Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nyord

Zamieszcza historie od: 5 kwietnia 2011 - 13:59
Ostatnio: 29 stycznia 2024 - 17:48
  • Historii na głównej: 51 z 92
  • Punktów za historie: 37099
  • Komentarzy: 103
  • Punktów za komentarze: 590
 
zarchiwizowany

#19598

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o piekielnym sąsiedzie. Na szczęście nie moim. Będzie bardzo długo.
Będąc w tym tygodniu w trasie i handlując w Lublinie, spotkałem dalekiego kuzyna z żoną. Dostałem zaproszenie na kolacje i nocleg. Grzechem było nie skorzystać. Kupiłem prezenty dla kuzyna, jego żony i synka i udałem się w podróż do pod Lubelskiej wsi gdzie owe kuzynostwo mieszkało. Tak przy kolacji i ulubionym trunku Polaków usłyszałem taką oto historię.
Kuzyn jest wziętym programistą. Studia skończył z wyróżnieniem i został od razu po odebraniu dyplomu ściągnięty do Niemiec przez jakieś tam programistyczne konsorcjum. Popracował 3 lata, dogadał się z Niemcami że będzie dalej dla nich pracował jednak w rodzinnym Lublinie, bo chciał wrócić do dziewczyny i się żenić. Zgodzili się i tak o to kuzyn znowu był w Polsce. Jak wiadomo w Niemczech zarabiał godnie, wiec postanowił kupić działkę pod Lublinem i się pobudować wraz z żoną. Właśnie tutaj historia się zaczyna.

Rys osobowy sąsiada:
Facet koło 50-tki, na dodatek rolnik-biznesman. Żyjący z krów. Około 100 hektarów ziemi. Traktory, pługi i inne sprzęty nówki sztuki, dom duży, i dwa auta. Nie byle jakie bo Audi A6 i Golf V.

Akt pierwszy.

Pożyczanie rzeczy przez sąsiada. Jak wiadomo każdy nową działkę jakoś gospodaruje, kuzyn po kupnie działki postawisz szopkę na narzędzia i kupił do niej właśnie narzędzia. Przychodzi sąsiad i chce pożyczyć łopatę. Łopata pożyczona. Jeden tydzień sztychówki nie widać, drugi. Wreszcie kuzyn się upomina. Sąsiad przeprasza, złamał łopatę, bał się przyjść i oczywiście odkupi. Sztych odkupiony jednak nie taki sam. Zwykła łopata z drewnianym trzonkiem. Kuzyn natomiast kupił łopatę z wyższej półki z aluminiowym trzonkiem pokrytym jeszcze gumą dla lepszego trzymania. Po miesiącu sąsiad jednak kopał owym pożyczonym sztychem, brat machnął ręką. Nie jest to jednorazowy przypadek.

Akt drugi.

Zwierzęta sąsiada. Kuzyn od razu po kupnie działki ją ogrodził. Wiadomo żeby nikt obcy się nie pałętał. Kurę czy psa lub kota da się jeszcze na podwórku swoim zrozumieć, gdzieś znalazł dziurę w płocie czy po prostu przeskoczył, ale stado byczków? Kuzyn miał dużo roboty w pracy i jeździł na działkę raz na tydzień. Przyjeżdża w sobotę i patrzy, brama otwarta i około 6 młodych byczków sobie skubie trawę. Jak to zrobił sąsiad. Kuzyn nie wie do dzisiaj jak obszedł kłódkę. Tłumaczenie też było na poziomie: „Miałeś wysoką trawę to skorzystałem”

Akt trzeci.

Śmieci. Zawsze może się zdarzyć że zawieruszy się jakieś opakowanie po batonie czy chipsach, ale nie ogryzki po jabłkach, gruszkach, czy innych śmieciach organicznych i to w ilościach hurtowych. Tygodniowo około 30 takich ogryzków. Sąsiad tłumaczył się tym że on celował w kuzyna kompostownik żeby szybciej był kompost.
Akt czwarty.
Droga. Brat i sąsiad są podzieleni drogą która prowadzi na okoliczne pola. Z drogi korzysta właściwie tylko sąsiad ponieważ prawie wszystko w około jest jego. Kuzyn ma dwa wjazdy na posesję od głównej drogi i drugi właśnie od drogi na pola. Zazwyczaj korzysta właśnie z tego drugiego wjazdu bo jest mu po prostu wygodniej i łatwiej wyjeżdżać bo widzi więcej niż miałby odrazy wyjeżdżać na drogę główną. Ten akt trzeba podzielić na dwa podpunkty.
Pierwszy: Zima i odśnieżanie, gmina nie musi odśnieżać dróg polnych wiec tego nie robi. Co zrobił sąsiad? Owy sąsiad także ma wyjazd na drogę polną tylko bliżej głównej drogi. Jak ośnieżał? Tylko za swój wjazd. Dalej wielka zaspa. Wiadomo jak odśnieżasz w głąb drogi do zaśnieżasz sąsiada. Tłumaczenie sąsiada? „Przecież używasz tego drugiego wjazdu”. Nie pozostaje nic innego jak korzystać z drugiego wjazdu.
Drugi: Kuzyn ściął zakręt do wjazdu na drogę polną żeby było łatwiej wjeżdżać oczywiście kosztem swojej działki. Jednak był tak spory krawężnik o którym zapomniał. Zresztą on i żona mają auta terenowe więc mu to zbyt nie przeszkadzało. Co zrobił sąsiad? Krawężnik obrócił o 90 stopni żeby było lepiej wjeżdżać ludziom z indywidualnego odbioru mleka. Cóż z tego że kwiaty posadzone przy płocie zostały zajeżdżone?

Akt piaty.

Kradzieże. Podczas budowy domu na placu stoją cegły, styropiany, kleje i tym podobne rzeczy. Majstry poinformowali kuzyna że giną rzeczy, w niewielkich ilościach ale giną. Brat myślał że to ktoś w nocy przyjeżdża i podkrada po trochu. Budowlańcy oznaczyli trochę sprzętu i materiałów, jednak dalej ktoś kradł. Po miesiącu okazuje się że sąsiad buduje dobudówkę do obory czy stodoły. Oczywiście się pochwalił jaki to on zaradny chłop. Majstrzy z budowy brata po zobaczeniu ile przyjechało materiałów i dowiedzeniu się że to jest wszystko, orzekli że za Chiny Ludowe nie postawi tej dobudówki. Zgadliście postawił. Nawet się nie krył się z oznaczonymi materiałami. Po zapytaniu oczywiście zaprzeczył i tekst; „Zresztą nie masz dowodów”. Brat powoli burzy swój mur spokoju i tolerancji.

Akt szósty i ostatni. Najdłuższy.

Kuzyn jest osobą naprawdę spokojną. Jednak jak ktoś mu zalezie za skórę daje popalić do końca. Taki już ma charakter. Prawdopodobnie po naszym wspólnym pradziadku. Rzecz działa się w maju, bądź czerwcu tegoż roku. Komunia u sąsiada. Komunia na cztery fajery. Gości około 50 w domu (facet podobno ma warunki). Jednak sąsiad nie pozwolił wjeżdżać swoim gościom na podwórko wiec została zastawiona droga jak i wjazd kuzyna od głównej drogi. Akurat się złożyło że były to imieniny teściowej wiec trzeba jechać. Idzie do sąsiada i prosi o przestawienie dwóch aut (zastawiały właśnie wjazd od głównej drogi) . Co zrobił sąsiad? Wyśmiał kuzyna. Zresztą towarzystwo i tak rozbawione alkoholem (na takiej imprezie być go nie powinno). Kuzyn prosi i prosi jednak nic się nie dzieje. Trzeba dzwonić. Straż gminna odpada dostaną w łapę i pojadą. Pozostała policja. Telefon i około 10 mandatów dla gości przybytku sąsiada za złe parkowanie (polna droga i drugi wyjazd). Sąsiad zły bo impreza już zepsuta, wyzywał kuzyna. Na co kuzyn odpowiedział że teraz to dopiero będą jaja.

Zaczęła się wojna. Na drugi dzień przyjeżdża ekipa do brata i zaczynają stawiać skalnik. Gdzie zapytacie? Na owym ściętym zakręcie. Sąsiad od razu przyleciał i mówi co on robi. Gdzie buduje. Kuzyn pokazał plany. Wszystko w porządku. Skalnik postawiony, a pan odbierający mleko uszkodził sobie samochód. Wojna trwa.
Przychodzi wezwanie z sądu o tytule mniej więcej takim: „Spór sąsiedzki”. Owy sąsiad wytoczył proces kuzynowi. Spotkań było kilka. Sąsiad przegrał. Nie mógł udowodnić winy że skalnik stoi na drodze, bądź działce gminy. Ponieważ stał na działce kuzyna. Natomiast wyszło że ów sąsiad sam przesunął płot w drogę która dzieli kuzyna i piekielnego o ponad metr. Na drodze obecnie stoi studnia, kawałek garażu sąsiada i jakieś wiaty. Wszystko dzięki żonie kuzyna która jest geodetą. Sąd nakazał powrót do oryginalnych granic i rozebranie wszystkiego co jest na drodze

Piekielny sąsiad został troszkę utemperowany. Zobaczymy na jak długo jak to rzekł kuzyn.

PS. Wszystko dzieje się na przestrzeni około 4 lat.

sąsiedzi

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 421 (437)
zarchiwizowany

#19398

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z czasów końca liceum.

Był to czas zaraz po dostaniu wypowiedzenia z klubu piłkarskiego który opisywałem w kilku historiach. Nie minął dosłownie tydzień i znalazłem nowe zajęcie. Otóż byłem dostawcą/serwisantem/tragarzem w firmie zajmującej się sprzedażą komputerów.

Firma była mała, pracowałem ja, właściciel który serwisował komputery i dziewczyna która zajmowała się sprzedażą w lokalu. Płaca nie była jakaś super, bo miałem jedynie niską podstawę, a reszta to praca na akord czyli, czym więcej komputerów rozwieziesz do klientów to więcej kasy zarobisz. Jednak wtedy to nie było najważniejsze. Dostałem służbowe auto którym mogłem się poruszać przez cały tydzień. Lans pod liceum był.

Jednak wracając do tematu. Był to w tamtych czasach najtańszy sklep z komputerami osobistymi czyli laptopami. Na dodatek większość z tych sprzedawanych tam laptopów miała kosmiczne parametry jak na tamte czasy. No najwyższa światowa półka, czyli w Polsce praktycznie nie dostępna. Jednak mój pracodawca je miał. Na dodatek najlepsze aparaty cyfrowe, lustrzanko podobne cyfrówki i kamery. Popyt miał spory na nie, ja roboty też. Wszyscy zadowoleni. Pracowałem chyba 2 miesiąc, czas matur. W robocie przesiadywałem większość czasu, bo i po co się uczyć. Za 5 dwunasta wiele się nie nauczę (przyniosło skutek maturę dobrze zdałem). Przyjeżdżam rano do pracy. Wchodzę, a wszędzie Policja i wszystki sprzed zabezpieczony.

Co się okazało? Mój pracodawca miał kradziony towar. Skąd? Holandia, Niemcy, Belgia. Szajka Polaków i Ukraińców kradła na największych lotniskach w tych państwach właśnie laptopy, aparaty i kamery. Później przez firmę słup zarejestrowaną w Niemczech, mój pracodawca kupował sprzęt. Laptop kupiony za tysiąc czy półtora tysiąca złotych szedł za 4-5 w sklepie. Wiadomo lepsza półka bo zachodni. Większość jego pracy w serwisie to było przeinstalowanie systemów z języka obcego na Polski. Oczywiście przesłuchania, szybka sprawa sądowa. Mój pracodawca skazany został na 3 lata wiezienia w zawieszeniu na 5. Udało mu się. Więcej go nie spotkałem. Jednak sądzę że znowu gdzieś na boku kreci lody.

A ja co po tym zrobiłem? Udałem się na podbój krainy wiatraków o czym już nawet tutaj czytaliście.

Komputery

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 103 (161)
zarchiwizowany

#19397

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako że czasu cały czas mało i nic po pracy się nie chce, to moja aktywność ostatnio nie powalała. Jednak zmobilizowałem się żeby podzielić się kilkoma historiami z wami.

Nie wiem czy ktoś pamięta, opisywałem swoją walkę z konkurencją o tutaj: http://piekielni.pl/17322#comments i tutaj: http://piekielni.pl/17373#comments.
Sprawa miała swój szczęśliwy koniec na pierwszej rozprawie. Jednak jeszcze tydzień przed rozprawą dostawałem telefony z różnych numerów z hasłami: „Wycofaj oskarżenie!”, „Masz wycofać sprawę!” itp. Jednak wracając do tematu, historia będzie bardzo krótka. Sąd wymierzył praktycznie najmniejszy wymiar kary dla oskarżonego. Otóż wyrok brzmiał tak:
„Oskarżony ma wpłacić 1000zł na cel użyteczności publicznej bądź charytatywnej wskazany przez poszkodowanego (pieniądze mają trafić do domu dziecka). Oskarżony ma także obowiązek na przeprosiny i odwołanie słów wypowiadanych przez jego pracowników w województwach: Podlaskim, Warmińsko-Mazurskim, Lubelskim i Mazowieckim w formie pisemnej bądź słownej.”

Optowałem za wyższą karą pieniężną, a także za odpowiednimi adnotacjami w Internecie na stronie pozwanego (ogłoszenie o tym że NIE jestem złodziejem) oraz o rozesłaniu oświadczenia do wszystkich klientów konkurencji. Jednak sąd uchylił moje żądania.

Jednak najlepsze było myślenie sądu który chciał żeby przeprosiny były wysłane tylko w województwie Podlaskim i Lubelskim. Wywalczyłem także Mazowieckie z tego powodu że uświadomiłem dla Wysokiego Sądu że chcąc nie chcąc jeżeli chce trafić do województwa Lubelskiego to musze przejechać przez województwo Mazowieckie i kilka większych miast (Siedlce, Sokołów Podlaski) w których obydwie firmy (moja i pozwanego) mają swoich klientów. Natomiast czwarte województwo dostałem w małym bonusie, bo jeden z moich świadków prowadzi działalność właśnie w tymże województwie. Tylko co z tego że handluje także w województwach Podkarpackim, Małopolskim i Świętokrzyskim. Mam nawet klienta w Dolnośląskim (ah ten Internet).

Maluczki utarł nosa wielkiemu?

Konkurencja

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 38 (146)
zarchiwizowany

#19065

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pojawiło się kilka historii o oszczędzaniu. Zazwyczaj piekielnym. Ja natomiast podam bardzo popularny(zwłaszcza u starszych osób) sposób oszczędzania, dosłownie na wszystkim. Wszystko będzie opisane w punktach. Wszystkie sposoby są autentyczne, opowiedziane mi przez moja rodzicielkę która pracuje w spółdzielni i ludzie wszystko opowiadają.

1. Chcesz oszczędzić na wodzie, odkręć leciutko, dosłownie ledwie, ledwie kran, tak żeby woda powoli kapała/ciurkała tylko żeby licznik nie nabijał. Stosowane zazwyczaj w nocy, zazwyczaj do wanny. Pół wanny wody gwarantowane. – Stosowanie kąpiel.
2. Punkt wynikający z pierwszego. Po kąpieli nie spuszczaj wody, tylko wypierz swoje rzeczy. Oczywiście ręcznie. – pranie.
3. Punkt wynikający z drugiego. Po praniu i kąpieli, także nie spuszczaj wody. Przyda się do innej czynności. Do jakiej zapytacie? Do spuszczania wody w toalecie bo głębszych jak i tych mniej głębszych sprawach. – spuszczanie wody w toalecie

A. Oszczędzanie na papierze toaletowym, żeby był jak wnuki przyjadą. Kobieta podcierała się szmatką! Którą później prała.
B. Ogrzewanie domu łazienką. Bardzo prosty wymyk. Zazwyczaj na kaloryferze w łazience nie ma podzielników. Ludzie otwierają drzwi od łazienki i ogrzewają cały dom.
C. Ogrzewanie na gaz. Włączanie na noc piekarnika żeby grzał pomieszczenia bo gaz jest tańszy od centralnego. – bardzo niebezpieczne.

Oto kilka przykładów, które udało mi się zgromadzić. Ludzie są głupi z tego oszczędzania. No i są jeszcze brudni, zazwyczaj.
Jutro dodam koniec historii z konkurencją. Czekajcie cierpliwie

Życie

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 29 (65)
zarchiwizowany

#18690

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako że mamy kilka minut do dziesiątej, a ja musze czekać na otwarcie sklepu, korzystając z cudów techniki(laptop i mobilny Internet) postanowiłem się podzielić z wami historią, która miała miejsce około 2 lat temu. Przypomniała mi się dlatego że przeczytałem o piekielnych sąsiadach i walce o drogę.

2 lata temu odbywałem staż studencki w jednej gminie pod Białymstokiem. Chociaż gmina w większości rolnicza, to jednak bogata ponieważ na swoich terenach miała podmiejską miejscowość, duże firmy, a także uczelnie wyższą (zgadnijcie jaka to gmina). Dostałem się do Referatu Planowania Przestrzennego czyli coś w rodzaju zagospodarowania terenu w gminie, a to nowa droga, a to coś innego. Akcja będzie dotyczyć właśnie nowej drogi.
Jako że owa gmina mieści się na obrzeżach miasta, wiele osób kupuję działki i buduje domy co by nie mieszkać na blokowiskach, bądź po prostu ucieka od hałasu miasta. W taki o to sposób powstało małe osiedle domków jednorodzinnych, jednak był jeden feler tegoż osiedla. Droga dojazdowa była wąska i piaszczysta, jeżeli przyjeżdżała śmieciarka nie można było jej minąć, problem także miały samochody osobowe. Gmina chcąc wyjść z pomocą mieszkańcom, postanowiła drogę poszerzyć (wykupując od mieszkańców niewielkie skrawki ziemi) i wyasfaltować. Oczywiście do wszystkich mieszkańców poszło powiadomienie listowne, ile gmina chce kupić i za jaką cenę. Wszyscy się zgodzili, no praktycznie wszyscy ponieważ jeden dziadek, przepraszam emeryt się wyłamał. Przychodzi do gminy i mówi:

[E]- Dostałem jakiś liścik od was że chcecie moją ziemie kupić pod drogę, chciałbym zobaczyć plany.
Obowiązkiem jest pokazanie planów, wiec plany są mu pokazane.
[E]-No jak to tak, toż to źle jest, ja jestem profesorem architektury (czy czegoś takiego), to powinno być tak.- Wyciąga swoją mapkę z drogą wymalowaną po swojemu.
Koleżanka patrzy i mówi:
[K]- Proszę pana, a jak pan to sobie wyobraża że dla sąsiada z naprzeciwka zabierzemy 3m ziemi, a panu nic?
[E]-Ty nie douczona, ja 30 lat wykładałem na politechnice i ty śmiesz mnie kwestionować? Tak ma być bo jak tak zarządziłem.
[K]- A ja uczyłam się na Politechnice i jakoś pana nie pamiętam jako profesora, doktora czy nawet magistra. Nie możemy tak zrobić z prostego powodu, bo to jest nie fair wobec innych mieszkańców ulicy.
[E]- Ty rozumiesz co ja do Ciebie mówię? Ma być tak jak ja chce.
[K]- Okej, będzie tak jak pan chce, pod jednym warunkiem.
Koleżanka już wkurzona, a facet uśmiechnięty i zadowolony.
[E]- Jakim?
[K]- Warunek jest taki że pan nie będzie mógł po tej drodze jeździć, chodzić, lewitować, czołgać się, leżeć, robić podkopów. Wszystko ma być podpisane umową notarialną.
[E]- No jak to tak!
[K]- Nie jest pan fair wobec innych mieszkańców, a także gminy która robi wam na rękę tą drogę z własnych środków.
Kłótnia trwała jeszcze długo, później pan emeryt szukał pracy w gminie mówiąc że on ma 30 lat doświadczenia, na co kierownik referatu odparł że on ma mniej jednak lepiej rozumie ludzi, i jeżeli jest pan na emeryturze to proszę korzystać.

Cóż, człowiek człowiekowi wilkiem.

No cóż trochę moje pisanie się przedłużyło.

Gmina

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 201 (247)

#17726

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak we wcześniejszych historiach wspominałem, dorabiałem jako 18-latek na giełdzie aut. Zbierałem ogłoszenia za drobną opłatą i wrzucałem je do netu.

Był bodajże listopad, zimno jak diabli, prószy lekki śnieg. Zbieram ogłoszenia, cóż robota. Widzę, że z giełdy wyjeżdża BMW. Właściciela dosyć dobrze znałem, cały czas dawał mi zarobić. Teraz tylko krzyknął, że BMW jedzie na jazdę próbną. Nie mija pół godziny kiedy właściciel Beemki, wraca w radiowozie. Co się wydarzyło? Otóż pan, który zażyczył sobie jazdę próbną, chcąc sprawdzić auto przycisnął, wpadł w poślizg i uderzył w latarnię, kuper BMW skasowany, a kierujący wysiadł mówiąc: „Nawet drogi się nie trzyma, nie kupuję”. Policjanci szukali faceta jednak się nie udało.

Po miesiącu znowu ktoś skasował auto do kupna z podobnym tekstem. Tym razem dwuletni Ford Mondeo. Trzeci raz Mercedes C klasa, wbił się w drzewo. Kierujący wyszedł, zostawiając właściciela nieprzytomnego. (Zbiegiem okoliczności auto było zawsze uderzane w prawą stronę)

Za czwartym razem owemu „Rozrywkowemu” panu się nie udało. Ktoś go rozpoznał. Policja przyjechała, zgarnęła kolesia.

Co do faceta, w sądzie powiedział że „lubi tę adrenalinę jak rozbija się dobre auto i nie trzeba za to ponosić odpowiedzialności”. Co do sposobu działania, pan był nawet chytry. Zmieniał stylizację. Do BMW przyszedł w dresie i czapce z daszkiem, do Mondeo w dżinsach i zaczesanych włosach, a do Mercedesa zachorował brodę. Został rozpoznany po tym, że podszedł do tego samego sprzedawcy, któremu uszkodził auto wcześniej. Owy pan musiał ponieść koszty napraw aut i infrastruktury miejskiej.

Czy to nie piekielność?

Giełda

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1060 (1106)
zarchiwizowany

#17727

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Strażaka (Firemana) o sprzedaży Motocykla przypomniała mi moją zgoła podobną.

W wieku lat 18 kupiłem bardzo popularny samochód. Jednak popularny z PRL. Otóż kupiłem Fiata 126p, potocznie nazywanego Maluchem. Maluch ten był naprawdę super samochodem, otóż czy zalałeś benzynę, ropę czy nawet olej po frytkach (2 razy jeździłem kiedy bieda zajrzała w oczy studenta jeszcze w tedy, a rodzice nie chcieli poratować) jeździł. Ogólnie Maluszek nie był katowany, jeżdżony przede wszystkim w weekendy, w tygodniu miałem do dyspozycji rodzinne autko. Kupiony został jedynie dla ubezpieczenia i zniżek. Samochód był mój i tylko mój. Nie prosiłem rodziców o współwłaścicielstwo. Jednak do rzeczy, znaczy do historii.

Maluch był przede wszystkim zadbany i wyremontowany. Miał unikalny kolor jak na Maluszka (ciemna wiśnia) i wymieniona tapicerka. Jednak po kupnie drugiego auta trzeba było pozbyć się Maluszka, chociaż mógłbym go trzymać z sentymentu. Jednak nie był by w ogóle jeżdżony. Cóż postanowione, wystawiony.

Jeden, drugi, trzeci telefon. Jestem umówiony. Jadę do Białegostoku. Umówiony jestem pod MC Donaldem. Przyjechałem, z MC wychodzi 18 latek z wagą oscylującą w okolicach 130kg, nie wysoki na oko 170cm wzrostu. Gadamy, rozmawiamy. Wyłuszczam zalety, pokazuje. Chłopakowi auto się podoba. Wyciąga umowę kupna/sprzedaży. Trzeba dogadać się co do ceny. Mimo że na Allegro wystawiłem za 1000zł. Chłopak wyciąga 100 daje mi i chce wziąć kluczyki. Ja z wielkim zdziwieniem pytam:
[J]a- czy to wszystko?
[C]hłopak- No tyle chciałeś.
[J]a- Na aukcji było 1000zł. Wiec coś koło tego bym oczekiwał.
[C]- Myślałem że się pomyliłeś. Cóż jelenia nie znalazłeś. Za 1000zł to ja kupie sobie Astre.
[J]- Astre która pojeździ miesiąc i rozpadnie się ze starości.

Cóż Maluch został u mnie i będzie miał dożywocie. Zraziłem się do sprzedaży tego autka z duszą. Jeździ i to najważniejsze. Ostatnio nawet uczyłem nim jeździć dziewczyny młodszą siostrę. Prawdziwa szkoła. Jej także podoba się owa perełka.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 172 (204)

#17319

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako jedyny na mojej wsi posiadam konto na Allegro. Internet ma parę osób, jednak na ten przybytek rozpusty niewielu się zdecydowało. Pocztą pantoflową (czytaj listonosz) rozeszło się, że jestem posiadaczem takiego rarytasu i przychodzili do mnie miejscowi zamówić to i tamto. Był także Miecio. Miecio jak to rolnik postępowy (nie mylić z piosenką w której sam zapładnia swoje krowy), chciał skorzystać z tego przybytku rozpusty i nowoczesności. Przyszedł raz coś kupić, drugi, trzeci, dziesiąty. Cóż stał się stałym gościem w naszym domu. Często nieproszonym (potrafił przyjść jak miałem, bądź rodzice mieli gości) często przychodził za wcześnie (sobota 7 rano), bądź za późno na odwiedziny (21 z hakiem). Tylko pierwszy raz udało mu się odpowiednio trafić. Teraz przejdźmy do historii.

Sobota, dni temu dwa. Zaproszony na wesele kolegi jeszcze z miasta, z bloku obok nie sposób odmówić. Przecież razem się wychowywaliśmy. Trzeba iść. Ubrany, gotowy do wyjścia, brat też. Mamy wyjeżdżać kiedy słyszymy dzwonek do drzwi. Otwieram, a jakże tam Miecio.

[M]iecio- Cześć, mam sprawę, chodzi o Allegro.
[J]a- Mietek nie mam czasu, na wesele jadę.
[M]- To dużo nie zajmie. Tylko 5 minut. Muszę opryskiwacz kupić.
[J]- A co Internet założyłeś? Przejrzałeś ogłoszenia tego opryskiwacza?
[M]-Te gówno mi niepotrzebne, ty masz i starczy. 5 minut i zamówimy.
Ja już wkurzony, muszę wychodzić, a drogi Miecio mnie zatrzymuje.
[J]- Kur*a Mietek, nie mam czasu, za godzinę mam w Białymstoku wesele, muszę być. Znając twój zapłon zanim wybierzemy to minie ta godzina. Przyjdź w niedzielę, naprawdę nie mam czasu. Cześć.
[M]-Hola, hola tylko 5 minut.
[J]-Mietek nie rozumiesz? Muszę jechać do Białego. Załóż Internet, oglądaj sobie i przychodź będzie szybciej. Twoje dzieciaki pewnie też się ucieszą. Dobra na razie.
[M]-Ktoś do ciebie z sercem przychodzi, a ty do niego z dupą. Czasu nigdy nie masz. No ja pierd*le, normalnie niewychowany.
Przegiął pałę.
[J]- Mietek przeje*aleś sobie sprawę. Ja do ciebie z dupą? Zamówiłem Ci ten po*ebany skuter, kosiarkę, portfel, dvd, komórki i ch*j wie co jeszcze. Gdzie ty kur*a serce okazałeś? Nawet głupiego piwa mi za to nie przyniosłeś.
[M]- Zamknij się niewychowany szczylu!
Tutaj już wkroczyła moja kochana mamusia.
[KM]- Mietek, jeszcze mnie obrażasz? Że moich synów nie wychowałam? Tak? To ty jesteś niewychowany. Mam spotkanie rodzinne, a ty z tym swoim allegro przychodzisz, 7 rano chłopak z trasy wrócił dzień wcześniej też się pojawiasz, albo co przyjechał świeżo chce się wcześniej położyć to zjawiasz się o 9 wieczorem. Dobrze Ci radze. Myśl co mówisz. Teraz to wyjdź bo oni wychodzą.

Mietek się zawinął, i jak na razie go nie widać. Na razie jestem w trasie. Jednak chyba skończył się długi miesiąc miodowy Miecia ze mną. Oczywiście nabiłem kilka komentarzy na jego transakcjach, jednak są rzeczy ważniejsze niż allegro.

Allegro i Miecio

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 551 (655)
zarchiwizowany

#17545

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z czasów liceum.

Mieliśmy fizykę z kobietą która miała co roku odchodzić na emeryturę. Tak było od 5 lat (info od starszych roczników). Na dodatek była jedynym nauczycielem uczącym tego pięknego przedmiotu o nazwie fizyka. Podobno wreszcie się zbuntowała i postanowiła odejść bo takie (5 letnie) przeciąganie jej odejścia na emeryturę troszeczkę ją irytowało. Jednak wracając do Historii.

Była to ostatnia lekcja z ową panią. Ostatnia w pierwszym półroczu, gdzieś zaraz przed świętami. Z klasą zrzuciliśmy się po 5zł żeby kupić jej kwiaty i jakiś duperel. Wyznaczyliśmy osoby reprezentujące klasę. Wszystkie dziewczyny bo do chłopców zawsze miała jakieś ale, a było nas tylko 3.

Dziewczyny wręczają jej kwiaty, prezent i formułka jak to było miło że pani nas uczyła. Ona słucha uśmiecha się. Dziewczyny zaczynają się odwracać, a tutaj jej szatański uśmieszek i tekst:
-Dziewczynki zostańcie chwile, jak już jesteście przy biurku to ja może was przepytam.
Kobieta przebiła samą siebie, musiałem opuścić klasę pod byle pretekstem żeby się wyśmiać. Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi ryknąłem śmiechem tak że chyba cała szkoła to słyszała.

Po odpowiedzi dodała po plusie do każdej oceny i wyszło 1+,1+ i 2.
PS. Ta kobieta prywatnie jej inna. Koleżanka miała z nią nauczanie indywidualne i mówiła że świetnie wszystko tłumaczy i ma u niej praktycznie same 4 i 5. Co zdobyć 4 u niej było nie lada wyzwaniem.

Także ja ostatnimi czasy poznałem ją prywatnie, znalazłem nowego klienta, którego sklep znajduje się akurat na jej osiedlu. Jak tam wpadam to czasem ją spotykałem, zapamiętała mnie, zaprosiła na kawę, porozmawialiśmy sobie. Bardzo miła kobieta. Może w szkole mi jakiejś sympatii nie okazywała, jednak mówi że bardzo mnie lubiła za moją bezczelność np.
-Proszę pani
-Pani profesor!
-Proszę pani!
-Profesor!
-Proszę pani, a ma pani tytuł profesora?
-No nie mam, mam magistra.
-Dobrze pani mistrzyni!
(jakoś tak że magister to mistrz jak dobrze pamiętam)
Pierwszy raz ktoś zwrócił dla niej na to uwagę.

Albo o wykłócanie się o szczęśliwy numerek.
-Ja tego nie honoruje.
-Ale według WSO każdy nauczyciel powinien honorować.
i pół godziny kłótni, po której odpuszczała.

Takich nauczycieli zapamiętuje się na całe życie.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 25 (73)
zarchiwizowany

#17373

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kontynuacja historii z wczoraj.

Dzisiaj o 12 dzwoni wielki szefunio konkurencji i od razu wali z grubej rury:
-Ja Cię pozwę do sądu o kradzież!
Ja na to jak na lato odpowiadam:
-Dzień Dobry się mówi, na dodatek proszę pana bo razem wódki nie piliśmy. Proszę bardzo, przeciwwskazań nie widzę, jeżeli masz pan dowody, bo mój wniosek o zniesławienie wpływa do sądu w piątek. Ja dowody posiadam, nagrania rozmów, waszą karteczkę. Cóż…
Po drugiej stronie znowu słyszę standardowe Pip, pip.

Nie pozostało mi nic innego jak ową firmę pozwać. Jak tak sobie pogrywają. Już jestem po rozmowie z prawnikiem, co prawda przez telefon, jednak on mówi że jak mam dowody to powinno nam się udać wyegzekwować to na czym mi zależy.

Cóż zobaczymy.

PS. Jeżeli kogoś będzie interesować finał, proszę pisać pw.

Kontynuacja

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 107 (197)