Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

TerrorZone

Zamieszcza historie od: 8 kwietnia 2014 - 14:09
Ostatnio: 7 maja 2014 - 16:02
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 1212
  • Komentarzy: 17
  • Punktów za komentarze: 79
 

#59600

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś część druga opowieści o podejrzanym kredycie. Będzie to dłuższa opowieść, więc jak ktoś nie lubi, niech sobie daruje - ew. przeczyta ostatni akapit z piekielną wisienką.

Komornik, jak to komornik. Został powiadomiony o tym co się dzieje i ma to gdzieś. Oczywiście mógłby okazać się człowiekiem i się wstrzymać chwilę zwłaszcza, że w sądzie też siedzi sprawa, ale po co, musi mieć oficjalny papier. Jest tylko komornikiem więc mnie dobije póki może. Do tego otrzymałam oficjalne pismo, że zostałam prawidłowo powiadomiona. HĘ? No to jest ciekawe, dostarcza pismo na adres pod którym nie przebywam (z którego jestem wymeldowana już kilkanaście lat) i uważa że pismo jest dostarczone skutecznie? Gdyby nie przypadek to nadal guzik bym o tym wiedziała i dowiedziała się dopiero po spojrzeniu, że wypłata coś mała..
Na tej zasadzie to mógłby sobie to pismo wysłać gdziekolwiek albo wyrzucić do kosza bez wysyłania i byłoby to równie skuteczne, a oszczędziłby na korespondencji. A pomyśleć, że alimentów od mojego ojca inny komornik nie był w stanie ściągnąć.

Bank. Pismo dostał, z paragrafami, z wyjaśnieniem sytuacji, z informacjami odnośnie podjętych działań. Bank ma to głęboko i szeroko, bo przecież taki robak jak ja może im naskoczyć. Oto co piszą (kopiuję co ciekawsze fragmenty):

"Bank uruchomił ww. kredyt po podpisaniu przez Panią umowy kredytowej. Własnoręczny podpis pod jej tekstem oznacza zapoznanie się z warunkami umowy oraz akceptację dla jej postanowień".

No ciekawe. Na jakiej podstawie ta instytucja uznaje, że to MÓJ, WŁASNORĘCZNY do tego podpis? Nie brali próbek mojego pisma, nie wzywali grafologa nawet nie porównali podpisu z tym na dowodzie. Przynajmniej dostałam wreszcie kopię umowy i widać, że na umowie i na moim dowodzie charakter pisma jest zupełnie różny.
Twierdzą, że to mój podpis bo tak? Na tej zasadzie to każdy może podpisać się za kogokolwiek i będzie to równie wiążące.

"Podpisując umowę okazała Pani dowód osobisty, na którym widniał numer XYZ123456 który był ważny w dniu umowy".

A to już jest jeszcze bardziej ciekawe. Gdzie okazałam ten dowód, kiedy? Mają jakieś taśmy z nagrania potwierdzające, że wchodziłam do placówki i cokolwiek podpisywałam? Czy twierdzą tak, bo tak? Poza tym data zawarcia umowy jest miesiąc późniejsza niż data wydania mojego nowego dowodu osobistego, a wedle polskiego prawa z chwilą wydania nowego, stary dowód przestaje być ważny - mimo to bank twierdzi, że stary dowód był ważny. Poza tym gdyby ktokolwiek był w tej placówce z moim starym dowodem, okazałby dowód z uciętym rogiem (tak urząd zaznacza dowód nieważny) więc mimo to do podpisania umowy doszło? Czegoś tu nie rozumiem.

Dodatkowo na umowie istnieje pracodawca, którego nie znam i dla którego nigdy nie pracowałam i z którym nigdy nie podpisywałam umowy, a ponoć zdaniem Banku miałam z tym pracodawcą umowę o pracę na czas nieokreślony od 2010 r. Ani ja ani urząd skarbowy nic o tym nie wiemy. Zresztą w 2010 roku byłam studentką i do tego niepracującą, studiującą w systemie dziennym, więc słabo widzę studiowanie dzienne i pracowanie w miejscu oddalonym o jakieś 400km od miejsca studiów, tym bardziej że nie opanowałam sztuki przebywania w dwóch miejscach na raz. Pierwszą umowę o pracę dostałam dużo później, kiedy podejmowałam pierwsze zatrudnienie. Ciekawa jestem bardzo skąd więc i na jakiej podstawie Bank uważa, że miałam taką umowę o pracę na czas nieokreślony.

"obowiązek udowodnienia wyłudzenia kredytu (..) spoczywa na osobie kwestionującej jej ważność".

Czyli ze winny dopóki nie udowodni że niewinny? Bank widać ma swoje własne prawo niezależne od polskiego. Zresztą od kiedy ja się pytam, w prawie polskim, obywatel jest od udowadniania czegokolwiek? Obowiązek udowodnienia i prowadzenia śledztwa należy do policji, prokuratury, sądów, nie do mnie. Ja to mogę co najwyżej zgłosić.

Ok, krótko mówiąc, nie chcą polubownie, to nie. Łaski bez. Spotkamy się w sądzie tym bardziej, że doszło już do zajęcia mojej pensji i muszę ich pozwać o bezpodstawne wzbogacenie i zwrot tego co zabrali. Zostali poinformowani o tym, że podejmę takie działania jeśli będą ode mnie egzekwować należność. Może i wobec instytucji banku jestem robakiem, który niewiele im zrobi, ale postaram się ugryźć tak by ich zabolało chociaż na chwilę.

Na zakończenie piekielny smaczek - moja rodzicielka nie czuje się winna, czuje się pokrzywdzona przeze mnie, swoją wyrodną córkę, że zamiast zamknąć się i spłacać pokornie jej dług jaki zaciągnęła na moje dane i przyjąć jej winy, odmawiam, walczę i że podałam ją do prokuratury. Ciąg dalszy nastąpi po rozprawach sądowych.

uslugi

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 572 (640)

#59116

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zdecydowałam się założyć konto ponieważ sytuacja jest piekielna, a być może ktoś z Was będzie mógł mi pomóc i podrzucić jakiś pomysł.

Otóż parę lat temu moja rodzicielka (nie wiem czy nazywać to to matką czy nie..) zechciała zakupić jakąś tam drogą rzecz, która była jej potrzebna. Zadzwoniła do firmy, która zajmuje się sprzedażą wysyłkową, ale dostała odmowę (a dlaczego to już temat rzeka na kilkanaście różnych historii..) wobec czego sprzedawczyni powiedziała, że może podać dane kogoś z rodziny (!!!) bo to tylko do weryfikacji na dokumencie (!!)

Co się okazało - wzięła na mnie kredyt. Bez mojej wiedzy, bez mojego zezwolenia. No i sprawa się rypnęła, bo jak zwykle nie płaciła. Jej tłumaczenie - myślałam że spłaciłam całość, bo jak nie miałam pieniędzy i nie płaciłam to nie przysyłali powiadomienia.

Przyszło do niej powiadomienie o wszczęciu postępowania przeciw mnie. DO NIEJ. Nie do mnie. Ja bym się o tym dowiedziała jakbym nie dostała wypłaty albo nagle z powodu zablokowania konta nie mogła z niego korzystać..
Spanikowała, zadzwoniła i powiedziała mi o wszystkim.

Nadal nie umiem sobie wytłumaczyć, jak to jest że w państwie PRAWA jakim chyba jest Polska, ktoś może wziąć na drugą osobę coś na raty lub kredyt i nie zostanie to zweryfikowane? Czemu ani bank ani firemka nie zadzwonili lub nie skontaktowali się w inny sposób, żeby mnie zawiadomić, że taka sytuacja miała miejsce i zapytać czy wyrażam na to zgodę?
Czemu do jasnej anielki dla osoby, która nosiła mnie pod sercem, jestem warta aż tyle, że może używać moich danych bez mojej wiedzy i zgody i robić co się jej podoba?

Nie mam pojęcia teraz co zrobić z tym wszystkim.

sklepy_internetowe

Skomentuj (60) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 525 (687)

1