Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

bazienka

Zamieszcza historie od: 20 sierpnia 2011 - 17:54
Ostatnio: 3 lutego 2024 - 8:24
Gadu-gadu: 5477672
O sobie:

bazia, kotka (łac. amentum, ang. catkin) – odmiana kłosa lub grona, typ kwiatostanu, w którym pojedyncze kwiaty osadzone są na osi pędu bez szypułek lub z krótkimi szypułkami. Kotki mają przeważnie wiotką, zwieszająca się oś główną

  • Historii na głównej: 96 z 140
  • Punktów za historie: 28549
  • Komentarzy: 10978
  • Punktów za komentarze: 33167
 

#80555

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Co do historii http://piekielni.pl/80515:

W czerwcu tego roku brałam udział w wolontariacie przy Festiwalu Zaczarowanej Piosenki fundacji Anny Dymnej Mimo Wszystko w Krakowie.

My jako Pokojowy Patrol mieliśmy koszulki czerwone, wolontariusze Mimo Wszystko - zielone.

Jednym z zadań było towarzyszenie wolontariuszom MW chodzącym z puszkami, my w tym czasie rozdawaliśmy książki, baloniki czy inne materiały promocyjne - chodziło o "pokazanie się" oraz ubezpieczenie ludzi zbierających datki na chore dzieciaki.

Po jakimś czasie pojawiły się inne osoby w czerwonych koszulkach z jakimiś zdjęciami na nich, zbierające podobnież "na biedne dzieci".

Szkoda tylko, że w czasie przerwy na posiłek (mieliśmy pozałatwiane jedzenie w okolicznych restauracjach) zauważyłam 2 przedstawicieli tej „zbiórki", jak pieniądze z puszek przesypują sobie do plecaka.

Lider powiadomiony, policja również, tylko ciekawe, ile osób spacerujących po krakowskim rynku czy biorących udział w festiwalu dało się nabrać…

Oprócz wyłudzeń pieniędzy dochodzi szkoda wizerunkowa - większość ludzi po koszulkach kojarzyła tych oszustów z nami, a potem wielki lament, że wolontariusze WOŚP biorą kasę dla siebie.

zbiórka oszuści

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (132)

#80360

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam koleżankę. Właśnie - miałam, bo pożyczyłam jej pieniądze. 300 zł.
Po 4 latach upomniałam się o zwrot - ona nie ma, niedługo ślub, przygotowania, bla bla... Ok. Odezwałam się po ślubie (wszak koperty...), nie bo świeżo upieczony mąż stracił pracę...

Koleżanka zaczęła mnie odwiedzać, przynosząc różne rzeczy - kosmetyki (sądząc po niedługim terminie ważności, albo niezużyte prezenty, albo na promocji kupione), żywność z PCK (niby sąsiadka dostaje więcej niż potrzeba) itp....
Wzbraniałam się, bo w sumie nie było mi to potrzebne - płatki wolę markowe, mąkę mieszam z pełnoziarnistą, makaron i ryż jem ciemny, kosmetyki mam dobrane pod siebie... Koleżanka zostawiała przy wyjściu, potem mówiła - zużyj sobie. Ok, mam komu pomagać - oddawałam takie rzeczy lub rozdysponowywałam po koleżankach.

Po jakimś czasie upomniałam się o zwrot długu. Koleżanka ciężko zdziwiona- "Bo przecież tyle rzeczy ci dałam, że to powinno pokryć dług...", taaaaak, rzeczy jej niepotrzebne, a mi tym bardziej.
Poza tym żywnością czynszu nie zapłacę ani za zakupy nie wymienię.
W końcu oddała, z wielkim fochem, stwierdzeniem, że "już nie jesteśmy koleżankami", wywaleniem z fb i obrobieniem tyłka, jaka to jestem zła...

pożyczka kombinowanie

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 152 (182)

#80344

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pod historią http://piekielni.pl/80324 wywiązała się dyskusja na temat zarobków- mnie osobiście iryuje, że w ofertach pracy potencjalny pracodawca nie pisze choćby widełek zarobkowych na danym stanowisku.
Generuje to sytuacje np.

Mieszkam w Gdańsku, oferta pracy w Gdyni, na 7:30. Wstaję o niemożebnej porze, by być trochę wcześniej, gdyż Gdyni nie znam. Na miejscu okazuje się, że po pierwsze stanowisko, na które aplikowałam jest już zajęte, a do zaproponowania mają mi inne- z pensją 6zł/h. Nie wiem, czy brutto, czy netto, bo po tej jakże szczodrej propozycji wyszłam. 6 zł kosztuje bilet SKM Gdańsk-Gdynia.

Na studiach dorabiałam przez Agencję Pracy Tymczasowej- ot rejestrowaliśmy się tam, jak nadarzała się np. inwentaryzacja/wykładka towaru/lepienie ciastek itp, koordynator dzwonił i pytał o chęć pracy. Zadzwoniła kiedyś pani mówiąc o "atrakcyjnych zarobkach", mieszkałam wtedy na Przymorzu, miejsce pracy Gdynia Witomino. Ok, jedziemy ze współlokatorką. Na miejscu okazuje się, że " atrakcyjne wynagrodzenie" to 4,20/h. Brutto. Zostałyśmy tylko dlatego, że była zima, ok 22 i ciężko się już było stamtąd wydostać.
Zainteresowanym polecam sprawdzenie czasu podróży w jedną stronę choćby za pomocą jakdojade.pl .

Co do koordynatorów, to ze wspomnianą współlokatorką dostałyśmy kolejne skierowanie na inwentaryzację, tym razem ul Rogalińska ( podobnie odsyłam do jakdojade, pamiętam, że podróż oscylowała w granicy 1,5-2h), na miejscu okazuje się, że miałyśmy się stawić przecież za 4 godziny i "jak to, my nic nie wiemy?". Ot, koordynator sobie nie zadzwonił/nie wysłał sms, że zaszła zmiana. Do domu wracać się nie opłacało, stawka 8zł była przyzwoita jak na tamte czasy, ale na dworze siąpiło, w sklepie nie pozwolono nam zostać, bo nie miałby nas kto pilnować...
Skończyłyśmy w jakiejś mordowni przy piwie za 3,5 ( spokojnie, jedno piwo w 4 godziny wywietrzało), siedząc te niemal 4 godziny z kuflami opróżnionymi w 90%.

I teraz zastanawia mnie, co kieruje pracodawcami, którzy nie podają takich informacji? Albo w trakcie rozmowy rekrutacyjnej, która okazuje się wieloetapowa, na pierwszym jej etapie nie mogłam dopytać się o wysokość zarobków, bo to " tajne" narazie... Po co tracić sobie wzajemnie czas?

rekrutacja zarobki pośrednicy_pracy

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (190)

#80294

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytam sobie historię Tenzprzeciwkacomakotairower, w której niektórzy najeżdżają na autora za infantylne rozwiązanie kwestii wiary 80229#.
Autor słusznie stwierdza, że zareagował stosownie do swoich możliwości, bo co miał zrobić 15-latek, obrazić się na rodziców i wyprowadzić?

Przypomina mi to jedną historię z mojego życia, stawiającą mnie w podobnej sytuacji.
Mój ojciec jest uprzedzony do wszystkiego, między innymi jest antyklerykałem. Do tego stopnia, że potrafił z księdzem na kolędzie celowo wdawać się w rozmowy upokarzające przynajmniej jedną, jeśli nie obie strony, zwyczajnie go podjudzał. Ksiądz natomiast nie lepszy - potrafił potem na kazaniu z nazwiska wymieniać mnie i pokazywać palcem, ubliżać mojemu ojcu (słusznie) oraz mnie (?!).

Historia właściwa. Co zrobił mój ojciec-antyklerykał słysząc, że nie chcę iść do kościoła? Ano pobił do krwi, wrzucił do samochodu i do tego kościoła zawiózł, wepchnął mnie przez drzwi i pojechał.

Miałam wtedy jakieś 12 lat, 38 stopni gorączki, był mróz, a do kościoła w sąsiedniej wsi około 2 kilometry po lodzie w jedną stronę, drogą, przy której fragmentami nie było nawet chodnika.
Rodzice do kościoła nie chodzili.
Obcy ludzie pytali, czy mogą mi jakoś pomóc, ale w sumie co mogli?

Mama do dziś nie rozumie, czemu z ojcem nie rozmawiam i nie spędzam z nimi świąt, brat sugeruje wyciągać rękę do zgody.
A ja pamiętam tę sytuację jako piękny przejaw hipokryzji.

kościół hipokryzja antyklerykał

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (221)

#80234

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeglądam poczekalnię, a tam kilka historii o kościele i hipokryzji...

Ok. miesiąc temu koleżanka wrzuciła na grupę post z pytaniem gdzie da się szybko załatwić zaświadczenie o bierzmowaniu, bo brat niedługo ma zostać chrzestnym. Zaświadczenie, nie sakrament. Na lewo.
Napisałam pod postem, że chrzestny wg KK ma za zadanie pomóc w wychowaniu dziecięcia w wierze katolickiej lub wręcz przejąć ten obowiązek, jeśli rodzice nie są w stanie, a jeśli ktoś ma religię tak głęboko, że od ok 15 roku życia zaprzestał jakichkolwiek kontaktów, to na chrzestnego się nadaje średnio. Poza tym post jest nawoływaniem do przestępstwa fałszerstwa i poświadczania nieprawdy.

Nie dziwi mnie nawet hipokryzja towarzysząca takiemu myśleniu, ale to, jak zostałam zmieszana z błotem pod tym komentarzem...

hipokryzja kościół chrzest

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (168)

#80036

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Odnośnie historii 80028.

Jechałam tramwajem, miejsca zajęte, więc przycupnęłam na schodach w taki sposób, by nie przeszkadzać nikomu. Obok mnie siedziała matka z dzieckiem w spacerówce.
Wsiadła starsza kobieta. Początkowo myślałam, że to babcia dziecka, jakaś ciotka czy chociaż znajoma matki, ale z rozmowy wynikało, że panie się nie znają. Myślałam tak, bo babcia co rusz, to potrząśnie rączką dziecka, a to pogłaszcze po stópce. Dzieciak uśmiechnął się - babcia już z łapami by go podnieść i mocuje się (był zapięty w pasy), i przytula.
Matka nic.

Nie wiem jak dla was, ale jakby mi obca baba zaczęła obmacywać dziecko, tym bardziej brać je na ręce bez mojego pozwolenia, to bym ją momentalnie sprowadziła do parteru.
Nie wiem też, dlaczego obcy ludzie roszczą sobie prawo do dotykania, zaczepiania CUDZYCH dzieci bądź zwierząt.
Raz, że dziecko jest uczone braku kontroli nad własnym ciałem - skoro każdy obcy może je potarmosić. A potem pewnie "pocałuj ciocię, przytul wujka (czy tego chcesz, czy nie)".

Dwa, że dziecko nauczone takiej ufności, puszczone kiedyś na plac zabaw, nie będzie widziało nic złego w pójściu z panem opowiadającym o małych kotkach w piwnicy - bo nie zostało nauczone granic.
Podobnie jak straszenie - "ta pani cię weźmie", "zostawię cię tutaj i sobie pójdę" - i powodzenia potem z oddaniem potomstwa do przedszkola...

dzieci obcy ludzie zaczepianie

Skomentuj (75) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 153 (213)

#79980

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam dzis w odwiedzinach u mojej niepełnosprawnej przyjaciółki.
Kasia porusza się wózkiem elektrycznym.
Siedzimy, pijemy herbatkę, rozmawiamy. Zapikał telefon- K dostała maila.

W mailu było zaproszenie do współudziału w projekcie do spraw równego traktowania osób niepełnosprawnych w zakresie udogodnień architektonicznych. Mail był osobisty, zawierał zwroty, iż "pomoc K w projekcie, jako osoby niepełnosprawnej, zapewni szerszą perspektywę na problem" itp., itd.

Spotkanie przewidziano na końcówkę miesiąca, niedaleko centrum, jednak K pamiętała, że w tamtej lokacji był do pokonania schodek, zadzwoniła więc w miejsce spotkania organizacyjnego.
Okazało się, że organizatorzy (pod mailem podpisana kobietka z jakiegoś urzędu plus prezydent miasta) postanowili na owo spotkanie wybrać aulę znajdującą się na pierwszym piętrze, w zabytkowym budynku szkoły bez wind ani jakichkolwiek udogodnień dla osób niepełnosprawnych.

Przypomina mi to też sytuację, kiedy inny kolega, również poruszający się na wózku, dostał wezwanie na komisję ds. orzekania o niepełnosprawności znajdującą się na pierwszym (lub drugim) piętrze w starej kamienicy...

niepełnosprawni udogodnienia poruszanie_się mindfuck

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 152 (170)

#79672

przez (PW) ·
| Do ulubionych
MaDkowo.

Syt. 1

Poszłam do Biedronki po ciastka po drodze do koleżanki. Kasy otwarte 2, kolejki. Ok, postoję.

Stałam w przejściu, słyszę: "przepraszam". Odpowiadam "proszę" i przesuwam się, by pani mogła przejść. Pani, zamiast iść dalej, staje w kolejce za osobą, za którą stałam ja.

[b] Przepraszam?
[p] O co chodzi?
[b] Przepuściłam panią, by mogła pani przejść dalej, nie do kolejki, proszę się nie wpychać.

P wypakowuje z górką zapakowany wózek, obok plącze się dziewczynka.

[p] Ale ja jestem Z DZIECKIEM! JA SIĘ SPIESZĘ!
[b] Co nie upoważnia pani do wpychania się w kolejkę. Piękna lekcja dla dziecka. Każdy się spieszy, ja np. mam tylko jeden produkt, a nikomu się nie wpycham.
[p] Zamknij się, gówniaro! Z DZIECKIEM JESTEM, to mam pierwszeństwo!

W tym momencie włączyli się inni kolejkowicze, kobieta podarła się trochę, w końcu strzeliła focha i opuściła sklep, tłumacząc dziewczynce, jacy to ludzie niewychowani.

Syt. 2

Z przyjaciółką poszłyśmy na spacer, doszłyśmy do fontann, gdzie kąpały się dzieci. Niektóre nagie. Raj dla pedofila, tylko stanąć i nagrywać.

Usiadłyśmy na ławce tyłem do fontanny, do ławki podeszły 2 piszczące dziewczynki (w wieku na oko 7-8 lat, a na pewno szkolnym) z matką, która kazała im się natychmiast rozbierać. Tu, teraz, na widoku, przy ludziach.

Zwróciłam uwagę, że jednak nie wypada, bo pedofile, a nie każdy (w tym ja) chce obserwować nagość obcych ludzi.

Pani stwierdziła, że jestem zboczona, skoro na takie rzeczy zwracam uwagę, przecież TO NORMALNE.

Aha, nagie dziecko na środku starówki.

Syt. 3

Siedzę w poczekalni u dentysty. Dzieciaki piszczą, biegają. Mamusie w telefonach. Dwójka dzieci wspina się po kontuarze, robi fikołki.

Zwróciłam uwagę, że kontuar nie służy do wspinania się, a ławka do chodzenia po niej, od tego jest plac zabaw.

Matka burknęła, że "TO TYLKO DZIECI”.

Nagle ryk - chłopiec spadł.

Matka z pretensjami do mnie.

[m] No i co? Patrzeć i narzekać to mogłaś, a przypilnować to już nie?
[b] Bo to nie mój obowiązek? I nie moje dziecko? Poza tym nie jesteśmy na "ty".
[m] ( do koleżanki) No bezczelna, patrz ją! Zaraz po policję zadzwonię i zobaczymy!
[b] A proszę, to się pani przed nimi wytłumaczy z zaniedbań obowiązków rodzicielskich.
[m] Zamknij się, gówniaro!

Kobieta w moim wieku mniej więcej.

I dopiero po tym dialogu poszła to dziecko uspokajać.

Naprawdę nie wiem, co ta kobita miała w głowie - że zwracam uwagę jej dziecku, znaczy interesuję się nim bardziej niż ona, więc automatycznie może na mnie przerzucić obowiązek uważania na dziecko i pilnowania go?

maDki nagość roszczeniowość bezczelność

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 163 (207)

#79675

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałam właśnie wyznanie o szefie, który stwierdził, że pracownica zbyt dużo czasu spędza w toalecie i teraz zwraca jej uwagę za każdym razem i ponagla.

Przypomniało mi to pewną rozmowę kwalifikacyjną, przyszłam jakiś czas wcześniej (miejsce było słabo skomunikowane, ul. Spacerowa na Osowie w Gdańsku), usiadłam pod drzwiami biura.

Obok była toaleta, a na niej kartka o treści mniej więcej takiej - "Z uwagi na zbyt długie przebywanie pracowników w toalecie, została w niej zamontowana czujka, która po korzystaniu dłużej niż 3 minuty uruchamia alarm".

Na początku myślałam, że to żart, ale pod spodem była pieczątka i podpis kierownika/prezesa.
Na rozmowę jednak nie weszłam.

praca widzimisię ograniczenia toaleta

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (170)

#79641

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ad http://piekielni.pl/79627.

Przypomniałam sobie sytuację opowiedzianą przez koleżankę.
K odbywała praktyki w jednej z restauracji w Sopocie.
Przy stole 3-osobowa rodzinka - mama, tata i na oko 5-latek.
Przynosi jedzenie rodzicom, dla małego zamówili spaghetti.
Młody wziął talerz i zamach, po czym rzucił gorącym daniem w K, drąc się, że "on nie będzie tego jadł!". Bluzka K poplamiona sosem pomidorowym, mokra.

Co zrobili rodzice? "Co tak patrzysz? Sprzątaj!".
K poszła na zaplecze, zaprała koszulę, przyniosła szufelkę, zmiotkę i ręczniki papierowe, podała dzieciakowi i kazała mu posprzątać.
Klienci strzelili focha.
Manager "musiał" rodzinę przepraszać.
K z praktyk nie wyleciała.

bachory restauracja

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (184)