Profil użytkownika
Tilian ♂
Zamieszcza historie od: | 3 sierpnia 2017 - 22:49 |
Ostatnio: | 21 września 2017 - 17:40 |
- Historii na głównej: 1 z 1
- Punktów za historie: 120
- Komentarzy: 23
- Punktów za komentarze: 31
Czytając story nr 79439, przypomniało mi się coś, co przeżyłem kilka lat temu.
Uprzedzam, wstęp może być przydługi, ale każdy zawarty weń element jest istotny.
Studiowałem jeszcze wtedy na uniwerku w jednym dużym mieście całkiem blisko granicy z Czechami. Nie miałem prawka, więc dojazdy do domu uskuteczniałem kochanym i lubianym przez wszystkich PKSem.
Jak wiadomo w okolicach większych świąt czy dłuższych weekendów brać studencka wcale nie tęskni za domem oraz świeżymi zapasami żywności jakie można na własnym grzbiecie wytargać od rodziców, więc zostaje w mieście i kolejek oraz tłoków na dworcu wtedy nie ma żadnych. W ogóle. Ani trochę. Kto tak podróżował, ten zaświadczy że nie wpieram kitu. Podobnie z żebrakami i żulernią. Zjawisko, jak wiadomo, nie istniejące i występujące tylko w baśniach albo na dzikim wschodzie.
Jakimś zatem dziwnym trafem w czasie jednego z takich przedświątecznych powrotów trafiłem i na sakramencki tłok na peronach jak i na różnej maści typów i typki próbujące uciułać na "pół litra chleba".
Był tam On. Dobrze ubrany. Ogolony. Ostrzyżony. Zalatujący niezgorszego gatunku perfumą. Jakby podszedł i poprosił Was o dwa czy pięć zeta do biletu, bo mu brakuje, pewnie spora część by dała, nie? Przynajmniej za pierwszym razem.
W każdym razie ja dałem. Tylko że opisywana sytuacja nie była pierwszą. Ani drugą. Ani dziesiątą. Widziałem gościa tu co tydzień praktycznie, zawsze z tą samą śpiewką, więc szybko nauczyłem się go olewać, choć jego nieustanne zawracanie kija i ton skomlącego psa zaczynały mi działać na nerwy.
Tego dnia też. Podbija do kolejki do busa, w której stoję i zaczyna mendzić babeczkę przede mną, która najpierw olewa, a potem grzecznie próbuje odmówić. Ten dalej, jakby nie słyszał.
A mnie w tym momencie szlag trafił, nie wiedzieć czemu.
- Nie widzisz, człowieku że pani odmawia? Odpieprz się i przestań ludzi w wała robić, bo i ty wiesz i ja, jak to z tym biletem jest. Paszoł won - wypaliłem mniej więcej w tym guście tylko bardziej bezpośrednio.
Typ z mety zrobił się czerwony na japie, zaczął się jąkać i bulgotać coś o tym, żebym się szybko oddalił, bo jak nie to pogłaska mnie dłonią w okolicach szczęki celem uspokojenia, ale zgasili go inni ludzie z kolejki stojący za mną. Było ich dość sporo, pewnie dlatego mam wciąż wszystkie zęby na miejscu.
Na pytanie indagowanej przez buca kobiety czy to faktycznie żebrak, jeden z ziomków z kolejki podsumował to tak (i to zapamiętałem dokładnie):
- Jeżdżę tu jakieś 4 lata. Jakbym ja tyle czasu zbierał na bilet co on, to na podróż dookoła świata by starczyło.
I co? I skąd masz, człecze marny wiedzieć, że naprawdę pomagasz komuś w potrzebie, a nie wspierasz przemysłu żebraczego? No jak?
Nie wiesz. rosyjska ruletka, słuchajcie.
Uprzedzam, wstęp może być przydługi, ale każdy zawarty weń element jest istotny.
Studiowałem jeszcze wtedy na uniwerku w jednym dużym mieście całkiem blisko granicy z Czechami. Nie miałem prawka, więc dojazdy do domu uskuteczniałem kochanym i lubianym przez wszystkich PKSem.
Jak wiadomo w okolicach większych świąt czy dłuższych weekendów brać studencka wcale nie tęskni za domem oraz świeżymi zapasami żywności jakie można na własnym grzbiecie wytargać od rodziców, więc zostaje w mieście i kolejek oraz tłoków na dworcu wtedy nie ma żadnych. W ogóle. Ani trochę. Kto tak podróżował, ten zaświadczy że nie wpieram kitu. Podobnie z żebrakami i żulernią. Zjawisko, jak wiadomo, nie istniejące i występujące tylko w baśniach albo na dzikim wschodzie.
Jakimś zatem dziwnym trafem w czasie jednego z takich przedświątecznych powrotów trafiłem i na sakramencki tłok na peronach jak i na różnej maści typów i typki próbujące uciułać na "pół litra chleba".
Był tam On. Dobrze ubrany. Ogolony. Ostrzyżony. Zalatujący niezgorszego gatunku perfumą. Jakby podszedł i poprosił Was o dwa czy pięć zeta do biletu, bo mu brakuje, pewnie spora część by dała, nie? Przynajmniej za pierwszym razem.
W każdym razie ja dałem. Tylko że opisywana sytuacja nie była pierwszą. Ani drugą. Ani dziesiątą. Widziałem gościa tu co tydzień praktycznie, zawsze z tą samą śpiewką, więc szybko nauczyłem się go olewać, choć jego nieustanne zawracanie kija i ton skomlącego psa zaczynały mi działać na nerwy.
Tego dnia też. Podbija do kolejki do busa, w której stoję i zaczyna mendzić babeczkę przede mną, która najpierw olewa, a potem grzecznie próbuje odmówić. Ten dalej, jakby nie słyszał.
A mnie w tym momencie szlag trafił, nie wiedzieć czemu.
- Nie widzisz, człowieku że pani odmawia? Odpieprz się i przestań ludzi w wała robić, bo i ty wiesz i ja, jak to z tym biletem jest. Paszoł won - wypaliłem mniej więcej w tym guście tylko bardziej bezpośrednio.
Typ z mety zrobił się czerwony na japie, zaczął się jąkać i bulgotać coś o tym, żebym się szybko oddalił, bo jak nie to pogłaska mnie dłonią w okolicach szczęki celem uspokojenia, ale zgasili go inni ludzie z kolejki stojący za mną. Było ich dość sporo, pewnie dlatego mam wciąż wszystkie zęby na miejscu.
Na pytanie indagowanej przez buca kobiety czy to faktycznie żebrak, jeden z ziomków z kolejki podsumował to tak (i to zapamiętałem dokładnie):
- Jeżdżę tu jakieś 4 lata. Jakbym ja tyle czasu zbierał na bilet co on, to na podróż dookoła świata by starczyło.
I co? I skąd masz, człecze marny wiedzieć, że naprawdę pomagasz komuś w potrzebie, a nie wspierasz przemysłu żebraczego? No jak?
Nie wiesz. rosyjska ruletka, słuchajcie.
cwaniactwo PKS
Ocena:
102
(138)
1
« poprzednia 1 następna »