Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anonimowa94

Zamieszcza historie od: 29 maja 2016 - 22:17
Ostatnio: 14 grudnia 2018 - 11:30
  • Historii na głównej: 12 z 15
  • Punktów za historie: 4089
  • Komentarzy: 125
  • Punktów za komentarze: 698
 

#76428

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzwoni do męża mego babka z Super Hiper Ofertą jakiejś lokaty. Nie daje się spławić zwykłym "nie jestem zainteresowany".
- W takim razie porozmawiam z żoną i jeśli zdecydujemy się na tę lokatę, to oddzwonię.
- Aha. Czyli to pańska żona decyduje, co pan zrobi ze swoimi ciężko zarobionymi pieniędzmi? - powiedziała to takim tonem, żeby koniecznie mąż poczuł tryknięcie w swoje męskie ego.
- Pani... Ja nawet pasztetowej nie mogę sobie kupić bez jej zgody... - odpowiedział mój mąż tonem męczennika.

Nowa forma manipulacji mężczyznami?

call_center

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 334 (346)

#76107

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W grudniu 2015 stwierdziłam, że wzrok mi się troszkę pogorszył. Dzwonię do okulisty w celu umówienia wizyty (NFZ). "Pani dzwoni w styczniu i się dowiaduje". No dobra.

Dzwonię w drugim tygodniu stycznia 2016 - wszystkie terminy do końca czerwca zarezerwowane - "Pani dzwoni w lipcu".

Prowadzę działalność gospodarczą. Za siebie i pracowników odprowadzam łącznie ok. 1500zł na zdrowotne (plus społeczne).
I tylko się zastanawiam jaki to ma sens, skoro i tak muszę chodzić prywatnie do okulisty. Akurat wizyta u tego lekarza to "jedynie" 100zł, ale jak sobie pomyśle ile inni ludzie czasem wydają na prywatnych lekarzy... Brak słów.
A jak to wygląda z drugiej strony barykady? Dlaczego tak szybko kończą się wolne terminy?

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (198)

#75868

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu mąż pojechał z synem (2 miesiące) na szczepienie. Wrócił strasznie zdenerwowany. Dlaczego?
1. "Ale jak to? PAN z takim małym dzieckiem na szczepienie? A gdzie matka dziecka?" Wg pielęgniarki i lekarki zaniedbuję niemowlaka, bo wysłałam chłopa do przychodni...
2. "Pan go zostawi. Ja go rozbiorę/ ubiorę". Nie chciały dać mu zdjąć i założyć ubranka, żeby dziecku krzywdy nie zrobił. Bo przecież wiadomo, że chłopy mają twarde ręce i zero wyczucia. Oczywiście warknął na nie w ramach samoobrony.
3. Maluch miał 3 kłucia i pomiędzy nimi mąż go uspokajał - całował, uśmiechał się, przytulał. "Smoczka włoży, a nie się wygłupia", "Ale smoczkiem się dusi", "Nie zna się Pan. Każdy dzieciak smoczka ssie".
4. Jak już wychodził, pielęgniarka niby szeptem: Nieodpowiedzialna ta baba. Przecież facet nie daje rady. Patologia się szerzy. WTF?!
Nawet nie wiem jaką dać puentę...
I to nie były stare baby tylko kobiety miedzy 40 a 50 r.ż.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 444 (480)

#75767

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piszecie tu o wrednych teściowych, które Was nie akceptują. Mnie teściowa polubiła. Aż za bardzo...

Wszystko zaczęło się po ok. 6 miesiącach spotykania się z moim "wtedy jeszcze chłopakiem, a teraz mężem" - roboczo nazwijmy go M. Zaczęłam znajdywać w kurtce, torbie itp różne wizytówki, ulotki jubilerów, salonów sukien ślubnych, zespołów i innych takich. Pytałam M. czy nie wkładał mi nic do kieszeni, torebki - za każdym razem mówił, że nie.

Po kilku tygodniach jego mama (jak tylko zostawałyśmy same) opowiadała mi o tym jak mam manipulować (?!) M. żeby chciał ślubu na już i na teraz. "Jak gdzieś idziecie to wejdźcie niby przypadkiem do jubilera, pokaż mu co ci się podoba. Bo przecież musi wiedzieć na co ma zbierać". Powiedziałam, że nigdzie mi się nie spieszy, a już na pewno nie do ołtarza i zmieniłam temat. Nic nie powiedziałam M. o sytuacji. Zapomniałam. Ale oczywiście temat powrócił. Niejednokrotnie.

Po jakimś czasie zamieszkaliśmy razem, zaczęliśmy się czegoś razem dorabiać. No i niespodzianka- ciąża. Fakt, że nieplanowana, ale po pierwszym szoku - pełnia szczęścia.

Jak tylko teściowa się dowiedziała, zaczęła mącić w głowie M. że bez ślubu nie będzie becikowego(?!), urlopu ojcowskiego(?!) i inne tego typu wymówki. Wkurzyłam się (hormony swoje też zrobiły), zadzwoniłam do kobiety, powiedziałam co myślę i na jakiś czas był spokój.

Po roku M. stwierdził, że powinniśmy wziąć ślub. No to ustaliliśmy w USC najbliższy wolny termin, zaprosiliśmy rodziców i rodzeństwo (łącznie kilkanaście osób), poszliśmy razem na obiad, wypiliśmy po lampce-dwie wina i do domu.

W tej chwili jesteśmy 1,5 roku po ślubie. Kilka dni temu mąż pyta, czy rozmawiałam z jego matką na temat ślubów i wesel. Nie pamiętam, żebym kiedyś poruszała ten temat. A bo mama mu opowiadała, żebyśmy wzięli kościelny i zrobili wesele, bo będzie mi (jako kobiecie) brakować białej sukni i wesela... A ona nam dołoży do przyjęcia kilka tysięcy...
Noż kur....

PS. Teściowej nie zależy, żebyśmy wzięli ślub ze względu na wiarę. I M. nie jest jedynakiem.

Rodzina

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 187 (221)

#75714

przez (PW) ·
| Do ulubionych
To tak w skrócie na temat poglądu pewnego księdza z mojej parafii.

Jako restaurator udzielam się charytatywnie, np. zgłaszam się do różnych akcji typu "część obrotu z danego dnia przeznaczam na...". Jako żona i matka poświęcam większość wolnego czasu bliskim. Dziecko wychowujemy tak, aby umiał się dzielić, pomagać itp. Z mężem tworzymy dosyć zgrany duet, choć do ideału pewnie nam brakuje.
ALE według księdza z mojej parafii jesteśmy źli do szpiku, nasze dzieci będą potrzebowały egzorcysty i wszyscy będziemy się smażyć w piekle. Dlaczego? Bo mamy TYLKO ślub cywilny.
Czyli wg jego myślenia: nie ważne jacy są ludzie, nie ważne jak traktują się małżonkowie, najważniejszy jest ślub kościelny.

A tak przy okazji... Ten sam ksiądz chodził po różnych firmach i zbierał pieniądze na remont domu pewnej rodziny (wszystko im spłonęło). Przyszedł też do mojej restauracji (nie wiedział, że moja). Pracownicy dzwonią do mnie w takich sytuacjach i przez telefon umawiam się z interesantem. Kiedy w umówionym dniu zobaczył, że to ja jestem właścicielką, wykrzyczał, że brudnych pieniędzy to on nie chce.

ksieza

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 268 (360)

#75530

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Prowadzę restaurację/pizzerię. Ostatnio rozszerzyliśmy ofertę o dowozy. Zamieściłam ogłoszenie w Internecie. Wymagania prawie żadne - prawo jazdy kat. b, dyspozycyjność i aktualna książeczka sanepidowska.
Nie wiem, co kierowało niżej opisanymi ludźmi, którzy aplikowali na stanowisko KIEROWCA. J-ja ; K - kandydat

1. Młody chłopak z okolic miasta. CV całkiem ładne jak na jego wiek, dzwonię.
J: Witam. Z tej strony X z restauracji Y. Dzwonię w sprawie takiej i takiej. Czy nadal jest Pan zainteresowany?
K: Tak.
J: Chciałabym zaproponować Panu termin rozmowy o pracę. Jednak chciałabym najpierw spytać o Pańskie kwalifikacje. W CV nie ma nic o prawie jazdy kat. b.
K: A bo ja nie mam prawa jazdy...
[Przypominam - stanowisko KIEROWCA]

2. Kobieta przed 30. Przyznam szczerze, że szukałam mężczyzny, no ale może kiedyś będzie moim najlepszym pracownikiem? Zaprosiłam na rozmowę. Pani przyszła, rozmawiamy. Mówię o obszarze, który będzie ją obowiązywał itp.
K2: A to ja będę jeździć sama?! A jak ktoś mnie napadnie?
No nie. Będzie z nią jeździć dwóch ABS w ramach ochrony...

3. Mężczyzna 24 lata. Spełnia warunki. Dzwonię, umawiamy się, Pan przychodzi.
K3: A w jakich dniach i godzinach będziemy pracować?
J: Od poniedziałku do czwartku od 11-20, a od piątku do niedzieli 11-22. System 2/2 - dwa dni robocze, dwa dni wolne.
K3: A to ja nie mogę, bo studiuję dziennie.
J: Ale w Pańskim CV nie było nic o studiach.
K3: Bo jak napiszę, to nikt mnie nie chce zatrudnić...
No ciekawe dlaczego?

Błagam, czytajcie wymagania na dane stanowiska, zanim wyślecie CV.

gastronomia

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 229 (261)
zarchiwizowany

#75538

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czy znieczulica jest wytworem XXI wieku? Ja uważam, że kiedyś też była.
Sytuacja sprzed ok. 15lat.
Miałam 7-8 lat. Mieszkaliśmy na wsi. Do szkoły miałam 100 może 200 metrów od domu. Polne, mało uczęszczane drogi. Jako dzielna kilkulatka, sama pokonywałam tą trasę.
Przyszła wiosna, więc wyciągnęłam rower z piwnicy i pojechałam do szkoły.
Po skończonych lekcjach założyłyśmy soę z koleżanką, która szybciej dojedzie do domu. Stawka wysoka- dwie gumy kulki ;)
Byłam tak skupiona na wygranej, że nie zauważyłam kamienia leżącego na drodze. Rower przeleciał nade mną a ja zaryłam twarzą w glebę. Chyba nawet straciłam na chwilę przytomność.
Co piekielnego w tej historii? Całą sytuację widziały 3 osoby. I nikt nie podszedł,żeby mi pomóc.

PS. Złamany nos, poobcierane wszystko, co było odkryte. Niestety nie wygrałam gum, ale nie przegapiłam bajek, które zaczynały się o 9 ;D ( tydzień siedzenia w domu i zero obowiązków, bo nos boli).

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (30)
zarchiwizowany

#74243

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem kobietą.
Jestem w kilkuletnim związku (od 1,5 roku małżeńskim).
Szokują mnie niektóre "zasady w związkach". Opiszę to w kilku punktach. Zapewne zostanę zminusowana przez damską część czytelników, no ale trudno.
1. Porno. Nie ukrywajmy - faceci lubią sobie obejrzeć film erotyczny. Tylko nie rozumiem, dlaczego muszą się z tym kryć przed swoimi partnerkami. Mój mąż ogląda, wiem że to robi. Czasem też mi się zdarza coś zerknąć. I żadne z nas się z tym nie kryje. Z takich filmów też można się czegoś nauczyć, przez co w łóżku nie jest nudno.
2. "Spojrzałeś na jej tyłek. Zdradzasz mnie!" To, że facet jest w związku nie oznacza, że przestały mu się podobać inne kobiety. Przykład? Komedie, filmy akcji, kryminały itp. Pełno w nich ładnych aktorek i przystojnych aktorów.Facet zwróci uwagę na aktorkę z jędrnym biustem czy zgrabnym tyłkiem. Kobieta też obojętnie nie spojrzy na świetną muskulaturę.
3. "Chcesz wyjść z kolegami?Nie ma takiej opcji!" Ale zakupy z koleżanką, czy wyjście do kawiarni bez partnera jest ok. Nie mówię tu o sytuacjach kiedy druga połowa (bez znaczenia płeć) urżnie się w 3 d**** i nie może trafić kluczem do zamka. Każdy potrzebuje czasu tylko dla swoich przyjaciół.
4. "On mnie nie kocha!" Po miesiącu czy dwóch związku? Życie to nie romansidło, gdzie dwoje ludzi spotka się pierwszy raz i od razu się w sobie zakochują. Trzeba rozróżniać miłość od pożądania czy fascynacji. Ja osobiście uświadomiłam sobie, że kocham męża (a wtedy jeszcze chłopaka) dopiero po ok. 8 miesiącach związku.

To tylko kilka irytujących sytuacji, które jako kobieta muszę wysłuchiwać od koleżanek. Jeśli macie inne tego typu sytuacje - piszcie w komentarzach ;)

związki

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (90)

#73810

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie krótko. Nie wiem nawet o czym... Chamstwie, bezczelności... Sami oceńcie.

Jestem w 8 miesiącu ciąży. Brzuch zatem ogromny, serio. Pomieściłby jeszcze z dwójkę dzieciaczków.

Poszłam oddać krew do rutynowych badań. Wchodzę do przychodni - 2 osoby przede mną. Myślę sobie: Poczekam, co się będę wpychać w kolejkę. Maksymalnie 10 minut czekania. Spytałam, kto ostatni i usiadłam. Po mnie przyszła jakaś starsza (piekielna) kobieta ok. 60-70 lat. Skrzywiła się, że aż 3 osoby przed nią...

Pani, która miała wchodzić następna do punktu pobrań, kazała mi wchodzić poza kolejką "bo się pani należy w tym stanie". Chciałam poczekać jak normalna pacjentka, a tu taka miła niespodzianka ;D
Podziękowałam, podeszłam bliżej gabinetu.

I teraz szybka akcja... Z zabiegowego wyszła pacjentka po pobraniu krwi, ja postawiłam już jeden krok w kierunku gabinetu i jak mnie ktoś z łokcia w plecy nie szturnie... I tylko poczułam ruch powietrza i usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
Tak, to była ta kobieta, która wg kolejności powinna wejść ostatnia.
Ludzie, serio? Taranować ciężarną dla zaoszczędzenia 10 minut?
Co innego, gdyby poprosiła...

słuzba_zdrowia

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 293 (323)

#74174

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Musiałam dziś oddać próbkę krwi do badań. Do przychodni dojechałam o 6:55, od 7 otwarte laboratorium. Kilka osób przede mną, ktoś już siedzi w gabinecie zabiegowym. Z relacji innych pacjentów wiem, że mężczyzna wszedł ok. 6:45.

Ok. godz. 7:15 wyszła pielęgniarka, żeby poinformować kolejkowiczów, że Pan stracił przytomność przy pobieraniu krwi i musi się nim zająć.
Jak najbardziej postawa prawidłowa.
Co w tym piekielnego?

Ludzie zaczęli się przekrzykiwać, że oni nie mają czasu czekać, wystawić go (tego pacjenta po omdleniu) na korytarz, jak wydobrzeje to wstanie i pójdzie i wiele, wiele innych.

Czyli pielęgniarka zaczęła przyjmować kilkanaście lub kilkadziesiąt minut wcześniej, zajęła się potrzebującym opieki pacjentem, poinformowała o tym ludzi i przeprosiła, że muszą tyle czekać, a oni mieli jeszcze do niej pretensje...

słuzba_zdrowia

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 316 (330)