Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

diamenciak

Zamieszcza historie od: 6 sierpnia 2016 - 17:28
Ostatnio: 13 października 2016 - 23:59
  • Historii na głównej: 5 z 5
  • Punktów za historie: 1223
  • Komentarzy: 29
  • Punktów za komentarze: 146
 

#75455

przez (PW) ·
| Do ulubionych
To nie będzie konkretna historia tylko ogólnik na temat rowerzystów. Sama jeżdżę dużo na rowerze ale bez hipokryzji - staram się jeździć tak żeby nie blokować ruchu i generalnie wszystkim było dobrze.

1.
Do mojego domu prowadzi przez około 5km bardzo wąska droga, na której mieszczą się równo 2 samochody + może z 30 cm, a dodatkowo pobocza są niezwykle dziurawe, a zaraz za nimi głęboki rów. Jako że jest to główna ulica, jeżdżą nią również ciężarówki do pobliskiej żwirowni oraz autobusy. Po obu stronach tej drogi znajdują się szerokie, równe chodniki z kostki brukowej (serio, bardzo zadbane).

Ja rozumiem, że tam nie ma ścieżki rowerowej i rowerzysta MA PRAWO jechać w tej sytuacji ulicą, ale na miłość boską! Chodniki są puściusieńkie! Nie wiem, czy widziałam na nich kiedyś więcej niż 3 osoby naraz. Natomiast babcie, dziadki, dzieci, rodzice z dziećmi na siodełkach uwielbiają blokować ruch i to najchętniej w godzinach szczytu. I nie żeby sobie jechali zaraz przy krawędzi jezdni, co to to nie!

2.
Strefa inwestycyjna na obrzeżach miasta - główna droga dojazdowa do innego miasta. Droga jeżdżona nie tylko przez osobówki, ale także przez ciężarówki, które dojeżdżają do swoich firm na terenie strefy. Dodam jeszcze, że ta droga jest bardzo kręta, przez co cały czas ciągnie się podwójna linia. A nawet nielegalne wyprzedzanie jest bardzo ryzykowne, bo słaba widoczność.
Wzdłuż całej 5km drogi piękny nowy chodnik + ścieżka rowerowa. Myślicie, że rowery jeżdżą po takiej ścieżce? A gdzie tam! Ścieżki rowerowe są dla debili.

rowerzyści

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (166)

#74710

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sąsiad prowadzi stolarnię.
Przyszedł do niego stały pracownik - lakiernik z prośbą o zmniejszenie pensji "na papierze", a dopłatę reszty "pod stołem" tak, żeby nie stracić 500+.
Gdy usłyszał odmowę wyciągnął z teczki gotowe wypowiedzenie, powiedział, że dzisiaj bierze urlop na żądanie, a od jutra bierze urlop do końca okresu wypowiedzenia.
Nazajutrz widziano go w pracy u konkurencji.

No i co zrobisz jak nic nie zrobisz?

stolarnia

Skomentuj (58) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 312 (364)

#74474

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Trochę o piekielnej babci mojego męża.

Słowem wstępu mogę o niej powiedzieć że jest dość specyficzna. Monitoruje całą okolicę, ale jakby co to ona się tam życiem innych nie interesuje, mówi do mnie per "pani" mimo, że jesteśmy z mężem 3 lata po ślubie (dość często u niej bywamy), mieszka z teściową i ani razu jeszcze nie pomogła jej ugotować obiadu, posprzątać ani nic z tych rzeczy, bo ona się już nagotowała w życiu i tak by jeszcze można długo wymieniać.

Generalnie za mną nie przepada.

Urodziny mojego męża - zaprosiliśmy najbliższą rodzinę.
Wiem, że babcia jest bardzo wydelikacona tzn. obiera pomidorki, paróweczki, jajeczka tylko własne, a nie jakieś tam sklepowe nie wiadomo jakie. Dodatkowo trzeba dla niej gotować jak dla małego dziecka, czyli bardzo delikatnie przyprawiać, wszystko porozgniatać najlepiej na papkę, ale żeby przy tym ładnie wyglądało, bo ona jak gotowała to była tak dobrą gospodynią, że wszystko zawsze wyglądało jak w restauracji.

Zupa: pomidorowa.
Zawsze przyprawiam ją solą, pieprzem, bazylią, oregano, czosnkiem, majerankiem, papryką i octem balsamicznym. Specjalnie dla niej odlałam tylko zmiksowane posolone pomidory z bulionem (nieprzyprawionym), zabieliłam śmietaną i gra. Jej podałam zupę jako pierwszej więc nie było mowy o zamianie talerzy.

Babcia:
- Ugh! Pfeheehehehe! apsik!
I tutaj monolog (z aluzją do mnie) o tym jak to ona przyjmowała gości, jak dobrze gotowała, a teraz NIEKTÓRZY (z aluzją do mojej osoby) to tylko tego zielska tam nawrzucają, bo to taka moda teraz jakaś tfu z zachodu a my jesteśmy w Polsce i powinno się eg niej na takich rodzinnych obiadach gotować po polsku tak żeby wszyscy zjedli.

Kilka osób pochwaliło zupę (osobiście też mi smakowała), no ale dla babci to chyba było za wiele, bo teraz już konkretnie powiedziała, że w ogóle ten jej wnuczek to się naje dopiero jak do niej przyjdzie tylko głośno tego nie mówi żeby mi przykro nie było.

I na to mój mąż już nie wytrzymał i zdradził tajemnicę jej specjalnie supermegahiper przyprawionej zupy w postaci zmiksowanych pomidorów ze śmietaną.

Do końca obiadu się nie odezwała.

dom

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 209 (253)

#74443

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nawiązując do mojej tygodniowej pracy w sklepie http://piekielni.pl/74438
Przypomniało mi się jeszcze jedna ciekawa sytuacja.

Wtorek 6:30 w sklepie kolejka na 3 osoby. Przyjeżdża panienka na modnym hipsterskim rowerku. Nie zsiadając z pojazdu woła przez drzwi:

- Przepraszam! Przepraszam bardzo chciałabym zaparkować rower ale tam jest bardzo brudno. Czy można prosić kogoś żeby to ogarnął?

Ja i 3 klientów aż wyjrzeliśmy co tam za straszny bałagan przy stojaku z rowerami no i... nic nie widać. Wszystko ok.

- Ale gdzie są te śmieci, bo ja nic nie widzę?
- No jak to pani nie widzi? A ten PAPIER?! (wskazała na chusteczkę higieniczną, której nie widziałam, bo była po drugiej stronie stojaka)
- Przepraszam ale teraz mam kolejkę, a jestem sama. Zrobię to jak wszystkich obsłużę. Proszę zaparkować na miejscu obok (stojak ma 5 stanowisk).

Skończyłam obsługiwać klientów, w tym Piekielną, wychodzę żeby posprzątać ten straszny papier i co widzę? Panienka zaparkowała na drugim końcu placu. Chyba bała się że ta chusteczka jest jakaś radioaktywna czy coś. A może to ze mną jest coś nie tak?

sklep spożywczy

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 273 (281)

#74691

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Podzielę się tutaj historią mojej sąsiadki [S.], która jest mobilną kosmetyczką, tzn. wykonuje usługi z dojazdem do klienta.
Warto tutaj wspomnieć, że oferuje dojazd gratis na terenie miasta i najbliższych okolic.

W piątek popołudniu dzwoni Piekielna i prosi, i błaga, i płacze, że jutro ślub jej siostry, a ona jest świadkową, i że sobie zaspała z terminami u kosmetyczki, i nigdzie już nie ma miejsca, a ona musi jakoś wyglądać, że makijaż, paznokcie, brwi, depilacja, i w ogóle chce taki full pakiet za ok. 350zł.

S. miała wtedy umówione 2 stałe klientki (emerytki-koleżanki, przychodzi do nich co 2 tygodnie). Zadzwoniła, wyjaśniła, poprosiła o możliwość przełożenia. Emerytki stwierdziły, że w sumie to ok, tym razem spotkają się przy kawie zamiast przy paznokciach, ale inny termin nie wchodzi w grę i żeby S. przyszła normalnie za 2 tygodnie.

Sobota, 7:00 rano. S. jedzie do klientki 30km poza miasto (dojazd gratis). Dzwoni do drzwi. Otwiera na pół śpiąca Piekielna w pidżamie.

- O, już pani jest. Nie, jednak nie będę potrzebowała aż tylu rzeczy od pani, bo makijaż mi zrobi koleżanka, a paznokcie mam już w sumie zrobione tylko pomyślałam, że skoro pani już tu jedzie, to może mi pani zrobi takie wzorki o tutaj na tych 3 paznokciach, a ja nie będę blokowała innych klientek, bo pewnie w sobotę to ma pani dużo roboty, hehe.

I tak oto moja S.:
- Niepotrzebnie zerwała się z łóżka o 5:30 rano w sobotę.
- Straciła paliwo.
- Straciła zarobek od stałych klientek (dzwoniła, że jednak jest wolna, ale panie miały już inne plany i odmówiły).
- "Zarobiła" 12zł na 3 paznokciach.

kosmetyczka

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 283 (299)

1