Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Scorpion

Zamieszcza historie od: 18 maja 2015 - 13:35
Ostatnio: 21 maja 2023 - 11:31
  • Historii na głównej: 78 z 117
  • Punktów za historie: 30378
  • Komentarzy: 158
  • Punktów za komentarze: 1263
 

#74520

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W lokalnych gazetach poszła informacja, że "jakaś psycholka" rzuciła cegłówką w tramwaj, raniąc "Bogu ducha winnego" motorniczego.

Krótkie wyjaśnienie.
Przystanek postawiony dosłownie pośrodku niczego. Przy przystanku park, który za dnia jest bezpieczny, nocą zaś strach nawet jechać wolniej obok.
Sam przystanek dzieli około 400m-500m na północ od poprzedniego i około kilometra do mijanki,ale niecałe 20 metrów od świateł, na których tramwaj musi się zatrzymać i na których jest monitoring.

Szła jednak sobie dziewczyna. Dziewczyna nie stąd, nie wiedziała że znalazła się w oku cyklonu. Postanowiła przejść przez park, została okradziona i zraniona, prawdopodobnie zgwałcona.
Monitoring idealnie pokazuje jak podbiegła na przystanek uciekając z parku, trzymając się za bok.
Tak samo pięknie pokazuje jak motorniczy zlewa ją totalnie i podjeżdża pod sygnalizację. Ta biegnie za nim, naciska guzik, bije w drzwi. Bez skutku.

Wkurzyła się, wzięła płytkę chodnikową (a nie żadną cegłę) leżącą przy torowisku i rzuciła w drzwi motorniczego, na co on odjechał tramwajem.

Dziewczynę spod sygnalizacji odebrał patrol policyjny, co najmniej nie jadący z pomocą, ale zamknąć "psychopatkę z cegłą".

I teraz pytanie: kto zasługuje na zamknięcie?
Dziewczyna która była tak przerażona że chciała się dostać do tramwaju za wszelką cenę? Janusz-motorniczy, który zamiast chociaż jej otworzyć drzwi, udawał po prostu że jej nie widzi, a po wszystkim wezwał policję jako "ofiara napadu"? Czy może policja, która ten park wielokrotnie ignoruje?
A może gazety, które usłyszały tylko jąkania Janusza i zrobiły z niego poszkodowanego, zanim policja zebrała wszystkie dowody?

media

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 366 (418)
zarchiwizowany

#74518

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak działa manipulacja.

Spotkałem się z kolegą z liceum, usiedliśmy przy piwie, pogadaliśmy.
Okazało się, że został montażystą i opowiedział mi o swoim ostatnim zleceniu.

Sonda uliczna zlecona przez partię X: pewne osoby zostały zapytane o swoje poglądy polityczne. Były zadane dwa pytania, dla każdej grupy osób inne. Pierwsze-"Co Pan/Pani myśli o partii X?", a drugie "Co Pan/Pani sądzi o organizacji Z?"

Partia X nie jest powszechnie lubiana i na ulicy trzeba się bardzo postarać, aby znaleźć kogokolwiek mówiącego o nich pozytywnie. Za to organizacja Z jest raczej powszechnie lubiana.
Kolega dostał zadanie by zmontować sondę tak, aby wyglądało że WSZYSCY wypowiadali się na pytanie "Co Pan/Pani sądzi na temat partii X?".
Zapłacili bardzo grubo, nakazali milczenie-więc kasę wziął, a mi powiedział sytuację bez podawania nazw, ale można się łatwo domyśleć, która partia bawi się w takie zagrywki.

A ja przekazuję ją Wam, abyście patrzyli, czy w wywiadzie lub sondzie którą oglądacie, pytanie jest zadawane każdemu takie samo i wsłuchiwali się w kontekst.

A puenta? Jak to powiedział pewien polski biznesmen "Szkoda szczempić ryja".

sonda

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 83 (127)

#73998

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chciałem dorobić na czas urlopu, tzw "work and travel" - rano pracuję, wieczorem się wyleguję, ewentualnie odwrotnie.

Kurort nadmorski, jest w czym wybierać. Przeglądam oferty i nie mogę uciec od piekielności:

Praca, właściwie fajna. Restauracja, reklamuje się, że jest prawie przy plaży, w miejscowości X, dojazd jednym autobusem "max 30 minut drogi z centrum", stawka 10/h "na rękę".

Guzik prawda, po weryfikacji, jest w miejscowości Z, pomiędzy tymi miejscowościami jest jeszcze jedna, Y.
Dojazd zajmuje 2,5 godziny (korki), i to na następny dworzec autobusowy, skąd jedziemy autobusem następnym i dopiero jesteśmy na miejscu. Restauracja widziała plażę w latach 30-ych, teraz zasłania ją biurowiec i seria innych budynków, w sumie ok. 300 metrów do morza. Okazuje się też, że nie "10 złotych na rękę", a 5 i to na okres próbny, który kończy się za... 3 miesiące.

Facet pytany o to, że przecież praca sezonowa i na miesiąc, to jak okres próbny na 3, odpowiedział "no tak się złożyło", nadal upierając się, że chodzi o pracę sezonową.

I po co tak kłamać?
Miałem szczęście, że się wybrałem między odstępami pracy, aby zweryfikować, bo byłbym w czarnej...

praca kurort

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (222)

#73437

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako że powoli zbliża się festiwal w mowie potocznej Brudstockiem zwany i broniący go piszą "Nie byłeś nie krytykuj".

A więc ja byłem. Dwa razy. I krytykuję.

Prysznice? Zagrzybiałe budki w których można zastać mocz i kał w różnych ilościach, a także materiały pochodzenia męskiego po kontakcie damsko-męskim. Ogólnie czeka się na nie parę godzin w kolejce, a to co się zastanie w środku to czysta loteria.
Wspomniałem, że każą za nie płacić?

Rozumiem, jest to festiwal gdzie jest dużo kurzu, żwiru, błota itp. Ale żeby nie mieć nawet ubrań na zmianę, sztywniejącą z brudu i potu koszulkę oraz walić denaturatem gorzej niż typowy żulik?

Na festiwalu liczy się zabawa, prawda? No tak, ale nie zabawa zwierzęca, która oznacza kopulację na wszystkie możliwe sposoby we wszystkich możliwych miejscach. Miałem nieprzyjemność wywalić ze swojego namiotu parkę, która traktowała go jako darkroom, mimo że ich namioty były parę sektorów dalej.

Tu warto też wspomnieć o ćpunach. Nie, nie przesadzam. Są ludzie po zielsku, którzy tulą się do ciebie (a ty się odsuwasz z powodu fetoru, jaki wydalają), będąc nastawieni pozytywnie do wszystkiego.
Ale są też goście po innych rzeczach, którzy rzucą się na ciebie z pięściami lub czymś ostrym bo lekko trąciłeś ich w tłumie.
Porządkowi "reagują", nieraz zostawiając ćpuna po prostu trochę dalej i wypuszczają.

Następna uwaga na temat higieny. Wyobraźcie sobie jak wyglądają ręce po koncertach, tarzaniu się w błocku i kopulacji z ludźmi różnymi.
A teraz wyobraźcie sobie, że takimi brudnymi łapami ludzie jedzą ryż/ziemniaki/kanapkę/cokolwiek i się tym nie przejmują.
Nie wiem jak wy, ale ja mam odruch wymiotny od samego wyobrażenia sobie tego. A musiałem jeść i na to patrzeć.

Broniący tego festiwalu mówią, że to "wielka wspólnota, gdzie każdy sobie jest bliski i każdy się dzieli ze wszystkimi".
Jadłem sobie zupę, którą ugotowałem sobie sam. Gar jako że gorący, stoi sobie przed namiotem. Czekam aż przyjdzie dziewczyna i zaczniemy jeść.
Naraz podchodzi sobie jakiś capiący jak stado baranów gość w stylu typowego rasta z dredami, otwiera garnek i chwyta chochlę.
Na moją uwagę że ma to zostawić, wychłeptał z chochli srogą porcyjkę, próbował wziąć drugą. Nie zdążył, chochlę odebrałem.
Jęczał "no ziomuś, ja nic dzisiaj nie jadłem, wszystko wydałem no". Byłem nieugięty, mimo to poszedł dopiero jak usiedliśmy z dziewczyną i zaczęliśmy sami jeść.

Co do złodziei, na których wielce narzekają.
Sprzęt w ogóle niezabezpieczony jest wszędzie.
Leży facet narąbany na namiocie, obok niego najnowszy iPhone, ładowarka i słuchawki. Okazja czyni złodzieja.

Powrót pociągiem, zwłaszcza w nocy to horror.
Co chwilę walenie do ścian przedziału, otwieranie drzwi, darcie mordy około 1 w nocy.
Defekacja i nie tylko gdziekolwiek, byle nie w toalecie.
Rzucanie butelkami i uruchamianie awaryjnego hamulca to norma. Reakcja konduktora? Brak jakiejkolwiek.

Za tą samą cenę mogę spędzić czas w czystości, bez patologii i ćpunów, siedząc na Helu czy w Kołobrzegu na plaży przez tydzień, albo wyjechać na dwa dni do Włoch.
I wiecie co? W tym roku tak zrobię.

brudstock

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 238 (424)

#73286

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś opiszę ludzi, którzy mnie najbardziej w świecie wkurzają.
Nowobogaccy, bo o nich mowa, nie przepuszczą ani chwili, aby pokazać wszystkim, że mają pieniądze i ICH STAĆ NA WSZYSTKO.
Zazwyczaj jedyne, co mają do zaoferowania, są tylko podobizny królów polskich, bo żadnych uczuć, empatii czy choćby pomyślunku nie znajdziesz.

Prosta sytuacja - czas studiów, jem chipsy z dyskontu. Głównie dlatego, że cena mi odpowiada, a tego smaku nie produkuje żaden inny wytwórca.
Już się zaczyna koncert rozpoczęty przez ajfoniarzy i różnych nowobogackich, że "co to za śmieci jem", "oni takich biedachipsów nie kupują".
Po komentarzu, że nie oni jedzą, foch wielki.
A 15 minut później komentarze "ale dasz się poczęstować?".


Inna sytuacja - restauracja.
Słyszę na zapleczu darcie mordy (inaczej tego nie można nazwać). Kelner woła kucharza i kierownika. Zdziwiony wchodzę na salę i widzę gościa w smokingu praktycznie centymetr od twarzy kelnera i krzyczącego tak, że aż plującego na jego twarz, a przy stoliku damulkę w czerwonej sukni, poobwieszaną biżuterią jak choinkę.
Pan darł się, bo nie serwowaliśmy wina chilijskiego i nasze skromne progi nie posiadały win starszych niż 5 lat.
Uznał to za skandal i stwierdził że jak pokrzyczy psując innym gościom atmosferę posiłku, to dostanie i wino stuletnie.
Został wyprowadzony z restauracji, w asyście krzyków swojej partnerki, że "oni nas zniszczą" i "jak porysujemy jej choćby jeden pierścionek czy broszkę, to się nie wypłacimy do końca życia".

Jeszcze inna sytuacja - sąsiad kupił samochód.
I co z tego? - zapytacie.
Otóż to, że zaparkował go przed blokiem dwa miejsca tak, żeby cały czas do niego wsiadać, włączać i wyłączać komputer pokładowy i w asyście całej rodziny (on, żona, córka i syn) zachwalać je tak, aby wszyscy sąsiedzi słyszeli. Autoreklama trwała do czasu kiedy (wreszcie) akumulator padł. Wtedy z kolei był płacz, bo trzeba ładować i "ło sąsiedzie ratuj".

Jeszcze inna - ojciec mieszkający w domku jednorodzinnym (osiedle domków obok osiedla bloków gdzie mieszkam) miał córeczkę, której zrobił osiemnastkę.
Wykosztował się tak, że młoda miała załatwioną przejażdżkę limuzyną, plus zaproszoną dużą liczbę gości (prawdziwa liczba nie jest mi znana, a z bajek moherków wyjdzie, że było tam 36 milionów obywateli, więc nie podaję).

Oporządzenie, DJ i inne cuda to nie było jedyne, na co wydał ojczulek. Otóż impreza potoczyła się... nieprzewidywalnie i skończyła się demolką klubu, w którym była przez męską część gości, interwencją policji i ponoć masowymi kopulacjami w toaletach.
Jedyne co mogę potwierdzić to to, że jubilatkę odwoził mój kumpel-policjant na wytrzeźwiałkę w stroju Ewy i śladami wskazującymi na rzeczy różne.
Ponoć do dziś rodzinka spłaca odszkodowanie za imprezę.
Oczywiście sam ojczulek stwierdził że to "spiseg żydomasonów" i nie wiadomo czego jeszcze i że on wkroczy z nimi na drogę sądową "bo go stać".

Nie jestem biedny, nie zarabiam także kokosów.
Ale jak słyszę "bo mnie stać na wszystko" i wręcz wyśmiewanie się z ludzi, którzy nie są w stanie lub nie chcą "ot tak" wydać tysiaka czy dwóch "bo mogą", albo "bo maja ochotę", to nóż w kieszeni mi się otwiera.
Za każdym razem usiłuję pokazać, iż mimo ta osoba ma pieniądze, to nie jest ponad i nic jej to nie daje.
Wręcz sama siebie ośmiesza i jest biedna, mając tyle pieniędzy.

nowobogaccy

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 218 (332)

#73414

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Empik w Katowicach, wczoraj.

Przychodzę pytać o towar, którym się zainteresowałem, zauważyłem panią z obsługi przy półkach. Pytam, ona z uśmiechem prowadzi mnie do pustej kasy, by w terminalu sprawdzić, czy dana rzecz jest w bazie.
Obok kasa otwarta, dwójka ludzi w kolejce. Facet, a za nim [S]taruch.

Czekam aż sprawdzi w terminalu, odpowiada mi gdzie mogę znaleźć towar, bo niestety w tej placówce niet. Ja grzecznie słucham, zadaję pytania i odpowiadam na niektóre.
Wtem odpycha mnie staruch, rzuca jej jak psu na ladę dwa złote i leci do wyjścia.
Ekspedientka go zatrzymuje, mówi, że nie można tak, rzecz trzeba skasować itp. Staruch za to ryczy:

[S]- Ja nie będę czekał aż ty gó*niaro sobie pogadasz o dupie Maryni, ja nie mam czasu i WYMAGAM abyś TERAZ mi to skasowała!

Ekspedientka tłumaczy, że koleżanka ma otwartą kasę i ona nie może tego skasować, bo terminal jest zablokowany, a koleżanka właśnie kończy kasować klienta.

[S]- Tak? W takim razie JA TEGO NIE KUPUJĘ!

I zabrał łapskiem dwójkę, którą rzucił i rzucił aż za ladę gazetę.

[S]- Wy macie mi SŁUŻYĆ, a NIE POGADUSZKI SOBIE ROBIĆ! A ty kultury, chamie jeden - odepchnął mnie.

[J]- Lekarzu, ulecz się sam.

[S]- A spier*alaj.

I pokuśtykał, psując nastrój i przerywając nam rozmowę.

empik

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 237 (303)

#73289

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z grodu Kraka zasłyszane przed chwilą:

Kelner rozmawia z obcokrajowcem. Obcokrajowiec pyta o wielkość kawałka ciasta.
Kelner woła kelnera:
- Stasiek, jak to jest po angielsku wielki?
- Big.
-To duży, a ja chcę powiedzieć mu, że ten kawałek jest wielki no.
- In dick big.
Widząc minę obcokrajowca i umiejętności angielskiego kelnerów, zacząłem się śmiać jak wariat.

Floriańska

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 225 (281)

#73172

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Stoję z psem na balkonie, słoneczko świeci, jednym słowem-sielanka.
Tuż przed moim blokiem jest skrzyżowanie, widoczne dokładnie z balkonu.

Z naprzeciwka przy krawężniku jedzie starszy, uśmiechnięty dziadziuś na rowerze. Wyglądający na wątłego, ciepłego staruszka.
Obok niego jedzie czerwona Alfa Romeo, po prawej(z ich punktu widzenia) jedzie czarny Ford ulicą z pierwszeństwem.

Dziadziuś jadąc prosto pakuje się z rowerem pod koła skręcającej w prawo Alfy i jadącego prosto(według swojej ulicy) Forda.
Alfa zatrzymuje się i trąbi, Ford robi widowiskowy pisk opon.
A dziadziuś?
A dziadziuś zszedł z roweru na środku ulicy i zaczyna wygrażać i kląć na jednego jak i drugiego.
Kierowca Alfy pokazał mu gestem, aby się walnął w łeb i pojechał, a kierowca Forda nie mógł ominąć dziadka i jego leżącego roweru, póki ten się na nie odgrażał.

Gdy wreszcie się naklął, wsiadł na rower i łamiąc wszelkie przepisy, wjechał pod prąd w podporządkowaną i wręcz przebijając się przez przechodzących na przejściu pieszych z okrzykiem "No spier*alać z drogi!". Po czym oddalił się znów z banankiem na twarzy takim, jaki miał przyjeżdżając.

droga przy osiedlu

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (212)

#73171

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzwonek do drzwi.
Otwieram, patrzę. Sąsiad z wiertarką.
Przyszedł mi "pożyczyć wiertarkę, bo chciałem".
Odprawiłem grzecznym dziękuję i usłyszałem mruczenie pod nosem o "zmiennych jak chorągiewki młodych".

To prawda, prosiłem tego pana, aby mi pożyczył wiertarkę, żeby powiesić półkę.

3 tygodnie temu.

osiedle

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 207 (259)

#73161

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Portal z ogłoszeniami sprzedaży.

Wystawiłem krzesło obrotowe i półkę.
Krzesło stare, z lekkim pęknięciem plastiku z tyłu oparcia, ale hydraulika i wszystko cacy.
Jedyny mankament - krzesło było w piwnicy przez 3 miesiące, ale po wyczyszczeniu jest do użytku.

Pominę telefony o 5 rano czy o 23, dowcipasy typu "czy twoja lodówka chodzi" itp.

***
Telefon, numer zastrzeżony.
Biegnę, by odebrać, ale się rozłącza zanim podnoszę komórkę z komody. Myślę: trudno, zadzwoni potem.
Nie zadzwonił. To znaczy zadzwonił.
Ale parę dni później, kiedy brałem prysznic.
Znów - dobiegłem, podnoszę telefon i... biip, biip, biip.
Z 2 tygodnie trwały takie podchody, a wreszcie odebrałem:
- CO TO MA BYĆ, PYTAM SIĘ JA, CHAMIE JEDEN!
- <pozwalam się wykrzyczeć gościowi>
- JAKIE CHAMSTWO, JA CIĘ OBSMARUJĘ, GNOJU! (cały czas w ten deseń)
- <nadal czekam>
- JA JESTEM OBURZONY!
- Proszę pana, mogę wiedzieć o co chodzi?
- Chciałem kupić półkę, a pan nie oddzwania!
- A jak mam niby to zrobić, skoro ma pan numer zastrzeżony? To proszę cofnąć zastrzeżenie numeru, to do pana oddzwonię.
- Nie, bo ja sobie nie życzę, by do mnie nieznajomi dzwonili(COOOOOOOO?!)
<koniec końców, półki nie kupił>

***

Telefon. Odbieram:
- Dam 30 złotych.
- Może mi pan dać.
- <facet zbity z tropu> Ale ja w sprawie krzesła.
- Słucham więc.
- Dam 30 złotych i ani grosza więcej.
- Widział pan ile kosztuje w sklepie?
- Widziałem, ale stało w piwnicy, co znacznie obniża wartość. Dochodzi jeszcze cena chemicznego czyszczenia...
- Jakiego czyszczenia? Człowieku, mokrą ścierką zmyjesz kurz i można używać. Zresztą to nie mój problem, jak pan czyści meble.
- Mój prawnik mówi(!), że maksymalnie powinno kosztować 30 złotych.
- <wkurzył mnie> To w takim razie niech prawnik kupi panu krzesło nowoczesne, skórzane za 30 złotych. Do widzenia.
<chyba prawnik mu nie powiedział nic o groźbach karalnych, skoro dostałem parę SMS-ów o treściach typu "znajdę cię i za... oszuście">

***

Mail tym razem. Wklejam oryginał:

"Witam, jestem samotną matką i nie stac mnie na leki dla 4letniego dziecka. Pochodze z patologicznej rodziny i to krzeslo jest w stanie odmienic moje zycie. Potrzebuje go za darmo"

Nie wiem, jak niby krzesło ma odmienić życie kobiecie z 4-letnim dzieckiem, nie odpisałem nic.

Tu powinno być jakieś podsumowanie, puenta, napis "kurtyna" czy cokolwiek, ale po 24 godzinach pracy nie jestem zbyt kreatywny. Niech każdy sam sobie odpowie na pytanie, czy ci ludzie byli piekielni, nienormalni, a może to ja jestem popierniczony?

sklepy_internetowe

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 306 (350)