Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tarija

Zamieszcza historie od: 2 października 2011 - 12:48
Ostatnio: 30 marca 2018 - 20:14
O sobie:

https://www.youtube.com/watch?v=vCXsRoyFRQE&list=RDMMQ_F0Z8qn8SA&index=31

  • Historii na głównej: 69 z 115
  • Punktów za historie: 81389
  • Komentarzy: 677
  • Punktów za komentarze: 6821
 
zarchiwizowany

#39825

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia będzie o tym jak to okazałam się złym prorokiem.
Jechałam do domu autobusem. Te najdłuższe autobusy, mają zaraz za miejscem dla wózków takie podwyższenie na którym znajdują się siedzenia. Takie jak tu: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/d/de/Solaris_Urbino_wnetrze.jpg/800px-Solaris_Urbino_wnetrze.jpg

Na którymś przystanku wsiadły dwie kobiet z wózkiem dziecięcym, przypuszczalnie matka z córką. W autobusie znajdowały się wtedy tylko 4 osoby, a dwie z nich siedziały w ostatnim rzędzie, w związku z tym kobiet mogły sobie wybrać miejsce jakie im tylko pasowało.

Panie postawiły wózek w miejscu do tego przeznaczonym, po czym zablokowały go, wyłuskały ze środka niemowlaka i usiadły na tym właśnie podwyższonym stanowisku.

Dodać tu trzeba, że młodsza kobieta która trzymała dziecko była wyjątkowo otyła. Do tego stopnia że małe trzymała w dłoniach, bo nie miała miejsca na kolanach. Dzieciak się kręcił, a ona, dyskutując ze swoją matką przekładała go z jednej ręki do drugiej.

Zrobiło mi się niedobrze. Dzieciak fruwał sobie w powietrzu ładny kawałek nad ziemią, a właściwie nad wózkiem. Jakieś takie złe przeczucie mnie ogarnęło. No ale siedziałam cicho, bo na dzieciach się nie znam, a kobiety wyglądały nieco... dresiarsko. Do tej pory się na siebie złoszczę za nieśmiałość ale cóż.

W którymś momencie, babcia (siedziała od okna)przechyliła się przez barierkę i zaczęła czegoś szukać w wózku. Matka, przełożyła dziecko do lewej dłoni i zaczęła jej komenderować, gdzie co leży. Ten właśnie moment autobus wybrał sobie żeby szarpnąć, co na tej trasie jest normalne, bo jeżdżą po niej tiry i nawierzchnia przypomina wzburzone morze. Dzieciak oczywiście wypadł matce z ręki. Znacie to uczucie kiedy widzicie jak coś spada i wydaje się że leci niesamowicie powoli? Właśnie w takim zwolnionym tempie widziałam jak dzieciak odbija się od pleców babci, po czym spada między wózek a płytę oddzielającą siedzenia od wolnej przestrzeni. Babcia w próbie uratowania wnuczęcia uderzyła w spadającego dzieciaka przedramionami, przez co ten na chwilę rozpłaszczył się na szybie a potem spadł niżej.

Wydaje mi się że nic mu się bardzo złego nie stało, ale to tylko dlatego że upadł w momencie kiedy seniorka wychylała się z miejsca. Gdyby matka upuściła go wcześniej pofrunąłby na podłogę jak kamień.

Ale oczywiście wszystkiemu winny kierowca autobusu!

komunikacja_miejska

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 303 (363)
zarchiwizowany

#39250

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
3 września pojechałam na uczelnie po wpisy. Podróż tramwajem przerwał mi Pan Żul, który z bliżej nikomu nie znanych przyczyn postanowił pozałatwiać swoje potrzeby fizjologiczne w wagonie.
Ściągnął porty, kucnął i rozpoczął tworzenie malowniczego żółtego jeziorka do którego chciał również dorzucić na środku wysepkę.
Pana wywaliło z tramwaju za szmaty dwóch mężczyzn. Ten, w zemście, zaczął ciskać kałem w okna pojazdu, BOR-owi dzięki nie trafił w uchylone wywietrzniki. Cieszę się również że nie wpadł na pomysł ciskania w ewakuującą się z zanieczyszczonego środka transportu ludność.

5 września, ten sam tramwaj, jadę zdać indeks. Na szybie od zewnętrznej strony DALEJ brązowy kleks.

No drogi ZTM-ie, na miłość boską! Tylko od środka sprzątacie te tramwaje czy nawet to się po prostu wynosi na butach podróżujących?

komunikacja_miejska

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 222 (290)
zarchiwizowany

#39210

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miejsce: Restauracja "suszi". Zamówiłam, podali, czekam na mojego osobistego blondynkę. Rozgrywam konkurs gapienia z kawałkiem krewetki. Miałam nawet szansę wygrać, ale odwróciłam wzrok gdy do mojego stolika przycwałowała elegancka pani.

- Proszę, niech pani się ubierze bo MÓJ MĄŻ się gorszy.

Po czym wróciła do stolika gdzie siedział już elegancki pan, ponad dwa razy starszy niż ja.

Niestety nie zabrałam dodatkowych ubrań na wypadek zgorszonego społeczeństwa, a w restauracji nie było nawet obrusów którymi mogłabym się zawinąć więc siedziałam dalej i gorszyłam.

Za chwilę elegancka pani obsztorcowała o coś kelnerkę energicznie wskazując brodą w moją stronę. Nie niepokojono mnie.

Przybył mój ukochany. Zajęliśmy się pojedynkiem szermierskim z potrawą. Tymczasem elegancka pani wzywała do swojego stolika coraz to nowe osoby. Do mnie nikt nie podchodził. Koniec końców elegancka pani lokal opuściła, zaszczycając mnie przez okno złowrogim spojrzeniem.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 54 (194)

#38236

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Działo się to wcale tak nie dawno temu.

Tarija pracowała jako kelnerka w dość prestiżowym miejscu, obsługującym imprezy rządowe, wydarzenia "medialne" itp. Nauczono mnie tam wiele - jak dobierać ser i wina, jak ścinać szyjkę szampana, jak nosić obcasy, jak je nosić na złamanym paluchu, jak pracować 36 godzin bez przerwy, jak kraść, jak spać na betonowej wylewce za głośnikiem "koncertowym" w temperaturze -5, jak bić się z żulami o wóz z zapatrzeniem, i - najważniejsze - że chamstwo nie zależy od pieniędzy ani wykształcenia.
Istotne - byłam tam jedyną dziewczyną, i obsługiwałam tylko imprezy bez serwisu - czyli takie gdzie jedzenie można sobie samemu wziąć z bufetu, a obsługa nosi tylko alkohole, albo i to nie. Ew. imprezy gdzie goście stali, a kelnerzy krążyli z tacami.

"Sytuacyja" pierwsza. Posiadaliśmy markowe herbaty eksponowane na bufecie w ozdobnym drewnianym pudełeczku. To że czasem ktoś zabierał po parę torebek do kieszeni to w sumie norma, ale na przyjęciu dla pracowników największego warszawskiego uniwersytetu zginęło też pudełko. Brawo profesura!

Numer drugi: Tarija roznosi napitki na tacy. (Miejsce: multikino, premiera polskiego filmu, gwiazd tyle co okruchów w mojej klawiaturze, żadnej nie znam). Pan "Alternatywny Reżyseż" chce zgasić papierosa. Nie wie gdzie. O, najlepiej wrzucić do niesionych właśnie drinków. Już nie mówiąc o tym że zakaz palenia obowiązuje w całym budynku. Choć w sumie, na innej podobnej imprezie jakiś celebryta zgasił papierosa kelnerowi na mankiecie.

Trzy: Bal telewizji z niebieskim kółkiem. Znany showman, pijany jak ruski niedźwiedź, wdrapał się na najwyższe piętro budynku, gdzie rozstawiono kanapy dla gości. Położył się na ziemi i kazał się zanieść na kanapę. Zignorowany, postanowił dobrać się Tariji do majtek. Gdy cel przemieścił się w innym kierunku wyraził swoją złość na zaistniałą sytuację telefonem do kogoś "Bo stuuu bo... tuuuu... tak urfa... kurtfaaa... jedna...." Po czym zwymiotował do podgrzewacza z ryżem.

Cztery: Bal giełdziarzy. Młody, piękny, pachnący człowiek sukcesu podbija do Tariji.
- Pójdzie pani ze mną do wc za 6 tys złotych?
- Nie.
- Nie umiesz robić interesów. To dlatego zasuwasz z brudnymi garami, ha!

Pięć: Partia polityczna obchodzi rocznicę założenia - Jakiś zupełnie Tariji nieznany człowiek uporczywie za nią łazi i nagabuje, w miarę upływu czasu coraz bardziej zawiany. Tarija wypróbowała już wszelkie dostępne metody na spławienie gościa. Nie działają. Pozostało ignorowanie i w stu procentach profesjonalne zachowanie, ale zmiana długa i nerwy puściły w końcu o 4 rano.
- Czy tyyy wiesz... kim jaaaa jeeestem?
- A pan wie kto ja jestem?
- Tyy to jesteś służba. K-k-kelnerka.
- A nie prostytutka. Zan pan różnicę?

Sześć: Impreza firmy kosmetycznej. Na imprezie same prawie kobiety, w obsłudze sami prawie faceci i to młodzi - drzwi od łazienek się nawet zamykać nie zdążyły. Tarija myślała że będzie spokój - nie. Około północy uwaliła się na niej koszmarnie wyperfumowana kobitka - lubię kobiety w mundurkach, masz tam coś fajnego pod spodem? - zagaiła.

Siedem: Ile czasu musi trwać impreza partii prawicowej, zanim ktoś nie zrzyga się na stół z przepicia? 5 minut. Panowie przybyli już zawiani.

Osiem: Impreza banku. Pani dyrektor po paru głębszych postanowiła przelać sobie czekoladę ze specjalnej fontanny do torebki. Zległa w kałuży płynnego kakao.

Dziewięć: Już nie pamiętam kto, chyba giełdziarze: kilku panów zostało przez obsługę przyłapanych na pluciu do podgrzewaczy z jedzeniem.

Dziesięć: Dwie celebrytki znane z tego że są znane postanowiły ukraść... krzesło. Bo na pamiątkę.

Jedenaście: Kompletnie nagi facet odkryty przy sprzątaniu stołów, zwinięty pod bufetem. Po obudzeniu wstał i wyszedł bez słowa. Razem z moim zdrowiem psychicznym.

Dwanaście: Młody muzyk rzuca kieliszkami przez okno w przechodniów. Kieliszki usunięto z zasięgu - usiadł i się rozpłakał.

Trzynaście: Żona polityka zabiera ze sobą połowę kwiatów z dekoracji stołów. Bo ładne.

Witajcie w wielkim świecie.

Śmietanka towarzyska

Skomentuj (75) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1236 (1428)

#37915

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W wieku około przedszkolnym złapałam jakiegoś wirusa. Z resztą nie tylko ja. Draństwo było dość zaraźliwe, i bardzo dużo dzieciaków je podłapało.

Generalnie objawy przypominały wypicie butli syropu z wymiotnicy. Cokolwiek by się nie zjadło, nie wypiło, nawet łyżka wody, wracały natychmiast. Dzieciaki wymiotowały nawet będąc na czczo.

Jako, że przychodnia dziecięca zamieniła się w malowniczy obraz abstrakcyjny z kolorowych kleksów, panie w rejestracji wydawały torby foliowe, sami się domyślacie dlaczego.

I właśnie taką torbę jedna z czekających w poczekalni Matek założyła swojej pociesze na buzię jak worek z obrokiem na konia, dokładnie owijając folię wokół jego szyi i twarzy, co by przypadkiem nie pociekło. Diabli wiedzą jak by się to skończyło, gdyby nie inne dorosłe osoby w pomieszczeniu, które w dosadnych słowach zaproponowały pani walnięcie się w łeb przy pomocy najbliższej ściany.

Obrażona kobieta ściągnęła dziecku folię z twarzy i prychając gniewnie, przychodnię opuściła, głosząc wszem i wobec, że nie będą jej baby ze wsi pouczać.

Co było dalej moja Mama nie wie, ale nigdy potem tej kobiety nie widziała.

Matki Roku

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 492 (600)

#38130

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sąsiad ma krowy.

W lecie czasem zostawia je na noc na pastwisku, żeby sobie pooddychały świeżym powietrzem. Do niedawna wszystko było zupełnie w porządku.

Jakiś czas temu, w nocy, ktoś, a przypuszczalnie kilka ktosiów zajechało na łąkę i postanowiło się pobawić po amerykańsku - poprzewracać krowy. Wybrali sobie krowę która akurat nie spała i płoszyli ją tak długo, i skutecznie, aż spanikowana zaplątała się w ogrodzenie z elektrycznego pastucha.

Kiedy zwierzę zaczęło ryczeć z bólu, przestraszyli się i uciekli, zostawiając tylko rozjeżdżone, niezamknięte wejście na pastwisko.

Reszta krów przerażona zwiała na pobliskie glinianki i ogródki działkowe, a jedna nawet pobiegła do domu.

Całość trwała ledwie kilkanaście minut, zanim nie pojawił się sąsiad zwabiony hałasem. Rozplątał krówkę, niestety ta dość mocno ucierpiała, mimo że napięcie w pastuchu było słabe i przestał on razić prądem po zerwaniu, to pocięła sobie nogi drutem.

Cóż. Sprawców nie złapano.

Pan Sąsiad założył z powrotem pastucha, ale do prądu go nie podłączył i krowy wypuszczał tylko w dzień.

Krowa to zwierze o niezłej pamięci. Przedwczoraj, sąsiada znowu na pastwisko zwabił hałas. Tym razem przedsiębiorcza grupa młodzieży postanowiła do krów postrzelać z pistoletu na kulki i przypuszczalnie pomalować farbą w sprayu, bo taką ze sobą mieli. Niestety dla nich, krowy wiedziały już, że pastuch nie kopie prądem i po prostu przeszły przez niego, po czym zagoniły dzielną młodzież do samochodu. Próbując odjechać młodzi kałboje potrącili jedną z krówek, na szczęście niegroźnie, i możliwe że z pomocą reszty stada (tego nie wiadomo) wylądowali w rowie melioracyjnym.

Oj, słono się rodzice wypłacali za głupotę swoich dzieci.

Miasteczko cukierkowy Mordor.

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1203 (1251)
zarchiwizowany

#38441

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Robiłam wczoraj bratom* pizzę.
Przy wyciąganiu placka z pieca oparzyłam rękę blachą w dwóch miejscach.
Mam teraz takie dwie ciemno bordowe krechy, na mojej jasnej skórze to bardzo mocno rzuca się w oczy.
Rano poszłam po mleko do sklepu w którym pracuje moja Mama.
Przy kasie stała moja przyszywana Ciocia, i kiedy tylko zobaczyła moją rękę zaczęła się śmiać.
- Co się stało? - zapytałam
- A bo wiesz, Tarijko, że takie dwie panie już do mnie przybiegły, że po sklepie łazi jakaś pocięta narkomanka, i żebyśmy ją wygonili bo nam "zachifi" jedzenie.

*Braty - określenie zbiorcze na młodsze rodzeństwo (sztuk 2) plus młodsze kuzynostwo (sztuk 2) plus sąsiada, którzy przesiadują wspólnie na naszym podwórku.

sklepy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (277)
zarchiwizowany

#37472

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótki słowniczek sytuacyjny Tariji. (Podoba mi się "Tariji" brzmi lepiej niż "Tarii")

Piorun sycylijski: Nagłe, wyjątkowe, druzgocząco silne zauroczenie. Może wywoływać nagłe zaćmienia umysłu. Takim piorunem został trafiony wczoraj Pan, który zdecydował się że fala namiętnej miłości jaką poczuł do mijającej go właśnie Tariji nie może zostać zaprzepaszczona, i musi ją zatrzymać! A że niewiasta mijała go właśnie biegnąc do autobusu na swoich wysokich obcasach, zadziałał wiedziony impulsem i podstawił jej nogę.

I to oznajmiam, że kobieta której twarz wyląduje telemarkiem na chodniku, może nie wysłuchać naszych płomiennych wyznań z należytą uwagą zajęta wypluwaniem górnej dwójki.

(Nie, pan nie był złośliwy. On naprawdę przepraszał za swoje zachowanie tłumacząc się nagłym napływem uczuć. I nawet się popłakał. I nawet był trzeźwy.)

Ale zęba szkoda. Lubiłam go.

dworzec Wileński.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 333 (491)

#36371

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W zerówce bodajże miałam katechetkę. Kobita nie miała większych odchyłów światopoglądowych, nie wmawiała nam jakiś niestworzonych historii, generalnie, jej jedyną wadą były.. modlitwy.

Otóż KATechetka wymagała uczenia się na pamięć modlitw, psalmów, wersetów z pisma świętego i tego typu rzeczy. Z dnia na dzień, bo religia była dwie godziny codziennie. Kto się nie nauczył w domu, ten musiał na zajęciach powtarzać na osobności tekst modlitwy tak długo aż zapamiętał.

Sala w której byliśmy posiadała łazienkę, i tam, żeby "nie przeszkadzać innym", trzeba się było uczyć tych modlitw. Drzwi między pomieszczeniami nie było, i katechetka pilnie obserwowała czy dziecko uczy się modlitwy. I jak to robi. A jak należy się modlić? Na klęczkach oczywiście. I to nie chodzi o siedzenie na własnych łydkach, nie, należy klęczeć prosto, tworząc kształt literki "L".

A tak się dziwnie złożyło, że łazienka miała podłogę wyłożoną takimi jak gdyby kolorowymi, okrągłymi kamyczkami. Klęczeć na tym 30 sekund to była tortura, a co dopiero 20 minut!
Rodzicom się nikt nie poskarżył, bo każdy bał się bury za nieprzygotowanie do zajęć. I tak, pani KATechetka, wpoiła dwudziestce dzieci pół katechizmu do głowy, odnosząc wielki sukces pedagogiczny.

Skomentuj (87) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 419 (769)

#36115

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja kuzynka zmaga się z zaburzeniem odżywiania - anoreksją. Na terapię uczęszcza już 6 lat i naprawdę widać poprawę. Jest z nią już całkiem dobrze, ale zanim zdecydowała się na podjęcie leczenia jej życie składało się z podtuczania w szpitalach i chudnięcia gdy tylko ją wypuścili. Co ciekawe, jej choroba była "zaraźliwa" - moi rodzice musieli przez jakiś czas odseparować mnie od niej, bo i ja zaczynałam przejawiać niezdrowe podejście do spraw tuszy. Ale mniejsza, do rzeczy.

Podczas ostatnich odwiedzin kuzynka była tak jakby nieswoja. Kroiła jedzenie na talerzu, rozmazywała, przerzucała - ale jadła jakoś mniej.

Zapytałam co się dzieje, i otrzymałam taką odpowiedź:c

Otóż kuzynka otrzymała wiadomość na pewnym portalu społecznościowym. Wiadomość pełną dość specyficznych komplementów "podobasz mi się. Serio! Jesteś piękna! Na tych zdjęciach ze szkoły wyglądasz jak jakaś modelka bielizny, i to jest lekko dziwne, ale na tych ostatnich - super! To jest kobieta która mogłaby wykarmić sobą 4 dzieci!", "kocham takie pełniejsze kształty, nie lubię szczupłych lasek", "moglibyśmy się umówić na kolację? znam świetną knajpę gdzie można dużo i tłusto zjeść, w sam raz w nasz gust". I tak dalej.

Profil, z którego wiadomość wysłano, zdobiło zdjęcie tłustego chłopaka.

Szlag mnie trafił. Nawet podwójny, bo i ja otrzymałam ostatnio takiego maila. Co ciekawe, z innego, ale podobnego konta, spersonalizowanego pod względem treści (w moim gość rozpływał się nad "tęgimi udami" "uroczo pomarszczonym brzuszkiem") choć niektóre zwroty się powtarzały, a sama forma wiadomości była wręcz bliźniacza. A że ostatnio musiałam utyć, to faktycznie poczułam się jak wieprz.

Ot, jakiś facet pozakładał fikcyjne konta i wędrując po sieci wysyłała tego typu liściki do co szczuplejszych panienek. Z pewnością czuł się bardzo wesoło, robiąc sobie takie fajniutkie żarty. Pro trolling po prostu. Żeby włożyć tyle roboty w robienie komuś przykrości - gratulacje. Smaż się w piekle.

sieć

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 638 (832)