Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

digi51

Zamieszcza historie od: 22 września 2010 - 8:54
Ostatnio: 25 kwietnia 2024 - 8:38
  • Historii na głównej: 212 z 236
  • Punktów za historie: 118683
  • Komentarzy: 6048
  • Punktów za komentarze: 48117
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
24 kwietnia 2024 o 21:57

@Waldas: no, tak, wyobraź sobie, że nie nienawidzę "pierdzieli"...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
24 kwietnia 2024 o 20:22

Ok, rozumiem, że dym papierosowy może przeszkadzać. Serio, jestem palaczką, staram się ograniczać papierosy i niebawem rzucić, w miejscach publicznych praktycznie nie palę. Rozumiem, że dla niepalących to jest smród okrutny. Ale nie zmienia to faktu, że Ty masz coś z głową. Przykładowo - nienawidzisz mnie (bo wszystkich palaczy po kolei nienawidzisz), mimo, że taka osoba jak ja nie dmucha Ci nigdzie dymem - bo nie palę z miejscach publicznych. Mnie denerwuje np.: - smród potu - mam nienawidzić wszystkich, którzy są na bakier z hiegieną? - Głośne rozmowy, głośny śmiech w miejscach publiczych - mam nienawidzić ludzi, którzy rozmawiają głośno? Zanim wysuniesz argument, że to nie szkodzi jak wdychanie dymu papierosowego - zaręczam, że ciągłe narażenie na hałas szkodzi bardziej niż wdychanie raz na jakiś czas odrobiny dymu papierosowego. - ludzi z prawem jazdy z chipsów - ponownie, nie nienawidzę kogoś, kto jeździ w idiotyczny sposób, choć ponownie - podnosi to ciśnienie, poziom stresu. Wyglądasz mi na osobę z jakimś zaburzeniem psychicznym - widuję często palaczy, ale żeby bezpośrednio być narażonym gdzieś na wdychanie tego dymu to trzeba się mocno postarać. Skoro Ty uważasz, że jesteś na to CIĄGLE narażona w miejscach publicznych, to moim zdaniem masz coś nie tak z głową.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 13) | raportuj
22 kwietnia 2024 o 9:41

Astrahując od Twojego wpisu, weszłam w linka - nie wiem, jak można być tak ujem jak rodzina tej "teściowej" opisanej na kwejku, żeby wymagać od kobiety robienia innego zestawu dla każdego. Niby wszystko dobrowolnie, ale jeśli ja/dziecko/mój partner czegoś nie je to wymagać, aby zaserwowano coś innego to można w restauracji. Jeśli są alergie to zapytałabym co będzie zaserwowane i ewentualnie przyniosła własne potrawy na rodzinny obiad. To jest żaden szacunek do preferencji i przyzwyczajeń tylko robienie z siebie niewolnicy i robota kuchennego i to mówię ja, osoba, która uwielbia gotować i gościć ludzi u siebie i staram się szanować gusta kulinarne gości, ale co za dużo (dobroci) to i świnia nie zje - żeby robić ileś potraw po jednej porcji, bo każdy lubi co innego? Może i synowa napisze posta o kochanej teściowej na kwejku, a de facto jak z wiekiem zacznie brakować sił na to cudowanie w kuchnii to nagle będzie szok, niedowierzanie i pewnie pretensje.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 kwietnia 2024 o 9:41

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
22 kwietnia 2024 o 7:21

Przede wszystkim serdecznie współczuję. Niestety, nie dla każdego konfrontacja ze śmiertelnie chorą osobą jest łatwa. Nie każdy wie jak się zachować - czy skupiać się na chorej osobie, jej chorobie, odczuciać czy próbować ją rozerwać i udawać, że to spotkanie jak każde inne. Nie może to być całkowite usprawiedliwienie, ale być może mogłabyś tym kobietom uświadomić, że mama ich potrzebuje - niestety, ale również nie każdy "z wyrokiem" chce w ogóle kontaktować się z dawnymi znajomymi, nie chce współczucia, cmokania, płaczu, smutku. Myślę, że możesz podjąć próbę rozmowy z nimi i po prostu zapytać dlaczego mamę olewają, uświadomić, że mama ich potrzebuje, a nawet poprosić o pomoc dla Ciebie i rodziny - może to wszystko dla się wyprostować i wyjaśnić i zamiast bezsennych nocy spędzonych na rozmyślaniu otrzymacie z mamą realną pomoc.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
21 kwietnia 2024 o 20:21

@didja: "Nie mam juz sil na wieczne wyciaganie reki jako pierwszy" - i tak się zdradził, więc albo pozer albo prowo.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
21 kwietnia 2024 o 20:19

"To co mnie najbardziej wkurza to niemożnosc zmiany tej drugiej osoby" - serio? Pewnie twoich rodziców wkurza dokładnie to samo.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
20 kwietnia 2024 o 10:56

Dlaczego drzwi przeciwpożarowe są zablokowane?

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 17) | raportuj
19 kwietnia 2024 o 11:49

@Samoyed: No i? Jedno pokolenie by pocierpiało, kolejne by się nauczyło, a przy okazji może w końcu ludzie zaczęli by trochę uczyć się o sensownym inwestowaniu, obecnie ludzie wierzą, że niczym się nie muszą martwić, bo emerytura z korpo-wypłaty starczy im na wypasiony Dom Opieki na starość.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 17) | raportuj
19 kwietnia 2024 o 11:42

Idea dzielenia się zyskiem brzmi pięknie. Najlepiej, żeby przedsiębiorca założył firmę, zajął się wszystkim, ale pracownikom płacił tyle samo, co sobie, no bo trzeba się dzielić zyskiem. Do pierwszego miesiąca, w którym okazuje się, że podzielony zysk wychodzi poniżej minimalnej albo wręcz trzeba by dopłacić za możliwość pracowania. Wtedy to oczywiście nie sprawa pracownika ;)

Komentarz poniżej poziomu pokaż
Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
14 kwietnia 2024 o 18:11

@Minnie: Czyli opisujesz mi tu sytuację zupełnie inne niż opisałam ja, chyba, że też darłaś mordę na cudze dzieci, bo zwróciły uwagę na to, że widzą coś dla siebie interesującego.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
10 kwietnia 2024 o 18:53

@Allice: Zgłosiłam jedną taką przychodnię, bo zależało mi na szybkiej wizycie, przyjechałam po nic, bo okazało się, że pani doktor nie ma, bo nie miała zaplanowanych wizyt. Recepcjonistka nawet nie przeprosiła za sytuację, tylko stwierdziła, że to moja wina, bo kto umawia wizytę godzinę przed. W innych przypadkach mimo wszystko przyjmowano mnie między pacjentami bez większego czekania, choć to oczywiście durna sytuacja, kiedy przyjeżdżasz i pierwsze co słyszysz, to, że mimo potwierdzenia wcale nie masz umówionego terminu.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 11) | raportuj
10 kwietnia 2024 o 17:40

@Hyopyu: yyy, co? A gdzie Ty masz napisane, że dziecko wołało psa? Dziecko skomentowało to co widzi. Tak samo jak może zawołać spontanicznie "ooo, auto!". Mam kazać dziecku udawać, że nie widzi otoczenia, bo niektórzy psiarze mają nerwice?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
10 kwietnia 2024 o 13:33

@myscha: Zgadzam się. Mieliśmy sukę, znajdę. Dużą, ale przyjazną, a wręcz łaszącą się do wszystkich. Absolutnie bezkonfliktowa co do innych psów. Niedominująca. Uwielbiała przytulasy od obcych. Uważałam, że kochańszego i łagodnieszego psa ciężko znaleźć. Po psiej łączce chodziła często bez smyczy. Przeżyłam szok, gdy pewnego dnia z krzaków wyszła starsza kobieta z dzieckiem, a ona do nich doskoczyła z kłami zjeżona. To było, gdy miała około 8 lat, z czego 7 u nas i pierwszy taki incydent. Inna sytuacja - rodzice znajomej mieli kilka sztuk husky. Wedle słów właścicieli psy, owszem, nie lubiły obcych w domu, bywały wobec nich agresywne, ale nigdy wobec domowników. Jedna z suk mając 12 lat ugryzła właścicielkę. Nie znam szczegółów, ale nie zaszło nic niecodziennego. Dodać trzeba, że byli to ludzie doświadczeni w opiece nad psami tej rasy, odpowiedzialni, szkolący i wychowujący te psy jak dzieci. Lubię psy, małe, duże, rasowe, kundle, starsze, młodsze, ale dla mnie zapewnianie właściciela, że pies nie gryzie to tylko pewna wskazówka, dlatego jeśli już dopuszczam dziecko do kontaktu z obcym psem to jestem tuż obok w pełnej gotowości do reakcji i raczej rzadko pozwalam na kontakt z większym psem.

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 4) | raportuj
10 kwietnia 2024 o 12:50

@Ohboy: A ja nie napisałam, że on to napisał, ale w zasadzie nie rozumiem, co to ma do rzeczy - jeśli to, że kolega był przyzwyczajony do imprez na bogato, to dlatego napisałam wyżej, że najlepiej koszt składki albo "menu" ustalić wcześniej, bo jeden zadowoli się chrupkami z dyskontu, a inny uzna za stosowne przynieść kawior, a potem jest kwas. Jeśli natomiast to, że kolega okazał się skąpiradłem i poniekąd oszustem, mimo, że na brak kasy nie narzekał, to jak napisałam - to nie ma nic do rzeczy. Nie byłoby to mniej piekielne, gdyby kolega kasy nie miał, choć wiem, że wiele osób wtedy uznałoby, że właśnie jest mniej piekielne, bo wiadomo, liczy każdy grosz itd. Dla mnie akurat machloja to machloja i tyle

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
9 kwietnia 2024 o 22:32

@Honkastonka: Też bym wyszła z założenia, że to wina przychodni, ale o dlatego, że mam doświadczenia z Znanym Lekarzem, w zasadzie większość terminów umawiam przez ten portal. Problemy zawsze są w mniejszych ośrodkach w niewielkich miejscowościach. W takich miejscach odestek wizyt umawianych przez portal jest dość niewielki i niektóre przychodnie niby mają podpięty kalendarz, ale kompletnie go nie kontrolują. Mi kiedyś recepcjonistka powiedziała wprost, że do nich nikt się przez ZN nie umawia, więc nawet synchro nie mają włączonego XD pododbnie z booksy i salonami w mniejszych miejscowościach. Raz byłam w trasie i miałam dłuższy, wymuszony postój - postanowiłam sobie pazy zrobić, a co. Wchodzę na booksy, są salony z wolnymi terminami na zaraz - wszystkie najpierw automatycznie potwierdzały wizytę, by za chwilę odwołać. Po kontakcie telefonicznym dowiadywałam się, że kalendarz na booksy nie jest aktualizowany.

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 21) | raportuj
9 kwietnia 2024 o 22:24

@helgenn: No i co? Ja też dziecku mówię, że pies może ugryźć, że może być niebezpieczny itd. Muszę mu przypominać, bo pieski uwielbia, każdego by głaskał, cacał itd. Ok, teraz już ogarnia, że nie można ot tak pieska dotykać ani zbliżać się na niebezpieczną odległość, ale jednak jest na tyle mały, że jak widzi pieska to automatycznie idzie w jego stronę choćby popatrzeć, a niektórzy psiarze już z tym mają problem, dzisiaj przechodziliśmy chodnikiem koło psa, młody się obrócił i mówi: "O, piesek", a pani psiara natychmiast zawarczała, że mam jej nie zaczepiać psa. Czasem prędzej trzeba się bać właścicieli niż psów.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 13) | raportuj
9 kwietnia 2024 o 17:42

Trochę nie rozumiem, na jakiej zasadzie miała działać ta "składka". Dla mnie są dwa rodzaje imprez składkowych 1. Każdy przynosi coś - można wtedy, aby uniknąć sytuacji, że ktoś przyniósł dwa piwa i paluszki, a ktoś inny litra dobrego alko i domowej roboty przekąski, zrobić pewną listę wcześniej. 2. Wszysscy składają się Z GÓRY po tyle samo i jedna czy dwie osoby robią zakupy/gotują i wtedy są dorzucają się odpowiednio mniej/nie dorzucają się wcale w zamian za fatygę. To dziwny rodzaj składki, że masz coś przynieść, wydać kasę, poświęcić czas, a potem jeszcze dorzucać się do cudzych kosztów, choć tak też można, ale wtedy z góry się wszystko ustala, przede wszystkim wysokość składki. Są osoby, które na przykład mało piją i dwa piwa im wystarczą, dlaczego mają się składać na whiskey czy wódkę? Poza tym dochodzi do sytuacji jak w historii, że wychodzi składka, która dla jednego jest dużym wydatkiem, a dla kogoś innego splunięciem, a to musi pasować wszystkim. Jednak powiem, że dla mnie argument, że kolega był z lepiej sytuowanej rodziny nie do końca jest tu argumentem - nieważne kto ma ile kasy, jeśli równo się konsumuje, to płaci się po równo, chyba, że osoba, którą stać na więcej szarpnie się na gest w stronę mniej zamożnych. Zachowanie kolegi byłoby równie niefajne, gdyby był ubogi. Jeśli go nie stać/nie chce wydawać kasy to mówię się do wcześniej, a nie po fakcie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
9 kwietnia 2024 o 9:46

@nuthred: "Mówię o skali." - a porównujesz tę skalę do czego konkretnie? Masz jakąś drugą, równie liczną grupę, do której możesz te matki przyrównać, żeby ocenić, że skala narzekania matek jest większa niż innej, podobnie licznej grupy? Czy masz pretensje o samo to, że grupa jest liczna? " Jeśli autorka musi pisać drugą historię, bo w pierwszej w komentarzach nikt jej nie pogłaskał po głowie tak jakby chciała - no to sorry, o czymś to świadczy" - to chyba czytamy inną historię, bo w tej już w pierwszym akapicie jest napisane, że druga historia pojawia się, bo wiele osób sugerowało autorce odcięcie się od tego typu ludzi, a nie dlatego, że nikt jej po główce nie pogłaskał. Akurat pod tamtą historią przeważały pozytywne komentarze w stronę autorki. "Wejdź na jakikolwiek artykuł dotyczący dzieci to zobaczysz, jakie gorzkie żale matek się wylewają w komentarzach." - po pierwsze, czy aby na pewno jakikolwiek artykuł dotyczący dzieci, a nie artykuł dotyczący matek i macierzyństwa? Może jednak nie chodzi tu o artykuły typu "kreatywne zabawy w deszczowe dni" tylko artykuły typu "żałuję macierzyństwa" "mąż traktuje mnie jak służącą" etc? Tego typu artykuły pojawiają się głównie na portalikach przyciągających sfrustrowane życiem kobiety, a i tak jak już mi się taki wyświetli, nie widzę, aby większość komentarzy była jojczeniem bezrobotnych, siedzących na zasiłku madek polek. "Siedzenie w domu z dziećmi to ciężka praca, mąż niedobry bo pracuje po 12 godzin i nie ma czasu się zająć zasuwaniem z mopem, dodatki socjalne za małe, w kolejce nikt nie przepuszcza, no dramat." - i widzisz jaka jesteś pełna nienawiści. Założę się, że w 95% te komentarze nie są tak sformułowane, to raz. Dwa, skąd możesz wiedzieć jak ciężką pracą jest "siedzenie w domu z dziecmi" skoro nigdy w takiej sytuacji nie byłaś? Niczym nie różnisz się od tych, którzy deprecjonują jedną czy grupę zawodową, twierdząc, że mają tak łatwą i lekką pracę. Po drugie, co? Te kobiety niby piszą w tych komentarzasz, że mężowie pracują po 12h, a potem mają jeszcze sprzątać? Czy sobie to dopowiadasz np. do kometarza kobiety, która napisze, że wszystkie obowiązki domowe są na jej głowie, żeby doliczyć sobie kolejną roszczeniową madkę do swoich obserwacji?

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
8 kwietnia 2024 o 19:42

Po pierwsze, siema szembor. Po drugie, tak, niektórzy dali sobie tak wyprać mózg, że można być tylko pisiorem albo platfusem. Nie ma nic pomiędzy. A dodać trzeba, że jako jeden czy drugi można być sklasyfikowanym tylko za to, że nie lofcia się bezwarunkowo jednych albo drugich

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
8 kwietnia 2024 o 19:40

@nuthred: Nie rozumiem, o czym Ty chcesz tu dyskutować, serio. Piszesz, że to zasadne, że na matki spada hejt, bo się żalą z internecie. Czyli przykładowo jeśli pracujesz dla korporacji X i jakiś procentów pracowników korporacji X żali się w internecie, że ich praca jest ciężko i nieszanowana, to uważasz za uzasadnione, żeby każdy kto wie o tym, że pracujesz dla korporacji ich jechał po Tobie, że jesteś leniem i roszczeniowcem? Uważasz, że uzasadnione jest, że skoro część nauczycielek przedszkolnych nienawidzi swojej pracy, rodziców i dzieci i ciągle żali się w internecie, że ich praca jest najważniejsza, najtrudniejsza i najgorzej płatna, a jednocześnie bachory są głupie, a rodzice jeszcze bardziej, to należy z góry zakładać, że każda osoba pracująca w przedszkolu ma takie podejście i urągać każdemu, kto pracuje w przedszkolu? Ja nie odbieram nikomu prawa do skarżenia się. Mogę mieć na temat tych skarg różne zdanie. Jedne uznam za zrozumiałe i zasadne, inne za z tyłka wyjęte. Ale nadal, nie jest to powód do hejtu, a tym bardziej hejtu na całą grupę.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
7 kwietnia 2024 o 7:38

@dayana: A ty znowu te swoje mądrości z dupy wzięte... Boże...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 8) | raportuj
6 kwietnia 2024 o 13:08

@nuthred: Dziwna jest logika tego komentarza, choć jest w nim dużo prawdy. Ale chodzi mi o to zdanie. "Bo się żalą w internecie jak mają ciężko i oczekują głaskania po głowie. Twoje dziecko, Twoja sprawa." - wiele osób (grup osób) żali się w internecie na swoje problemy i nie rozumiem, dlaczego ma być to uzasadnieniem hejtu. Przykładowo bezdzietni - że rodzina się czepia, że nie dostają dodatków socjalnych, a wiadra pomyj na bedzietnych już dawno nie widziałam, jak czasem pojawi się głupi komentarz o szklance wody na starość to jest raczej wyśmiewany. Natomiast co do innych rzeczy, które napisałeś to często ludzie skarżą się wymagając zrozumienia, tolerancji etc. Przykładowo jakaś pani z UK jest sławna, bo ma całą wytatuowaną twarz i nie może przez to znaleźć pracy - o ile to, że jes wytatuowana to jej sprawa, to śmieszne jest chodzenie do gazet i żalenie się, że jej mocno charakterystyczny i kontrowersyjny wygląd jest róźnie odbierany i jest przyczyną pewnych problemów w życiu codziennym. Albo przykładowo ludzie, którzy podróżują kilka razy do roku do ciepłych krajów, a potem żalą się, że ich nie stać na mieszkanie w komfortowych warunkach. Mnie też zdarzyło się krzywo spojrzeć na kobietę, która ewidentnie było po wielu zabiegach kosmetycznych/medycyny estetycznej, ubrana w markowe ciuchy, żalącą się, że musi mieszkać z rodzicami, bo jej na wynajem mieszkania nie stać. W zasadzie w każdym wypadku można powiedzieć twoje coś tam, twoja sprawa. Czyli de facto nie wolno powiedzieć nic negatywnego na temat swojej sytuacji dotyczącej czegokolwiek, bo przecież to tylko twoja sprawa. Najczęściej jednak ludzie nie dostrzegają, że nie, to nie tylko sprawa danej osoby, a ogólny problem dotyczący mniej lub bardziej całego społeczeństwa. Jeśli uznamy, że HEJT - podkreślam hejt, a nie konstruktywna krytyka (a nie sama krytyka) jest uzasadniony to prędzej czy później dotknie to każdego lub prawie każdego. A wydaje mi się, że my już do hejtu i zaganiania kogoś w kąt tak się przyzwyczailiśmy, że zamiast go piętnować myślimy - hej! przecież to spotyka każdego, nie dramatyzuj!

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10238 239 następna »