Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Piekielny_Wagner

Zamieszcza historie od: 11 grudnia 2017 - 16:59
Ostatnio: 23 lutego 2020 - 22:28
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 77
  • Komentarzy: 3
  • Punktów za komentarze: 0
 

#81035

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witam, dzisiaj o naszej pięknej służbie zdrowia, długo.

Otóż mój wujek (dajmy na to) Robert jakieś trzy tygodnie temu zaczął skarżyć się na ból brzucha i pęcherza. Wziął nospe, furaginum i ignorował ból, łykając ten sam zestaw codziennie. Po trzech dniach ból wyostrzył się i do tego doszła gorączka 38,2 stopnia. Do szpitala, badania przez lekarza, usg i morfologia, OB (wskaźnik odczynu zapalnego w organizmie - zdrowy człowiek ma około 4-10 w skali) wyszło 220, usg czyste. Wujkowi przepisano mocny antybiotyk 4 razy dziennie.

Minęły 4 dni, usg czyste, OB spadło do 55, a gorączka do 37,2. Wujek dostał jakieś zioła, witaminy, suplementy, leki itd. Minęły 3 tygodnie od pierwszych objawów nie wiadomo czego. Szpital rozkłada ręce, bo wszystko czyste, a rezonansu nie mogą zrobić, bo nie ma podstaw oraz nie będą go zużywać na darmo (WTF???). Żeby dostać się na rezonans, nawet po znajomości, trzeba mieć skierowanie.

Moja ciocia (mieszkamy w tym samym mieście prawie 390 km od wujka) jest kardiochirurgiem. Po wysłuchaniu stwierdziła, że to może być wyrostek, ze słabszymi (mniej gwałtownymi) objawami. Tak samo miał jej ojciec parę lat wcześniej. Wszystko ustalone, wujek wyrusza za 5h, tutaj zostanie zabrany przez lekarza chorób wewnętrznych (przyjaciółka cioci), dostanie skierowanie na rezonans i od razu jedziemy do siostry cioci, która jest radiologiem. Oznacza to, że wujek miał jechać jakieś 4,5 godziny sam i w ciągu 2 godzin mieć załatwione wszystko prywatnie. Jednak godzinę przed wyjazdem zasłabł, zabrała go karetka, wujek w ostatnim przypływie świadomości powiedział coś o wyrostku i tyle było z nim kontaktu.
W szpitalu badania i... zapalenie wyrostka, operacja w trybie PILNYM, jak to piszę, to zaraz ma planowo się zacząć.

Podsumowując, lekarz bez posiadania karty pacjenta, obserwacji, mając tylko swoją wiedzę, doświadczenie i rozmowę z pacjentem, będąc prawie 400 km od niego, zdiagnozował coś, czego szpital nie mógł zdiagnozować w prawie 3 tygodnie. Pomijam fakt, że szybciej było (prawie, bo do tego nie doszło) jechać na drugi koniec Polski i tam otrzymać pomoc prywatnie niż w wojewódzkim szpitalu.
Tak że ten, szpital pewnie będzie pozwany i miejmy nadzieję, że operacja skończy się pomyślnie.

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 58 (112)

1