Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

dadelajda

Zamieszcza historie od: 8 maja 2012 - 12:42
Ostatnio: 12 października 2017 - 0:16
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 666
  • Komentarzy: 58
  • Punktów za komentarze: 273
 

#74232

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Część druga serii "Baba w sklepie rowerowym".

Jestem kobietą i pracuję w sklepie rowerowym, co już samo w sobie jest "piekielne". Na domiar złego jestem blondynką.

Dziś opiszę codzienne piekielności wynikające z tego, że ośmieliłam się pracować w męskim zawodzie. Drobne wprowadzenie. Jestem kobietą, przez co jestem słabsza od mężczyzny, ciężej mi przyswoić wiedzę czysto techniczną, ALE nie widzę problemu, gdy muszę pobrudzić ręce smarem, wymienić dętkę, potrafię też ocenić co i dlaczego jest zepsute (choć sama nie naprawię, nie jestem serwisantem). To teraz konkrety.

1. Chcę rozmawiać z FACHOWCEM.
Jedna z sytuacji, która niesamowicie mnie zirytowała. Jeżdżę na rowerze szosowym (kolarzówka). Sprzęt bardzo wysokiej klasy, wart tyle, co całkiem niezły samochód. Jako jedyna w naszym sklepie mam spore doświadczenie i znam się na szosach.
Nie zdążyłam schować roweru na zaplecze, stał oparty o ścianę.
Wchodzi klient, od razu podchodzi do mojego roweru, cmoka z zachwytu. Pytam, czy mogę mu w czymś pomóc, na co słyszę:
- Przepraszam panią, ale ja chcę rozmawiać z FACHOWCEM.

Pan miał nieciekawą minę, gdy usłyszał, że cmoka do mojego roweru, przynajmniej na koniec rozmowy mnie przeprosił, jak sam stwierdził- "nie spodziewał się".

2. Czy jest tu jakiś pan?
Kilka razy w tygodniu wchodzi do nas pan/pani z bardzo pilną sprawą, której prosta kobieta nie będzie w stanie ogarnąć! Te niezwykle skomplikowane sprawy dotyczą zazwyczaj: napompowania opon, wymiany dętki, porady typu „czemu piszczy łańcuch” (bo nienasmarowany!), "czemu nie działają biegi (bo rower ma 20 lat i pierwszy raz widzi serwis!) itd.

3. „Bo pani to się akurat zna!!!” Wykrzyczane przez gbura, który przedziurawił dętkę przy jej zakładaniu i przybiegł z reklamacją.
Gdy odpowiedziałam ze stoickim spokojem:
- Gdybym się nie znała, to bym tu nie siedziała. A skoro pan nie potrafi wymienić dętki, to za 10 złotych mogę to zrobić.

Szczerze się dziwię, że z wściekłości się na mnie nie rzucił.

4. A to już niepiekielne, raczej zabawne. Doświadczenie nauczyło mnie, że NIGDY nie mogę powiedzieć klientowi wprost, że pasuje na niego rama w rozmiarze „S”, bo na 99% wyjdzie obrażony.


Kocham moją pracę. Robię to, co lubię, nie najgorzej przy tym zarabiam i jestem w tym dobra. A i tak często słyszę "pani pewnie jest żoną szefa".
Nie kochani. Nie jestem żoną szefa. I nie siedzę tu, by ładnie wyglądać.

PS. Zanim ktokolwiek pomyśli, że jestem nazifeministką - nie! Uwielbiam mężczyzn za to, jak się nawzajem uzupełniamy. Spotykam się też z dużą życzliwością! Prawie zawsze, gdy próbuję zdjąć ciężki rower ze stojaka, jakiś Pan rzuca się, żeby mi pomóc. I nie traktuję tego jako obrazę, uważam, że to bardzo miłe!

sklep rowerowy

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 213 (277)

#72392

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie rozpoczęcie nowej serii na piekielnych. Nadszedł ten dzień, przed państwem "Baba w sklepie rowerowym"!

Jestem kobietą i pracuję w sklepie rowerowym, co już samo w sobie jest "piekielne". Na domiar złego jestem blondynką. Miłego czytania.

1. "Normalna dętka"
Dialog, który przeprowadzam kilka razy dziennie (pozwolę sobie przytoczyć w formie fonetycznej).
Klient: Pani, dej mi dentka!
Ja: Jaka?
K: NORMALNO! Do NORMALNEGO rowera!

Gdy mam gorszy dzień, pytam szanownego pana, która dętka jest według niego nienormalna.

2. "Bo pani mi sprzedała złe pendale"
Zdarza się, że przychodzi do mnie klient krzykiem informujący, że jestem niedouczona, bo sprzedałam mu złe pedały. Biorę głęboki oddech, uśmiecham się, ładnie pytam, czy zdaje pan sobie sprawę z tego, że mamy gwint prawy i lewy? Jeśli mam czas łapię płaską piętnastkę i udowadniam, że głupia baba jednak sprzedała dobre pedały. A i kluczem posługuje się lepiej od szanownego pana.

3. "Dobry. Ja po rower"
Prowadzimy serwis. Sklep znajduje się w centrum miasta, więc uwierzcie mi, kochani, obsługujemy dziennie wielu, wielu klientów. Dlatego rozczula mnie, gdy słyszę od klienta "Ja po ten rower". Oto lista najczęściej udzielanych odpowiedzi na pytanie "JAKI rower":
- taki zwykły, jeżdżę nim na działkę,
- czarny (ewentualnie biały),
- ten z czarnymi oponami,
- no ten Author (lub dowolna inna marka)
- wie pani, ja tu byłem tydzień temu...

A no nie wiem...

sklep rowerowy

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 283 (309)
zarchiwizowany

#39576

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z racji tego, że ostatnio pojawia się tu sporo "drogowych" historii, dorzucę swoje trzy grosze.

Jechałam moim czterokołowym smokiem poza terenem zabudowanym, czyli niezła prędkość. Ładna droga, słońce, dobra muzyka. Sielanka. Gdy nagle na czołówkę wyjeżdża mi ciężarówa wyprzedzająca dwa samochody naraz. Zareagowałam odruchowo, próbowałam wyhamować i zjechałam na pobocze (które było tylko na tym krótkim odcinku). Ciężarówka wymijała mnie jeszcze na moim pasie.

Rozumiem że ze względu na wielkość kierowca czuje się bezkarny, ale gdybym nie zareagowała- przy takiej prędkości pewnie bym nie przeżyła. Przez drania, który woli ryzykować czyimś życiem, niż poczekać kilka sekund mam niezłą traumę, nie wsiadam do auta, jeżeli nie jest to konieczne i nie wiem kiedy znów odważę się kogokolwiek wyprzedzić, od razu mam przed oczami ciężarówkę jadącą mi na czołówkę. O dziękuję Ci Wielki Kierowco. Żałuję tylko, że ze stresu nawet nie spojrzałam na rejestrację.

droga

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (153)

1