Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Sakura

Zamieszcza historie od: 26 stycznia 2016 - 12:08
Ostatnio: 4 lutego 2017 - 7:44
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 345
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 15
 

#76773

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie wiem, czy to normalne, czy tylko ja przyciągam takich ludzi.

Mam dość ciężkie skrzywienie kręgosłupa oraz przykurcze, właściwie gdzie się da. Na początku gimnazjum byłam u lekarki, która stwierdziła, że nie wolno mi dźwigać, bo mogę nawet przestać chodzić. Więc moja mama załatwiła mi drugi komplet podręczników, które miałam rozłożone w klasach, inny komplet miałam w domu. Jedyne, co musiałam nosić, to zeszyty i ćwiczenia. Cud, miód i orzeszki.

Niewiele osób wiedziało o tym, jedynie malutka grupa moich przyjaciół. Kiedyś jedna z dziewcząt podeszła do mnie, gdy rozmawiałam ze znajomymi.
[D]ziewczyna: Sakura, masz pożyczyć podręcznik?
[J]a:(powody oczywiste) Nie, nie mam.
[D]: Czemu nie chcesz mi dać?
[J]: Nie mam, nie noszę.
[D]: Dlaczego?
[J]: *próbuję nakreślić sytuację*
[D]: Powinnaś nosić książki jak wszyscy! Ja też mam *wstaw jakąś wadę* i noszę podręczniki!
[J]: *Gadka o chodzeniu jeszcze raz*
[D]: To skoro jesteś KALEKĄ, to nie powinnaś być w tej klasie!

Dla was może nie piekielne, ale aż mi się oczy zaszkliły.

Kochani koledzy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 214 (254)
zarchiwizowany

#76173

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To moja pierwsza historia- nie gryźcie ;) Dla was to może mało piekielne, ale mi krwi (i zdrowia) napsuło.

Słowem wstępu: Chodzę do gimnazjum. Do której klasy, nieistotne. Grunt, że oczekiwałam od moich rówieśników minimum szacunku do innych i świadomości,że nie jest się pępkiem świata. Oj, ja naiwna.

Mam ci ja koleżankę. Nazwijmy ją A. Ajfonik, superstary, spódniczki. Stroju na WF nie nosi, więc i nie ćwiczy- po co? Ona się nie może spocić! Oceny dość słabe, kolegów praktycznie brak po kilku akcjach. Ale w końcu trzeba coś poprawić. Więc nauczycielka prosi mnie o zostanie po lekcji. Szybki rachunek sumienia w myślach-jestem czysta, mogę zostać. Wreszcie koniec, wolność... nie dla mnie. [P]ani ma do mnie prośbę
[P]: Sakura, mogłabyś wytłumaczyć A (gadka szmatka o tym, co było na kartkówce)
Mój umysł mówi "zapomnij", moje usta, ze względu na szansę zarobienia +10 do zachowania i szacunu u nauczycieli mówią magiczne "tak, nie ma sprawy". I to był mój błąd.

Jestem wolna, dopadam A. Proponuję termin: Następnego dnia o 8:00 (tego i następnego dnia miałyśmy na 8:55). A twierdzi, że przyjdzie, wszystko cacy. Więc następnego dnia wstaję rano, śniadanie w biegu połączone z rozczesywaniem kudłów, zęby, ubieram się, biorę plecak i biegnę na autobus. Do szkoły mam daleko, autobusy jeżdżą rzadko, co było dodatkowym motywatorem do pobicia osobistego rekordu z plecakiem. Zdążyłam, a po drodze obmyślam to całe tłumaczenie. Jestem w szkole, a tu zonk- A ani widu ani słychu. Przyjechała dopiero 5 minut przed lekcją, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało (zazwyczaj przyjeżdża dobre 15 minut przed lekcjami i uznałam, że zrobiła to mi na złość, wiem- głupie). Cóż, ustalamy drugi termin: następnego dnia o tej samej godzinie. Następny dzień, rano- powtórka z rozrywki z małym szczegółem- tym razem autobus uciekł mi sprzed nosa. Próbuje dzwonić do A i zacząć przepraszać- nie odbiera. Marznę na przystanku (było wtedy bardzo zimno) dobre 20 minut. Dojeżdżam do szkoły... nie ma A. Nosz ku**a, zaczynam tracić nerwy. Przyjeżdża tak jak poprzedniego dnia- mam szczerą chęć ją rozszarpać. Trudno,próbuję trzeci raz: następny dzień, sobota, szczegóły dogadamy na fb. Więc tuż po powrocie do domu piszę *Autentyczna rozmowa i pisownia*:
[Ja, 16:25]: To o której się umawiamy?
*A odczytuje niemal natychmiast*
[A, 18:15]: Jutro ci napiszę, ok?
[J, 18:15]: Oki
[A, 18:16]: Bo jutro jade na zakupy do galeri i nie wiem, kiedy wróce

Co mi mogło opaść, opadło. Zastanawiam się, co z tym fantem zrobić. W końcu stwierdzam, że nie będę czekać aż księżniczka łaskawie zrobi zakupy. Rezeewuję bilety do kina. Na sobotę, na ok. 13 i piszę:
[J, 20:29]: W sobotę mam czas tylko do ok. 12:00
Odczytała niemal natychmiast. Nic nie odpisała. W sobotę nikt się nie zjawił. Koniec? Byłoby za fajnie...

W poniedziałek A przychodzi i zaczyna przepraszać: bo jej się telefon zepsuł i nie mogła mi odpisać oraz czy mogłabym jeh to kiedyś jeszce wytłumaczyć. Ludzie od tych Ajfonów są naprawde szybcy. Bawiła się nim jeszcze tego samego dnia. A o korepetycjach może zapomnieć.

Gimnazujum

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 77 (145)

1