Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

WilliamFoster

Zamieszcza historie od: 2 czerwca 2014 - 9:36
Ostatnio: 12 lutego 2024 - 22:10
  • Historii na głównej: 10 z 14
  • Punktów za historie: 2997
  • Komentarzy: 504
  • Punktów za komentarze: 4313
 

#62937

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Refleksja po historii MaK86 [http://piekielni.pl/62836]

Przypomina mi się jak lata temu ja i moich 2 kumpli zostaliśmy załatwieni przeterminowanym piwem.
Była u mnie na osiedlu knajpka, gdzie z moim ówczesnym towarzystwem spędzaliśmy wcale dużo czasu i zostawiliśmy nie powiem znaczny procent ich całościowego obrotu.

Wybraliśmy się na wieczór karaoke i niestety wtedy, właścicielka pubu - Pani Basia, kobieta o mentalności targowego magnata warzywno-piekarniczego, należąca do ludzi, którzy "jakby mogli, to by spod siebie zjedli", stanęła osobiście za barem.

Zabawa się rozkręcała, wszyscy bawili się świetnie, a ja i moi koledzy tego dnia wybraliśmy jako paliwo Tyskie Książęce w butelce. Nie był to zbyt popularny trunek w tej knajpie, bo okazało się, że Książęcego z lodówki wystarczyło jedynie na dwie kolejki dla naszej trójki. PB pobiegła na zaplecze i dumna przyniosła całą skrzynkę, z uśmiechem i słowami "dla stałych klientów wszystko się znajdzie!".
Nieświadomi i zadowoleni uraczyliśmy się jeszcze kolejnymi 2-3 piwami ze skrzynki "spod lady".

Jeden z kumpli był przyjezdny i nocował u mnie, toteż miałem unikalną okazję wraz z nim oddawać hołd Neptunowi czy jak kto woli jechać do Rygi. Chyba to było najlepsze, co nas spotkało, bo rankiem obaj, lekko umęczeni ale zdrowi byliśmy już na chodzie.

Trzeci muszkieter wylądował następnego dnia na Izbie Przyjęć z tachykardią, drżeniami i zlewnymi potami. Na szczęście nic poważnego się nie stało.

I wielki finał! Koleżanka, która była barmanką w tej knajpie, na moją prośbę sprawdziła pozostałe piwo i stwierdziła, że było ono dobre 6 miesięcy po terminie. Kiedy powiedziała to PB, ta cichaczem wyniosła napoczętą kratę i dla pewności wywiozła też puste butelki.
Nie pokazywała się w pubie przez miesiąc, po czym nagle dostała amnezji i kiedy wróciłem do tematu przy najbliższej okazji, wyparła się nawet tego, że wtedy nas obsługiwała.

Witki mi opadły na takie dictum, ale kłócić się z nią sensu już nawet nie było, bo knajpa zamykała podwoje. Między innymi dlatego, że dzięki temu i podobnym incydentom wynieśli się praktycznie wszyscy stali klienci.

PB była na nas obrażona...

O jak mi k***a przykro!

osiedlowy pub

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 459 (559)
zarchiwizowany

#61536

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiejszy powrót z pracy - czyli z pamiętnika nerwowca cz. 1

1) Stacja kolejowa w Ch... (nomen omen). Jazda do stacji przesiadkowej w mieście wojewódzkim 9 minut. Pociąg do tejże 30 minut przed odjazdem pociągu do mojej miejscowości. Punktualnie, zamiast pociągu otrzymuję od uroczo bezosobowej pani z megafonu komunikat: "pociąg opóźniony 30 minut". Ta... pewnie właśnie się dowiedziałaś?

Gdybym wiedział 5 minut wcześniej, to bym złapał tramwaj lub autobus.

2) Kiedy doszedłem do przystanku, tramwaje stanęły - droga w remoncie, mijanka zblokowana. Nie ma rady, siła wyższa!
Ale po 10 minutach cud! Ruszyło! Jadę, siedzę, pełen orgazm! przez cale 20 sekund.
Dwóch idiotów wrzuciło rower pod tramwaj...

Szkoda, ze żaden z nich na nim nie siedział.

komunikacja ???

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (30)

#60474

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Taka mała refleksja z pracy z 23.06...

Zdążyłem wejść na oddział i może zamienić dwa słowa z pielęgniarką, gdy do dyżurki wchodzi salowa z retorycznym pytaniem na ustach: "Noż... ile można?!". Odpowiedź brzmi: "ile wlezie!!!".

A teraz historia właściwa:

Pacjent wiekowy, dementywny, spędzający 90% czasu w łóżku głównie dzięki nieźle rozwiniętemu brzuchowi. Przez salę przewija się kolejna tura odwiedzających czyli troskliwych krewnych (głównie dzieci). Efektem było, pomimo interwencji pielęgniarki, pochłonięcie od obiadu (około 3h wcześniej) kilku paczek ciastek, wora chrupek, 5kg arbuza i ok 1kg czereśni. Ponieważ musiałem zajrzeć do innego pacjenta z tej samej sali, stałem się świadkiem odwiedzin syna w/w pana.

Ku mojemu przerażeniu, zamierzał odpalić lont przy bombie, a dokładnie, to uraczył tatusia kaszanką i ogóreczkami małosolnymi. Na moją uwagę, że może już wystarczy i że ta mieszanka nie skończy się dobrze, obaj panowie spojrzeli na mnie z głębokim zdziwieniem pomieszanym z wyrzutem. Ale argumentacja syna zwaliła mnie z nóg:
- Przecież dzisiaj Dzień Ojca! Ojcu pan by odmówił?!

Może jestem inny ale bym odmówił...

opieka długoterminowa

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 662 (726)

#60061

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając historię http://piekielni.pl/59961 miałem lekkie deja vu, albowiem gdyż ponieważ...

Około roku temu, w każdym razie sezon letni w pełni, miałem nocny dyżur w pracy. Kiedy wyszedłem przed budynek (około 19.00), aby oddać się zgubnemu nałogowi palenia, usłyszałem z sąsiedniej posesji narastające i nie pozostawiające wątpliwości odgłosy swobodnej libacji alkoholowej, określanej potocznie jako rodzinny grill. Westchnąłem jedynie w duchu i uznałem, że zaletą tej sytuacji będzie mniejsze ryzyko zaśnięcia w trakcie dyżuru.

Impreza trwała i wyraźnie nabierała rumieńców, co można było stwierdzić na każdym kolejnym papierosku. I o ile decybele muzyczne nie narastały, o tyle "osoby dramatu", a zwłaszcza (a raczej właściwie jedynie) osoba płci żeńskiej, rozwijały się wokalnie.
Około godziny 23.00, pretensje "pani" zaczęły gwałtownie narastać i obejmowały już praktycznie wszystkie sfery funkcjonowania partnera (małżonka, konkubenta, kochanka czy jak go zwał...), łącznie z tym "jak siedzisz?!" i "co się nie odzywasz ch***u!".

Stopniowo dołączyły głosy nastoletnich (jak mniemam) dzieci Państwa, które wyraźnie chciały matkę uspokoić. W odpowiedzi dowiedziały się kilku interesujących szczegółów na temat własnego prowadzenia się, tudzież pochodzenia z nieprawego łoża, po czym zaczęły padać groźby karalne... Oczywiście cały czas przeplatane wyzwiskami z kierunku partnera (małżonka, konkubenta, kochanka), do których dołączyły ewidentne odgłosy łamania mebli ogrodowych.

Właśnie zamierzałem zadzwonić po patrol policji, gdy usłyszałem wreszcie głos Pana Winnego:
- Nosz ku**a mać!
I donośny, unoszący się jeszcze dłuższy czas z echem odgłos ewidentnego "ciosu kończynowo-twarzowego płaskiego", po którym nastąpiła błoga cisza.

Do tej pory mam mieszane uczucia. Z jednej strony nic nie tłumaczy przemocy - nawet agresja i wyzwiska i nic jej nie usprawiedliwia. A z drugiej... ile można wytrzymać?

urocze sąsiedztwo

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 459 (571)