Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Ovca

Zamieszcza historie od: 5 listopada 2015 - 22:11
Ostatnio: 16 marca 2018 - 12:31
  • Historii na głównej: 9 z 9
  • Punktów za historie: 2595
  • Komentarzy: 50
  • Punktów za komentarze: 127
 

#76479

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chyba byłam piekielna.

Mieszkam w blokowisku, miejsc parkingowych jest o jakąś 1/3 za mało w stosunku do ilości aut, więc wszyscy sobie radzimy jak możemy. Auta zaparkowane na chodnikach, na ulicy (tak, że droga dwukierunkowa nagle ma szerokość jednokierunkowej), na trawnikach, pod sklepem, na każdym możliwym skrawku terenu. W sumie takich poupychanych wszędzie aut można naliczyć z 30. Przejazd jest możliwy, przejście chodnikiem w każdym miejscu też, generalnie ludzie kulturalni i nikt do nikogo nie ma pretensji o parkowanie, nikt nikogo nie zastawia, sielanka.

Obok mojego bloku jest mały sklepik, jego właścicielką jest moja znajoma, jestem z nią dogadana, że jak koło sklepu jest wolne miejsce, to mogę tam zaparkować. Część zielona wokół sklepu jest własnością prywatną, ale częściowo muszę parkować na chodniku.
Dzisiaj rano zeskrobywałam szyby, kiedy zza sklepu wyszedł pieszy patrol policyjny.

- Dzień dobry proszę pani, XY, stoi pani w miejscu niedozwolonym, będziemy musieli wypisać mandat.
- Mandat przyjmę tylko wtedy, jeśli wystawią panowie mandaty innym nieprawidłowo zaparkowanym pojazdom.
- Ale nie mieliśmy zgłoszenia na źle zaparkowane auta, nie będziemy wystawiać im mandatów.
- Wobec tego ja chcę zgłosić.

Panowie spojrzeli po sobie, życzyli miłego dnia i poszli w siną dal.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 213 (277)

#76155

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielnym oznaczeniu ulic w moim mieście, na świeżo.

Przed chwilą wyprosiłam z mieszkania policjantów, którzy otrzymali nakaz przeszukania mieszkania jakiegoś faceta (mieszkam sama, jestem właścicielem i jedyną zameldowaną osobą). Panowie trafili pod adres Wierszoklety x/y, do bloku należącego do SM Im. Poety. Tablica adresowa bloku wygląda mniej więcej "ul. Wierszoklety nr x, SM Im. Poety". Ale nakaz był na ulicę Poety x/y (de facto w bloku również należącym do SM Im. Poety). Panowie chcieli wbijać na chatę i robić przeszukanie, ledwo udało mi się wyjaśnić pomyłkę.
Ilości zagubionych kurierów nie zliczę.
Skąd się biorą takie pomyłki?

Ano stąd, że ulica Wierszoklety idzie łukiem, mój blok x znajduje się na owym właśnie i przynależy do tej ulicy, tuż obok idzie odnoga (ulica na łuku rozdziela się na dwie jak rozdwojony włos, z czego odnoga jest ślepa), dalej będąca ulicą Wierszoklety (przez ok. 100-200 m), na samym końcu odnoga odbija w prawo i dopiero tam staje się ul. Poety.
I jak tu się nie zgubić?

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (136)

#71492

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w średniej wielkości mieście, ale komunikację miejską mamy. Linii w sumie 16, w tym kilka podmiejskich. Autobusy podmiejskie kursują z częstotliwością raz na trzy godziny, w weekendy rzadziej albo wcale. Zmiany rozkładu mamy 3 razy w roku - zimowy w styczniu, wakacyjny w czerwcu i szkolny we wrześniu.

Pewnie znana jest wam aplikacja na smartfony z rozkładem jazdy? U nas też funkcjonowała, jakoś od ponad roku nie było problemu. Aż w tym roku przyszło do zimowej zmiany rozkładu. Korekta zazwyczaj wynosi 1-2 minuty w którąś stronę i nie robi odczuwalnej różnicy, natomiast w liniach podmiejskich zamieszanie. Część kursów zlikwidowano, część zmieniono o godzinę, część odłożono. Wszystko byłoby OK, gdyby nie to, że rozkład rzeczywisty nie pokrywa się z tym w aplikacji mobilnej (a podobno był aktualizowany!).

Po telefonie do wydziału komunikacji dowiedziałam się, że owszem, istnieje taka aplikacja i owszem, oni przesyłają na nią rozkłady, ale są to jedynie rozkłady ORIENTACYJNE i wiążące jest to, co wisi na przystankach.
Zatem pytam: po jakiego diabła pracować nad mobilnym rozkładem, jeśli nie ma on pokrycia w rzeczywistości i jest zupełnie nieprzydatny? Po co wydawać na to pieniądze?

komunikacja_miejska urzędy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 213 (241)

#71118

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia mojej przyjaciółki.

W zeszłym tygodniu została nazwana "puszczalską kur*ą" i "niewychowaną gówniarą". Dlaczego? Nie chciała ustąpić miejsca w autobusie.
Ma 30 lat i jest w 7. miesiącu ciąży.

Na jej miejscu pewna pani chciała posadzić swojego nastoletniego syna.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 353 (415)

#70622

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O matce roku.

Przystanek, na przystanku ja i jakaś kobieta z facetem (który wyglądał, jakby przedawkował sterydy) i dzieckiem, zajęta głównie tym pierwszym. Dzieciak na oko 5-6 lat, biega wszędzie i wrzeszczy. W pewnym momencie zaczął skakać dookoła zaabsorbowanych sobą rodziców, wrzeszcząc w kółko "Mamo! Mamo! Mamo!".
Co powiedziała mamusia roku do swojego faceta?
- Takie małe, jeb**e gó**o, a jak potrafi człowieka wku*ić!

To jeszcze nic. Co zrobiła mamusia roku?
Postawiła dziecku nogę. I dzieciak zarył twarzą w chodnik, pięknie zarysowując buźkę. Zapłakany, uciekł w kąt wiaty i zwinął się na ławce. Jedyne, na co było w tym momencie stać jego matkę, to bezmyślny rechot.
Podeszłam do chłopca i zaczęłam go pocieszać, kiedy z tyłu słyszę:

- Pani zostawi tego bachora.
Tak, to tatuś roku wkroczył do akcji.
- Przepraszam, ale Pana dziecko przewróciło się i pokaleczyło buzię, a teraz płacze i trzeba je uspokoić, a najlepiej zabrać do domu i oczyścić otarcia.
- To nie jest mój dzieciak! Jak chcesz, to sobie go sama weź do domu!
A do dziecka:
- Stul ryj, jedziemy!

Po czym zabrał zaryczane dziecko i wsiedli do autobusu. Do końca dnia nie mogłam się otrząsnąć.
Biedny dzieciak, na wstępie ma przerąbane...

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 405 (453)

#70679

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem serwisantką firmy X w hipermarkecie Y.
Do niedawna miałam koleżankę N., o której już kiedyś pisałam. Pracowała tak jak ja, dla firmy X. Miałam, bo N. się zwolniła.

Po ostatnich przebojach z szukaniem tego, co niemożliwe do znalezienia i mojej skardze na kierownika (odsyłam do: http://piekielni.pl/69813), sytuacja wydawała się uspokoić.
Niestety N. miała wypadek w pracy. Ktoś źle zabezpieczył paletę (oczywiście winnych brak) i ciężkie pudło spadło jej na stopę. Niestety tak niefortunnie, że dosłownie strzaskało jej 4 kości śródstopia. Złamanie brzydkie, wieloodłamowe, z przemieszczeniami - no miała dziewczyna pecha. Operacja, nastawiono co trzeba było nastawić, ogólnie zrobiono jej w stopie porządek. Do piątku była w szpitalu, od piątku tydzień bezwzględnego leżenia, a potem co najmniej 6 tygodni gipsu, na początek może próbować chodzić o kulach bez obciążania kontuzjowanej nogi.

W takim stanie nie da się pracować przy wykładaniu towaru, to chyba oczywiste? Otóż nie dla wszystkich. Kiedy jej mama przyszła w piątek przedstawić kierowniczce zwolnienie lekarskie, usłyszała od niej, że w przyszłym tygodniu N. ma stawić się do pracy i jej nie obchodzą żadne zwolnienia, bo N. pracuje na śmieciówce i nie może iść na zwolnienie.
Następnego dnia mama N. przyniosła wypowiedzenie.
Szkoda, że nie postanowiły zaczekać jeszcze tydzień, wtedy mogłyby nawet do sądu iść, gdyby N. została wyrzucona z pracy podczas okresu zwolnienia.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 314 (336)

#69804

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję jako serwisant firmy X w hipermarkecie Y. Zajmuję się wyłącznie towarem firmy X, tak jak i reszta zewnętrznych serwisantów. Nikt z nas nie nosi uniformu, a jedynie identyfikator - to ważne w dalszej części historii.

Od tygodnia moja firma zatrudnia nową serwisantkę - N., która nigdy wcześniej nie pracowała na tym stanowisku, wszystko jest dla niej zupełnie nowe.
Dzisiaj widziałam, jak klient wyzywa N. od debilek, tumanów i ćwierćmózgów.
Podeszłam i spróbowałam wyjaśnić sytuację.

Otóż poszło o to, że N. nie wiedziała, gdzie znajduje się miód. Nie wiedziała, bo miód nie należy do jej asortymentu (głównie kosmetyki i trochę ciężkiej chemii typu domestos), a sklepu jeszcze nie zdążyła na tyle dobrze poznać, żeby odpowiednio skierować klienta.
Jako bardziej ogarniająca odprowadziłam pana piekielnego pod samą półkę zastawioną miodem, która zresztą znajduje się na wprost wejścia.

Moi drodzy - jeśli potrzebujecie o coś zapytać, zwracajcie się do pracowników w uniformach danego sklepu. Osoba z plakietką "serwis" nie ma obowiązku znać całego asortymentu, bieżących promocji i ich lokalizacji na hali. A już na pewno nie zasługuje, żeby się do niej w ten sposób odnosić.

klient_nasz_pan hipermarket

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (339)

#69813

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj pisałam o młodziutkiej N. pracującej jako serwisantka w hipermarkecie. Gwoli przypomnienia: zatrudnia ją firma zewnętrzna, ale podlega kierownictwu wewnętrznemu. Serwisanci zewnętrzni są traktowani jako podrzędna kategoria pracowników.

Dzisiaj N. przekopywała się przez niezliczone pudła na magazynie. Ponieważ znam jej asortyment i warunki panujące na magazynie*, zapytałam, czego szuka.
Otóż kierownik zmiany przedłożył jej listę braków na półkach, stwierdzając, że zupki w proszku X mają zgłoszony brak, ale przecież są na magazynie! W ilości, uwaga, JEDNEGO opakowania**. N. dowiedziała się od niego, że musi to jedno opakowanie znaleźć i wyłożyć na półkę, bo inaczej on sporządzi notatkę służbową na temat zaniedbania przez nią obowiązków.
Zabroniłam N. szukać czegokolwiek i w te pędy poleciałam do kierownika zmiany i kolokwialnie mówiąc, zjechałam go z góry na dół za utrudnianie dziewczynie pracy i wyżywanie się na niewinnej istocie.
Usłyszałam, że uzupełnianie braków należy do jej obowiązków służbowych bez względu na stan magazynowy.
Napisałam oficjalną skargę na kierownika. Czekamy.

*nagminne jest upychanie "luźnych" sztuk do byle jakiego pudełka. I tak w pudełku opisanym jako "żele męskie pod prysznic" można znaleźć co najwyżej setki prezerwatyw...
**ilości "niepudełkowe" są pomijalne w poszukiwaniu ich na magazynie, pudełko zawiera najczęściej 20 opakowań tego konkretnego produktu.

hipermarket serwisant piekielny_kierownik

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 267 (297)

#69468

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem w trakcie kursu na prawko, wyjeździłam już połowę godzin i chyba idzie mi całkiem nieźle :)

Kończyłam dzisiaj jazdę i wracałam już z instruktorem do domu przez miasto. Wiadomo, ograniczenie do 50, staram się jechać w granicach 45-50 km/h. Dwupas w obie strony przedzielony pasem zieleni, nigdzie ciągłej, za mną karczek w beemce i poza nim pusta droga. Nagle słyszę trąbienie. Na mnie. Jako że chamstwa nie toleruję, zwolniłam do 35 i czekałam, aż gość raczy mnie wyprzedzić, co nie powinno być problemem zważywszy na warunki.

Karczek zjechał na lewy pas, zrównał się ze mną, wystawił środkowy palec, przejechał tak kilka metrów, po czym zjechał na mój pas i... zahamował. Awaryjnie.

Nie ze mną te numery, refleksu zazdrości mi mój własny kot, udało mi się zatrzymać bez wjeżdżania gostkowi w kuper. Koleś jak to zobaczył, ruszył z piskiem opon i zwiał. Ja cała w nerwach nie zwróciłam nawet uwagi na numery, instruktor obiecał, że zajmie się sprawą.
Karczek chyba zapomniał, jak sam się uczył...
A to nie jedyny piekielny numer, jaki potrafią wykręcić starzy kierowcy kursantom. Czyżby ogromna, świecąca Lka na dachu była mało widoczna?

prawo_jazdy piraci_drogowi

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 282 (390)

1