Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

digi51

Zamieszcza historie od: 22 września 2010 - 8:54
Ostatnio: 16 kwietnia 2024 - 17:16
  • Historii na głównej: 212 z 236
  • Punktów za historie: 118683
  • Komentarzy: 6041
  • Punktów za komentarze: 48053
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
19 lutego 2024 o 12:51

@Ohboy: Przepraszam, że Cię uraziłam tym, że odniosłam się do ogólnych nastrojów społecznych, a nie wyłącznie do tego co jest napisane w komentowanym tekście. Mea culpa, nie pomyślałam, że naprawdę są ludzie, którzy potrafią zrobić problem z niczego.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
18 lutego 2024 o 15:15

@Ohboy: to się nie odnosi bezpośrednio do autora, zresztą od pisze o sprawach jednak trochę bardziej poważnych niż niedostarczone jedzenie, ale takie wpisy też widziałam na fejsie

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
18 lutego 2024 o 13:30

@Habiel: Fakt, pomyliło mi się, chodziło o pleśń https://www.agropolska.pl/aktualnosci/polska/niebezpieczne-pestycydy-plesn-to-bylo-w-zbozu-i-innych-produktach-z-ukrainy,14649.html Co do środków ochrony roślin masz rację, dodałabym jeszcze to zboże pochodzi z gigantycznych agroholdingów, które nawet nie należą do kapitału ukraińskiego

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 21) | raportuj
18 lutego 2024 o 9:07

Yyy, ale to sorry, nie wiedziałeś, że będzie protest? OK, choroby się nie wybiera, ale akurat syrop na gorączkę to chyba każdy rodzic w domu mam, więc można podać i siedzieć w domu, przeczekać aż prostest się skończy - przecież nie trwa to tydzień. Podobnie jest z innymi umówionymi wizytami. W Niemczech też były protesty, każdy wiedział, że będą i ja np. odwołałam na ten dzień wizytę u kosmetyczki, bo nie wiedziałam czy dojadę. Problemem jest właśnie to, że ludzie kompletnie nie interesują się tym, co się wokół nich dzieje - gdyby było inaczej może nawet ten protest nie byłby potrzebny, ale jak każdego interesuje tylko własna dupa to potem mamy co mamy. Polakom najlepiej wychodzi skakanie sobie do oczu, niestety, kiedyś mieliśmy opinię solidarnych i potrafiących się zjednoczyć w imię słusznej sprawy, a dziś jakaś julka ma problem, że jej sushi ubereats nie dojechało przed głupich wieśniaków, którzy protestują tylko przeciwko karmieniu nas zgniłym i trującym zbożem. Lol

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 11) | raportuj
18 lutego 2024 o 9:00

@pasjonatpl: W Niemczech podobnie. Nie słyszałam ani nie widziałam nigdzie w internecie, żeby ktoś pluł na protestujących, choć blokowali zjazdy i wjazdy na autostrady. Zasadniczo jednak w ogóle protestujący prawie zawsze mają tu wsparcie społeczne, choć jak dla mnie strajki pracowników transportu publicznego X razy do roku to przegięcie i nie mam pojęcia czy oni ileś razy do roku domagają się podwyżek czy o co chodzi.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
17 lutego 2024 o 11:31

@Hideki: Ja sporo pamiętam ze starożytnej Grecji, ale już Rzym i Egipt to trochę w mojej głowie zlepek przypadkowych informacji, za pierwszym razem, w podstawówce nawet przeżyłam fasc.ację mitologią grecką, ale już w gimnazjum czy liceum uważałam to za trochę nudnawe. W gimnazjum ledwo dotarliśmy do początków XX wieku i skończył się rok szkolny, a w liceum to było gnanie po łepkach, żeby skończyć podręcznik, a nauczyciel zorganizał kółko dla maturzystów, żeby w ogóle była szansa przerobić porządnie cały materiał.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 5) | raportuj
16 lutego 2024 o 19:54

@Ohboy: "Wysportowana 35-latka będzie sobie radzić lepiej od otyłej 28-latki." - ale radzić z czym konkretnie? Poza tym, jak sama widzisz po komentarzach, większość skupia się na tym jaka ta Patrycja głupia, bo się do dzieciaka uwiązała. Piekielności są tylko dwie - wpieranie, że wie się lepiej, czego autorka chce i potrzebuje, drugie to olewanie jej problemów. Ale dostajemy tu jeszcze dawkę jojczenia nad relacją Patrycji z dzieckiem, z mężem i o tym jak w ogóle spędza czas. Ponieważ autorka to wszystko opisuje - to chyba uważa za piekielne? A skoro tak, to sama zachowuje się jak Patrycja, bo uważa, że wie, co Patrycja powinna robić. Tylko, że Patrycja się nie pierrrdoli w tańcu i mówi w twarz, a autorka szuka poparcia w internecie. "Gdyby autorka była męcząca dla Patrycji to Patrycja by jej nie zapraszała." - po pierwsze, to nie napisałam, że autorka jest męcząca, tylko, że Patrycja też może mieć pewne przemyślenia co do tej znajomości, konkretnie po tej dość wybuchowej wymianie zdań. "Gdyby autorka była męcząca dla Patrycji to Patrycja by jej nie zapraszała." - a jakby Patrycja była męcząca to autorka by do niej nie chodziła, nie? "Znajoma ma akurat malucha i widzę, ile to jest latania za nim nawet, gdy pójdziemy do kawiarni "posiedzieć"." - lol, bez jaj. Tobie się wydaje, że osoba otyła nie jest w stanie przejść parę kroków w jedną czy drugą stronę? Jakieś maratony za tym dzieckiem biega? Oczywiście, że otyłość jest chorobą, szkodzi na wiele narządów, prowadzi do wielu chorób - nie mówię, że nie. Tak, Patrycja zapewne ma swój punkt widzenia, bo jest otyła, a autorka ma swój punkt widzenia, bo jeśli zostanie matką to prawdpodobnie w dużo starszym wieku niż Patrycja. I każda ma swoje racje. Z tym, że schudnąć zawsze można, czasu niestety cofnąć się nie da.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 10) | raportuj
15 lutego 2024 o 22:45

@AnitaBlake: U mnie urodzenie dziecka zweryfikowało dwie znajomości, które uważałam za przyjaźń. Jedna koleżanka, jeszcze gdy byłam w ciąży to w miarę, choć bardzo brakowało jej wspólnych imprez do tego stopnia, że twierdziła, że od paru drinków nic się przecież nie stanie. Po porodzie widywałyśmy się jeszcze co jakiś czas, ale widać było, że brakuje nam tematów - ja słuchałam jej, ona mnie, ale żadna tymi rozmowami nie była szczególnie zafascynowana. Pandemia wybuchła, gdy mój syn miał 3 miesiące. Nie mogłam nawet pójść na jakiejś spotkania matek z dziećmi czy cokolwiek innego, gdzie można spotkać ludzi. Skakałam z radości, jak mój chłop przychodził o 18 do domu, że w końcu mogę się do kogoś odezwać. Dzwoniłam do znajomych, ale szybko zauważyłam, że chętnie dzielili się swoimi problemami, ale już posłuchać czegokolwiek na temat mojego życia, którego kręciło się wokół dziecka, a, to nie, przecież nie będę słuchać o odpieluszkowym zapaleniu mózgu. Z koleżanką znajomość się rozlazła, nadal mamy kontakt, ale ja żyję już kompletnie innym życiem, zmieniłam pracę, miejsce zamieszkania, jesteśmy luźnymi znajomymi. Druga przyjaciółka, choć była daleko, dała mi wtedy bardzo dużo wsparcia. Widujemy się rzadko, ale zawsze tak samo ciepło padamy sobie w ramiona. A dodam jeszcze, że widzę po części ludzi podejście typu: aha, urodziła dziecko, gada o nim, no tak, madka. Tak sądzą znajomi, ale wydaje mi się, że przyjaciel zawsze widzi w Tobie tę samą osobę, zna Cię i rozumie Twoje uczucia, nawet jeśli nie potrafi się w nie do końca wczuć. Ale widzi Tobie TEGO człowieka, którym jesteś, a nie tylko opcję do spędzenia wolnego czasu, wypicia kawy albo wyrzygania swoich problemów.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 6) | raportuj
15 lutego 2024 o 19:54

@dayana: Ad.3, no to zależy akurat. Jeśli proponujesz spacer ot tak, to owszem to co innego, jeśli proponujesz nachalnie i nagminnie spacer, mimo ciągłej odmowy, bo uważasz, że koleżanka jest za gruba i koniecznie musi coś z tym zrobić, to jest to dokładnie to samo.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
15 lutego 2024 o 18:34

@Habiel: odnoszę się do tego, że autorka twiedzi, że pewne zmęczenie sprawami okołodzieciowymi nie są kwestią wieku, a kondycji. Nie wyrokuję czy ona akurat będzie do 40stki czekać, tylko podaję przykład na to, że to nie jest do końca prawda

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 10) | raportuj
15 lutego 2024 o 17:26

@digi51: Rozpisałam się i ucięło, więc kontynuacja. Katar nie jest dla mnie przeciwskazaniem do prowadzenia dziecko do przedszkola, ale nie każda placówka tak to widzi, a co gorsza - nawet jeśli placówka zezwala, to możesz dostać po głowie od innych rodziców. Podsumowując, uważam, że ważna znajomość się rozlazła i tyle. Tak się często dzieje, gdy więzi są dość powierzchowne, a sytuacja jednej czy drugiej strony diametralnie się zmienia. Dodam, że wbijasz koleżance co i rusz szpilę w tekście, więc zapewne sama też masz "charakterek" lekko rogaty i prawdopodobnie Patrycja ma na Twój temat podobne przemyślenia. Daj tej znajomości umrzeć śmiercią naturalną. Może tak być, że za jakiś czas znowu znajdziecie nic porozumienia, ale nic na siłę, natomiast zrywanie znajomości z przytupem czy ghostowanie jest dość dziecinne.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
15 lutego 2024 o 11:12

@Armagedon: Czy zależy od mieszkańców? Czasem tak, natomiast czy to kwestia "słoików i obcokrajowców"? Ludzie w moim wieku, nawet jeśli urodzili się w mieście, gdzie mieszkają przecież nie mieszkają cały czas, tam gdzie się wychowywali, migrują między dzielnicami. To zależy, czy w obrębie danego osiedla jest silna, zjednoczona społeczność, takie są najczęściej tam, gdzie większość mieszkańców mieszka tam od początku albo od bardzo dawna, ale o to siłą rzeczy ciężko, bo w starszych blokach pierwsi mieszkańcu siłą rzeczy wymierają i mieszkanie idzie na wynajem/sprzedaż, ewentualnie wprowadza się jakiś spadkobierca, ale on wcale sąsiadów nie musi znać, a nawet jeśli już zna np. z dzieciństwa, nie musi chcieć z nimi utrzymywać bliższych kontaktów. Również odnoszę wrażenie, że dzisiaj rzadko kiedy nawet mieszkanie własnościowe traktowane jest jak przybytek "na zawsze". Znam sporo osób, które swoje pierwsze mieszkania posprzedawało jeszcze z kredytem, bo okazało się, że za małe/rozwód/za tłoczno/za blisko centrum itd.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
15 lutego 2024 o 6:26

@Mumei: 15 lat to "nówka sztuka"

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
15 lutego 2024 o 6:23

@marynarzowa: Cieszę się, że te osiedlowe grupy na fb mnie nie dotyczą. Jest taka grupa w miejscu zamieszkania koleżanki - jak mi czasem pokazuje posty to ręce opadają, wszystko się sprowadza do tego, że wszystko wszystkim przeszkadza i każdy ma do każdego pretensje.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
15 lutego 2024 o 6:21

@Armagedon: To fajnie jeśli tak to wygląda. Osiedle, gdzie mieszkają rodzice to po części wielka płyta, częściowo 4-piętrowce z lat 90, ale też coraz więcej nowszej budowy. Hektarów między blokami już nie ma, bo wszystkie zabudowane deweloperką. Każde trzy bloczki to już osobne "osiedle" z własnym, zamykanym placem zabaw. Najgorsze, co mnie osobiście wręcz ubodło, to to, że zaorano sporą część terenu między blokami łącznie ze sporym placem zabaw pod pozorem modernizacji i lepszego zagospodarowania terenu. Powstało kilka bloków deweloperskich, oczywiście z zamykanym, małym placem zabaw...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 lutego 2024 o 17:17

@Imnotarobot: Kiedyś w szkole była technika (nie wiem, czy nadal jest), o ile moje starsze rodzeństwo załapało się na jakieś sensowne zajęcia i zadanie (robiło się pewne rzeczy na lekcje i były jakieś projekty, które przygotowywało się w domu), tak za moich czasów większość lekcji mijało na pieprzeniu chorej baby o jej problemach rodzinnych i nagle z dupy zbudowanie w domu lampki (oczywiście, nigdy nam nie wytłumaczyła jak i dlaczego, ale mamy zrobić, oczywiście ja robiłam ze starszym bratem, bo nie miałam pojęcia jak to zrobić sama). Takie zajęcia mogłyby się odbywać w ramach fakultetów (np. trzeba sobie wybrać w semestrze 1-2 fakultety). Ciekawi Cię gotowanie - wybierasz fakultet kulinarny, ciekawy Cię mechanika pojazdowa - a proszę bardzo. Nie wiem, czy teraz dokładanie obowiązkowych zajęć praktycznych byłoby możliwe - na pewno nie przy tak przeładowanym programie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
13 lutego 2024 o 10:43

@Samarkanda: Tam to by dopiero szok przeżyła, że nie można wyjść po 4 godzinach, a kolejne 4 w domu rozmyślać jak sobie jutro pracę ułożyć.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
13 lutego 2024 o 10:41

@Imnotarobot: Krótki kurs to można zrobić w ramach innej lekcji jako ciekawostkę, nie ma potrzeby wprowadzać specjalnie takiego przedmiotu. Oczywiście, że nie każdy rodzic jest fachowcem, ale już takie rzeczy jak usmażyć kotleta, ugotować zupę, przybić gwoździa, zmienić koło w samochodzie, to raczej powinien umieć każdy dorosły, a tak nie jest, a dlaczego? Ja jestem z pokolenia, które chyba jako pierwsze tak naprawdę zaznało wygody i dobrobytu kapitalizmu. Mój brat jest 9 lat starszy i już ma zupełnie inne myślenie. Moje pokolenie przyzwyczaiło się, że gotowanie zbędne, bo jest pełno gotowców w sklepie i bud z żarciem na wynos, jak trzeba złożyć meble z Ikei to można kogoś nająć, wywiercić dziurę w ścianie - też można komuś zapłacić. Nie mieliśmy potrzeby uczyć się tych rzeczy, bo wydawało nam się, że lepiej/łatwiej zapłacić i mieć gotowe, a my i tak będziemy mieć więcej kasy i możliwości niż nasi rodzice. Pokłosiem tego jest to, że część osób 30+ nawet jajecznicy nie potrafi usmażyć i wpada w panikę, gdy w mieszkaniu wywali korki. Szkoła to takie okno na świat, gdzie dzieciom powinno się pokazywać różne możliwości rozwoju zawodowego, a nie uczyć "bycia dorosłym", choć nie mówię, że siłą rzeczy takie elementy się nie powinny pojawiać - jeśli matematyka, to obliczanie podatku, jeśli język polski to pisanie CV, jeśli historia to analiza związków przyczyno-skutkowych i przekładanie ich na obecne realia (tu ukłon w stronę mojego nauczyciela historii z liceum, robił to perfekcyjnie), jeśli wychowanie fizyczne to pokazywanie np. właściciwej postawy i ćwiczeń na zdrowy kręgosłup, biologia - nauczanie o chorobach cywilizacyjnych i jak im zapobiegać. To praktyczniejsze i ciekawsze niż budowa pantofelka albo wkuwanie na pamięć dat wszystkich bitew w wojnie trzydziestoletniej. Ale bez przesady - szkoła wszystkiego nie nauczy.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
13 lutego 2024 o 8:54

@Imnotarobot: majsterkowania i gotowania to akurat dzieci moim zdaniem powinny się uczyć w domu. Niestety, jedno pokolenie co najmniej przegapiło te umiejętności na myśleniu typu: a po co mi to, jak od wszystkiego są fachowct, a żarcie można mieście zamówić. Ale my jako współcześni rodzice mamy szansę uchronić dzieci przed własnymi błędami i naczyć ich jak ważne jest posiadanie tych umiejętności i im je przekazać

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 lutego 2024 o 6:48

@anwute: No jak jedna ma zmianę 6-11 a druga 11-16 to i tak któraś musi siedzieć dłużej albo przyjść wcześniej, aby obie były na występie, więc akurat argument z dupy. Jeśli już z powodu tego występu miałaby wpaść jakieś nadgodziny to ile? Max godzina parę razy do roku? Potwarzam - JEŚLI W OGÓLE. Jeśli Ty uważasz, że lepiej, aby X ludzi opuściło miejsce pracy na cały dzień niż jedna została w pracy godzinę dłużej, to żal to w ogóle komentować. A poza tym zluzuj majty. Jakbyś mogła to pewnie byś udusiła każdego kto ma inne zdanie, podniecasz się tu jakby ktoś tej babie z przedszkola kazał przyjść do siebie do domu i dzieciaka w nocy pilnować w ramach pracy. Powtarzasz w kółku te same brednie i bezsensowne argumenty, które już X osób tu obaliło, więc ciekawe kto tu jest betonem XD

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
12 lutego 2024 o 8:45

@anwute: Ty to chyba dalej w przedszkolu siedzisz i to bynajmniej nie jako nauczycielka. Po pierwsze - zdajesz sobie sprawę, jak wyglądałoby nasze codzienne życie, gdyby każdy powiedział "nie będę robić nadgodzin, bo mi się nie chce"? Po drugie - po raz któryś powtarzam - nikt nie mówi, że takie przedstawienie ma być po godzinach otwarcia, tylko w godzinach bardziej przyjaznym ludziom pracującym niż 10 czy 11. A może tak 8 rano? Wtedy dzieci wypoczęte, w godzinach pracy nauczyciela, a dziadek czy rodzic może nadal pójść do pracy np. na 9 zamiast na 8. Czy to tuż po otwarciu czy przed zamknięciem - odpada przynajmniej kwestia podwójnego dojazdu w tę i nazad na trasie przedszkole-praca. Poza tym, nigdzie nie napisałam, że rodzica nie musi obchodzić, tylko, że można wspólnie wybrać termin i godzinę, tak, aby w miarę pasowało i nauczycielom i dziadkom, a nie nauczycielki narzucają sobie, że będzie z dupy w środku dnia, a rodzice mają pokornie spuścić głowy. Przedszkole to przedsiębiorstwo jak każde inne i jak każde inne powinno być zainteresowane zadowoleniem klientów. Każdemu nie dogodzisz, ale co byś powiedziała kelnerowi, który w godzinach otwarcia kuchni nie weźmie od Ciebie zamówienia na jedzenie, mówiąc, że mu się nie chce, a poza tym to pewnie będzie musiał przez Ciebie siedzieć dłużej i ogólnie to Ty chcesz coś zjeść i Tobie ma zależeć, więc mogłaś przyjść godzinę temu? "Mogą sobie płacić nawet 10 tysięcy miesięcznie i nie mają prawa wymagać, że ktoś będzie zostawał po nadgodzinach" - kolejny raz. Po jakich koorfa nadgodzinach? Tylko w komentarzach pod tą historią podałam X przykładów na to, jak to może funkcjonować, aby nie robić nadgodzin, a mimo wszystko zorganizować to po południu. To nie jest ani wina rodzica, że przedszkole nie potrafi pewnych rzeczy zorganizować logicznie i przyjaźnie rodzicowi ani nie ma on obowiązku interesować się humorami i chciejstwami nauczycielki. Czy Ciebie obchodzi na co ma ochotę pracownik supermarketu i że nie ma ochoty w tym momencie usiąść na kasie? A poza tym - jak już chcesz dyskutować, a do tego mnie oceniać, to chociaż wysil się i przeczytaj wszystko, co mam do powiedzenia w tym temacie, bo napisałam, że osobiście bardzo szanuję i nauczycielki przedszkolne, z którymi mam do czynienia jako rodzic, jak i te, które znam prywatnie. To chyba raczej świadczy o tym, że nie oceniam negatywnie ogółu nauczycieli przedszkolnych, ale oceniam negatywnie jojczenie, zero kreatywności, zero chęci do pracy, ciągłe narzekanie, wymaganie od rodzica, żeby zawsze tylko piał z zachwytu i nigdy nie śmiał skrytykować, tego co się w przedszkolu dzieje, bo usłyszy "to się sam swoim bachorem zajmij". Każdy, jak napisze, że mu się w pracy nie chce, to usłyszy "ale pieniążki to się chce brać" "To zmień prace", ale jak napisze to nauczycielka przedszkolna to jakimś dziwnym trednem ostatnich lat można jej tylko przyklasnąć i pogratulować, bo inaczej jest się roszczeniowcem.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 12 lutego 2024 o 8:49

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
11 lutego 2024 o 16:28

@czydredy: O tym samym ostatnia myślalam, cały semestr na omawianie starożytności, który, no umówmy się, nie jest dla nastolatka ani ciekawa ani bliska. I tak trzy razy. A jak dochodziliśmy do ciekawych czasów, czyli wiek XX, wydarzenia dość nam jeszcze bliskie i ciekawe, bo babcia przeżyła wojnę, a rodzice komunę - to do końca semestru zostały dwie lekcje XD

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 8) | raportuj
11 lutego 2024 o 16:25

@anwute: " skoro dla najbliższej RODZINY dziecka to taki problem, żeby pojawić się na wydarzeniach (które jak było podkreślone są tylko kilka razy w roku!), to niby dlaczego to nauczycielowi powinno bardziej zależeć, na skąd inąd ludziach, z którymi nie są związani więzami rodzinnymi?" - Co Ty w ogóle porównujesz XD Nauczycielka jest w pracy, więc na niczym jej nie musi z powodów emocjonalnych zależeń, ale, szczególnie w prywatnych przedszkolach, rodzice płacą sporo kasy, więc chyba można zrobić coś poza minimum i wykazać się jakąś dobrą wolą, a nie "nie chce mi się". Czy ty myślisz, że kelner, który Cię obsługuje w restauracji i Ci nadskakuje, bo jesteś taka sympatyczna i Cię lubi? Nie, to jego praca! W tych czasach to przedszkole chyba powinno być czymś więcej niż przechowalnią, a rodzic nie być traktowany jak natrętny petent w urzędzie. Nie piszę, że impreza ma być po godzinach pracy przedszkola, tylko, że może być wczesnym po południem i dzieci od razu mogą być zabrane do domu. Wtedy rodzic czy dziadek co najwyżej wyjdzie trochę wcześniej z pracy, a impreza przed południem jest o tyle problematyczna, że dzieci już nie chcą zostać potem w przedszkolu, chcą iść do domu z dziadkami czy rodzicami. A poza tym skoro już wyciągasz argument, że nauczyciela nie musi obchodzić zdanie czy problem z urlopem, to powiedz, a co ma obchodzić rodzica, który płaci np. 3 tys miesięczne czesnego, że pani nauczycielka z przedszkola ma problem, aby nauczyć dzieci trzech piosenek, a tak w ogóle to jej się nie chce XD Najlepiej rodzic niech tylko płaci, nigdy nie przyprowadza tuż po otwarciu, nigdy nie zabiera tuż przed zamknięciem, imprezy to niech sobie organizują poza przedszkolem, a potem jeszcze powyżalać się w internecie, że nikt jej szanuje XD Po drugie, jeśli chodzi o dziadków - pal licho, jeśli wnuczka ma się jednego czy dwóch i to jeszcze w kompletnie różnych wieku. A wyobraź sobie, że masz np.7-8 wnucząt w podobnym wieku.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10238 239 następna »