Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Starscream

Zamieszcza historie od: 1 lipca 2011 - 23:51
Ostatnio: 19 maja 2023 - 13:47
  • Historii na głównej: 12 z 24
  • Punktów za historie: 14101
  • Komentarzy: 40
  • Punktów za komentarze: 291
 
zarchiwizowany

#67702

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jedyny zwrot, który może się nasuwać na myśl człowiekowi po zbyt długim obcowaniu z innymi pokrewnymi małpy to zwyczajne, stare jak pewien zawód i wyrażające więcej niż ciasteczka Rafaello - ku*wa mać.

Z okazji zmiany lokalu zamieszkania na dużo większy zauważyłem, że mój pokój jest pojemniejszy niż się tego spodziewałem a ilość mebli, która wcześniej go mogła zapełnić po brzegi teraz nie zakryłaby nawet jednej ściany.

W celu zmiany tego stanu rzeczy zacząłem przeglądać strony gdzie mogę dostać meble mi potrzebne. Przez krótką chwilę myślałem, że jestem bogaty dlatego zajrzałem na strony znanych oraz dużych marek meblowych lecz szybko zostałem z tego tropu sprowadzony na polską ziemię zarośniętą cebulą. Gumtree oraz OLX stały się moją wyrocznią w sprawie tego czy dany element wyposażenia jest zgodny z ogólno przyjętymi zasadami zawartości mojego portfela.

Przeglądam sobie strony z różnymi meblami co chwila drapiąc się po głowie dlaczego ktoś wystawił komodę pamiętajacą Stalina oraz spotkanie z wojskowym Rosomakiem za prawie 200zł bo w nazwie widnieje Black Red White. Powoli opuszczała mnie już nadzieja na znalezienie czegokolwiek co jest ładne, praktyczne a także nie będzie swoim wyglądem przypominać mi sceny desantu na plażę Omaha w filmie "Szeregowiec Ryan".

Właśnie w tym momencie kiedy nadzieja opuściła mnie niczym piłkarzy Lecha po końcowym gwizdku z FC Basel dostrzegłem ją. Tę jedyną wspaniałą komodę, która nie wystraszy mnie w środku nocy swoim wyglądem oraz posiadającą gadżet tak rzadki na tego typu stronach jak dziewictwo nastolatki na Bronxie czyli uchwyt od szuflady. Pisze do wystawiającego, odpisuje w ciągu kilku minut. Początek maila o treści "Niestety..." zwiastował najgorsze jednak miłego złe początki jak to mawiają bo właścicielka nie była w stanie umówić się dzisiaj na obejrzenie mebelka za to następnego dnia była wolna jak ptak. Dojazdu trochę było ale myślę sobie, że warto bo przecież mebel w stanie dobrym, jeszcze kobiecina napisała, że oferuje transport własny na teren starego miasta ze względu na posiadany tam sklep, który często odwiedza dostawczakiem. Idealnie sobie myślę bo nie dość, że trafił mi się dobry kawałek drewna to jeszcze ktoś jest chętny mi go zawieść na miejsce przeznaczenia.

Podróż minęła spokojnie i jeszcze nic nie zwiastowało nadchodzących wydarzeń.

Dojeżdżam na miejsce i dzwonie. Raz. Drugi. Piąty. Byliśmy umówieni na daną godzinę. Mija jakieś 10 minut. Piszę smsa. Mija kolejne 15 minut. W tym czasie dzwonie jeszcze 2 razy. Już zrezygnowany, że ktoś mnie albo zrobił w jajo albo zwyczajnie go zamordowali chcę opuszczać teren lecz właśnie wtedy oddzwania. Krótka rozmowa:
- Dzień dobry ja po mebel przyjechałem z ogłoszenia.
- Ach no tak zapomniałam (dwie godziny temu ustalałem z nią jeszcze godzinę) ale za chwile będę na miejscu to niech pan chwilę poczeka.
Poczekam bo skoro już tyle tu stoje a kobieta ma za chwilę być to po co teraz uciekać.
Einstein jednak miał łeb kiedy ogłaszał teorię względności. Czekałem prawie pół godziny co wg ogłoszeniodawczyni znaczyło "za chwilę będę". Wchodzimy do mieszkania, kobieta coś tam trajkota jak oszalała o tym jakie ma problemy ze sklepem i wchodzimy do dużego pokoju. Przynosi mi wodę do picia i coś tam dalej opowiada o sytuacjach życiowych a ja siedzę z miną jakbym właśnie dowiedział się, że Bill Gates ogłosił bankructwo bo przecież przyjechałem po komodę a słucham że jej listonosz nie wrzuca awizo do skrzynki. Nieśmiało rzucam jej między słowami "gdzie jest komoda bo chciałbym ją sobie obejrzeć". Na to pani się zmieszała co na pewno nie zwiastowało niczego dobrego i powiedziała, że komoda jest w mieszkaniu, które wynajmują komuś i musielibyśmy do niego pojechać. Zagotowałem się jak woda w czajniku o napędzie nuklearnym. Nie dałem tego po sobie jednak poznać bo na ogół jestem człowiekiem cierpliwym. Ruszajmy więc. Dojeżdżamy na miejsce i poczułem się nieswojo bo zrozumiałem, że zaraz wejde do czyjejś chaty gdzie pewnie ktoś będzie, zaczne mu oglądać jakiś mebel po czym dam babie z która przyjechałem plik bankotów (miałem same 20zł ze sobą, żeby nie było) i zabiorę mu coś co on mógł w sumie mieć w planach na ułożenie sobie tego w pokoju. Myślicie, że przecież jest wystawione ogłoszenie ale patrząc na roztrzepanie babki mogłem się wszystkiego spodziewać. Oczywiście miałem rację bo w chacie siedzi jakiś koleś chyba z dziewczyną i oglądają telewizje przy późnym obiedzie. Witamy się grzecznie, Ja nieśmiało z boku bo jeszcze nie wiem co mnie czeka i wywiązuje się taki dialog między właścicielką komody oraz mieszkania a wynajmującym je jegomościem:
- Witam, witam. Co panią do nas sprowadza? (widzę, że wpadliśmy bez uprzedzenia) - i kim jest ten koleś pewnie chciał dodać.
- Ach bo Ja przyjechała z tym panem po tę komodę co na stronę wystawialiśmy z mężem.
Facet zrobił oczy jak globusy w pracowni Galileusza i powiedział:
- Ale... pani mąż już ją sprzedał wczoraj.

O ZEUSIE GROMOWŁADNY I ODYNIE ZEŚLIJCIE MI NA ZIEMIE HERKULESA I THORA BO CO CHCĘ UCZYNIĆ TEJ BABIE NIE DAM RADY SAMEMU!

Powiedziałem krótkie "żegnam" i udałem się do domu nawet nie pytałem o podwózkę bo pewnie by się okazało, że auto też już sprzedała więc nie możemy wrócić.

Moje koszulki oraz skarpetki nadal leża w kartonach a Ja nie wiem czy jestem gotów na kolejną taką interakcję z czymś co naukowcy z całego świata byliby gotowi określić jako efekt ewolucji człowieka.

przeprowadzka

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 19 (59)

#60983

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia krótka, ale pokazująca jak wiele zrozumienia potrafi czasami otrzymać doradca klienta w pracy.

Pracuję w sieci marketów na dziale z grami i konsolami. Dzień leniwy co nie dziwne, ze względu na to, że każdy niepotrzebujący czegokolwiek akurat kupić człowiek, siedzi teraz na działce lub nad jeziorem. Ciszę przerywa nadchodzący w moim kierunku ostrym i szybkim krokiem pan, który zagaja:

- Problem z grą mam.
I wyciąga z plecaka pudełko, które pcha w moim kierunku niczym szermierz szablę, niemal trafiając w samo serce.
Biorę ją spokojnie do ręki i mówię:
- Dzień dobry.
Sekunda pauzy, zero odpowiedzi.
Nie przepadam za brakiem kultury osobistej.
- Więc w czym pan ma ten problem?
- Nie działa.
- Rozumiem. Czym się to dokładnie objawia?
Patrzy na mnie jak dr. House na klienta z astmą i mówi lekko poirytowany:
- No nie działa. Chcę grać, a nie działa.
Przyznam spodziewałem się trochę więcej elokwencji po facecie w wieku ok. 30-35 lat.
- Rozumiem, że próbuje pan uruchomić grę tak?
Wywracanie oczu.
- No taaaaak. I nie działa.
- A kiedy występuje problem?
- Kiedy chcę zagrać.
Szok. Nie spodziewałem się.
- A czy pojawia się panu jakiś komunikat na ekranie monitora?
- Tak.
Czekam 3-4 sekundy z nadzieją, że bez pytania usłyszę co to za komunikat, ale rozumiem iż będziemy tak stać do jutra więc pytam pełen trwogi i napięcia.
- A co to za komunikat?
- A ja ku*wa wiem? Po angielsku jest.

Ostatecznie odesłałem pana do domu, żeby sprawdził jeszcze raz co to za komunikat i w razie ponownego pojawiania się prosiłem o przepisanie albo zrobienie zdjęcia. Powiecie, że dla świętego spokoju mogłem grę wymienić na nowy egzemplarz. Niestety nie mogłem z uwagi na to iż posiadała ona kod aktywacyjny, który został wpisany przy próbie instalacji. Jak wróci, może dostarczy ciąg dalszy tej historii.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 500 (598)

#58910

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka historia o tym dlaczego nie warto chodzić na zakupy w galerii w koszuli pracowniczej i o tym jak niektóre osoby mają problem z dostrzeganiem czegokolwiek co wystaje poza czubek ich nosa.

Będąc w pracy zgłodniałem, a że zapomniałem zabrać starannie uszykowanego śniadania z domu uznałem, że udam się hipermarketu, który jest umiejscowiony w tej samej galerii.

Z czystego lenistwa nie chciało mi się do szatni odkładać koszuli pracowniczej więc sprawdziłem tylko czy mam odpowiednią ilość Bolesława I Chrobrego ze sobą i udałem się na "szybkie i bezstresowe" zakupy.

Przechadzam się po sklepie aby dotrzeć do bułek, które były mi niezmiernie potrzebne do skompletowania pożywnego i zdrowego posiłku, kiedy nagle słyszę starszą kobietę, która dość głośno mówi "Ej ty, podejdź no tu". Zaciekawiony tym do kogo tak się można bezpardonowo zwrócić, zaczynam się trochę rozglądać i naglę widzę wspomnianą emerytkę, która patrzy się na mnie i mówi:
- No do ciebie mówię, podejdź no tu.
Zszokowany tym jak można do kogoś obcego tak powiedzieć, uśmiecham się lekko (chamstwo i prostactwo najlepiej traktować szerokim uśmiechem, wtedy napastnik dostaje ataku szału a my mamy ogromną radochę) i podchodzę z pytaniem:

- Czy pani do mnie mówiła?
- Tak do ciebie, a do kogo innego? - odpowiada stara dewotka, u której nagle dostrzegam ogromną ilość tapety na twarzy, narysowane brwi (brrrrr...) i odczuwam odurzający zapach, który był chyba spowodowany wykąpaniem się w wannie pełnej tanich perfum z pobliskiego bazaru, od pana zza wschodniej granicy. Nie zważając na moje dziwnie spojrzenie i na to, że na koszuli mam wyraźny, wyszywany napis z nazwą firmy w której pracuję, starsza pani kontynuuje:

- Znajdź mi te wiadro tylko w kolorze czerwonym.

Nauczony cierpliwości i spokoju do imbecylów, którzy myślą, że sprzedawca w sklepie to pomagier zachowuję spokój ale postanawiam się trochę zabawić.

- Nie.
- Co nie?
- Nie znajdę.
- Dlaczego?
- Bo nie. Nie chce mi się.
- Ale ty tu pracujesz, ty masz mi pomóc!
- Ja w niczym pani nie muszę pomagać, mam to gdzieś, niech pani sobie sama szuka tego wiadra. Mam ważniejsze sprawy na głowie.
- To jest skandal! Ja złoże na ciebie skargę.
- Składaj sobie mam to gdzieś. Nie rusza mnie ta skarga.

W międzyczasie oburzona kobieta szuka w torebce czegoś i wyjmuje jakiś notes i ołówek:

- Jak się nazywasz?! Już tu nie pracujesz.
Chciałem powiedzieć, że nawet nie zacząłem ale ograniczyłem się tylko do:
- Proszę sobie spisać z plakietki o ile umie pani czytać.

I spisuje moje imię i nazwisko, i po raz kolejny nie zwraca uwagi na wyraźny napis firmy w jakiej jestem zatrudniony, bo jest on umieszczony nad moimi danymi i nie dociera do kobiety fakt, że ja tutaj nie pracuję.

- Już tu nie pracujesz! Ja znam kierownika!

Odszedłem bez słowa i z uśmiechem na twarzy, bo wyobraziłem sobie jak kobieta dowiaduje się, że nikt taki tutaj nie pracuje.

Carrefour

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 872 (1000)
zarchiwizowany

#57552

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czasami się dziwię, że nie mówię klientom, że mają spie*dalać i dać mi spokój.

Podchodzi facet z dwójką dzieciaków i na pozór wygląda na normalnego ale był kiedyś taki typek z Austrii, który jako dziecko wyglądał na normalnego ale potem wymordował miliony ludzi w czasie wieloletniego konfliktu.

- Czy może pan tutaj do mnie podejśc?
- Tak oczywiście - odpowiadam i kieruję się do klienta
- Szukam dla dzieciaków gry na Kinecta żeby mogłby się na nim pobawić bo od miesiąca mają konsole ale gry, które były w zestawie już im się znudziły.
Proponuję mu Kinectimals lub Just Dance dla dziewczynki bo nie ma zbytniego wyboru dla takich szkrabów jeśli chodzi o gry po okresie świątecznym. Klient patrzy na mnie podejrzliwie jakbym właśnie zaoferował jego pociechom 5 gramów białego proszku i się pyta z wyczuwalną wyższością w głosie:
- A czy pan wie o czym są te gry? Bo zdaje mi się, że często sprzedawcy nie mają pojęcia o tym co oni sprzedają.
"Nie ku*wa, siedzę na dziale z grami za kare a moją prawdziwą pasją są szybkowary sprzedawane przez Klaudiusza i Gulczasa" sobie pomyślałem ale na moje szczęście się powstrzymałem bo klient widać z gatunku "Ja załatwię, że pan tu przestanie pracować". Kiedy udało mi się ochłonąć odpowiedziałem na spokojnie:
- Jestem graczem od dziecka proszę Pana i znam się na tym bardzo dobrze. Nie polecałbym panu złego tytułu.
Niestety nie udało mi się udobruchać klienta bo nadal gapił się na mnie jak Frodo na Sama, któremu Gollum podrzucił orkuszki ostatnich lembasów po czym rzucił wydychając powietrze ze zniecierpliwienia:
- No dobrze. A jakieś rajdy dla mnie pan znajdzie? Kiedyś grałem w serię Colin McRae, może uda się coś z tym stylu znaleźc? Wie pan nie tory tylko lasy, pola, łąki. Rozumie pan o czym mówię?
Już mu chciałem się spytać czy o nowej częśći Hobbita ale tego dnia wyjątkowo potrafiłem powstrzymać się od ciętych komentarzy w kierunku osoby, która wypowiadając się na temat mu zupełnie nieznany (ominąłem nudny fragment w którym mój dzisiejszy prześladowca mówi, że on od miesiąca dopiero wrócił do grania po kilkunastoletniej przerwie) stara się zrobić z kogoś zajmującego się sprzedażą gier, kompletnego debila.
- Tak rozumiem o czym pan mówi. W tym momencie mamy tylko jedną grę o tematyce typowo rajdowej, WRC 4.
Podchodzimy do miejsca z grą i podaję mu ją do ręki. Znowu widzę wzrok nieufnego klienta i czekam na kolejną obelgę ale zostałem zaskoczony.
- Dobra jest ta gra?
Szczerze tłumaczę, że grałem ostatnio w drugą część serii ale dobrze się przy niej bawiłem więc nie spodziewałbym się raczej gniotu tym bardziej, że oceny w serwisach zebrała całkiem niezłe. Niestety nasz Panicz Lord i Władca Wszechświata chce jednak grę wyścigową, która jest pewniakiem więc proponuję Forza Motorsport 4, która jest dodatkowo w bardzo atrakcyjnej cenie 69zł. Kręcenie nosem i pada pytanie o informację odnośnie sterowania Kinectem.
- Jak to jest? Można grać na Kinekcie?
- Tak jak najbardziej. Wyciągamy przed siebie ręce i sterujemy nimi tak jakbyśmy trzymali nimi kierownicę.
- Ale jak? Gdzie ja mam te ręce wyciągnąć?
- Przed siebie prosze Pana - gestem rąk pokazuje jak się trzyma kierownicę bo widocznie facet trzydziestokilkuletni nie widział nigdy koła do sterowania autem.
- No ale jak to ja mam wziać tego Kinecta w dłonie i go trzymać jak kierownicę?
Spoglądam na niego ze współczuciem bo nie chciałbym być na jego miejscu kiedy żona go wysyła po zakupy do sklepu i tłumacze jeszcze raz na czym polega "trzymanie rąk w powietrzu tak jakbyśmy mieli w nich kierownicę".
Na koniec dostaję jeszcze jeden cios:
- A tutaj widzę jest u was drogo. 69zł?
- A gdzie pan znajdzie taniej?
- W internecie jest za 60zł.
- A czy doliczył pan przesyłkę? 5-6zł minimum a wielu sprzedawców mocno przebija na wysyłce.
- No ale tam będę mieć taniej wtedy o te 3 złote.
No to idź i zamów przez internet ty cebulo jedna chciałoby się rzec ale udało mi się zebrać jedynie na skromne:
- To w takim razie niech pan kupi przez internet i zaoszczędzi.
Jeszcze później podszedł i się spytał o grę której nie mieliśmy ale on potem znalazł "podobną" (Kinect Sports i Minecraft?) i rzucił tylko do mnie:
- Pan chyba jednak nie wie co pan tutaj sprzedaje - po czym dodał specjalnie na głos - chodźcie dzieci poszukamy sami bo widać tutaj nie wiedzą nawet co mają na półkach.

Żerownia dla skner

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (422)

#57226

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam dla Was dzisiaj historię trochę starszą, ale przypomniała mi się dzisiaj i nie wylądowała jeszcze na Piekielnych.

Jednego spokojnego popołudnia, kiedy czas leniwie płynął, a z braku czegokolwiek do pracy czułem jak moja stagnacja przemienia mnie w słup z kamienia, przyszedł pewien niepozorny jegomość, który postanowił odmienić mój los tego dnia.

Stoję i staram się nie zasnąć, bo głupio byłoby gdyby w gazetach pisali, że u nas pracownicy śpią w czasie pracy, bo wtedy każdy by tak chciał. Podchodzi typek na oko 30 lat i pyta lekko zmieszany, pewnie tym że przerwał mi nic nie robienie:
- Dzień dobry, szukam gry z mostem.
- Słucham? - pytam trochę zaskoczony tym, że dostałem tak sprecyzowane pytanie, które dokładnie określa czego dany klient u mnie szuka.
- No szukam gry z mostem.
- Ale przepraszam bardzo z jakim mostem?
- No most. Szukam gry z mostem. Ma ją pan tutaj?
Zacząłem się zastanawiać czy mnie ten facet czasem nie obraża i ja tego nie rozumiem. Postanowiłem jednak nie dać za wygraną i pytam ponownie:
- Proszę pana o co chodzi z tym mostem? On jest w grze? Na okładce?
Wyraźnie poirytowany tym, że sprzedawca debil i jełop wywraca oczami i mówi lekko podniesionym głosem:
- No kurde z mostem gra panie! Most, samochody, wyścigi.
Widzę światełko w tunelu i pytam z największym spokojem jakim się potrafiłem obdarzyć:
- Need for Speed Most Wanted?
- Tak! - wykrzykuje i klaszcze tryumfalnie.

Myślałem, że mu trzasnę, ale z drugiej strony obudził mnie na resztę tego dnia :)

Gdzieś pomiędzy piekłem a niebytem

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1075 (1181)

#56575

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sprzedaliśmy konsolę Xbox 360. Wiem, że teraz wszyscy pewne gratulujecie i myślicie sobie "Dobrzy są", ale nie spieszcie się jeszcze z aplauzem, albowiem nie zawsze sprzedanie konsoli to koniec problemów.

Podchodzi do mnie koleżka, który po pierwszym kontakcie wzrokowym zaskarbił sobie moją sympatię i wiedziałem, że będzie nas łączyć coś więcej niż tylko swoiste "Dzień dobry" czy "Do widzenia", gdyż od razu było wiadomo, że trafi on na moją tablicę. Skąd tego się domyśliłem, nie wiem, tak samo jak nie wiem dlaczego tacy ludzie przychodzą tylko do mnie mimo, iż na dziale ze mną pracuje 6 innych osób.

Zaczyna dziarsko ale z uciekającym wzrokiem:
- Witam!
Lekko speszony odpowiadam nieśmiało "dzień dobry" i dodaje standardowe "W czym mogę Panu pomóc?"
- Chciałbym zareklamować u Was konsolę Xbox 360.
- Rozumiem. A jaki jest powód reklamacji?
- Niezgodność towaru z umową.
Tutaj sobie myślę, że kolega zna się na swoich prawach, mimo iż wygląda na szalonego.
- A na czym polega ta niezgodność?
- Powiedziano mi, że konsola jest bezprzewodowa, a nie jest.
Na chwilę zamarłem ale pomyślałem, że może nie zna różnicy pomiędzy padem do konsoli a samą konsolą.
- Konsola bezprzewodowa? Chodzi panu o kontroler, tak?
- Nie proszę pana, chodzi mi o konsolę. Powiedziano mi, że jest ona bezprzewodowa, a nie jest, bo w kartonie znalazłem kable.
- A do czego pan chciał ją podpiąć bezprzewodowo?
Spojrzał na mnie jak na kretyna i powiedział:
- No do telewizora i prądu, a jak pan myśli?
Przerażony faktem, że przespałem ostatnie 200 lat i ludzie zdążyli wymyślić takie cuda, a ja nadal głupi podpinam się do prądu kablem, staram się zachować twarz i powagę:
- Proszę pana jestem pewien, że zaszło lekkie nieporozumienie, bo jedyne co pan ma bezprzewodowe w zestawie to pad do sterowania konsolą.
- To w takim razie jak ja mam się podpiąć do prądu?
Naprawdę było mi niezręcznie mówić to mu w twarz ale musiał to ktoś zrobić.
- Kablami, które ma pan w zestawie, bo wciąż mamy 21 wiek.
- Aha.

I poszedł ze zdziwioną miną zostawiając mnie na skraju załamania...

Żerownia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 510 (644)

#52692

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pamiętacie klienta, który nie potrafił odgadnąć ile gier jest w trylogii oraz dla którego 219zł to były na przemian 2 stówy albo 3 stówy? (http://piekielni.pl/37898)
Wrócił...

Podchodzi do mnie i jeszcze nie skojarzyłem, że go znam. Jeszcze nie.
- Proszę, a może pan podejść?
- Tak oczywiście - odpowiadam zdziwiony formą pytania.
- Bo tutaj jest puste pudełko (zamówienie przedpremierowe GTA V).
- Tak bo jest to pre-order.
Chwila namysłu i już coś mi zaczynało świtać w głowie, że znam skądś ten wyraz twarzy.
- Czyli w środku nie ma płyty?
- Nie.
Tutaj następuje moment, w którym wiele osób zastanawia się o co się go jeszcze spytać, czym mu jeszcze zepsuć dzień dzisiaj.
- A o co chodzi z tym?
I podaje mi do ręki preorder na konsolę PlayStation 4 o wartości 100zł.
Tłumaczę, że można zamówić konsolę i odebrać ją po premierze ale trzeba uiścić wpierw kwotę zaliczki.
- A kiedy ta konsola wychodzi?
- Stawiam, że październik albo listopad tego roku.
- Ale tego roku?

Tutaj mnie trafiło niczym grom z jasnego nieba, niczym opłata dla cygana za wywóz gruzu. Niemożliwe. To on. Wrócił. Silniejszy. A ja byłem na to nieprzygotowany.

- Tak tego roku.
- Ale tego roku 2013 czy następnego?
- 2013.
Odwraca pudełko i z drugiej strony jest wizualizacja kilku gier, które mają być dostępne na PS4 po premierze.
- A jak te gry mam odpalić?
- Nie rozumiem.
- No jak mam je uruchomić na Ps3?
- Nie ma jak, bo to jest tylko wizualizacja, a poza tym te tytuły będą dostępne na PS4 (nie chciało mi się tłumaczyć, że Watch Dogs dostanie też na PS3 bo to nie miało sensu).
- No dobrze ale gdzie te gry są?

I obraca pudełko, szuka informacji o tym, że proszek w środku należy podlać gorącą wodą co da w efekcie gry instant. Ja na spokojnie tłumaczę jeszcze raz coś co już powiedziałem.

- A GTA V kiedy wychodzi?
- 17go września tego roku (tak powiedziałem to celowo)
- Ale tego roku?
- Tak.
- A wyjdzie przed PlayStation 4?
- Tak.
- Ale tego roku czy następnego?
- Tego roku.
- Ale 2013 tak?
- Tak. 2013. Za niecałe 2 miesiące.
- Ale przed tym czy po tym? - i wskazuje na pre order PS4.
- Przed tym. Wpierw wychodzi GTA V a potem PS4.
- Aha - stwierdził ale jego mina nadal wskazywała wyraźnie na to, że próbuje ustalić ile razy jeszcze w tym roku będzie wrzesień. Myśląc, że to koniec myliłem się, bo oto wrócił mój koszmar w postaci ceny danego produktu.
- A ile kosztuje Księga Czarów?
- 159zł.
- Czyli stówę?
- Nie. 159zł.
- Czyli ile?
- 159zł.
- Czyli dwie stówy?
- Nie proszę pana, 159zł.
- Czyli stówa i pięć dych?
- Nie. 159zł.
- Czyli stówa?
- Nie proszę pana. 100 złotych + 50 złotych + 9 złotych.
- Czyli 159zł?
- Tak! - powiedziałem z niekrytą radością niemalże klaszcząc dłońmi.
- Czyli stówę?
I w pi*du cały misterny plan poszedł się je*ać.
Po chwili zostałem wybawiony z opresji przed klienta, który przez dłuższą chwilę przysłuchiwał się tej rozmowie i miał wyraźnie poprawiony humor.

Spytam ponownie jak już kiedyś pytałem.
Dlaczego Ja?

Piekło

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1298 (1380)

#48977

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wybaczcie, że takie długie ale myślę, że warto się zaznajomić z tym ciekawym przypadkiem albowiem nie przywykłem do tego, że klient żąda ode mnie udowodnienia czegoś czego nie ma.

Podchodzi do mnie pan w wieku ok 20 lat i zagaja bez kompleksów:
- Chciałbym oddać tą grę.
- A dlaczego? - pytam i widzę pudełko od gry FIFA 13 na Xboxa. Do tej pory nic podejrzanego się nie wydarzyło.
- Bo nie działa.

Słysząc tą jakże satysfakcjonującą odpowiedź, która w pełni zadowoliła moje wymagania i dzięki której poczułem, że wiem jaki jest sens życia ludzi, zadałem pytanie za które kiedyś dostanę w ryj za moją niekompetencję:

- A czym się to objawia?
- No wkładam do konsoli i ona jej nie czyta.
- A jak konsola sobie radzi z innymi grami?
- Wszystkie działają.
- No dobrze, to może podejdziemy do konsoli tutaj na sklepie i ją sprawdzimy.

Otwieram pudełko, sięgam po płytkę, obracam ją na drugą stronę i widzę powierzchnie lodowiska New Jersey Devils po zaciętym meczu z New York Rangers. Zerkam spode łba na mojego towarzysza w dzisiejszej opowieści i szukam oznak szaleństwa, które wtargnęło się w jego duszę po tym jak konsola nie odczytała płyty, przez co próbował odpalić grę z użyciem najnowszej piły spalinowej marki Stihl oraz mikrofalówki z ruskiego targu.

- Czy pan widzi jak ta płyta wygląda?
Zerka i bez zaskoczenia stwierdza:
- Tak. Ale ona nie działała już wcześniej.

Postanowiłem pominąć dialog, w którym pytam się dlaczego płyta tak wygląda i podchodzę z nim do Xboxa w celu sprawdzenia czy gra ma jeszcze jakieś szanse. Wysuwam tackę w konsoli i słyszę za plecami złowrogie:

- Ejże. A co to jest za urządzenie?
Prawie się przewróciłem, bo już zrozumiałem w czym może tkwić problem.
- To jest konsola Xbox 360, czyli sprzęt na który ta gra jest przeznaczona.
- Ale ja nie mam w domu Xboxa. Ja mam PlayStation 3.
Kieruję pudełko frontem do klienta i pokazuje mu napis XBOX 360 w lewym górnym rogu.
- Ten napis oznacza, że gra działa na konsoli Xbox 360, a nie na żadnej innej.
- Ale ja tego nie wiedziałem. Myślałem, że jest na PS3.
- Tak, ale nie ma tutaj żadnego oznaczenia, że gra jest przeznaczona na konsole SONY.

Chwila namysłu i padają słowa po których zmarli pewnie wstali z grobów:

- A gdzie jest zaznaczone, że nie działa na PS3?
Nasłuchując pomrukiwania nadchodzących nieumarłych, odpowiadam:
- A dlaczego na pudełku od gry na Xbox 360 miałaby być jakakolwiek informacja o konsoli z obozu konkurencji?
- Bo to jest jawne wprowadzanie w błąd klientów. Niech mi pan pokaże na pudełku informację o braku możliwości grania w tą grę na PS3.
- Ciężko mi będzie pokazać coś co nie istnieje. Jeżeli jest informacja o graniu na Xboxie 360 to logicznie rzecz biorąc jest oczywiste, że nie można grać w nią na PS3.
- Ja tego tak nie zostawię. Kto jest wydawcą tej gry?
- Electronic Arts Polska.
Zobaczył informację o kontakcie, po czym rzucił do mnie:
- Głupie ch*je będą mnie próbowali oszukać. Ja im dam popalić.

I sobie poszedł, zostawiając mnie z miną nie do opisania.

Saturn

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1035 (1151)
zarchiwizowany

#46630

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie dość, że spóźniłem się do pracy przez awarie trakcji MPK to jeszcze pierwszy klient od rana uświadomił mnie, że między grudniem a styczniem mamy dodatkowe miesiące.

- Przepraszam czy Pan tutaj pracuje?
- Tak.
- Mam problem. Kupiłem przed świętami kupowałem u was Xboxa i mam problem z kontem Gold. Powinno mi wygasnąć 17 stycznia a nadal jest aktywne i mogę grać przez internet.

Informacja dla nie znających tematu - konto GOLD na Xboxie uprawnia do korzystania z rozgrywki internetowej na konsoli.
Nie widząc problemu w tym, że konto nadal działa bo jakby nie patrzeć jest to jakiś prezent od Microsoftu (świadomy, nieświadomy - nieważne) pytam.
- A kiedy pan to konto kupował?
- No przed świętami.
- A kiedy dokładnie?
- 17go grudnia
Wyczuwając pewną nieścisłość zadaję pytanie na które odpowiedź przewidywałem:
- A na jaki okres czasu było to konto, które pan zakupił?
- 3 miesiące.
Pełen trwogi i przerażenia, że zaszły pewne zmiany w systemie kalendarzowym o których nie wiem staram sie powstrzymać od śmiechu ale nadal ciągnę rozmowę w nadziei, że usłyszę jeszcze jedną sensację:
- A proszę Pana niech mi Pan powie ile czasu minęło od momentu doładowania tego konta?
- 3 miesiące.
Tutaj już pewien, że mam do czynienia z przypadkiem odosobnionym i nadzwyczajnym rzucam:
- Może mi pan powiedzieć jakie 3 miesiące następują po grudniu wg obecnego kalendarza?
Chwila namysłu, zagubione spojrzenie i nagle nadchodzi oświecenie w postaci:
- Aaaaa... no tak przepraszam. Wychodzi na to, że mam jeszcze miesiąc grania.
Bojąc się o własne, życie dobieram słowa mojej odpowiedzi bardzo dokładnie:
- Tak. Ma Pan jeszcze miesiąc grania.

I poszedł. Chyba korzystał z kalendarza Czerwców, który nastąpił po kalendarzu Majów.

Saturn

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 227 (303)
zarchiwizowany

#44099

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj będzie raczej śmiesznie niż piekielnie :)

Podchodzi do mnie facet z babką i się pytają:
- Przepraszam po ile jest ten zestaw PS3?
- Który?
- Ten po 1149...

Wymowne spojrzenie w kierunku klientki, która zrozumiała gdzie popełniła błąd i odeszła zaczerwieniona

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 64 (104)