Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nieromantyczna

Zamieszcza historie od: 9 stycznia 2016 - 21:28
Ostatnio: 12 maja 2020 - 13:40
  • Historii na głównej: 12 z 13
  • Punktów za historie: 3812
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 48
 

#70619

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Za moim domem jest kilka ogródków działkowych, jeden należy do mojej rodziny. Płaci się miastu ileś tam zł rocznie za dzierżawę i przynajmniej można psa wypuścić bez smyczy i bez strachu, że mi ktoś mandat wlepi. Mój ogródek oczywiście ogrodzony, furtka solidna, zamykana na klucz.

Dwa dni temu łażę po ogródku bez celu, bo zimą to raczej się nawet nie usiądzie, pies łazi w celach "konkretniejszych". I nagle jakaś szarpanina przy furtce (gwoli wyjaśnienia - jest tzw. zatrzaskowa, żeby wyjść, muszę ponownie użyć klucza, jak przy wchodzeniu). Na podwórku stoi kobieta znana mi z widzenia, parę tygodni temu wynajęła mieszkanie w innej klatce. Obok niej stoi jej pies.
Baba się szamocze, szarpie furtkę w lewo i w prawo, mamroląc coś pod nosem. No to podeszłam i spokojnie, tylko spokojnie...

- Co pani robi?
- Wejść chcę, nie widać?!
- Ale po co chce pani wejść?
- Co by się mój Niunio wybiegał w spokoju. Taki teren jest, to mogę chyba skorzystać jako lokatorka?
- Nie, nie może pani.
- Cooo? Pani psiur tu lata, sra, gdzie popadnie, nawet pani nie sprząta! A ja mam prawo, ja płacę czynsz! To jest wybieg ogólnodostępny!

Wtf? Jak taka zorientowana, to chyba widziała, że inni sąsiedzi i ich pupile z tego "ogólnodostępnego wybiegu" nie korzystają?

- Proszę pani, po pierwsze spokojniej. Po drugie, pani płaci czynsz za swoje mieszkanie. A to jest teren prywatny, dzierżawiony przez moją rodzinę od miasta. Wstęp mamy tutaj tylko my i nasz pies.
- Taaak?! A to bydlę, co tutaj latało tydzień temu, to raczej nie jest wasz pupilek? [ostatnie słowo wyplute jadowicie].
- To bydlę to pies mojego brata, więc rodzina. Jak przyjeżdża, to korzysta. [pies, nie brat ;)]
- Ale to jest jawna, skrajna niesprawiedliwość! Państwo powinni udostępniać ten teren innym!
- Nie wiem, skąd się pani urwała, ale pani tutaj nie ma nic do gadania. Co pani myśli, że przyjechała czort wie skąd, mieszkanko wynajęła i będzie tu pani szopki odwalać? Bo się pani należy?

Cisza, zatkało ją. I wtedy nie mogłam sobie darować ostatniej złośliwości:

- Widzi pani, mój pies to jest szlachta. Ma własne osiemdziesiąt metrów kwadratowych w środku miasta, coby się załatwić w spokoju.

Myślę, że chyba już nie będziemy mówić sobie "dzień dobry".

sąsiedzi

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 564 (592)

#70510

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam kiedyś koleżankę, dajmy na to - Anię. Musiała ona nosić okulary do czytania i do komputera, ot klasyczna dalekowzroczność.

Pewnego razu siedziałyśmy u niej w pokoju, coś tam przy kompie grzebałyśmy i Ania mówi nagle do mnie, jak to źle widzi i jak bardzo ją głowa w tych okularach boli. No to się spytałam, że może ma za słabe szkła? Może trzeba iść do okulisty?
- Nie, na pewno nie!
Popatrzyłam na nią, pomyślałam i mówię:
- Pokaż no te bryle...
Cóż, na szkłach znajdowała się kolonia kurzu, brudu, tłuszczu, ogólnie syfu wszelakiego. Kilka minut i parę chusteczek później Anka ze zdziwieniem stwierdziła, że widzi! Widzi dobrze, żadnej mgły i zaćmienia!
No to ja się spytałam, czy ona kiedykolwiek w ogóle te szkła czyściła?

Ano... ona tak jakoś nie pomyślała, że szkła w okularach trzeba przecierać, bo się brudzą...

okulary

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 287 (363)

#70560

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój pies jest głuchy. Całkiem i totalnie, jak pień. Aby wyjść z nim na dwór (o ile sam nie daje znać, że żąda spacerku), trzeba stanąć przed psem rozłożonym plackiem na swoim posłaniu i zamachać mu smyczą przed nosem.
Sylwester, spacerek wieczorny koło godz. 19. Mój pies toczy się na smyczy, powoli i dostojnie, jak na szesnastolatka przystało. Wiadomo, jak to w Sylwestra, co jakiś czas, a to raca, a to achtung gdzieś walnie. Mi to nie robi, mojemu piesełkowi tym bardziej.

Ale z naprzeciwka nadciąga paniusia, wlokąc na smyczy desperacko wyrywającego się psa. Psina wielkości owczarka niemieckiego miała oczy niczym talerze i trzęsła się jak galareta. Paniusia klęła jak szewc i szarpała nieborakiem. W pewnym momencie padł tekst:

- K**wa, Borys, uspokój się, ty debilu! Zobacz [szarpnięcie smyczą], zobacz na tamtego kundla, idzie i nic go nie rusza! A ty bydlunie [szarpnięcie] wariujesz, jakby się k**wa paliło!!!
Nie zdzierżyłam i powiedziałam, co swoje:
- A może by pani go po prostu do domu zaprowadziła?
- A jak mi się ch*j wy*ra na nowy chodnik, to co ja zrobię?! Pani temu psu wsadziła zatyczki w uszy, czy co, że on taki spokojny?
- Mój pies jest głuchy.
- ?!?!? [tak mniej więcej można oddać wyraz twarzy paniusi]

Po tym już stwierdziłam, że szkoda słów i nerwów, nie cofnę kijem Wisły. Poszłam z moim psem dalej.
A tak swoją drogą, to trafił mi się jakiś fartowny egzemplarz, bo mój pies nigdy się nie bał wystrzałów, petard ani burzy (oczywiście w czasach, kiedy jeszcze słyszał). Zawsze zachowywał stoicki spokój i tylko go trzeba brać na ręce o północy w Sylwestra, bo lubi fajerwerki oglądać.

psi Sylwester

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 277 (293)