Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Monoslad

Zamieszcza historie od: 18 września 2017 - 8:50
Ostatnio: 23 czerwca 2019 - 13:46
  • Historii na głównej: 12 z 14
  • Punktów za historie: 2059
  • Komentarzy: 24
  • Punktów za komentarze: 187
 
zarchiwizowany

#84500

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niejednokrotnie spotykałem się z relacjami kołtuństwa lekarzy, szczególnie ginekologów i im podobnych.Przyznaję, iż nie mając takich relacji spośród osób mi bliskich, traktowałem takie opowieści, jako nieco przesadzone, co zrozumiałe, z uwagi na ludzką intymność, jakiej tyczą. Tymczasem, na własnym przykładzie, przekonałem się, iż mentalność rodem z kruchty, jest chyba czymś powszechnym.

Z moją połowicą, poznaliśmy się jako czterdziestolatkowie, oboje posiadający dzieci, przy czym moja miłość, została matką w wieku lat dwudziestu, ja nieco później.

Tak się złożyło, iż u mojej lubej, wykryto chorobę, która w zasadzie wyklucza możliwość zajścia w ciążę, z uwagi na wysokie prawdopodobieństwo powstania śmiertelnie groźnych konsekwencji. Cóż, dzieci nie planowaliśmy, toteż problem mały. Z pozoru jednakże, bo choróbsko wyklucza u mej połowy stosowanie czegokolwiek hormonalnego, zaś sprawy, nazwijmy to fizjologiczne, ograniczają skuteczność zabezpieczeń mechanicznych. I na to wszystko, alergia na lateks, co wyklucza prezerwatywy... Paranoja, ale cóż, no nie poradzisz człecze. Szybka decyzja - wazektomia i po sprawie. I tu zaczęły się schody.

Byłem łącznie u czterech specjalistów. I w każdym gabnecie, gdy wyłuszczyłem sprawę, usłyszałem teksty, iż to wbrew naturze, że to niedopuszczalne okaleczenie, że, uwaga - STOI TO W SPRZECZNOŚCI Z NAUKĄ KOŚCIOŁA... Opadają ręce i skarpety... Nie jestem antyklerykałem, ale nóż się człowiekowi w kieszeni otwiera, bo co, do ciężkiej cholery, ma kościół do gabinetu lekarskiego. Klauzula sumienia - co to w ogóle, urwał, jest??? Jeden tylko lekarz podszedł do sprawy merytorycznie, odmawiając jednak zabiegu, ale uargumentował to niejasnościami w krajowym prawie i związaną z tym potencjalną odpowiedzialnością, szczególnie że obecni prokuratorzy, są ponoć na doktorków wielce cięci.

Podsumowując. Niech sobie ludzie będą religijni - chwała im za to, wiara wielu pomaga, zwłaszcza gdy żyją, według jej wytycznych. I jest ok, gdzie mówią: "Nie mogę tego zrobić, moja wiara mi nie pozwala", jednak jest nie okej, gdy zachodzi: "Nie możesz tego zrobić, nie pozwala ci na to moja wiara". A w myśl tej drugiej idei, byłem umoralniany. Po drugie, co ma wiara, do wykonywanego zawodu? Nie wiem, nie rozumiem tego. Jestem starym trepem, który ma może zbyt wąskie horyzonty myślowe, lub beret zryty wojem. Jedno jest pewne, gdyby mi żołnierz oświadczył, że nie może czegoś zrobić, bo mu wiara nie pozwala, to poszedł by pod sąd, w takim tempie, że tylko by za nim kalesony powiewały.

PS. Zabieg bez problemu przeprowadziłem w Szwecji, gdzie wyglądało to prosto - umówiona wizyta, dokumenty na stół, konsultacja psychologiczna, sam zabieg i do domu. Razem trzy godziny...

gabinety ponoć lekarskie.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (136)
zarchiwizowany

#82830

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sezon w pełni, toteż na internety czasu nie ma, jednak dzisiejszy telefon od Druha, wzburzył krew...

Wspominałem onegdaj Ogóra. Koleżka, który w Krainach Brązowych Ludzi, raczył był zostawić i nogę i rękę. Poogarniał się, gdy wojo raczyło mu zasadzić kopa w tyłek, znalazł dobrą robotę, dzięki teutońskim oprawcom, dorobił protez, dzięki którym zasuwa piechty, jak kompletny homo sapiens, górnymi członkami włada także całkiem do rzeczy ( w sensie - bio-prawica współdziała z metalową lewicą jak malowanie).

Ogór dostał zaproszenie od naszych ropoprzyjaznych siewców demokracji, zza Oceanu. Na jakiś spęd, jemu podobnych, by cieszyć się, iż nikomu z towarzystwa, żaden człowiek w kolorze beżowym, nie odwalił zadu.

LOT-em bliżej.

No niekoniecznie.

Owóż, Ogór, mimo posiadanych papirusów, dokumentujących fakt, iż i rączka i nóżka, zostały całkiem legalnie nabyte w krainie teutońskich oprawców, mimo wklejek w paszporcie, pod tytułem: "Paszport protezy", na pokład nie został wpuszczony, bo kontrolujący stwierdzili, że brak jeszcze kwitka takiego, siamtego, owamtego.

I zbój, że legitymacja monowska, zbój, że zaświadczenia, certyfikaty, wklejki. Pan dzwonisz na bramkach, pan się wal, nie ma przejścia...

No i co tu rzec...

okęcie

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (31)

1