Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

cheekibreeki

Zamieszcza historie od: 15 lipca 2017 - 11:29
Ostatnio: 16 stycznia 2018 - 21:37
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 319
  • Komentarzy: 7
  • Punktów za komentarze: 24
 

#80024

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sądziłam, że historie o Januszach są przesadzone. Sądziłam, że kupując konia nie spotkam aż tyle piekielności.

Ale od początku. Mam konika, staruszek robi już właściwie za kosiarkę do trawy. Do tej pory jeździłam sobie też na takim końskim dzieciaku, ale dzieciak nam ładnie wyrósł i przyszło się rozstać. No więc pora na operację "znaleźć nowego konia".

Wymagania naprawdę nie z kosmosu. Ma być zdrowy, przede wszystkim. Oprócz tego ma być zdolny, bo to dla mnie inwestycja. No i koń typowo dla kobiety, czyli raczej drobniejszy, bo ja mam 160 w kapeluszu i ciężko mi takiego końskiego "karka" jeździć. Przedział wiekowy 3-6 lat. Oto co znalazłam.

1. Bardzo fajny 5-latek. Trochę ponad budżet, ale cena i tak dość niska, jak na taką klasę konia. Opisany mniej więcej jako "Chętnie skaczący, z dobrymi prognozami na przyszłość. Skacze wszystko, nie boi się." Koń prawie 400km ode mnie, więc żeby nie jechać na próżno uruchamiam kontakty i co się dowiaduję od kolegi? Otóż on konia zna, pół roku temu koń miał wypadek na przeszkodzie i od tamtej pory boi się nawet drąga na ziemi, dlatego sprzedają. Podziękowałam.

2. Koń 6 lat, tym razem kobyłka. W ogłoszeniu same zdjęcia, filmu brak. Rzut beretem ode mnie, więc umawiam się i jadę. Przyjeżdżam na miejsce i widzę, że koń już osiodłany i ktoś na nim jeździ. Koń cały mokry i z dość ostrym kiełznem w pysku. Zapala się czerwona lampka. Podchodzę i wywiązuje się dialog:
[ja]: Dzień dobry, ja przyjechałam tego konia oglądać.
[jeździec]: I chce pani pewnie wsiąść?
[ja]: No tak.
[jeździec]: I gdzie się chce pani zatrzymać, na płocie, czy w rowie?

W tym momencie przybiega właściciel konia. Zaczyna wychwalać, jaki to spokojny i pewny koń. Po czym każe facetowi, który na niej siedział pojeździć dookoła i pokazać mi konia. Koń na próbę ruszenia zaczyna się wspinać i prawie przewraca na plecy.

3. Wałaszek 3-letni "wstępnie zajeżdżony". Dla mnie to magiczne pojęcie oznacza, że na konia można wsiąść, jest chociaż trochę gazu i hamulca. Ale dla innych oznacza to konia wyglądającego jak przerośnięty źrebak, który boi się człowieka, a przy próbie siodłania odwala rodeo niczym Mustang z Dzikiej Doliny. Również podziękowałam.

4. I wreszcie wydawało się, że znalazłam tego jedynego. Wałaszek 6 lat, super się jeździło. No to robimy badania. Właściciel mocno odradzał, że po co badania, że widać, że zdrowy. Byłam nieugięta. Okazało się, że koń po kontuzji. Jest szansa 50/50, że w ciągu następnych 5 lat nie zostanie on inwalidą. Powiedziałam o tym właścicielowi i zostałam zwyzywana od góry do dołu. Podziękowałam.

Konia ostatecznie przywiozłam z kraju tulipanów i zielska. Profesjonalnie, szybko, grzecznie i bez krętactwa. Niestety ma zagraniczne papiery, co też przysporzyło mi sporo piekielności, ale to już inna historia.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (152)

#79217

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam ci ja konia.

Stoi sobie w pensjonacie, staruszek, już raczej nikt na nim nie jeździ. W tejże stajni mamy też ogrodzony kawałek lasu, około 1 ha, do użytku pensjonariuszy. Ot, żeby było gdzie z koniem pojeździć/pochodzić i nie narażać się ludziom w lesie, bo ścieżek konnych brak. Z bliżej nieznanych mi przyczyn jest on ogrodzony dość nieporządnie, płotek stary i w kilku miejscach dziury. A jak są dziury, to przecież tak, jakby ogrodzenia wcale nie było, nie?

Dodam jeszcze, że na całej długości ogrodzenia są ostrzeżenia o tym, że są tu konie i żeby nie przełazić.

To lecimy z litanią piekielności.

1. Wynoszenie śmieci.

No bo przecież co robimy ze śmieciami, jak nie do lasu? Notorycznie jakieś siaty z Biedry z puszkami po piwie. Worki na śmieci, worki z gruzem (sic!). Niestety takie prezenciki pojawiają się tylko w nocy. Sprawcy nieznani.

2. Jeżdżenie motorami/quadami.

Ja z moim staruszkiem przemierzamy te leśne ścieżki raczej noga za nogą, ale są osoby, które chcą sobie porządnie pojeździć i jadą trochę szybciej, bo dróżki fajne, równe. I te dróżki upodobali sobie wielbicie szybkiej jazdy. Serio, hałasują jak odrzutowiec, bo wieś musi wiedzieć, czym się wożę. I tacy ludzie potem jeżdżą na terenie przeznaczonym dla koni. Hałasują tak, że jeśli masz wrażliwego konia, to będzie ci nawet w stajni wariował (oddalonej o spory kawałek). Parę razy już tłumaczyliśmy jak krowie na rowie - prywatny las, nie wjeżdżać, jeździć sobie obok, konie się boją itp.

Już pomijam ryzyko potrącenia konia lub zarobienia kopa, bo przestraszone zwierzę może różnie reagować. Nie, oni będą w dodatku złośliwie jeździć tuż przy płocie, a jak ich spuścisz z oka to hop! i już po drugiej stronie. Noż... Chyba pora linki porozciągać.

3. Wycieczki z dziećmi... Tutaj kilka sytuacji.

No ile razy mi się zdarzała jakaś matka z piszczącym dzieckiem w przedziale wiekowym 3-6 lat. Nie mają pojęcia, jak się przy koniu zachować. Przebieganie 3 cm od zadu? Czemu nie! Mojemu dziadkowi to już wszystko jedno, ale są też konie, które na takie coś zareagują kopem, skąd można mieć pewność, na jakiego się trafi.

No i klasyczne: „Dżessiko, pogłaskaj konika, zrobię ci zdjęcie!”. Nie, nie pytają się, czy można, czy koń nie ugryzie przypadkiem ręki. „No bo ja widzę, że on spokojny!”. No może wygląda, ale to jednak jest 500 kg+ żywej wagi, jeśli ma więcej energii, to może dzieciaka nawet przypadkiem trącić i przewrócić.

Rodzinka 2+1. „Daj mu pojeździć, on tak chce!”. Żeby było śmieszniej, raz to pytanie było skierowane do koleżanki chodzącej z roczniakiem. Takie konie mają jeszcze co najmniej dwa lata do momentu, kiedy ktoś będzie na nie wsiadał. Pomijając kwestie zdrowotne, takie konie są zwyczajnie nieprzyzwyczajone i będą chciały brykać i zrzucić dodatkowy bagaż. Więc odmowa. No i krzyk. Bo jak to tak! Dzieciak chce pojeździć! Konie są od jeżdżenia! I w czasie, kiedy matka robi awanturę, ojciec bierze dzieciaka pod pachę i biegiem rzuca się do konia, próbując swoją latorośl nań wrzucić. Koń jak koń, wystraszył się i rzucił do tyłu, koleżanka wylądowała na ziemi.

I na koniec mały bonus w postaci grzybiarzy. „Gdzie mi pani z tym koniem! Grzyby mi pani poniszczy i porozjeżdża!”. No tak, w prywatnym lesie, ogrodzonym, do którego nie powinieneś mieć wstępu. Pewnie. Pomijam już pochylanie się nad cudownym okazem prawdziwka na ścieżce, gdzie zaraz może biec koń.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 163 (189)

1