Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Phones

Zamieszcza historie od: 7 sierpnia 2016 - 13:24
Ostatnio: 16 lutego 2021 - 0:52
O sobie:

Człowiek myślący, z woli boskiej i katowskiej, przez co piekielny w każdym calu.

  • Historii na głównej: 18 z 24
  • Punktów za historie: 4703
  • Komentarzy: 43
  • Punktów za komentarze: 425
 

#81560

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Środa. Moją kochaną rodzicielkę, w środku nocy, bardzo mocno zabolało w klatce piersiowej. Trwało to maksymalnie minutę, potem przestało. Rano zabrałem ją do lekarza, prywatnie. Zrobił EKG, echo i coś tam jeszcze. Diagnoza - nerwobóle, smarować kremikiem, łykać psychotropy i przejdzie.

Piątek. Sytuacja się powtarza, tym razem w środku dnia i trwało dłużej, z 5 minut. Matka spakowana do samochodu i do szpitala. Żadnego skierowania ani nic, więc godzina czekania. Zrobili jej EKG, echo i pobrali krew. Po czterech godzinach informacja - nic nie wykryto. Diagnoza - nerwobóle, łykać jeszcze więcej psychotropów i przejdzie.

Poniedziałek. Umówiłem wizytę u znajomego lekarza. Robi EKG, wzywa karetkę - są zmiany, wygląda jak niedotlenienie komory. Rodzicielka zostaje w szpitalu z podejrzeniem o zawał.

Wtorek. Matka zostaje poddana koronografii. Coś było pozatykane i coś zostało odetkane (nie znam się na medycznym bełkocie). Nikt nie wie, co się dzieje, ani czy to był zawał.

Czwartek. Matka ponownie zostaje poddana koronografii. To, co było odetkane, się pozatykało. Dalej nikt nie może nam powiedzieć, co się dzieje.

Wtorek. Matka dostaje wypis ze szpitala razem z listą lekarstw, które są równo warte jej emeryturze. Na wypisie napisane "Ostry zawał serca". Żadnych informacji na temat co wolno jej robić, co nie, gdzie ma iść i kiedy.

Czwartek. Ból ręki. Do szpitala. Informacja, że po koronografii to norma i żeby się tym nie przejmować. Mama nie umie spać, bo tak ją to wykręca.

Piątek. Ból nie mija. Umówiony prywatny lekarz (inny niż za pierwszym podejściem). Diagnoza - nerwobóle, przepisane dokładnie to samo, co za pierwszym razem.

Poniedziałek. Żadnej poprawy. Umówiłem znowu wizytę u znajomego. Podaje leki, coś wstrzykuje, daje 5 stronicowe rozporządzenie co robić i jak się zachowywać. Jest poprawa.

Przyznaję się, nigdy nie wierzyłem w służbę zdrowia, dlatego całą rodziną leczyliśmy się prywatnie. Ale obecnie nawet w prywatnych lekarzy przestaję wierzyć.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 153 (175)

#78935

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracam do domu i widzę przed drzwiami mojego kuzyna, który niedawno wrócił z pracy w Holandii. Jestem zdziwiony, bo nie dość, że pojawił się bez zapowiedzi, to za bardzo za mną nie przepada, co było tym bardziej dziwne, bo wyglądał na wyjątkowo szczęśliwego, że mnie widzi.

Powód tej wesołości stał się jasny zaraz po tym, jak go zaprosiłem - chciał, żebym go wkręcił do mojej firmy. Jego - faceta o 4 lata starszego ode mnie, bez żadnego doświadczenia w przemyśle, bez żadnych uprawnień i najmniejszej chęci do pracy.

Zgodnie z prawdą taktownie odpowiedziałem, że nie mogę czegoś takiego zrobić, niech złoży CV i przejdzie przez rekrutację i okres próbny. Najpierw się wykręcał, że nie ma czasu (odcinanie kuponów jest męczące), potem, podnosząc głos, zaczął mi wytykać, że w Holandii tak nie ma, że jesteśmy rodziną, że powinienem mu załatwić itd.

Kazałem mu spadać, trochę poględził, ale sobie poszedł.

Kwadrans później dzwoni do mnie ojciec z pytaniem, czy wiem, że nazwałem swojego kuzyna brudnym nieudacznikiem i kazałem mu wynosić się spod drzwi, kiedy on przyszedł do mnie porozmawiać? Bo taka wersja wydarzeń została zaprezentowana familii przez skrzywdzonego przez złego Phonesa kuzyna.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (200)

#78324

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia ta dzieje się bardzo dawno temu, kiedy to było dane mi uczęszczać do technikum. Nie była to najlepsza szkoła średnia w rejonie, ale była dobra.

Kiedy zaczął się trzeci rok, dołączono do nas inną placówkę oświaty o charakterze technicznym - jedną z najgorszych w rejonie, popularnie nazywanych "hilwą".

Jej uczniowie dokonali jednego z czterech wyborów:
1. Zaaklimatyzowali się.
2. Trzymali się w swoich grupach, ignorując nas.
3. Trzymali się w swoich grupach, plując na nas jadem.
4. Zostali wywaleni i pluli na nas jadem.

Grupa trzecia była najgorsza. Była to grupa wypierdków, z którymi musieliśmy dzielić tlen w salach, bo mieli przedmioty zbliżone do naszych. Jakimś trafem zawsze zdążyli wyjść przed nami z ostatnich zajęć, siadali na murku niedaleko szkoły i szykanowali "O jacy lalusiowie, uczą się na zajęciach" itp. Nasze odpowiedzi na te zaczepki były proste.

Po trzeciej wizycie u dyrektora i apelu, że mamy przestać bić osoby niepełnosprawne (tyle lat minęło, a ja dalej nie wiem, co im było, poza gładkim mózgiem), zaczęła się nowa era szykanowania, bo hilwijscy (kreatywna nazwa, wiem) stali się nietykalni. Starsze i bardziej "twórcze" roczniki dawały sobie z tym radę po swojemu, ale pierwsza klasa pękła psychicznie do tego stopnia, że połowa opuściła szkołę.

Nie pomagały skargi i apele rodziców do kuratorium, nie pomagały opinie nauczycieli, nie pomagały nasze dowody na to, że te osoby nie nadają się do nauki tutaj i to tylko pogrąży szkołę. W wyniku tego w przeciągu kilku lat przeciętne technikum stało się hilwą.

Dlaczego o tym wspominam? Bo dostałem wiadomość, że zostanie ono zlikwidowane i połączone z pobliskim liceum.
Historia dicitur caeca.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (236)

#78239

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem od 12 lat w jednej sieci komórkowej. Zbliża się koniec umowy, więc wyczekiwałem telefonu z nową, super rewelacyjną ofertą dla mnie.

I tak czekam, czekam, patrzę na kalendarz - 2 dni do końca. Może zapomnieli? Może mają mnie dość? I w końcu jest:
-Dzień dobry, Iksińska z sieci komórkowej, czy mam przyjemność rozmawiać z Phonesem?
-Dzień dobry, przy telefonie.
-Dnia tego kończy się panu umowa na telefon na abonament, dzwonię z ofertą nowej, czy ma pan chwilę?
-Słucham.
-Więc pakiet tylu minut, tyle internetu i kilka innych bajerów dla starego abonenta.
-Cena?
-Tyle za miesiąc.

Zdębiałem.
-Przepraszam bardzo, czy to jest żart?
-Słucham?
-Dzwoni Pani do mnie z ofertą, która ma mnie nakłonić do pozostania w Waszej sieci. Jak sama Pani zaznaczyła, jestem w niej od dłuższego czasu. Proszę mi zatem wyjaśnić, jakim sposobem ta oferta jest gorsza od mojej obecnej?
-No ale jak, przecież...
-Czy może Pani sprawdzić jaką posiadam obecnie?
-Naturalnie.
-To proszę to zrobić i będziemy porównywać, bo ja mogę się pomylić.

Chwilę to trwało, ale konkluzja była dobijająca.
-Czyli podsumowując: oferujecie mi mniej wszystkiego za więcej pieniędzy.
-No ale w nowej ofercie jest jeszcze super nowy rewelacyjny telefon w bardzo przystępnej cenie.
-Proszę zatem sprawdzić, jaki telefon wziąłem ostatnio.
-Flagowca.
-Za ile?
-Za grosze.
-Więc?
-Rozumiem, że nie jest pan zainteresowany ofertą (to nie było pytanie, inteligentna kobieta).
-Zgadza się.
-Dobrze zatem, będziemy się jeszcze z panem kontaktować, miłego dnia.

Nie mogę się doczekać.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 204 (258)

#78196

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracam do domu z pracy i słyszę wyzwiska dobiegające gdzieś mniej więcej z rejonu, w który się udawałem. Po wynurzeniu się zza rogu widzę moją sąsiadkę, usilnie trzymającą się ściany, oraz 4 chłopaków w wieku licealnym z jej laską, śmiejących się, że jak ją chce, to ma po nią przyjść.

Szczęśliwie miałem trochę żelastwa w ręce, więc podszedłem do nich, ścisnąłem za ramię tego, który trzymał wyżej wspomniany wspomagacz ruchu, przyjąłem uśmiech seryjnego mordercy i zapytałem, czy jest jakiś problem. Cała banda zbladła i ucichła, trójka uciekła.
Tego, którego trzymałem, doprowadziłem przed niedoszłą ofiarę, pomogłem mu się ukłonić i przeprosić, po czym pobiegł gonić kolegów.

Sąsiadka nie ma nogi. Ma protezę, pomaga sobie laską. Całość podobno trwała około 5 minut. W oknach ludzie oglądali przedstawienie.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 326 (342)

#77925

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dostałem zaproszenie na ślub znajomych.

Tydzień przed wydarzeniem. Bez żadnego uprzedzenia czy wcześniejszego poinformowania, że coś takiego będzie miało miejsce.

Byłem zmuszony odmówić przyjścia, bo będę w trakcie wyjazdu służbowego poza granicami państwa w tym okresie.

Zgadnijcie, kto został wrogiem publicznym numer jeden i dostaje dziennie po kilka telefonów od wspólnych znajomych w stylu: "jak mógł coś takiego zrobić?".

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (232)

#77374

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracałem do domu o dosyć później godzinie, na półpiętrze zastałem latorośl sąsiadów (około 16lat) próbującą się dotoczyć do mieszkania. Dotoczyć to odpowiednie słowo, bo była nawalona jak messerschmitt.

Dwa dni później zapukali do mnie Panowie Policjanci w sprawie wyżej wymienionych sąsiadów, czy wszystko z nimi w porządku, czy słyszałem może jakieś krzyki i tym podobne.

Początkowo myślałem, że kogoś zabili, ale nie - otóż rodzice wydarli się na swoją pociechę za stan i godzinę powrotu do apartamentu oraz nagrodzili adekwatnie karami, a Ona zadzwoniła po bagiety, że rodzice się nad nią znęcają psychicznie i w ogóle przemoc w rodzinie.

Przeraziło mnie to tym bardziej, kiedy usłyszałem od stróżów prawa, że to nie jest odosobniony przypadek i zdarza się coraz częściej ostatnimi czasy.

Zarzućcie mi, że się nie znam i jestem staromodny, ale jakim cudem nowe metody wychowawcze są lepsze od kabla od grzałki, skoro doprowadzają do czegoś takiego?

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 238 (298)

#76905

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od jakiegoś czasu, jeżeli zamawiam paczkę kurierem, podaję adres do pracy. Wygoda dla obu stron.
Dzwoni do mnie kurier:

-Witam, kurier z X, mam dla Pana paczkę, czy będzie miał kto odebrać?
-Witam, tak, jak najbardziej, proszę tylko do mnie zadzwonić jak Pan podjedzie, to po nią wyjdę.
-Nie, nie ma potrzeby, ani duża ani ciężka nie jest.
-Nie przejdzie Pan przez wejście, proszę mi zaufać i zadzwonić.
-No dobrze.
Mija 15minut:
-Witam, kurier, ja już praktycznie jestem.
-Świetnie, będę za 2 minuty.

Narzuciłem bluzę, wyszedłem, rozglądam się - ni ma. Spoko, może dojeżdża. Mija 5 minut i znowu telefon:
-No i gdzie Pan jest?
-No przecież stoję, a Pana nie ma.
-Jak mnie nie ma, jak stoję zaraz przed wejściem do klatki.
Klatki? Że co?
-Czy może mi Pan powiedzieć, na jakiej ulicy się Pan znajduje?
-No na Piekielnej 1.
-Niech Pan spojrzy na paczkę i przyrzeknie, że jest na niej napisana Piekielna 1, a nie Smutasów 19.
-Przyrzekam.

Otóż bardzo odpowiedzialna osoba, która nadawała paczkę, zamiast wysłać ją na adres zamówienia, czyli do pracy, wysłała na mój adres korespondencyjny, czyli do domu.
Kurier dobry człowiek, przejeżdżał jakiś czas potem niedaleko i mi ją podrzucił, więc nie miałem większych problemów.

Wróciłem więc do moich czterech ścian, wyciągam nóż, otwieram, przyglądam się zawartości. Zamykam, wdech, wydech, policzyłem do dziesięciu, otwieram ponownie.
W środku nie było rzeczy, których zamówiłem. Przeglądam fakturę (na której nota bene był wpisany adres pracy), no i nic się nie zgadza. Dzwonię do sklepu z opisem, co się dzieje:
-A niech mi Pan powie, czy w tej paczce jest to, siamto i owamto?
-Chyba tak, a przynajmniej tak wygląda.
-Rozumiem, czyli gdzieś na etapie pakowania pomyliły się zamówienia. Kilka godzin temu dzwonił Pan z Gdańska, do którego najwidoczniej trafiło Pana zamówienie.

Bardzo podobał mi się nonszalancki ton tej wypowiedzi.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 184 (226)

#76873

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do mojej dziupli wpadł szef:
-Phones, od przyszłego tygodnia masz praktykanta u siebie.
-Nie, nie mam.
10 sekund ciszy.

-A to niby dlaczego?
-Bo we wtorek jadę do XXX, szef sam mnie wysłał.
10 sekund ciszy.

-A to musisz ty jechać?
-Może Pan wysłać Iksińskiego, ale przypominam, że głównie jadę naprawiać jego ostatnią robotę.
-No tak, tak...
15 sekund ciszy.

-Ale w poniedziałek jesteś, co nie?
-Teoretycznie.
-No, to zrobisz mu stanowiskowe, coś zlecisz do roboty na czas twojego wyjazdu i z bani.
-Pomijam fakt, że szkolenie zajmie mi 8 godzin, a i tak nie powiem wszystkiego. Co mam mu dać na minimum 2 tygodnie?
30 sekund ciszy.

-Dobra, dam go Iksińskiemu.
-No i z bani.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 253 (335)

#76820

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracam z pracy, wchodzę na piętro i widzę sąsiadkę z dołu, próbującą się dobić do mnie. Pytam się, co się dzieje, na co Ona, że zalewam jej mieszkanie.

Mało brakowało, a bym wyważył drzwi do siebie. Na wejściu powitał mnie brodzik, ale lepszy widok stanowił miniaturowy prysznic z sufitu.

W podskokach lecimy piętro wyżej. I co się okazuje:
Sąsiad wpadł na genialny pomysł zrobienia remontu, rozwalił rurę z wodą, zadzwonił po wodociągi i wrócił do oglądania telewizji. I tak woda sobie wesoło kapała kij wie ile czasu.

Jego reakcja, kiedy ubezpieczyciel robił wykaz strat:
- Oj tam, to tylko trochę wody, po co to larmo?

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 381 (387)