Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Sheyrena

Zamieszcza historie od: 30 stycznia 2011 - 16:48
Ostatnio: 29 listopada 2023 - 8:15
  • Historii na głównej: 3 z 9
  • Punktów za historie: 1328
  • Komentarzy: 22
  • Punktów za komentarze: 65
 

#78835

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przed chwilą dostałam telefon z numeru 22 490 81 07. Dzwoniła kobieta, która przedstawiła się z imienia i nazwiska, podała nazwę firmy (na szczęście dość wyraźnie) i poinformowała o rejestrowaniu rozmowy.

Zapytała, czy mam chwilę czasu, aby mogła przedstawić sprawę, w której dzwoni. Jestem wyczulona na wszelkie dziwne nazwy firm, więc podziękowałam za rozmowę i się rozłączyłam. Od razu za to wyszukałam nazwę firmy.

Okazuje się,że jest to firma Courlux handlująca golarkami, bielizną, biżuterią, itp. W jednym z pierwszych wyników wyskoczyło też forum, na którym ktoś opisał praktyki tej firmy.

Otóż firma ta proponuje wyżej wymienione produkty jedynie za wartość przesyłki. Często jednak przesyłka nie dochodzi, ale każą płacić. Towar, który sprzedają jest niskiej jakości, trudno jest go reklamować. Poza tym przyjęcie jednej przesyłki oznacza zapisanie się na subskrypcję, co wiąże się z wysyłką kolejnych paczek. Paczki te przychodzą listem zwykłym, bez żadnych danych firmy wysyłającej czy adresu do zwrotu.

Rezygnacja nie jest łatwa, firma zwyczajnie nie odpowiada na listy i maile, za to brak płatności skutkuje kontaktem z firmy windykacyjnej.

Proponuję uważać na tą firmę, bo przedstawione informacje sięgają nawet 2010 roku, co oznacza, że dalej działa i ma się dobrze.

Proponuję uważać.

call_center

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (171)

#43794

przez (PW) ·
| Do ulubionych
PO przeczytaniu historii Pawlo023 o Energetycznym Centrum (http://piekielni.pl/43365#) pomyślałam, że dodam coś od siebie.

Miałam nieprzyjemność u nich pracować (byłam wtedy w sytuacji, kiedy każda praca była dobra). W czasie rozmowy o pracę wszystko było przedstawiane po prostu bajecznie. Szkolenia gratis, duże zarobki, szybkie awanse, żyć nie umierać. Zarobić można było nawet 150zł dziennie, wystarczyło tylko podpisać 5 umów/dzień (taki cel minimalny każdego sprzedawcy). A teraz kilka faktów jak to wygląda w rzeczywistości.

1. Faktem jest, że cena za kWh jest niższa, ale w porównaniu z PGE jest to niecały grosz różnicy. W ogóle się to nie opłaca ze względu na obowiązkowe ubezpieczenie. Najniższy pakiet to 19zł doliczane do rachunku co miesiąc.

2. Faktura za energię przychodzi co 2 miesiące. Rzekomo po to by prognozy zużycia mogły być dokładniejsze, co ma zapobiegać dopłatom lub niedopłatom. W praktyce co pół roku przychodzi faktura za dystrybucję (w przypadku PGE rozłożona na 6 rachunków) oraz co 2 miesiące faktura za zużytą energię wraz z opłatą za ubezpieczenie. Haczyk jest w tym, że nie jest rozbita na opłatę miesięczną, tylko trzeba ją zapłacić w całości.

3. A propos wspomnianego w komentarzach prognozowanego zużycia prądu. W umowie faktycznie było okienko na taką wartość. Wartość tą brało się z faktury półrocznej i mnożyło x2. Wychodziło przewidywane roczne zużycie prądu. Potencjalnemu klientowi mówiło się, że jest to wartość orientacyjna, a on i tak zapłaci tylko i wyłącznie za faktycznie zużytą energię.

4. Ubezpieczenia. Obowiązkowe w ramach umowy. Pakiety domowe, medyczne, medyczno-domowe. Ba, nawet szpitalne. Cuda na kiju oferowały. Najniższy domowy pakiet to 19zł, Najdroższy oferujący ubezpieczenie domowe, medyczne i szpitalne to już 84zł. Celem każdego przedstawiciela było podpisać umowę ubezpieczeniem urządzeń w domu i dostępem do prywatnych lekarzy, w tym specjalistów. O tym, że darmowy dostęp do specjalistów (max. 3dni czekania) przysługuje tylko 2x/rok już się nie mówiło. Koszt: dodatkowe 35zł.

5. Umowę można było podpisać na 1, 2 lub 5 lat. Oczywiście z możliwością przedłużenia. Oczywiście wciskało się 5latkę. Odstąpić od niej można w ciągu 10dni od podpisania. Ale o tym też się nie mówiło, jeśli ktoś nie zapytał.

6. Każdą podpisaną umowę trzeba było natychmiast zgłosić. W praktyce wyglądało to tak: wychodzisz od klienta, dzwonisz do biura, biuro oddzwania, podajesz nr umowy, imię i nazwisko klienta, datę urodzenia, nr telefonu. Biuro max w ciągu pół godziny oddzwania do klienta z potwierdzeniem, czy podpisywał umowę. Wszystko po to, by uwiarygodnić sprzedaż.

7. Sama sprzedaż polegała na tym, że od progu mówiło się "Dzień Dobry, przychodzimy z obniżką prądu" i praktycznie pakowało z butami do czyjegoś mieszkania. Co rano przed wyjściem w teren nowi przedstawiciele ćwiczyli scenariusz sprzedaży na trenujących ich osobach.

8. Chwalenie się, ile się podpisało umów i w jaki sposób też było na porządku dziennym. Umowy najłatwiej podpisać z osobami starszymi, zwłaszcza samotnymi oraz poza miastami, gdzie ludzie w większości łykną wszystko, jeśli im się powie, że będzie taniej. Nie będzie.

Pracowałam tam 10 dni. Nie wyrabiałam dziennych limitów, bo nie potrafiłam starszym samotnym ludziom wcisnąć ciemnoty. W ciągu tych prawie dwóch tygodni podpisałam w sumie 9 umów. Policzyłam, że dostanę ok 220zł. Nikt mi tylko nie powiedział, że pieniądze dostanę tylko za te umowy, które nie zostaną w ciągu 10 dni zerwane. Przy odbiorze wypłaty rzucono mi 20zł.

Uważajcie na wszelkich domokrążców, zwłaszcza tych, którzy od progu mówią, że przychodzą z obniżką lub zmianą taryfy czegokolwiek, dopytujcie o nazwę firmy i wszelkie szczegóły i czytajcie to co podtykają wam do podpisu. Nie podawajcie też swoich danych, bo może się okazać, że jakiś nieuczciwy osobnik je wykorzysta i sfałszuje umowę (tak, takiego też poznałam i żałuję, że odchodząc nie dałam mu w pysk).

P.S. Ostatnio Netia zaczęła nasyłać swoich przedstawicieli, od których pierwsze zdanie brzmi "Dzień Dobry, przyszedłem w sprawie telewizji, bo zmienia się dostawca na terenie".
Nie dajcie się wyrolować.

Energetyczne Centrum S.A. z Radomia

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 349 (387)

#25084

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pojawiło się ostatnio kilka historii o piekielnych studentach, co przypomniało mi historię z czasów I roku.

Na naszym kierunku mieliśmy 2 semestry filozofii. Oba semestry prowadzone były przez innych profesorów (dodam, że obaj byli świetnymi wykładowcami). Otóż po obu semestrach mieliśmy mieć egzamin. Profesor, który miał z nami drugi semestr chciał nam pójść na rękę (akurat filozofia była nam potrzebna jak umarłemu kadzidło). Otóż gdzieś w połowie semestru poinformował nas, że rozumie iż niekoniecznie chcemy się uczyć jego przedmiotu. Zaproponował nam więc przeprowadzenie I terminu w dwóch turach: dla tych którym wystarczy 3 w indeksie (bez pisania czy odpowiadania, sam wpis} oraz dla tych którzy chcą powalczyć o 4 i 5. Oczywiście wszyscy pomysł zaaprobowali.

Jakiś czas później zostaliśmy poinformowani o terminach dla piszących i nie piszących. Niestety długo się nie cieszyliśmy, gdyż dotarła do nas wiadomość, iż ktoś z naszego roku doniósł dziekanowi naszego wydziału o propozycji profesora. Efektem był egzamin dla wszystkich, na którym był obecny dziekan i rektor, profesor dostał oficjalną naganę, a studenci musieli zakuwać do egzaminu, który przez całą aferę okazał się bardzo trudny. Bardzo wiele osób najzwyczajniej w świecie go oblało.

Do tej pory nie wiemy kto wykazał się tą, cytuję dziekana, "postawą obywatelską". Nie potrafimy tylko zrozumieć jak ten mógł zrobić takie świństwo całemu rocznikowi (ponad 500 osób) oraz wykładowcy, który nudny przedmiot zamieniał w ciekawe nawet dla nas wywody.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 606 (646)

1