zmierzą. Dziś pielęgniarka szkolna robi statystyki do NFZ i gusu. Do tego są bilansem szkolne.
Narażę się na hejt , ale napisze swoje zdanie. Jestem pielęgniarka z dużym juz stażem. Mam kursy rodzinne , szkolne i inne pierdoły. I mówię tak. W szkole nie powinno być pielęgniarki. To relikt przeszłości. Nie mogę dac dziecku nic , opatrunek taki jak zrobi każdy , bo zabezpiecza . Bilanse i szczepienia i tak musisz iść do swojego pediatry. A w razie wypadku szkoła , nauczyciel czy ktokolwiek powinien wezwać karetke lub rodzica. Zostslysmy ubezwlasnowolnione przez przepisy, które zatwierdzaja nasze izby. Swoja droga to tez relikt. Długo by wymieniać absurdy.
@maat_: dziękuję.
@Day_Becomes_Night: dzięki. Jest różnie. Najgorzej , że depresja nie odpuszcza. Ale walczyć trzeba i już.
O czym ty mówisz? Od dnia w którym dowiedziała się, że mam raka i czeka mnie długie leczenie, przepracowałam w przychodni jeszcze 1,5 mies. I nie było dnia, żeby jakiś pacjent nie skomentował mojego smutku. Przecież my nie chorujemy, cyborgii jesteśmy. Poza tym taka młoda to co ja wiem. Jednego dnia nie wytrzymałam i powiedziałam, że w zakresie obowiązków od dyrekcji nie mam zapisanego uśmiechu błazna i nie muszę się ciągle uśmiechać. Ale Foch i skarga była. Ale było warto.
Witam w klubie. Ale już na szczęście kończę z nimi związek.
Temat rzeka. Z powodu nowotworu jestem nieszczęśliwą posiadaczką karty parkingowej. I ostatnio nawet po remoncie parkingu jest jedno miejsce dla sprawnych inaczej. Ale co z tego skoro na wjeździe na nie zawsze stoją 3 auta skutecznie blokując wjazd. Mąż dobrze jeździ to i jakoś po chodniku wiedzie ale ja naszym kombi ni hu hu. Ja z chęcią oddam kartę wraz z rakiem. Może wsadzę im takie kartki za wycieraczkę?
Dobrze, że serwer nie padły od twoich życzeń. Sporo podróżuję PKP po całej Polsce więc wierzę, że takie dylematy się zdarzają
Nie ocenia się po okładce, bo można dużo stracić.
Skąd ja to znam. Marzyłam o kaszmirowym płaszczu na zimę. Kobietki wiedza, że trzeba tak nawet ze 2-3 tyś. Na taki. Mieszkam w niewielkim miasteczku, ale mamy kilka butików z cenami T-Shirt za 500 zł. Odłożyłam trochę kasy i do butiku. Bo tylko tam są takie jak mnie interesują. Ekspedientki zmierzyły mnie wilkiem i olały ciepłym moczem. Płaszcz był . niestety nie dane mi było go zmierzyć bo niby rozmiar 40 to nie będzie pasował. Wyszłam wkurzona. Płaszcza nie kupiłam. Za to mąż się ucieszył, bo mu akurat te 4 tysięcy do wymarzonego merca się przydało.
Wujek Samo Zło.;-) szacunek.