Profil użytkownika
Nielatwy ♂
Zamieszcza historie od: | 9 stycznia 2017 - 17:29 |
Ostatnio: | 8 grudnia 2017 - 8:01 |
- Historii na głównej: 3 z 4
- Punktów za historie: 744
- Komentarzy: 16
- Punktów za komentarze: 89
Historia świeża, dzisiejsza o naszej kochanej Poczcie Polskiej.
Słowem wstępu. Mój syn ma pasję - zbiera minerały, kamienie szlachetne itp.
Czasem kupujemy mu coś za pośrednictwem Alledrogo ;)
Młody upatrzył sobie tym razem rubin do kolekcji. No ok, znalazłem za około 100 zł całkiem duży o szlifie jaki chciał.
Wysyłka opłacona, dostawa listem poleconym priorytetowym. Osobiście unikam jak ognia Poczty Polskiej po różnych przygodach, no ale innej opcji wysyłki nie było.
Dzisiaj zerkam do skrzynki, a tam ów list polecony. Nie awizo a list, z odklejoną jedną eRką, która zapewne trafiła na formularz o odebraniu przesyłki. Dodam tylko, że nigdy na poczcie nie wyraziłem zgody by list polecony wrzuca mi do skrzynki.
Skrzynka na listy jest na 1 piętrze, a ja mieszkam na trzecim, ostatnim piętrze kamienicy.
Tak się zastanawiam, jaki podpis widnieje w dokumentach listonosza odnośnie odebranej przesyłki, bo ani mój ani mojej żony.
A teraz wyobraźmy sobie że jestem Chu... i zabieram sobie ten podpisany odebrany list z rubinem za stówę w środku i ściemniam, że żaden polecony do mnie nie nadszedł. Czuję, że ktoś miałby "mały" problem!
Słowem wstępu. Mój syn ma pasję - zbiera minerały, kamienie szlachetne itp.
Czasem kupujemy mu coś za pośrednictwem Alledrogo ;)
Młody upatrzył sobie tym razem rubin do kolekcji. No ok, znalazłem za około 100 zł całkiem duży o szlifie jaki chciał.
Wysyłka opłacona, dostawa listem poleconym priorytetowym. Osobiście unikam jak ognia Poczty Polskiej po różnych przygodach, no ale innej opcji wysyłki nie było.
Dzisiaj zerkam do skrzynki, a tam ów list polecony. Nie awizo a list, z odklejoną jedną eRką, która zapewne trafiła na formularz o odebraniu przesyłki. Dodam tylko, że nigdy na poczcie nie wyraziłem zgody by list polecony wrzuca mi do skrzynki.
Skrzynka na listy jest na 1 piętrze, a ja mieszkam na trzecim, ostatnim piętrze kamienicy.
Tak się zastanawiam, jaki podpis widnieje w dokumentach listonosza odnośnie odebranej przesyłki, bo ani mój ani mojej żony.
A teraz wyobraźmy sobie że jestem Chu... i zabieram sobie ten podpisany odebrany list z rubinem za stówę w środku i ściemniam, że żaden polecony do mnie nie nadszedł. Czuję, że ktoś miałby "mały" problem!
Poczta Polska
Ocena:
182
(210)
A teraz Panie i Panowie trochę piekielności inPostu.
Czasem zamawiam gdzieś jakieś mniejsze rzeczy, które wysyłane są listami poleconymi.
Przez pewien czas korzystałem z inPostu, listonoszka była bardzo sympatyczna i nie było nigdy dla niej problemem wejść do mnie na 3 piętro. No po prostu jak we śnie, ale nadszedł moment przebudzenia. Listonoszkę inPostu przeniesiono gdzieś indziej, a mój rejon przejął Ktoś (przez duże K, bo jeszcze nie miałem okazji zobaczyć nowego doręczyciela).
Sytuacja z jesieni.
Czekam na dwa polecone. Sprawdzam status przesyłek na stronie internetowej - doręczone! Pytam żonę czy coś przyszło - nie. Patrzę w skrzynce - żadnego awiza czy czegokolwiek.
Gdy doszedłem do siebie od razu kontakt z inPostem i tłumaczę sytuację, obiecali sprawdzić i się odezwać. No ok.
Po dwóch dniach puka do mych drzwi sąsiad mieszkający dwa piętra niżej i mówi, że ma dla mnie dwa polecone od paru dni, i na moją chyba bardzo błyskotliwą minę mówi, że jak wracał z pracy, to był akurat na klatce schodowej listonosz, który mu wcisnął te przesyłki dla mnie, w ogóle bez żadnego podpisu.
Noż...
Minęło już parę miesięcy, a ja wciąż czekam aż oddzwonią z inPostu ;)
Czasem zamawiam gdzieś jakieś mniejsze rzeczy, które wysyłane są listami poleconymi.
Przez pewien czas korzystałem z inPostu, listonoszka była bardzo sympatyczna i nie było nigdy dla niej problemem wejść do mnie na 3 piętro. No po prostu jak we śnie, ale nadszedł moment przebudzenia. Listonoszkę inPostu przeniesiono gdzieś indziej, a mój rejon przejął Ktoś (przez duże K, bo jeszcze nie miałem okazji zobaczyć nowego doręczyciela).
Sytuacja z jesieni.
Czekam na dwa polecone. Sprawdzam status przesyłek na stronie internetowej - doręczone! Pytam żonę czy coś przyszło - nie. Patrzę w skrzynce - żadnego awiza czy czegokolwiek.
Gdy doszedłem do siebie od razu kontakt z inPostem i tłumaczę sytuację, obiecali sprawdzić i się odezwać. No ok.
Po dwóch dniach puka do mych drzwi sąsiad mieszkający dwa piętra niżej i mówi, że ma dla mnie dwa polecone od paru dni, i na moją chyba bardzo błyskotliwą minę mówi, że jak wracał z pracy, to był akurat na klatce schodowej listonosz, który mu wcisnął te przesyłki dla mnie, w ogóle bez żadnego podpisu.
Noż...
Minęło już parę miesięcy, a ja wciąż czekam aż oddzwonią z inPostu ;)
Inpost
Ocena:
185
(193)
Oto będzie historia o piekielnych pracownikach, a konkretnie zdunach. Ładnych już parę lat temu pewna nieco szurnięta staruszka, której pomagamy w kilka osób się przeprowadziła. Generalnie z jednej nory do drugiej na tej samej ulicy. Mniejsza z tym. Nowa hacjenda - kawalerka nie miała żadnego ogrzewania, ubikacji, za to grzyba pod dostatkiem (podobnie jak poprzednia). Administracja wspaniałomyślnie postanowiła jej postawić piec kaflowy.
Babcia nie radziła sobie ni w ząb z paleniem w tym nowym kafloku, bo ciągle dymiło, więc dalej się dogrzewała grzejnikami. Niedawno gdy tylko finanse pozwoliły, postanowiliśmy zdobić jej remont. Wynajęta ekipa, dużo pracy w tym rozbiórka owego kafloka i zastąpienie go tzw. kozą. Jakież było zdziwienie wszystkich i mnie akurat będącego na miejscu, gdy wyszło na światło dzienne dlaczego nie dało się w tym piecu palić! Otóż przewód kominowy był... zamurowany, a do niego dla niepoznaki "podłączona" rura z pieca.
Tak się zastanawiam, jakim nie tyle nawet fachowcem co człowiekiem trzeba być, żeby takie coś zrobić biednej zwariowanej i schorowanej staruszce??
Nowy piec działa aż miło, a komin po przebiciu dziury ciągnie na całego.
Babcia nie radziła sobie ni w ząb z paleniem w tym nowym kafloku, bo ciągle dymiło, więc dalej się dogrzewała grzejnikami. Niedawno gdy tylko finanse pozwoliły, postanowiliśmy zdobić jej remont. Wynajęta ekipa, dużo pracy w tym rozbiórka owego kafloka i zastąpienie go tzw. kozą. Jakież było zdziwienie wszystkich i mnie akurat będącego na miejscu, gdy wyszło na światło dzienne dlaczego nie dało się w tym piecu palić! Otóż przewód kominowy był... zamurowany, a do niego dla niepoznaki "podłączona" rura z pieca.
Tak się zastanawiam, jakim nie tyle nawet fachowcem co człowiekiem trzeba być, żeby takie coś zrobić biednej zwariowanej i schorowanej staruszce??
Nowy piec działa aż miło, a komin po przebiciu dziury ciągnie na całego.
Takie rzeczy tylko w Chorzowie
Ocena:
281
(293)
1
« poprzednia 1 następna »