Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Mortycja

Zamieszcza historie od: 10 grudnia 2014 - 10:23
Ostatnio: 24 grudnia 2014 - 10:33
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 911
  • Komentarzy: 33
  • Punktów za komentarze: 226
 
zarchiwizowany

#63573

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako że wcześniejsza historia została przyjęta (i, o dziwo, nikt nie znalazł błędów ortograficznych ani interpunkcyjnych, ale nie zapeszajmy...), postanowiłam opisać następną piekielność pracy sprzątaczki. Chociaż pewnie nie tylko sprzątaczki...

2. Umowa i wypłata to słowa, których większość firm sprzątających nie zna.

W połowie października na pewnym portalu znalazłam świetną ofertę pracy - a pracy szukam nawet jak ją mam, bo czasem zdarzają się perełki. Ową perełkę którą znalazłam opisałam już częściowo we wcześniejszej historii - sprzątanie teatru muzycznego. Oferta jak na standardy w tym zawodzie była bardzo fajna, 6 godzin dziennie po 8,5zł brutto (stawka co miesiąc miała się zwiększać) plus płatne nadgodziny. Umowę podpisałam 3 dni później i już żegnałam się z codziennym sprawdzaniem ogłoszeń. Ale wiadomo, jakby wszystko było dobrze to nie byłoby mnie teraz tutaj.

- Zaczęło się od nadgodzin, bo dość szybko dowiedziałam się, że jeśli roboty będzie zbyt dużo bym mogła skończyć ją w sześciu godzinach to jest to moja wina i nie dostane za to dodatkowych pieniędzy. No cóż, pomyślałam, nie mogło być tak pięknie. Nawet przyznałam im racje, że w sumie to ja muszę zadbać o to by wykonać pracę w wyznaczonym czasie. Do myślenia jednak dała mi sytuacja w której musiałam przed wykonaniem swojej części pracy pomóc innej dziewczynie wykonać jej rejon. Oczywiście za to nadgodzin także nie dostałam bo opóźnienie miałam w swoim rejonie, a nie w jej.

- Później, ze względu na to że rejon który miałam wykonywać okazał się zbyt duży jak na moje możliwości wraz z brygadzistą ustaliliśmy zmianę na inny. Na tym rejonie była taka sama stawka, ale pięć godzin zamiast sześciu. Przynajmniej tak mówił. W międzyczasie dowiedziałam się że stawka godzinowa zwiększa się jeśli w ciągu miesiąca nie ma żadnych uwag co do wykonanej pracy. Nikt nie wspomniał że jest to absolutnie niemożliwe bo kierowniczka obiektu każdą wskazówkę typu kropelka wody na umywalce czy kamyczek na korytarzu wpisywała do zeszytu uwag (nie robiła tego absolutnie specjalnie, po prostu uznała go jako zeszyt korespondencyjny...).

- Pod koniec miesiąca sytuacja zaczynała się robić coraz bardziej groteskowa. Najpierw jedna dziewczyna się rozchorowała i mimo że przychodziła do pracy nie była w stanie wykonać wszystkiego, a oczywiście połowę jej obowiązków przejęłam ja. Nadal nie dostawałam nadgodzin, mimo że zostawałam coraz dłużej. Ostatniego dnia w którym byłam w pracy dowiedziałam się o jakimś spięciu między brygadzistą a kierowniczką obiektu, która zapowiedziała że albo weźmie się do pracy, albo ona postara się by wyleciał. Tego dnia pierwszy raz widziałam by nasz szef robił coś innego niż spanie. A jako że bardzo dbał o swój interes, w końcu grunt mu się palił pod stopami, doglądał nas niemalże co sekundę. Gdy kończyłam, chyba pięć razy upewniał się, czy wszystko co zrobiłam (wraz z połową rejonu chorej koleżanki) jest zrobione jak należy. Było. Gdy jechałam autobusem wyprana z całej siły fizycznej o wpół do czwartej rano dostałam smsa mniej więcej takiej treści:

"NATYCHMIAST MASZ SIĘ WRÓCIĆ I WYKONAĆ DO KOŃCA SWOJĄ PRACĘ ALBO INACZEJ ODPOWIESZ ZA TO KARĄ FINANSOWĄ!!!!!!"

Jedyną opcją powrotu było wyjście z nocnego autobusu i wracanie na piechotę dobrą godzinę albo czekanie na autobus prawie tyle samo. Nie wysiadłam. Następnego dnia gdy stawiłam się do pracy wszyscy byli zdziwieni, bo myśleli że już nie wrócę. Brygadzista oświadczył mi, że nie mam czego tutaj już szukać, bo on od mojej pensji odciągnął 500 zł kary. Przypomniałam mu, że za miesiąc pracy należało mi się około 700 zł, więc chyba dostanę jakąś wypłatę?

Ano nie. Bo zmieniając rejon dostałam stawkę, uwaga, 5,5zł brutto, o czym poinformował mnie z uśmiechem od ucha do ucha. Po prostu zapomniał mnie poinformować. W ten sposób przepracowałam cały listopad za darmo. Grudzień także (już w innej firmie), ale to inna historia.

uslugi sprzątanie

Skomentuj (59) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 261 (361)

#63359

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem sprzątaczką. Nie taką, co to może po paru godzinach zmienić plakietkę na "kierownik", tak jak czytam często tutaj w historiach. To bardzo niewdzięczna praca i dużo w niej piekielności, bo wiadomo, roboty dużo, pieniędzy mało, no i najważniejsze - szacunek do wykonywanej przeze mnie pracy ma może parę procent społeczeństwa. Do pogardliwego wzroku, omijania szerokim łukiem albo przykrych opinii (szczególnie od "rodziny" i "przyjaciół") można się przyzwyczaić, ale jest parę stereotypów, które do dzisiaj krew mi gotują...

1. Panie nic nie robią / Panie powinny robić wszystko!

Sprzątanie teatru, od godziny 21 do końca, czyli czasem cztery, czasem dwanaście godzin lub dłużej. Wszystkie przychodziłyśmy zawsze wcześniej - około 18, a powody były dwa. Po pierwsze, często spektakle kończyły się wcześniej, a my odgórnie miałyśmy tylko jedną zasadę - zaczynamy po zamknięciu drzwi wejściowych. Po drugie, wszystkie dziewczyny miały dzieci, którymi po powrocie z nocki się zajmowały, i dopiero w pracy miały chwilę żeby odpocząć, zjeść obiad, ewentualnie chwilę się przespać. Nikomu to nie przeszkadzało, do momentu gdy zaczęli nas nachodzić goście.

Zaczęło się bardzo niewinnie - jakaś zabłąkana para zapukała i kulturalnie, przepraszając, zapytała jak trafić do sali takiej a takiej. Odpowiedziałyśmy, jednocześnie delikatnie upominając, że zaraz koło naszej kanciapy jest informacja, do której prawie nigdy nie ma kolejki i mogą śmiało tam pytać. Okej, przeprosili, poszli. Jakieś pół minuty wchodzi inny mężczyzna, też pyta - odpowiadamy to samo, ale wtedy jeszcze sądziłyśmy że to po prostu przypadek. Z dnia na dzień było ich coraz więcej, w pewnym momencie zauważyliśmy że ustawiają się do nas kolejkami! Przecież "panie takie miłe" i "panie wiedzą gdzie wszystko jest i jak najszybciej się tam dostać, nie to co te panie z informacji" i co z tego, że formalnie nie byłyśmy jeszcze w pracy i to był nasz czas na odpoczynek.

Jednak punkt kulminacyjny osiągnęłyśmy w momencie, gdy przyszedł pan [B]uc. Pan Buc nie zapukał, tylko wtargnął po prostu do naszej kanciapy (co było trudne, bo pokój 5x5 i 5 osób plus chemia, to był wystarczający tłok) i tonem władczym i nie znoszącym sprzeciwu powiedział:

[B]: Panie mnie zaprowadzą do charakteryzatorni.
[My]: Charakteryzatornia jest na parterze, niedaleko sceny głównej. Ale następnym razem prosimy pytać pań z informacji, jest zaraz koło nas.
[B]: Ale ja potrzebuje żeby któraś z pań ze mną tam poszła, ja tam nie trafię.
[My]: Proszę pana, droga jest łatwa, idzie pan prosto do końca, skręca pan w prawo i tam zaraz jest, zresztą wszystko jest podpisane.
[B]: (zwracając się do mnie, bo byłam najbliżej drzwi) No to ty mnie zaprowadź.
[Ja]: Ja proszę pana to w tej chwili jem. (No i to był mój błąd...)
[B]: TO WY SOBIE SIEDZICIE I NIC NIE ROBICIE, A JAK KTOŚ PRZYCHODZI I PROSI O POMOC, TO NIE CHCE SIĘ WAM NAWET RUSZYĆ! ZA CO WAM DO CHOLERY PŁACĄ?
[Ja]: No... za sprzątanie?
[B] Przecież wy nic nie macie do roboty, tutaj zawsze czysto jest! (ciekawe dlaczego) powinnyście służyć pomocą i jak ja proszę (no nie zauważyłam) to powinna któraś ze mną pójść i pokazać mi drogę, przecież od tego jesteście!
[Ja]: A pan nie ma prawa tutaj wchodzić, jak już o zasadach rozmawiamy, więc proszę wyjść bo zawołam ochronę.
[B]: NO PRZECIEŻ ONI MNIE WŁAŚNIE DO WAS WYSŁALI...

Tak, otwarty konflikt między ochroną a ekipą sprzątającą trwa na wszystkich obiektach, na których pracuje od zawsze, ale o tym żeby zamiast na informację wysyłali ludzi do nas, by uprzykrzyć nam życie jeszcze nie słyszałam. Z drugiej strony, wchodzenie do kanciapy sprzątaczek gdy obok jest informacja, też nie jest szczytem rozgarnięcia.

Ach, mały epilog. Sposób na ludzi znalazłyśmy (bo, mimo że ochrona została upomniana, ludzie chyba przywykli do "odwiedzin" u nas) - każdej osobie, która przychodziła odpowiadałyśmy "ta informacja jest ściśle tajna" i tak na każde pytanie, która dana osoba zadawała. Informacja o tym chyba szybko się rozeszła, bo do końca miesiąca miałyśmy spokój. A, i przeczytałam w umowie czy nie mam oprócz sprzątania zapisanego usługiwania ludziom, ale nie było. Zresztą, za taką stawkę jaką nam płacą to i tak wystarczająco dużo wymagają...

uslugi sprzatanie

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 567 (633)

1