Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Xynthia

Zamieszcza historie od: 30 sierpnia 2017 - 21:03
Ostatnio: 28 marca 2024 - 13:32
  • Historii na głównej: 124 z 131
  • Punktów za historie: 16508
  • Komentarzy: 497
  • Punktów za komentarze: 3796
 
zarchiwizowany

#90016

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolędnicy...

Nie umiem spać w dzień. Jeśli już naprawdę "padam z nóg" po nocnej zmianie, to owszem, położę się, ale jest to raczej nerwowa, męcząca drzemka, byle co mnie wybudza, rozprasza, "stawia na równe nogi". Jednak dzisiaj położyłam się w dzień, bo oprócz niedoboru snu odczuwałam również zwykłe, fizyczne zmęczenie, uznałam, że wylegiwanie się w łóżku będzie dobrym pomysłem.

Nie było. Zapadałam w krótkie drzemki, z jednej strony doskonale wiedząc, co się dzieje dookoła, z drugiej jednak śpiąc od czasu do czasu, bo pamiętam totalne bzdury, które mi się śniły. W pewnym momencie zarejestrowałam pytanie Młodej, czy może jechać spotkać się z koleżanką, odpowiedziałam bardzo inteligentnym "yhy" i próbowałam spać dalej.

Młoda wyszła, nie zamykając za sobą drzwi na klucz (choć zazwyczaj obie to robimy, taki odruch zamykania drzwi, nawet jeśli ta druga zostaje w domu). Nie zareagowałam na to, bo w tym momencie było mi wszystko jedno. Niestety, niecałe pół godziny później usłyszałam głośne, natarczywe pukanie do drzwi i zerwałam się z łóżka mało przytomna, ale za to lekko przestraszona, bo już nie raz po takim natarczywym pukaniu następowało "próbowanie" klamki (takich mam sąsiadów).

Nie sąsiedzi, nie kurier (taka opcję przez moment też brałam pod uwagę), a kolędnicy. Kolędniczki, ściślej rzecz biorąc. Dwie. Ubrane w jakieś białe, powłóczyste szaty, jedna miała w rękach coś prostokątnego i świecącego (mini-makieta szopki??? sorry, zaspana byłam, zdążyłam tylko zauważyć, że to coś świeci). Ledwo zdążyłam z lekka uchylić drzwi, kiedy dziewczyny bez żadnego "dzień dobry", bez "czy przyjmuje pani kolędników?" a nawet bez "pocałuj mnie w d*pę" ryknęły gromko i energicznie "Przybieżeli do Betlejem pasterze"!!!

No cóż, równie energicznie zatrzasnęłam im drzwi przed nosem, dokładnie przekręciłam klucz w zamku i wróciłam do łóżka, z którego jednak wylazłam po kilku minutach, bo uznałam, że nie ma co dłużej udawać, że odpoczywam.

Tak więc, jakby ktoś się żalił na wredną, piekielną babę, która nie wpuszcza kolędników - tak, to ja.

hej_kolęda_kolęda

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (22)
zarchiwizowany

#88783

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W piątek po pracy odebrałam Młodą z treningu, podczas oczekiwania na autobus i podróży nim obie zgodnie doszłyśmy do wniosku, że jesteśmy koszmarnie zmęczone i potwornie głodne, w związku z czym nie przeżyjemy siedmiominutowego spaceru z przystanku do domu (w którym zresztą też żadnego "gotowca jedzeniowego" nie ma, trzeba coś zrobić...). W związku z tym weszłyśmy do Ropuszki*, Młoda wzięła jakieś drobiazgi i miała zamawiać po hot-dogu dla nas, ja stałam przed półką z "gotowcami" (hot-dogiem się nie najemy) i zastanawiałam się, w którym z tych "cudów" jest najmniej chemii...

Sklepik mały, więc siłą rzeczy widzę i słyszę, co się dzieje przy ladzie. Młoda podaje swoje drobiazgi i mówi:

- Jeszcze dwa małe hot-dogi poproszę.

Owszem, słowa "dwa małe" zabrzmiały w miarę głośno, natomiast "hot-dogi" już dużo ciszej. Pani nie zrozumiała dokładnie, więc dopytała:

- Proszę powtórzyć, jakie Pall Malle?

Zrobiłam dwa kroki w kierunku kasy i odezwałam się:

- Ona powiedziała "dwa małe hot-dogi". A ja jestem bardzo ciekawa, czy pani rzeczywiście zamierzała sprzedać papierosy dwunastoletniej dziewczynce.

Pani się bardzo zmieszała i zaczęła przepraszać mnie za to, że... nie zrozumiała dokładnie, no przecież każdy się może pomylić, ona już daje te hot-dogi, no źle usłyszała, zdarza się. Do tego, czy faktycznie sprzedałaby papierosy dwunastolatce, już się nie odniosła. Byłam głodna i zmęczona, więc nie ciągnęłam tematu, nie robiłam afery, po prostu zapłaciłam za te hot-dogi i drobiazgi Młodej i wyszłyśmy. Jedynym plusem tej sytuacji było to, że nie kupiłam w końcu żadnego "gotowca", coś tam jednak na szybko przygotowałam w domu do zjedzenia.

Tytułem wyjaśnienia - nie wiem, na ile lat wygląda Młoda, jestem jej matką i wiem, ile ma, poza tym sama mam problemy z określaniem wieku obcych mi dzieci, no ale na pewno nie wygląda na osobę pełnoletnią.

A po drugie - owszem, byłyśmy razem w tym sklepie, ale podstawą do sprzedaży komuś, kogo wiek budzi wątpliwości, papierosów lub alkoholu, nie są słowa "tam jest moja mama", tylko dokument poświadczający wiek. No sorry, taki mamy klimat, oj przepraszam, przepisy.

*wiadomo, o jaki sklep chodzi, ale żeby nie było, że to jakaś reklama/antyreklama (wybierz co chcesz)

sklepy

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (24)
zarchiwizowany

#87107

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wczoraj na jednej z grup sprzedażowych na fb pani wystawiła na sprzedaż COŚ (dla historii absolutnie nieważne co). Używane, ale w bardzo dobrym stanie, więc jestem chętna, bo naprawdę się opłaca - nowe COŚ kosztuje od 155 do 170 zł, w zależności od sklepu, pani wystawiła za 80 zł.

Niestety, na koncie pustki, więc po wyrażeniu chęci zakupu pod postem, napisałam do pani na priv, czy byłaby w stanie poczekać jeden dzień na przelew, bo czekam na wypłatę. Oczywiście, nie ma problemu, pani poczeka, podała mi nr konta do wpłaty, ja obiecałam, że poinformuję ją jak tylko dokonam przelewu, ogólnie cud, miód i orzeszki, pełna kulturka.

Dzisiaj o godz. 9.35 otrzymałam od pani wiadomość: "Witam, z związku z brakiem informacji o dokonanej wpłacie sprzedaję *** następnemu klientowi". Zdziwiona odpisałam, że przecież obiecała poczekać do dzisiaj, na co pani odpisała: "Już jest dzisiaj, przykro mi". No mnie również jest przykro, bo kiedy ja coś sprzedaję, to jestem w stanie poczekać kilka dni na przelew, nie zbawi mnie to. A jeśli dla pani jednak miało znaczenie, czy pieniądze dostanie dzień wcześniej, czy dzień później (mogło tak być, różnie bywa), to wystarczyło, aby mi to napisała, kiedy pytałam, czy poczeka. Grzeczne "niestety nie, pieniądze są mi pilnie potrzebne, a mam innych chętnych" naprawdę załatwiało by sprawę.

A mnie właśnie wpłynęła wypłata na konto...

grupy_sprzedażowe

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 17 (81)
zarchiwizowany

#84926

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wrzuciłam na trzyliterowy portal trochę ciuszków po Młodej - w bardzo dobrym stanie, niedrogo, parę sztuk już poszło, reszta sobie "wisi". Dzisiaj otrzymałam wiadomość do jednego z ogłoszeń (wklejam oryginalną wiadomość):

"Witam, możemy spotkać się w sobotę abo Albo wtorek,Aby zobaczyć sukienkę przepraszam, że przyjechaliśmy z Ukrainy, a mój mąż zamieszkał z inną kobietą. Czy możesz mieć inne rzeczy dla dziewczyny, którą możesz rozdawać za darmo?"

Ktoś mógłby mi to przetłumaczyć? Bo ja zrozumiałam z tego, że pani przeprasza za przyjazd z Ukrainy i pyta, czy rozdaję za darmo moją córkę...

OLX

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (22)
zarchiwizowany

#83820

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja psica, Kruszyna, ma bardzo specyficzne upodobania żywieniowe. Otóż nie cierpi dobrej karmy, uwielbia za to "marketowe świństwo" (jak ja nazywam wszystko od najtańszej karmy z Biedronki aż po Chappi i Pedigree). Czegóż to ja nie robiłam, aby temu zapobiec... od kupowania co chwilę innej karmy po zamawianie "spersonalizowanego żarcia" (podajesz wiek, wagę psa, typ sylwetki, aktywność itp.), no niestety, nic nie działa. Dobra, wartościowa karma "leżakuje" w misce, a psica chodzi i piszczy, że głodna, ale jej nie ruszy. No wiem, pewnie powinnam być bardziej konsekwentna, bo jak porządnie zgłodnieje, to zje, ale po max dwóch dniach wpadam w panikę, że pies nie je i daję jej "marketowe świństwo" (przypadkiem się okazało, że to lubi, a nawet uwielbia). To znaczy nie, nie daję, wpadłam na pomysł, żeby jej to mieszać. Tak gdzieś w proporcji - dwie garści dobrej karmy + jedna garść Pedigree czy czegoś tam ( w innej proporcji też już nie zje...).

Robiłam dzisiaj zakupy w Żabce (jedyny otwarty sklep) i podczas kiedy szwendałam się między półkami, zadzwonił mój telefon. Ponieważ nie planowałam w przeciągu najbliższych minut udać się do kasy, odebrałam i zaczęłam rozmawiać z moją przyjaciółką. Rozmowa nie była konkretna, raczej tak "o wszystkim i o niczym", w pewnym momencie zaczęłam zastanawiać się głośno, co też ja jeszcze potrzebuję kupić.

Ja:

- Czekaj, bo jeszcze żarcie dla psa... Cholera, tu nie ma Pedigree, jest tylko Chappi, nie wiem czy ona to będzie chciała. Nie no, muszę tu kupić, bo w domu już nic nie mam, przecież pies nie może być głodny! Nie, nie mogę jutro w Biedronce, bo jutro pracuję, będę w domu po 18-tej. Dobra, niech będzie to Chappi...

W tym momencie chciałabym serdecznie pozdrowić panią, która zrobiła mi koszmarną awanturę za karmienie psa najgorszym, najtańszym żarciem. Awantura była bardzo konkretna i żywiołowa, pani tak się zbulwersowała, że wyszła ze sklepu trzaskając drzwiami (no dobra, próbowała trzasnąć, sprężyny w drzwiach średnio na to pozwalają) i rezygnując z zakupów.

Szanowna Pani! Rozumiem troskę o dobro psa, ale proszę nie oceniać po pozorach. Naprawdę dbam o psa. Naprawdę kupuję jej jak najlepszą karmę. Tylko że ona jej nie chce...

Kruszyna jest psem wziętym ze schroniska. Jest psem starszym (ok. 10-cio letnim), który ma już pewne nawyki - w tym, niestety, również żywieniowe. Nie, nie była (chyba...) psem zaniedbanym - pod żadnym względem. Nie boi się ludzi, ani dorosłych, ani dzieci. Do wszystkich żywych stworzeń podchodzi życzliwie i bez lęku, nie widać po niej jakiejś "traumatycznej" przeszłości. Do tego stopnia, że aż się zastanawiałam, w jaki sposób znalazła się w schronisku, bo naprawdę musiała chyba przebywać w kochającym domu...

Jedzenie dla psa ZAWSZE mam w zapasie (to już prędzej pieczywa na śniadanie zabraknie dla mnie i dla Młodej). Zabrakło mi tylko "marketowego świństwa", bez którego Kruszyna żarcia nie ruszy... Ech, no ale inni wiedzą lepiej. Nie dbam o psa i tyle.

sklepy

Skomentuj (80) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 36 (130)

1