Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Shirea

Zamieszcza historie od: 4 kwietnia 2014 - 21:03
Ostatnio: 31 sierpnia 2022 - 19:58
O sobie:

Studentka filologii angielskiej
Wokalistka i "poetka" ^^

  • Historii na głównej: 10 z 16
  • Punktów za historie: 2542
  • Komentarzy: 25
  • Punktów za komentarze: 96
 
zarchiwizowany

#74394

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W związku z tym że w sieci pojawiło się mnóstwo hejtów na ŚDM postanowiłam napisać co nie co z tego co zauważyłam podczas mojego pobytu. Uwaga- będzie długo.

1. Pierwszą rzeczą jaką usłyszałam był fakt, że pielgrzymi idąc ulicami darli się w środku nocy. Z jednej strony rozumiem sprzeciw, z drugiej- przecież była informacja że taki event się odbędzie i z tego co mi wiadomo ludzie którym to przeszkadzało wyjechali na jakiś czas z Krakowa. Taka impreza na skalę światową moim zdaniem nie mogła się inaczej skończyć, ale nie było aktów wandalizmu i bójek. Wszystkie krzyki były albo czysto religijne albo patriotyczne, ewentualnie ludzie śpiewali chcąc umilić sobie drogę do domów czy na pola namiotowe. W pełni to rozumiem bo jednego dnia impreza kończyła się o 23 a musieliśmy przejść dobre 5km do najbliższego autobusu. Poza tym nie zrozumie tego osoba która nie doświadczyła energii takiego spotkania. Ludzie mimo zmęczenia byli radośni i serdeczni.

2. Symbol ŚDM zawiera symbole szatana. No głupszej rzeczy nie słyszałam. Rozumiem że jak ktoś się uczepi to już nie odpuści i coś zawsze znajdzie a w związku z tym że nie było wpadek w postaci zamachów itp trzeba było coś wymyślić ale, ludzie, uszanujmy pracę młodego chłopaka który zaprojektował całą oprawę graficzną imprezy (a moim zdaniem wykonał kawał dobrej roboty) ale nie doczekał imprezy bo zmarł na raka miesiąc przed rozpoczęciem ŚDM. Podobno dawało mu to siłę na ostatnie chwile życia.

3. Pielgrzymi śmiecili jak na Woodstocku. Co prawda to prawda, śmieci było dużo, ale na polu znajdowały się w specjalnych workach które dostał każdy pielgrzym w pakiecie. Niestety nie było gdzie potem tych worków wyrzucić (ja kontenera nigdzie nie widziałam), więc ludzie zostawili je tam gdzie siedzieli, ale z tego co wiem wszystko zostało sprzątnięte. Po drodze też się trochę tego walało ale nie porozrzucane tylko w miarę w jednym miejscu (w tym momencie to była bardziej wina miasta że nie zapewniła odpowiedniej ilości koszy na śmieci).

4. Pijana policja. Kolejna głupota i oskarżanie osób które ciężko pracowały chroniąc nasze zdrowie i życie. Poszła plotka że znaleźli puste puszki po piwie w kontenerze do którego śmieci wyrzucała policja. Jest to czystą prowokacją ponieważ puszki podrzuciła pewna znana stacja telewizyjna. Jest w sieci nawet filmik pokazujący moment podrzucenia... Zostawię to bez komentarza.

5. Najgorsza rzecz którą usłyszałam- Puste gesty Papieża. Wiadomo, nikt nie jest nieomylny i może pan który wypowiadał się na ten temat nie umie liczyć, ale nie powiem, wkurzyłam się jak to usłyszałam. Stwierdził bowiem, że Papież tylko udaje skromność, a tak na prawdę ten samochodzik którym jeździł musiał być otoczony przez 30 samochodów z obstawy bo sam był niezabezpieczony. No więc proszę Pana- zabezpieczony był. To był mały czołg na kółkach a w obstawie było nie 30 a 6 samochodów (podejrzewam że nasz kochany prezydent jeździ z większą obstawą), oczywiście jeśli nie liczyć motorów policyjnych, które jechały z kilometr przed nim, więc nie liczę ich jako obstawy.
Dodatkowo drogi pan stwierdził że Papież mógłby zmniejszyć podatki kościoła (jak wiadomo, kościół płaci podatki ale nie państwu tylko górze żeby w Watykan mógł ociekać złotem). Otóż nie, proszę pana, Papież takich rzeczy zrobić nie może bez głosowania biskupów czy jak to tam się nazywa. Papież nie jest królem który robi co chce.


Powiem szczerze, że bałam się jechać, ale nie żałuję bo w sumie podczas imprezy nie spotkało mnie nic piekielnego (poza drobnymi wpadkami organizatorów, ale to się chyba zawsze zdarza). Piekielności zaczęły się wtedy kiedy się okazało że wszyscy wrócili do domów w kawałku, bo przecież trzeba znaleźć sensację

śdm internet

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (36)
zarchiwizowany

#74389

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając Wasze historie przypomniała mi się sytuacja z moich urodzin, a raczej z miesiąca przed urodzinami.

Jako że w sumie niewiele mi w życiu brakuje chłopak nie miał zielonego pojęcia co mi może kupić i wpadł na pomysł że prezent sobie sama wybiorę a on go po prostu sfinansuje. Dla mnie bomba bo mogłam kupić sobie coś fajnego czego normalnie bym nie kupiła bo zawsze znalazłyby się ważniejsze wydatki. Padło na nausznicę ze sklepu internetowego. Dla przestrogi sklep nazywa się "onestreet.pl". Z tego co wiem sprzedawali też na allegro.

Wszystko załatwione, nausznica wybrana, zapłacone, dostałam maila z potwierdzeniem zakupu. Nic tylko czekać. No właśnie... Teoretycznie czas wysyłki to 15 dni bo biżuteria robiona na zamówienie itp. Spoko, czasu mam dużo, poczekam. Po tych 15 dniach zaglądam na maila bo miałam tak link do stanu wysyłki i co widzę? "Przyjęto do realizacji". Myślę sobie "no ok, może po prostu dłużej im się zeszło, poczekam". Mija kolejne pare dni, znowu zaglądam na stronkę i widzę to samo. No to piszę do nich maila z zapytaniem jak tam z moją przesyłką. Brak odpowiedzi. Sprawdzam stronkę w celu znalezienia numeru telefonu, jak się okazało nieaktywnego... Załamana po paru dniach wysyłam kolejnego maila z zapytaniem i stwierdzeniem że jeśli nie są w stanie wysłać mi kupionego produktu to wymagam zwrotu pieniędzy. Oczywiście nie doczekałam się odpowiedzi.

Zamówienie składałam w marcu tego roku. Od tamtej pory brak odpowiedzi na maile, telefon nieaktywny, kasy na koncie nie ma, a 80zł piechotą nie chodzi...

Byłam u znajomego adwokata który opowiedział mi w jaki sposób powinnam to załatwić żeby odzyskać pieniądze zgodnie z naszym wspaniałym polskim prawem... Jak to wspólnie przeanalizowaliśmy pewnie na te wszystkie dokumenty wydałabym więcej niż wart jest zakup...

I spróbuj sobie człowieku coś kupić w internecie...
Przypominam- sprawdzajcie każdy sklep i każdego sprzedawcę na allegro zanim wyślecie mu pieniądze. Ja popełniłam ten błąd i dostałam nauczkę

sklepy_internetowe

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 68 (104)

#62066

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dawno tu nie zaglądałam ale to co mi się przydarzyło w nowej pracy idealnie się tu nadaje.

Pracuję jako kelnerka w sporej restauracji przy głównej trasie (co istotne jest tam także grill umieszczony na środku sali a restauracja słynie z potraw grillowych które gość może sam sobie wybrać, która kiełbaska, karczek itp.). Parę dni temu, tłok niesamowity (nie mieliśmy już miejsc dla nowych gości) wchodzi pani Piekielna. Podeszła do baru żeby złożyć zamówienie i stanęła w kolejce. Przed nią stało jeszcze około 10 gości. Po pięciu minutach usłyszałam jak mówi do męża:

- Kto tu pracuje?? Nie potrafią normalnie obsłużyć klienta? - już z niemałym oburzeniem.

Jako, że akurat przechodziłam, postanowiłam wytłumaczyć Pani w czym jest problem. Powiedziałam ,że akurat mamy tłok i panie za barem robią co mogą żeby jak najszybciej przyjąć od wszystkich zamówienia, na co usłyszałam:

- Ty się nie odzywaj smarkulo, nie do Ciebie mówię.

Przyznam szczerze, że mnie trochę wmurowało, bo nie spodziewałam się takiej odpowiedzi, ale jak na grzeczną dziewczynkę przystało po prostu wróciłam do wykonywanych obowiązków.
Jakby tego było mało okazało się że musimy jakoś zorganizować miejsca dla grupy 10 osób, więc gdy większy stolik się zwalniał, natychmiast lądowała tam tabliczka z rezerwacją. Niektórych widocznie takie rzeczy nie interesują ,ponieważ Pani Piekielna po złożeniu zamówienia postanowiła wybrać sobie właśnie zarezerwowany stolik. Na szczęście zajęła się nią moja koleżanka, bo ja akurat szłam z tacą pełną zup.

Tłumaczenie Pani dało się jednak słyszeć z daleka - Przecież jakiś stolik zaraz się zwolni i będzie miejsce. Nie interesowało ją to że stoliki mamy 8-osobowe i ten jeden stolik był akurat potrzebny do pełnej dziesiątki (2-osobowy) po jakimś czasie zwolnił się jednak inny, nieco większy, więc udało się ją namówić żeby się przesiadła. Traf chciał, że akurat przechodziłam obok (znowu z tacą pełną zup, co jest istotne dla sprawy)

- Ej, Ty, tu jest brudno, ja tu nie usiądę, posprzątaj to. - usłyszałam. Jako, że trudno mnie wytrącić z równowagi, odpowiedziałam jej, że jak tylko rozniosę zupy to się tym zajmę.
- Postaw to na stoliku i wycieraj, myślisz że ja tu będę tak stać i czekać? - Pani Piekielna zaczęła już lekko podnosić głos.
- Wygląda na to że nie ma pani wyboru. Zaraz wracam.- odpowiedziałam jej tylko. Gotowało się we mnie i chciałam jak najszybciej od niej uciec. Rozniosłam te zupy najszybciej jak się dało (mimo że szukanie numerków na stolikach gdy jest taki tłum jest czasochłonne) i wróciłam za bar po ściereczkę żeby przetrzeć ławkę. Poszłam, przetarłam i myślałam że już po sprawie, gdy PP wyskoczyła do mnie z pretensjami o to, że jej z grilla dymi. Grill jak to grill musi się żarzyć. Znowu tłumaczę, że to tylko przez chwilę bo był przeciąg, ale zaraz nie będzie dymić. Na co babka po prostu zaczęła się na mnie drzeć, że specjalnie ją tu posadziliśmy i nie dziwi się, że ludzie którzy siedzieli tu wcześniej tak szybko uciekli.
Z opresji uratowała mnie szefowa, która wkroczyła do akcji. Zapytała o co chodzi i cała agresja PP przeszła na nią. Oto co usłyszałam:

- Co to w ogóle za restauracja?! Kompletnie nie troszczycie się o klienta! Musiałam stać w kolejce godzinę, a potem pół godziny czekać aż ta smarkula tu posprząta i jeszcze nie dostałam jedzenia.

Szefowa powiedziała to samo co ja na początku - że jest tłok, kelnerzy robią co mogą żeby było dobrze itd. Nie poskutkowało. Wróciła do dymiącego grilla i stwierdziła, że mamy go zgasić bo inaczej ona wychodzi. Znowu tłumaczenie że nie możemy go zgasić, bo mamy zamówienia na potrawy z grilla ale do niej już nic nie docierało. Po prostu zabrała torebeczkę, męża, który przez cały czas nie odezwał się nawet słowem i wyszła.

Co mnie rozbawiło w tej całej sytuacji? Szefowa pokazała mi jej zamówienie - 2 kiełbaski, 2 szaszłyki i 2 kawy, ale grilla gasimy :)

gastronomia

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 407 (491)
zarchiwizowany

#59077

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przed chwilą przeczytałam historię o psychologach i przypomniała mi się moja własna wizyta. W związku z pewną traumą którą przeżyłam w dzieciństwie musiałam wybrać się do "specjalisty"
Pani niby wyglądała ma miłą i sympatyczną (pozory mylą). Opowiedziałam całą historię (nie obyło się bez łez i zacinania, czasami po prostu nie mogłam się wysłowić) i "przemiła" pani przerywa mi tekstem:
- No już, uspokój się i dokończ. - dodam że mówiła to strasznie zniecierpliwionym tonem. Wydukałam do końca całą historię po czym usłyszałam:
-Jak wyglądają Twoje kontakty z rówieśnikami? bo z tego co widzę to cała ta historia jest wyssana z palca. Po co wymyślasz takie rzeczy? Żeby zwrócić na siebie uwagę? Nie masz koleżanek i chcesz je złapać na litość? Uspokój się lepiej dziewczyno, weź się w garść i ogarnij.
Na tym zakończyła się moja wizyta. Wybiegłam z płaczem.

I taka osoba ma pomagać ludziom którzy przeżyli traumę i nie mogą się pozbierać? Po tej rozmowie było mi jeszcze gorzej.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 222 (378)
zarchiwizowany

#59066

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jest tu mnóstwo historii na temat transportu miejskiego, postanowiłam dorzucić swoje 3 grosze

Codziennie jeżdżę na uczelnię i byłam świadkiem naprawdę wielu dziwnych i piekielnych sytuacji. Na przystanku wsiada do tramwaju kobieta, widać że w ciąży, może nie strasznie zaawansowanej ale ciąża to ciąża. Kobieta zajmuje wolne miejsce i spokojnie jedzie dalej. Na następnym przystanku wsiada pani Piekielna. Podchodzi akurat do tej kobiety i niby przypadkiem szturcha ją w ramię. Kobieta nie reaguje ale sytuacja powtarza się parę razy. W końcu dziewczyna spokojnie mówi:
- Przepraszam, mogłaby pani przestać mnie popychać? Chętnie ustąpiłabym pani miejsca ale jestem w ciąży i kiepsko się dzisiaj czuję.
Na co pani piekielna wrzask:
- A masz jakieś potwierdzenie tego że jesteś w ciąży?! Bo ja mam, że jestem emerytką i że mi się miejsce należy!
Kobieta spokojnie odpina torebkę i wyjmuje z niej kopertę. pokazuje Pani Piekielnej USG
- Oto moje dziecko proszę pani. Jak widać mam potwierdzenie. Czy teraz przestanie mnie pani popychać?
- Trzeba było sobie dzieci nie robić!! Bezczelna s**a

Cały tramwaj bił kobiecie brawo i nikt babce miejsca nie ustąpił ale wydaje mi się że zasłużyła.

komunikacja_miejska

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (32)
zarchiwizowany

#59046

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Hej. Jestem tu nowa (mimo, że czytam od dawien dawna) dopiero teraz postanowiłam założyć konto.

Jestem studentką, studiuję dziennie, ale jak wiadomo studentowi przyda się trochę grosza na drobne wydatki. O samym poszukiwaniu pracy nie wspomnę... Po jakimś czasie dowiedziałam się że moja koleżanka pracuje w call-center pewnej znanej firmy telekomunikacyjnej. Poprosiłam ją o przekazanie dalej mojego CV i czekałam na odzew. O dziwo nastąpił. Cieszyłam się strasznie, ale i stresowałam rozmową kwalifikacyjną (pierwsza w życiu, mały stresik był). Przeszłam rozmowę pomyślnie i miałam zacząć kurs przygotowawczy od następnego tygodnia.

Wszystko pięknie, materiału mnóstwo, ze mną przyjęli jeszcze kilka osób z którymi nawet się dogadywałam. I tu zaczął się problem. Zaczęłam pracę na słuchawce (rozłączanie się, rzucanie telefonem wrzaski i awantury na porządku dziennym). Po jakimś czasie okazało się że idzie mi gorzej niż reszcie osób które zostały przyjęte wraz ze mną. Zaczęłam podsłuchiwać w chwilach wolnych ich rozmowy żeby zrozumieć co robię źle. Oto czego się dowiedziałam:

Naciskaj! Zawsze, cały czas naciskaj na klienta. Nienawidziłam tego. Nie potrafiłam na chama wciskać komuś coś z czego sama nie byłabym zadowolona i mówić że to świetna oferta.

Wykorzystuj okazję, w jakikolwiek sposób. Dodzwoniłam się kiedyś do kobiety, starszej pani, wytłumaczyłam kim jestem i w jakim celu dzwonię. Okazało się że dodzwoniłam się na numer jej zmarłego męża (pogrzeb był poprzedniego dnia). Grzecznie przeprosiłam i złożyłam kondolencje, za co dostałam ochrzan od lidera, bo przecież mogłam jej coś wtrynić.

Nie mogę sama zakończyć rozmowy (przynajmniej teoretycznie) klient pierwszy musi powiedzieć "do usłyszenia" albo coś w tym stylu. Uciążliwe jak ktoś się na Ciebie wydziera za coś czemu nie jesteś winien.

Poza tym byłam święcie przekonana że w firmie pracują dorośli ludzie, ale chyba komuś nie odpowiadało to że tam pracuję bo zaczęły się plotki (od razu zaznaczam, dbam o higienę, wiem co to mydło i dezodorant :) ). Dowiedziałam się, że ktoś się skarżył na nieprzyjemny zapach... jak się dowiedziałam? Liderka prosiła mnie na rozmowę!

Wisienką na torcie jest powód tych plotek o którym dowiedziałam się jakiś czas później. Mianowicie jedna z dziewczyn która dostała się razem ze mną chciała przyjść z koleżanką. Koleżance niestety się nie udało więc delikwentka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i załatwić mi nie przedłużenie umowy żeby miała z kim chodzić na kawkę. Najgorsze jest to, że wystarczyło głupie gadanie jednej osoby...

call_center

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (35)