Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ciociawodzia

Zamieszcza historie od: 14 lutego 2016 - 12:46
Ostatnio: 27 kwietnia 2021 - 21:21
  • Historii na głównej: 9 z 10
  • Punktów za historie: 1537
  • Komentarzy: 35
  • Punktów za komentarze: 163
 

#71283

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chodziłam kiedyś na wykład, raczej typowy zapychacz. Na początku ustaliliśmy, że zaliczenie będzie "na obecność". Na każdym wykładzie wpisywaliśmy się więc na kartkę. Prowadzący dostawał ją z powrotem i odczytywał zapisane na niej nazwiska - taki sposób na wpisywanie nieobecnych. Okej, gra gitara.

Pewnego dnia profesor jak zwykle zebrał podpisy, odczytał nazwiska. Nie zdążył jeszcze odłożyć kartki, kiedy... mniej więcej połowa audytorium wstała i radośnie skierowała się do wyjścia.

Chyba nigdy nie widziałam bardziej wpienionego człowieka.

studenci

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (158)

#83776

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Hu hu ha, zima na Bałkanach jest bardzo zła!

Mieszkam na tyle niedaleko od mojego biura, że do pracy chodzę piechotą. Droga biegnie wzdłuż "bulwaru", który zaczyna się gdzieś w sąsiedniej dzielnicy, a kończy nie wiadomo gdzie.

W większej części "bulwar" jest wąski. Dołóżmy do tego przystanki autobusowe (znak postawiony przy ulicy, zero wydzielonej przestrzeni), masę samochodów zaparkowanych byle jak i chodnik, które najlepsze lata ma za sobą - uroczy slalom gigant. W normalnych warunkach nawet do przejścia. Tylko, że przyszła zima... standardowo zaskakując bułgarskich drogowców.

Patron "bulwaru" strzelił sobie w łeb. Odkąd spadł śnieg przynajmniej dwa razy dziennie mam ochotę zrobić to samo.

Zaczynam pracę wcześnie rano. Codziennie mijam wyluzowanych panów z łopatami, którzy - a jakże - odśnieżają. O ile przez "odśnieżanie" rozumiemy "szybkie zgarnięcie śniegu z najbardziej strategicznych miejsc i wywalenie go na pozostałą część chodnika".

"Bulwarem" codziennie przechodzi masa ludzi, którzy ten odwalony na chybcika śnieg udeptują. Udeptany śnieg przez noc zamarza, tworząc imponujące lodowisko. Dodajmy, że nierówne.

Piasek? Piasek masz w nadmorskich kurortach i możesz sobie po nim pobiegać latem.

Codziennie dreptam więc do biura, ślizgam się co jakieś pięć metrów i uświadamiam sobie, że nie stoję aż tak najgorzej ze znajomością bułgarskich przekleństw.

I nie wiadomo, czy kupować sobie łyżwy (narty? snowboard?), zacząć wspierać aktywistów miejskich czy wysmarować list z pogróżkami do kogoś odpowiedzialnego za stan chodników.

Bułgarska zima jest piękna... o ile podziwiam ją z okna :)

zagranica

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (157)

#83306

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po raz kolejny przywiało mnie do Bułgarii.

Wytoczyłam się z samolotu na lotnisku w Burgas, walizka ciężka jak jasny gwint, do dworca autobusowego niby niedaleko, ale iść się nie chce. Czyli biorę taksówkę.

Przed lotniskiem "taksówków jak mrówków". Wybieram pierwszą z brzegu, witam się grzecznie, przedstawiam cel podróży.

Ważny szczegół dla historii - mówię biegle po bułgarsku, ale wyraźnie słychać u mnie obcy akcent. Zazwyczaj ludzie orientują się od razu, że nie jestem Bułgarką, chociaż nie umieją sprecyzować skąd pochodzę. Na to, że z Polski jeszcze nikt nie wpadł :) W każdym razie wywiązała się typowa rozmowa:

Taksówkarz: Czemu pani mówi z takim akcentem?

Ja: Jestem z Polski.

Taksówkarz: I przyjechała pani na wakacje?

Ja: Nie, do pracy.

Ku mojemu zdziwieniu w tym momencie Taksówkarz spalił totalnego buraka i nie odzywał się aż do końca podróży. Odezwał się dopiero przy płaceniu:

Taksówkarz: Bo wie pani... ja zazwyczaj od Polaków biorę 40 lewów (ok. 80 zł)...

Ja: Przepraszam, ile?!

Taksówkarz: No 40... Ale od pani to mi wstyd, bo pani mówi po bułgarsku i będzie tu pracować...

Ja: ...

Skończyło się na 10 lewach (czyli normalnej cenie widniejącej zresztą na taksometrze) i dosyć długim logowaniu do rzeczywistości. Nie miałam odwagi zapytać, za co pan Taksówkarz liczył sobie dodatkowe 30.

zagranica taksówka

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (139)

#78683

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja wielka bułgarska przygoda, odsłona kolejna.

Studiuję kierunek filologiczny, uczę się dwóch języków. Po przyjeździe do Bułgarii odesłano mnie więc na lektorat z serii "bułgarski dla cudzoziemców", drugi język miałam sobie praktykować na zajęciach "normalnych", wspólnie z tubylcami. Pan każe, sługa musi, nie ma sprawy.

Na tutejszym uniwersytecie zajęcia językowe składają się z kilku modułów. W Polsce taki system nie obowiązuje, więc zwróciłam się do Osoby Kompetentnej z pytaniem, co robić. Osoba Kompetentna poradziła, żeby jeden z obowiązujących modułów pominąć. Jesteśmy na wymianie, nasze prawo, byle w dokumentach był porządek. Szafa gra.

Wegetowałam tak sobie spokojnie do końca maja. W czasie jednej z rozmów z lektorką prowadzącą moduł konwersacyjny o terminie egzaminu wybuchła bomba:

- bo pominęłam moduł x, który wyczepiście ważny jest,
- bo pani lektorka teraz nie wie, czy może wystawić mi ocenę,
- bo Osoba Kompetentna nie miała prawa sugerować pominięcia modułu x, który... (patrz wyżej),
- bo pani lektorka nie musi znać zasad funkcjonowania studentów z wymiany i w ogóle co to za wielkopańskie wymysły.

Co robić, zacisnęłam zęby - nie wiem, ile Bułgarzy dają za zabójstwo z premedytacją - i obiecałam przyjrzeć się sprawie.

Następnego dnia podreptałam do Koordynatorki 1. Tłumaczę, o co chodzi - niestety, pani nie wie. Dzwonimy do Koordynatorki 2, cisza. W gabinecie też pani brak, chociaż być powinna. Koordynatorka 1 przewraca oczami, ja klnę pod nosem.

Dostaję numer Koordynatorki 2. Dzwonię - brak odzewu. Klnę jakby soczyściej.

Jadę do stolicy, żeby załatwić pewną sprawę. Po drodze i w trakcie załatwiania nadal próbuję się dodzwonić. Rezultat jak wyżej. Produkuję coraz barwniejsze wiązanki. Bułgarzy w okolicy świetnie się bawią.

Koordynatorka 2 odzywa się po 339450596 próbach kontaktu. Serdecznie wyśmiewa pomysły lektorki, dodając od siebie kilka słów o jej kompetencjach i wścibianiu nochala tam, gdzie nie trzeba.

Nawet nie próbuję dociekać, jaką logiką kierowała się lektorka. Oddycham z ulgą, przestaję kląć, idę na kawę.

"Robota piękna, lecz bułgarska", jak mówi ludowe przysłowie. :)

uniwersytet zagranica

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 220 (236)

#77538

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chwilowo mieszkam w Bułgarii.
Jedną z rzeczy, które bardzo mnie dziwią, jest miejski transport.

Dzisiaj dowiedziałam się, skąd wzięła się jego "dziwność".

Miłościwie panujący w Płowdiwie radni postanowili zmodernizować miejski transport. Część pieniędzy wyłożyło miasto, część Unia Europejska. Brzmi w porządku, prawda?

Nie. Zaplanowana modernizacja miejskiego transportu pochłonęła połowę wyłożonych środków. Drugą połowę ktoś najzwyczajniej w świecie podp***ł.

Efekt?

Tablice świetlne, które miały wyświetlać rozkład jazdy, stoją, ale nie działają lub też działają źle - zabrakło kasy na to, żeby dopracować system.

Automaty biletowe nie działają. Bilet trzeba kupić w autobusie u "konduktora".

Elektroniczne czytniki kart miejskich też nie działają. Posiadacze kart pokazują je "konduktorowi".


Modernizacja była? Ano była.
A brak rozkładów na przystankach pozwala ćwiczyć cierpliwość i sprzyja interakcjom międzyludzkim :)

komunikacja_miejska polityka korupcja

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (192)

#76615

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przychorowało mi się.

No nic. Powisiałam sobie troszkę na linii, posłuchałam denerwującej melodyjki, zapisałam się do Pani Doktor. Sukces!

Swoje odczekałam, wizytę odbyłam, receptę dostałam. Gdzie piekielność, zapytacie?

Szanowna Pani Doktor wyszła z gabinetu zaraz za mną, obrzuciła kolejeczkę spojrzeniem bazyliszka i oznajmiła, że ona dziś już nikogo nie przyjmie. Nie, bo nie, rozejść się, gitary nie zawracać.

Po czym zarzuciła trwałą i oddaliła się w sobie tylko znanym kierunku.

Co z tego, że ledwie dwunasta, osób w kolejce pięć, w tym cztery zapisane jak się należy. Nie przyjmie i już.

Wychodząc, słyszałam szepty rejestratorek, że "przecież tak nie można".

Naprawdę jestem ciekawa, czy ktoś Panią Doktor jednak odnalazł.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (222)

#73624

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kończę właśnie praktyki w instytucji związanej z działalnością kulturalną. Podczas różnego rodzaju miejskich wydarzeń czuwamy nad "oprawą artystyczną" - między innymi prowadzimy warsztaty dla dzieci.

Jedna rzecz nie przestaje mnie zadziwiać: przekonanie ludzi, że jeśli coś jest za darmo, automatycznie krzyczy do nas "mamo, bierz mnie!"

Wczoraj nieznana mi bliżej Pani Chytra Baba (choć nie z Radomia) radośnie zbierała sobie wszystko, co wpadło jej w ręce: kawałki filcu, włóczkę, kordonek, koraliki, cekiny, szydełko, którego używałyśmy do nanizania naszych popierdółek na sznureczki...

Dobitne zwrócenie uwagi poskutkowało o tyle, że przestała zbierać trofea. Reszta fantów przepadła w czeluściach torebki, po czym nastąpiła nagła utrata słuchu i pospieszna ewakuacja.

Niestety, nie mogłam użyć siły. A szkoda.

praca

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 228 (244)

#71702

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w wieżowcu. Drzwi do klatki można otworzyć kluczem albo przy pomocy kodu - teoretycznie nikt niepowołany wejść nie powinien.
Tymczasem od jakiegoś miesiąca czujemy się jak rodzina niedźwiadków z bajki o Złotowłosej: ktoś wchodzi na nasz teren!

"Ktoś" to znana w okolicy żulietta. Pomijam już fakt, że leżąca pod drzwiami piwnicy, nawalona jak messerschmitt kobieta, to średnio fajny widok. Najbardziej wku... denerwuje to, że pani żulietta zostawia nam niespodzianki. Żółte i brązowe.

Efekt łatwy do przewidzenia: na klatce okropnie śmierdzi, pani sprzątająca załamuje ręce, mieszkańców trafia jasny szlag.

Panowie strażnicy miejscy kilka razy pofatygowali się do nas z wizytą, ale pani żulietta jest niemal jak Lassie - zawsze wraca.

Jeśli przypadkiem poznam personalia młota pneumatycznego, który ją do nas wpuszcza, to najprawdopodobniej spędzę resztę życia na obijaniu się na koszt podatników.

sąsiedzi

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 295 (301)

#71256

przez (PW) ·
| Do ulubionych
"Pamiętacie? Niecałe dwa lata temu rodzice niepełnosprawnych dzieci protestowali w sejmie. Posłowie (...) mieli na ośmiorniczki, ale na podwyżkę zasiłku pielęgnacyjnego na dzieci niepełnosprawne nie mieli. Pamiętacie, ile wynosił? 153 złote. Jaką trzeba być zakłamaną świnią, żeby teraz krytykować Partię Rządzącą, gdy chce przeznaczyć 500 zł na dziecko w rodzinie, nie tylko niepełnosprawne?"

Szukając sensu życia na Facebooku, znalazłam mema o mniej więcej takiej treści. Nie lubię wdawać się w dyskusje o podłożu politycznym: w końcu poglądy są jak pewna tylna część ciała i każdy ma własne, prawda? Tym razem przyznaję, trochę mną trzepnęło.

Jestem już w takim wieku, że z niepełnosprawnego dziecka wyrósł nadal niepełnosprawny dorosły. Także 500 złotych na mnie nie będzie - mój pech. A co będzie w zamian?

1. Zasiłek pielęgnacyjny, który wynosi... TAK! 153 złote.

2. Orzeczenie czasowe, mimo udokumentowania faktu nieuleczalności schorzenia. A może jednak zdarzy się jakieś uzdrowienie z łaski Pana, a ty przestaniesz naciągać państwo na te nieszczęsne 153 złote?

3. Renta jest dla mnie jak jednorożec - mówią, że zdarza się ją dostać, ale osobiście nie widziałam i raczej nie zobaczę. W końcu uzdrowienie z łaski Pana jest nadal możliwe.

4. Spotkania co dwa-trzy lata z tak "światłymi" ludźmi jak pewna pani psycholog, która zdążyła wyśmiać fakt podjęcia przeze mnie wyższych studiów i zrobić ze mnie idiotkę w około półtorej minuty. W końcu słowo "mózg" w diagnozie na pewno oznacza upośledzenie psychiczne, a poza tym po co niepełnosprawnym wykształcenie?

5. Zachowanie niektórych orzeczników ("Wejdzie", "Usiądzie", "Uczy się?") pominę litościwym milczeniem.

6. Braki. Sprzętu, terapeutów, wszystkiego.

Podsumowując: Cały system "jest zrobiony" tak, że można go sobie co najwyżej wsadzić w odwłok.

Dlatego używanie niepełnosprawnych jako argumentu wydało mi się okropnym nietaktem. Fakt, poprzednia ekipa się nie popisała. Problem w tym, że obecna póki co też nie.

słuzba_zdrowia polityka

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (229)

1