Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Phones

Zamieszcza historie od: 7 sierpnia 2016 - 13:24
Ostatnio: 16 lutego 2021 - 0:52
O sobie:

Człowiek myślący, z woli boskiej i katowskiej, przez co piekielny w każdym calu.

  • Historii na głównej: 18 z 24
  • Punktów za historie: 4703
  • Komentarzy: 43
  • Punktów za komentarze: 425
 

#76518

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Godzina 00.57. Z pięknej krainy snów wyciąga mnie dzwonek telefonu służbowego. Odbieram:
-Phones, mamy tu awarię i to poważną!
-Wiem.
-Paweł już do Ciebie dzwonił? Za ile będziesz?
-Tak szybko, jak to możliwe.
Rozłączyłem się i wyłączyłem telefon.

Jestem od 2 dni na urlopie za granicą i zamierzam jeszcze na nim pobyć 2 dni.

W związku z nagonką na moją osobę w komentarzach pragnę coś dodać:
Tak jak niektórzy trafnie zauważyli, nie padły charakterystyczne słowa jak zwolnienie z urlopu. Dlaczego?

Otóż dzwoniący to nie był mój pracodawca, a współpracownik (wydawało mi się, że jest to dosyć logiczne po tym, jak wyglądała rozmowa, ale mniejsza - moja wina). Przyzwyczaiłem ludzi do tego, że ogólnie jestem na każde zawołanie, bo mieszkam stosunkowo blisko pracy i rzadko mam coś lepszego do roboty.

Skomentuj (101) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 248 (354)
zarchiwizowany

#76544

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Finał historii http://piekielni.pl/76518

Pierw małe wprowadzenie - jest piątek wieczór, część zespołu, która nie pojechała ma urlop, ukończyła element projektu i chciała go przetestować czym prędzej. Pamiętając, że kilka dni przed wyjazdem odbywały się wstępne testy kalibracyjne, wzięli z mojego komputera program.

Z tym, że zamiast wziąć program odpowiedzialny za testowanie elementów, wzięli główny.
Nieukończony.
W wyniku tego zamówienie zostało praktycznie cofnięte o 2 tygodnie w realizacji.

Winny - Phones, naturalnie. Nie tylko zostawił nieukończony program, ale i zlał współpracowników, zamiast przyjechać i naprawić (dla porównania, wyobraźcie sobie 2 auta po zderzeniu czołowym. Naprawcie je).

W wyniku tego zostałem odsunięty od projektu (co odbije się na mojej wypłacie) oraz nakazem zmienienia hasła na takie, którego nie będzie znało 90% zakładu.
Zespół natomiast będzie płacił z własnej kieszeni za każdy dzień opóźnienia w realizacji (podpowiedź: dużo).

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 13 (47)

#76422

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zamówiłem trochę badziewia. Niespecjalnie mi zależało na szybkim otrzymaniu tego (rzeczy trzeciorzędnej potrzeby), więc nie sprawdzałem statusu przesyłki na bieżąco.

Minęło półtora tygodnia, co nieco mnie zmartwiło, bo zazwyczaj paczki stamtąd przychodziły po trzech dniach. Sprawdzam więc status przesyłki...

Dostarczona tydzień temu. A ja o tym nic nie wiem.

Po 3 godzinach dzwonienia dowiedziałem się, że z racji tego, że nie było mnie w domu, kurier zostawił paczkę u sąsiada.
Sąsiad wielce zdziwiony, bo "kazał swojej pociesze mi oddać, najwidoczniej zapomniała".

Paczka oczywiście otwarta, przekopana zawartość w poszukiwaniu cennych rzeczy i zaklejona ponownie.

Zrobiłem kilka interesujących zakupów, które będą dostarczone wiadomo gdzie i przez kogo.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (180)
zarchiwizowany

#76079

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będąc na studiach dorabiałem jako kucharz w lokalnej knajpce. Cudów nie było, ale przynajmniej było za co włożyć do garnka.

Mój szef kuchni, a właściwie szefowa, uważała, że mężczyźni nie nadają się do pracy w kuchni i krytykowała wszystko, co wychodziło spod mojej ręki słowami "[dowolna inna kucharka obecna w tym momencie] zrobiłaby to lepiej od ciebie." W kuchni pracowały tylko kobiety.

Więc to nie tak, że urodziłem się jako szowinistyczna świnia, życie mnie określiło.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (80)

#76071

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Spotkałem jakiś czas temu starą znajomą, a przy okazji byłą dziewczynę, z czasów studenckich.
Ona mnie rzuciła, ale nie miałem jej tego za złe i pozostaliśmy w normalnych kontaktach do końca studiów.
Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, powspominaliśmy i rozeszliśmy się.

Ostatnio napomknąłem o tym spotkaniu na piwie ze znajomymi ze studiów, z którymi dalej utrzymuję dobry kontakt. Na samą wzmiankę atmosfera zrobiła się jakby bardziej napięta i niemal natychmiast padło pytanie:
- I tak spokojnie i na luzie sobie pogadaliście?

Odpaliły mi się kontrolki awaryjne, że nie wiem o czymś ważnym, więc poprosiłem o szczegóły:
- Pamiętasz jak na pierwszym roku magisterskich ludzie dosyć niechętnie do Ciebie podchodzili?
Kiwnąłem głową.
- No, więc jak się wydało, że już ze sobą nie łazicie i ludzie próbowali się od niej dowiedzieć, czemu tak się stało, to odpowiadała, że przystawiałeś się tak do niej, żeby ją przelecieć, a kiedy już Ci się to udało, to ją rzuciłeś.

Następny toast był na pohybel kłamliwym sukom.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 227 (275)

#75955

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przebywam obecnie na wygnaniu na Wyspach Brytyjskich. Przypomina mi ono nieco studia - nie wiem, co tu robię, ale to robię i mi za to płacą.

Pomagałem tego dnia na instalacji bardziej fizycznie, niż zwykle - chłopakom ciężko szło, a sam nie miałem nic lepszego do roboty.

Uwinęliśmy się raz-dwa, dostałem podziękowania od grona za pomoc. I wszystko by było fajnie, ale przypałętał się jeden z tutejszych "ważniejszych", przy okazji o pochodzeniu hinduskim i pyta się mnie:
- Czy w Polsce jest tak słabo z pracą, że jedyne, co może robić inżynier po MSc (odpowiednik naszego magistra), to robić za fizycznego?

Niezbyt to kulturalne, ale odpowiedziałem pytaniem na pytanie:
- Czy w Indiach jest tak słabo z pracą, że trzeba mieć PhD (odpowiednik naszego doktora nauk), żeby móc stamtąd wyjechać do pracy w innych krajach?

Nie odpowiedział. Chyba się obraził.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 277 (313)

#75929

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przebywam obecnie na wygnaniu na Wyspach Brytyjskich. W miejscowości, w której rezyduję, chodnik jest podzielony na część dla pieszych i rowerzystów.

Jest wieczór, zdążam do lokum, kiedy nagle w moje plecy wjeżdza rower. Widać było próbę reakcji w ostatnim momencie, nic poważnego się (chyba) nie stało, poza pobrudzeniem ubrań.

Pierwsza myśl, że szedłem po złej stronie, a ubrany byłem w dosyć czarne ciuchy, więc zbieram się na przeprosiny, ale patrzę - nie, to nie moja wina. Mimo wszystko, moja dobra natura każe udać mi się do sprawcy i pomóc.

Nie zrobiłem kroku, a usłyszałem "Patrz k***a jak leziesz, c***u j*****y!" i odgłos odjeżdzającego roweru.

Normalnie jak w domu.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 272 (280)
zarchiwizowany

#75087

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z czasów kiedy byłem młody, głupi, piękny i bez grosza. W sumie to niewiele się zmieniło.

Przez 7 lat mojego nauczania podstawowego miałem w szkole Panią Pedagog, którą nie ruszało nic. Pobiliśmy się? Meh, błędy młodości, widać był powód.
Najlepsza pedagog na świecie.

W ostatniej klasie, niestety, to się zmieniło. Przyszła kobieta, która miała przewrażliwioną reakcję na wszystko. Nawet jak graliśmy w piłkę na zewnątrz podczas wychowania fizycznego (z okna jej gabinetu było widać boisko). Broń Boże ktoś się zadrapał czy coś, od razu higienistka i telefon do rodziny.

Tak się złożyło, że w pewien piękny poniedziałkowy poranek trafiłem do szkoły lekko pobity - rozcięta warga, śliwa pod okiem, trochę siniaków. Standard, na wejściu zostałem zapytany, których kibiców wkurzyłem tym razem.

Podczas zajęć do klasy weszła moja wychowawczyni i powiedziała, że Pani Pedagog chce mnie widzieć. Poszedłem, niespecjalnie wiedząc o co chodzi, byłem przecież grzeczny w tym tygodniu.

Wchodzę i na dzień dobry dostaję pytanie, kto mi to zrobił. Odpowiadam, że banda z miasta, gdzie spędzałem weekend. Oczywiście mi nie wierzy, każe przestać kłamać. Po czym pada pytanie, czy mój ojciec spożywa alkohol.

Tak, pedagog szkolna była przekonana, że w moim domu stosuje się przemoc, że któreś z rodziców pije i że jestem tak bardzo zastraszony, że boję się do tego przyznać. Niespecjalnie wiedziałem, jak na to zareagować, do obrony wezwałem wychowawczynię i dyrektora, którzy przez ostatnie 7 lat widywali moich rodziców częściej, niż chcieli. Któreś z nich nawet wspomniało, że pewnie znowu wkurzyłem bandę kibiców. Wciąż, miałem się stawić następnego dnia z rodzicami na "wywiad środowiskowy".

Wywiad tylko potwierdził, że ta kobieta nie nadaje się do pracy w szkole przez najbliższe 20 lat, kiedy to coś takiego będzie normą.
A po powrocie do domu oberwałem grzałką elektryczną od ojca, za to, że musiał wziąć dzień wolny z pracy, bo dałem się pobić bandzie goroli.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (42)
zarchiwizowany

#74943

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W sierpniu wynienił mi się sąsiad - stary górnik na byłego mieszkańca Warszawy. Kontakt ograniczam do "Dzień dobry".
To nie tak, że go nie lubię - lekarz, z powodów zdrowotnych, kazał mi ograniczać kontakt z gorolstwem.

Zostałem przez niego zwyzywany od neo-nazistów, bo nie wywiesiłem flagi na pierwszego września (nigdy nie wywieszam), aby "pokazać, że pamiętam o germańskiej nienawiści i agresji". Wierny cytat.

Ojciec ostrzegał: "Ze słoikiem się nie dogadasz. Coś zrobisz - będzie źle, ale jak nic nie zrobisz - będzie gorzej".

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (37)
zarchiwizowany

#74820

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótka notka biograficzna - nie pracuję w niedziele. PapaPhones (podobno) walczył o wolne niedziele i nigdy w nie nie pracował, poświęcając czas familii. Przeszło to też na mnie, wszyscy o tym wiedzą i nikt nie ma problemu.

Piątek, praca, do mojej dziupli wpada szef:
[S]zef: Phones, jest sprawa.
Podnoszę znużony wzrok znad dokumentacji.
[S]: Iksiński wziął chorobowe, a miał w niedzielę jechać na XXX (około 2h jazdy samochodem) w celu pozamiatania podłogi. Nie mam kogo innego wysłać, pojedziesz?
[P]hones: Przed czy po nieszporach?

Nie liczyłem czasu, ale minęły z 2 minuty całkowitej ciszy - ja czekałem na odpowiedź, a szef próbował powiedzieć coś mądrego.
[S]: Kij, zadzwonię do nich, że przyjedziesz jutro.
[P]: Dla mnie bomba.

Spojrzałem na masę papierów, które akurat wypełniałem i westchnąłem ciężko. To, co miałem zrobić, nie było jakoś specjalnie trudne, ale było czasochłonne. No i dojazd. Szykowała się naprawdę pracowita sobota, kiedy wychylająca się głowa mojego praktykanta (http://piekielni.pl/74452) podsunęła mi dobry pomysł.

[P]: Młody, do mnie.
Musztra spełniła swoje zadanie, zajęło mu całe 3.7 sekundy pojawienie się przed majestatem.
[M]łody: Tak, Panie Phones?
[P]: Słyszałeś szefa?
[M]: Oczywiście.
Widziałem błysk w jego oczach. Mnie nie ma, czyli On ma wolne. Szkoda mi się go zrobiło.
[P]: Nie wiem, z czego się cieszysz, Młody. - błysk znikł - Masz 2 opcje. Albo wysyłam Cię do księgowości i robisz papiery, albo jedziesz ze mną na instalację. Masz - spojrzałem na zegarek, za 7 piętnasta - czas do 15 na odpowiedź.

Raczej się nie zastanawiał, wszystko jest lepsze od wypełniania dokumentacji. Następnego dnia stawił się o czasie, pojechaliśmy, zrobiliśmy co trzeba i wracamy.
Byłem zadowolony z praktykanta, za co oczywiście uzyskał pochwałę. Nie było rewelacji, bo to był jego pierwszy raz na wyjeździe, ale się starał, a to w moich oczach jest zawsze na plus. No i praca we dwójkę jest szybsza, więc suma sumaru skończyliśmy godzinę wcześniej, niż planowałem.
I tak sobie jedziemy autostradą, kiedy Młody daje głos:
[M]: Panie Phones?
[P]: Co jest Młody?
[M]: Jeżeli kiedykolwiek będę miał jeszcze taki wybór, to... to jednak chyba wolę robić dokumentację.

Zaśmiałem się, co chyba mu uświadomiło, że od dzisiaj nie ma wyboru, bo wcisnął się nieco w fotel.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (47)