Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

digi51

Zamieszcza historie od: 22 września 2010 - 8:54
Ostatnio: 27 marca 2024 - 18:37
  • Historii na głównej: 212 z 236
  • Punktów za historie: 118681
  • Komentarzy: 6024
  • Punktów za komentarze: 47922
 
[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
7 grudnia 2023 o 12:41

@szafa: Dokładnie tak. Pracujesz na 100%? Czyli jak się postarasz to możesz na 120%. Dlaczego się nie starasz i nie pracujesz na 120%? Pracujesz na 50%? Ojej, a jak można Cię zachęcić, żebyś pracował chociaż na 70-80%? Podwyżka? Premia? Masz może za dużo stresu w pracy? Pracowici i kreatywni pracownicy muszą albo zakładać swoje działalności albo do skutku szukać pracodawcy, który to doceni, a nie wykorzystuje

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 14) | raportuj
7 grudnia 2023 o 12:04

@Bubu2016: Oburzenie zawsze wywołuje słowo "napiwek". Nikt nie oburza się, gdy dana firma nalicza po prostu dodatkowe opłaty za cokolwiek - oczywiście, jeśli jest to od początku ujęte w warunkach wykonania danej usługi. Przykładowo - korepetytorzy liczą podwójne stawki za godzinę pracy w przypadku dwóch uczniów. Jedyne uzasadnienie jest takie, że praca jest wtedy trudniejsza i wymaga ewentualnie dłuższego czasu na przygotowanie lekcji. Nie inaczej jest w restauracji w przypadku dużych grup w restauracji, szczególnie o charakterze imprezy. Przykładowo - zwykli goście dostają podstawowe nakrycie. Grupa zorganizowana na imprezę firmową - dekoracje stołów, konieczność zestawiania ze sobą kilku stołów etc. Plus jedzenie musi wyjść z kuchni jednocześnie i w bardzo szybkim tempie musi być podane gościom, podobnie jak posprzątanie stołów.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 15) | raportuj
7 grudnia 2023 o 10:33

Kiedyś kumplowałam się z taką dziewczyną. Jej popisowym numerem był poniższy schemat zachowania: idziemy w parę osób do baru, pubu, restauracji, na koniec bierzemy razem rachunek i każdy liczy, co ma do zapłacenia. Ona zawsze odczekiwała, ile kto rzuci (przykładowo, wszyscy mieli po mniej więcej 30€ do zapłacenia, więc rzucali po 30-35€), a na na koniec dorzucała tylko tyle, ile brakowało do pokrycia rachunku, np.10€. Dopiero po reprymendach z naszej strony, dorzucała tyle, ile faktycznie miała do zapłacenia i głupio się tłumaczyła, że myślała, że ma tylko te 10€ do zapłacenia. Próbowała różnych głupich sztuczek typu "to ja wezmę kasę i zapłacę przy barze wszystko razem, bo płacę kartą" albo "a to zapłaćcie za mnie, bo ja mam całe 100, oddam przy okazji".

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
7 grudnia 2023 o 9:04

@Anastazja_Wiktoria: A dlaczego miałby potem nie nadrabiać? Moim zdaniem nie po to bierze się urlop, żeby zajmować się pracą, szczególnie jako osoba zatrudniona na etacie, a nie przedsiębiorca. Przedsiębiorca to może faktycznie musi trzymać rękę na pulsie we własnej firmie, ale pracownik ma prawo w czasie urlopu mieć głęboko w rzyci, co się dzieje w firmie. Po dłuższym urlopie trzeba się wdrożyć w zmiany zaszłe podczas nieobecności i powinno się to robić w godzinach pracy. Oczywiście, nie powinno to zabierać np. tyle czasu, ile trwał urlop, ale myślę, że poświęcenie na to jednego dnia po miesiącu nieobecności trzyma się w granicach rozsądku i pracodawca powinien mieć na to wzgląd. Ale niestety, widzę, że korpo potrafi na tyle wciągnąć w swoje trybiki, że pracownik staje się niewolnikiem i to jeszcze na własne życzenie. Sama jako pracownik popełniałam dużo błędów, chciałam wspierać zespół, szefa (nie korpo, małe, rodzinne przedsiębiorstwo), niestety podzięka bardziej przypominała karę, ale co jak co - choć nie pracowałam w branży, gdzie możliwa była praca zdalna - nie było mowy o np. wcześniejszym powrocie z urlopu, bo ktoś zachorował. Podobnie, jestem chora - idę na L4 i na nim siedzę. Raz jedyny zgodziłam się przyjść do pracy na zebranie pracownicze w wolny dzień. Do myślenia jednak dało mi, że szef powiedział, że akurat w ten dzień, bo PRAWIE wszyscy i tak są w pracy. No oprócz mnie. Były co najmniej 3 inne dni w tygodniu, kiedy prawie wszyscy byli w pracy, tylko, że akurat w te dni starsi stażem ulubieńcy szefa mieli wolne. Serio, od tamtej pory - wolne to wolne, urlop to urlop.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 21) | raportuj
7 grudnia 2023 o 5:30

Pracodawca nie będzie szanował pracownika, który nie szanuje się sam. Praca na urlopie daje jasny sygnał, że pracownik swojego czasu nie ceni. Jeśli ma możliwości, to niech poszuka nowej pracy i nie popełnia w niej takiego błędu. Urlop to urlop.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
6 grudnia 2023 o 12:43

@bazienka: nie tylko w biedrze. W marketach pracuje dużo ludzi zatrudnionych z desperacji tak pracodawcy jak pracownika. Czasem kasjerzy mają takie odzywki do klientów, że włosy stają dęba, a pernamentny foch to u niektórych standard. Dlatego tym bardziej doceniam gdy obsługa na kasie jest uprzejm i nie stroi głupich min podczas pracy

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
5 grudnia 2023 o 20:49

@Habiel: Toż to nic innego niż to, co napisałam niżej.

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 10) | raportuj
4 grudnia 2023 o 21:00

@Ohboy: Ale skąd Ty możesz wiedzieć jakiej jakości było jedzenie skoro najczęściej ludzie wrzucają same paragony? Rzadko kiedy razem ze zdjęciem żarcia. Owszem, zawsze znajdą się tacy, którym wiecznie mało, pracownikom zapłacą poniżej minimalnej, a cena dania to 80-90% zysku dla nich, ale to raczej mniejszość. Zazwyczaj na "horrendalną" cena wpływa lokalizacja, bo utrzymanie lokalu w topowym położeniu ma po prostu swoją cenę. Dalej właśnie pracownicy, a potem multum podatków, idiotycznych opłat ta chooj wie co, a na końcu zysk restauratora. Nie mów, że nie wiesz, jak myślą ludzie - pensje najlepiej co roku kilkanaście procent do góry, a ceny niech stoją w miejscu. Ja też bym tak chciała. Też przeżyłam ostatnio szok życia jak poszłam do baru mlecznego w małej miejscowości, a tam schabowy z dodatkami 40zł, bo zatrzymałam się na cenach w barach mlecznych na czasach studenckich, gdzie pierogi były za 5zł, a schabowy za 12zł to już była rozpusta. Niestety, ale za chwilę już gofr z dżemem za deptaku nad morzem za 50zł to będzie standard. I tak jak napisałam - obowiązku dawania napiwku nie ma. Natomiast argument, że napiwki to nie nasza tradycja to argument z dupy, bo żyjemy w globalnej wiosce i wymieniamy się zwyczajami i tracycjami z innymi kulturami. Niektóre się przyjmują, inne nie. Przykładowo - nie ma obowiązku obchodzenia Halloween. To nie nasza tradycja. Kto nie chce - nie puszcza dzieciaków, nie daje cudzym latoroślom cukierów. I co? Po co o tym dyskutować? Ktoś da napiwek, a kto inny nie. Jeden da cukierki, inny nie da. Ja nigdy do nikogo nie miałam wątów o to, że nie zostawił napiwku - wolałam miłego, nieskomplikowanego klienta, który nic nie zostawiał, niż chama, który utrudniał mi pracę i miał przez cały wieczór wąty o byle co, a potem z łachą dorzucał 5€ do rachunku. A już najbardziej wkurrrwiający byli klienci, którzy z namaszczeniem tłumaczyli mi, czemu mi napiwku nie dadzą - po pierwsze kto pytał? Po drugie jeszcze pół biedy, jeśli był to feedback do jakości mojej pracy albo ogólnie lokalu, gorzej jak zaczynali filozofowanie albo dawanie dobrych rad w ramach napiwku. W sensie - serio, NIKT NIE PYTA.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 13) | raportuj
4 grudnia 2023 o 14:06

Dodam jeszcze, że wiele osób używa argumentu, że jeśli już komuś dawać napiwek - to kuchni, bo to od nich zależy jakość jedzenia. Pomijając już argument, że kucharze zarabiają dużo więcej - to nie kuchnia jest odpowiedzialna za kontakt z klientem i robi pierwsze wrażenie. Często od postawy kelnera zależy czy klient w ogóle w lokalu coś zamówi. To kelner tłumaczy się przez klientem z błędów kuchni, to klient pałuje się po godzinach, z tymi, którzy nie chcą lokalu opuścić, to kelner musi wkurzonego klienta udobruchać. Kuchnia często chętnie kładzie łapę na napiwku, za to jeszcze nie widziałam, aby kucharz chętnie wyszedł do klienta niezadowolonego z dania. Najczęściej jak powiesz, że klient zostawił negatywny feedback to usłyszysz "powiedz mu, że wypier... kuta... połamany" Do tego wielu kucharzy pogardza kelnerami, co dobrze widać na grupkach gastronomicznych. Kiedyś rozpętała się na takiej grupie dyskusja, że napiwek powinien być dzielony z kuchnią 50/50. W swojej wypowiedzi nie byłam absolutnie agresywna czy niegrzeczna, po prostu wysunęłam argumenty jak wyżej, a co dostałam w odpowiedzi? "Jesteś tylko głupim kawałkiem mięsa noszącym talerze, nie rób z siebie nie wiadomo kogo" "Twoją pracę wkrótce będą wykonywać roboty, tyle jesteś warta" - ten kolega chyba nie wpadł na to, że jak już technologia będzie tak zaawansowany, że będą roboty, które będą przyjmować zamówienia i nosić talerze, to nie będzie wielkim problemem stworzyć robota, który gotuje... Wszystko jest kwestią zaprogramowania. Do tego - kuchnia zamyka, kuchnia wychodzi, niezależnie od tego czy na sali są goście. Kelner wychodzi jak wszycy łaskawie się wyniosą. Nawet jeśli to płatne nadgodziny - kto chętnie zostaje dodatkową godzinę po 12h pracy na najwyższych obrotach?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 12) | raportuj
4 grudnia 2023 o 13:52

Ech, temat rzeka. Po pierwsza jeśli nigdzie w widocznym dla klienta miejscu nie ma informacji, że do ceny należy doliczyć 10% za obsługę to nic nie trzeba dopłacać. Natomiast w tym, że właściciel wymyślił sobie koncept, że do cen należy doliczyć cenę za obsługę - nic w tym oburzającego. Są kraje, gdzie ceny na półkach w sklepie podawane są bez podatku. Ceny mieszkań podaje się bez ceny miejsca parkingowego, które trzeba wykupić. Można nie być zwolennikiem takich rozwiązań, ale dopóki informacja jest podana wyraźnie i klarowanie przez skorzystaniem z usługi - nic w tym piekielnego. Natomiast co do samych napiwków @fursik wyjaśniła to wyżej, a ja dodam, że dawniej dawano napiwki służbie, a kelner należał do szeroko pojętej służby. Napiwki daje się też boyom hotelowym czy pokojówkom. To z jednej strony coś na zasadzie "znaj łaskę pana, służko", a z drugiej docenienie ciężkiej, nisko płatnej, ale mimo wszystko dobrze i sumiennie wykonanej pracy. A teraz co do czasów dzisiejszych. No więc utarło się, że w gastro są napiwki, ale moim zdaniem zasadniczo - nie ma to już prawa bytu w większości lokali gastronomicznych. Dlatego, że obsługa gastro często jest z przypadku, nie zna się na swojej pracy, nie wykrzesa z siebie ani krzty uśmiechu w stronę klienta. Oczywiście, nie zawsze, ale ogólnie ciężko mówić o powszechnych profesjonalizmie obslugi w gastro. Już w ogóle absurdem jest sugerowanie klientowi napiwku dla de facto pani na kasie w budzie z fast foodem. Moim zdaniem napiwek ma uzasadnienie tylko w miejscach, które są eleganckie i nie wpada się tam na szybki lunchyk albo żeby zgarnąć jedzenie na wynos, tylko przychodzi się spędzić naprawdę wyjątkowo wieczór, bo wtedy - faktycznie po pierwsze w dużej mierze od profesjonalizmu i nastawienia obsługi zależy czy ten wieczór będzie udany. I zanim pojawią się argumenty, że przecież zawsze trzeba być profesjonalnym i uśmiechniętym - widzieliście kiedyś profesjonalistę pracującego za najniższą krajową? A uśmiech nie jest obowiązkiem. Obowiązkiem jest jako taka uprzejmość i brak fochów w pracy. Owszem, na pewno pojawi się argument, że w takim razie pracodawca powinien płacić więcej. Tylko, że pensje płaci się z przychodów firmy. Więc de facto may tu wybór między obecnymi cenami i ewentualnym daniem napiwku, a po prostu zapłacaniem X% więcej usługi tego typu. W zasadzie wychodzi więc na to samo. Napisałam, że dużo zależy od jakości obsługi - bo naprawdę przyjazna, uśmiechnięta obsługa, która pracuje z przyjemnościa potrafi wprawić gościa w dobry nastrój na cały wieczór. Oczywiście, nie każdy zwraca na to uwagę, ale sporo osób jednak tak. Do dochodzi, że podczas takich wieczorów goście chcą, aby wszystko było idealnie, więc mają mnóstwo extra życzeń i to takich, których obsługa wcale nie ma ujętych w obowiązków. "Zrób nam zdjęcie" "Wymień obrus, który sami uwaliliśmy" (oczywiście, nie mówię tu o tym, kiedy obrus jest cały mokry czy uwalony, bo ktoś wylał cały talerz zupy, tylko o tym, że niektórzy goście zamawiają 4-daniowe menu i po każdym daniu domagają się zmiany obrusa, bo okruszki/plamka itd) "daj nam dodatkowe talerze" "daj nam dodatkowe szklanki" (hit - 3 szklanki na jedno zamówione, małe piwo) "Podgrzej słoiczek dla dziecka" "przynieś wody z kranu" - to są takie rzeczy, które NIE SĄ zrozumiałe same przez się w restauracji - to są dodatkowe życzenia, które często sprawiają, że kelner ma mniej czasu dla innych stolików i musi pracować na 200%. Natomiast powiem szczerze - nie widzę różnicy między gastro, a innymi branżami. Uważam, że w każdej branży usługowej jeśli chce się, aby pracownik robił jakieś extra rzeczy i szczerzył się podczas całego czasu wykonywania usługi - to warto to później docenić extra pieniążkiem. To, że w niektórych branżach pracownikom nie wolno takich podarków przyjmować (o ile wiem, np. kasjerkom w supermarketach, ale może się mylę) - to inna sprawa. Ja osobiście daje też napiwki, gdy usługa jest tania, a wyjątkowo dobrze wykonana. Daje napiwki kurierom jeśli ma

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 11) | raportuj
3 grudnia 2023 o 22:37

@krogulec: Niewiele wiesz o restauracjach z wyższej półki. Powiem tylko, że im opinia anona z neta może koło ch?uja latać.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
3 grudnia 2023 o 20:19

@krogulec: Wyobraź sobie, że są lokale, które mają takie obłożenie, że bez rezerwacji nie wejdziesz i z wielu potencjalnych gości mogą spokojnie zrezygnować.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
3 grudnia 2023 o 20:02

@LolaLola: Nie martw się, na pewno nie tak dobrze jak Ty, ja tam nie pamiętam, aby w moim otoczeniu w latach nastoletnich normalni ludzie szarpali się i wyzywali i to nie raz, a regularnie przez miesiące. Ty pewnie też tak robiłaś w szkole, jak Ci coś nie przypasowało, dlatego tak się oburzasz tym określeniem.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
3 grudnia 2023 o 19:55

@louie: To jest raczej liczone od liczby gości przy stoliku, a nie kwoty zamówienia. Jeśli jest od kwoty na rachunku to strzał w stopę, bo każdy będzie się starał tej kwoty nie przekroczyć. @krogulec, a jeśli taka informacja jest w karcie?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
3 grudnia 2023 o 19:52

@szafa: w sensie?

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
3 grudnia 2023 o 15:51

@louie: większe napiwki? Zazwyczaj im większy jest rachunek tym mniejszy procent klient zostawia napiwku. Ludzie czasem zaokrąglają 18 do 20 i 98 do 100. Już nie mówiąc o tym, że gdy chcą oddzielnych rachunków, a ich nie dostają to nie dostają napiwku wcale.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
3 grudnia 2023 o 10:56

@Bedrana: Popełniasz jeden zasadniczy błąd w tej dyskusji - niestety, błąd niewybaczalny, który dyskwalifikuje Cię z poważnej dyskusji - zakładasz, że to o czym pisze uważam za dobre. Tymczasem - nigdzie nie zanegowałam tego, co zacytowałaś z artykułu - nie zanegowałam, że seks jest jednym z elementów, które zbliżają ludzi do siebie, nie zanegowałam tego, że może on mieć pozytywny wpływ na zdrowie psychiczne, nie twierdzę, że rezygnowanie z seksu na rzecz netflixa jest pozytywnym trendem. Pisałam cały czas tylko o tym, że często pary świadomie rezygnują ze zbliżeń i nie musi to prowadzić do tego, że jedno ucieknie od drugiego. Po prostu zmienia się struktura związku. Ma to swoje wady i zalety. Są związki oparte tylko na fizyczności, są oparte na wielu czynnikach, są takie, dla których bliskość fizyczna jest gdzieś na końcu listy priorytetów, a najważniejsze to się dobrać pod tym względem. Ty w swoim pierwszym komentarzu popełniłaś już zasadniczy błąd, sugerując, że jeśli związek nie opiera się nad jednym, Twoim zdaniem idealnym, schemacie to nie szans przetrwać. Po prostu się mylisz.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
3 grudnia 2023 o 8:31

@Eander: Temat rzeka jak widać. Ogólnie Bedrana przedstawiła pewien schemat, który jej zdaniem zapewne również tu znajdzie zastosowanie - czyli skoro pozwalasz dziecku spać ze sobą w łóżku, mąż wynosi się na kanapę, nie ma macie udanego życia rodzinnego seksu, mąż się zawija. Wiele par przechodzi przez etap oddzielnego spania po urodzenia dziecka. Wiele par w ogóle decyduje się na osobne sypialnie, co nie znaczy, że się nie kochają i nie uprawiają ze sobą seksu. Natomiast co do tego, że są osoby, które tego nie potrzebują - zgadzam się, że ogólnie jest to miejszość, może nawet margines, ale odnoszę wrażenie, że liczba takich ludzi rośnie. Może się mylę - ale obserwuję taki trend, a liczne artykuły na ten temat zdają się potwierdzać moje obserwacje. Natomiast co do dawnych czasów - właśnie nie mylmy pewnych pojęć. Miłość i pożądanie przedstawiane nam w filmach i kieszonkowych romansidłach to nie taka miłość i porządanie, o której piszesz wyżej. Ta przesłodzona, romantyczna wizja nie obroni się na przestrzeni lat. To jest coś co jest dobrze na początku związku, motylki w brzuchu, dzikie pożądanie, idealizowanie ukochanej osoby, ale tak nigdy nie będzie przez całe życie. Jeśli ktoś twierdzi, że ma taki związek to kłamie albo jest zaburzony psychicznie. To jest normalne, że z biegiem lat seks przestaje być tak fascynujący jak na początku, a ta "idealna" osoba zaczyna od czasu do czasu wkurzać. I tu dochodzimy do tego, jakie podstawy miał taki związek? Jeśli było nimi tylko zauroczenie i pożądanie to good luck. Jeśli coś więcej, czyli gotowość na przeżycie radości i trudów z tą jedną osobą (w skrócie po już nie chcę się rozpisywać), a nie to czy można w dowolnej chwili dobrać się żonie do majtek (w myśl zasady "największą zaletą małżeństwa jest darmowy seks") to jak najbardziej można świadomie zdecydować się na spanie w osobnych łóżkach i doceniać inne aspekty małżeństwa. Mi się wręcz wydaje, że osobne spanie może wprowadzić w życie seksualne pewną świeżość i ekscytację. Wracając do tematu wizji związku na przestrzeni tysięci lat - owszem, szczególnie w średniowiecznej Europie (patrząc na dzieje naszego regionu) zdrada była teoretycznie zakazana, ale w praktyce o ile facet nie chodził i nie zapładniał co drugiej baby we wsi to raczej przymykano na to oko. Kobiety, czy zdradzały... na pewno. Ale miały raczej ograniczone możliwości, a i kary były znacznie dotkliwsze. Żeby zrozumieć realia tych czasów, można spokojnie spojrzeć na kraje, w których rządzi prawo szariatu, gdzie kobiety za cudzołóstwo ponoszą dotkliwsze kary niż mężczyźni. Mówiąc, że męska zdrada postrzegana jest jak coś złego - mam na myśli raczej przyzwolenie społeczne. Jeszcze w połowie ubiegłego wieku nie było niczym dziwnym, że mężczyzna miał żonę, z którą miał dzieci, pokazywał się w towarzystwie i kupował kwiaty, ale seksu szukał gdzie indziej i oddzielał strefę życia rodzinnego od strefy namiętności. Oczywiście, nie każdy i pewnie nie większość, ale takie przypadki nie dziwiły. A żona wiedziała i milczała, bo była zależna od męża. Śmiem twierdzić, że brak tolerancji na takie zachowania przyszedł z powszechną aktywizacją zawodową kobiet. Natomiast co do ostatniego aspektu, czyli tego, że małżeństwa przez seks pokazują sobie wzajemną miłość - nie mówię, że nie, ale ten codzienny, powszedni seks częściej jest tylko odreagowaniem stresującego dnia, a nie wyrazem wzajemnej miłości. Oczywiście, że jeśli ludzie się kochają i mają potrzeby seksualne to naturalnym jest, że między innymi przez seks okazują to sobie. Ale żeby zrozumieć o co chodzi anegdotka z grona znajomych... On: 7 lat związku i seks jest niezmiennie codziennie! Tak powinno być, przecież to najlepsze co jest, jak jest się w związku Ona: No, wkurza mnie ten codzienny obowiązkowy seks. Czasem chciałoby się po prostu wykąpać i zasnąć, ale jego zdaniem brak codziennego seksu to już koniec początka związku. Już mnie to tak nudzi. Słowem facet wyżej stawiał codzienny seks jako wyraz miłości między nimi niż

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 7) | raportuj
2 grudnia 2023 o 20:59

@Bedrana: Długo myślałaś nad tymi wymyślony argumentami? Po pierwsze popularność jakiegoś gatunku literackiego czy filmowego nie świadczy o tym, że ludzie pragną tego typu rzeczy w swoim życiu. Generalnie książki i filmy służą oderwaniu się od rzeczywistości. Romansidło można sobie oglądać tak jak ogląda się filmy o gliniarzach. Dreszczyk emocji jest fajny i fajnie sobie wyobrazić, że skaczemy przez płoty ściagając zbira z bronią w ręku, ale w rzeczywistości pozostaje to w sferze fantazji. Podobnie jak fajnie sobie wyobrazić, że facet zdziera z nas ubranie i bierze na sianie stodole albo codziennie pisze wiersze o miłości albo oddaje za nas życie, a w rzeczywistości - kto by tego chciał tak na co dzień? Po drugie, jak możesz pisać takie bzdury o tym, że niby od tysięci lat postawą udanego związku jest miłość i pożądanie? Przecież przez wiele tysięci lat właśnie małżeństwo było przede wszystkim układem i instytucją - satysfakcja seksualna między małżonkami była sprawą drugorzędną, bo, przede wszystkim mężczyźni, mieli ciche przyzwolenie na skoki w bok. Mało tego - wierzysz w te romantyczne wizje dawnych czasów, kiedy to ludzie pałali do siebie wielką miłością, że pozostawali sobie wierni? Zdrada, szczególnie męska, dopiero od niedawna, patrząc na całość dziejów ludzkości jest postrzegana jako coś złego. I to nie była kwestia tego, że żonka była nudna w łóżku, a przynajmniej nie zawsze (bo fakt, że kobiety przymuszane do małżeństw często z mężami kochać się po prostu nie chciały) - często była to kwestia tego, że szli wsadzać gdzie indziej, bo po prostu mogli. Zresztą do dziś jest wielu mężczyzn, którzy powiedzą Ci, że fakt, że zamoczą gdzie indziej nie znaczy, że żony nie kochają czy im się nie podoba. Jak dawniej - idą w bok, bo mogą. Różnica jest taka, że dziś kobiety robią dokładnie tak samo. Poza tym ludzie zaczęli odkrywać, że seks jest zwyczajnie przereklamowany. Wiele związków rozpadło się, bo seksy były i to niezłe, ale nic poza tym. Ucząc się na błędach innych wolą się związać z kimś, kto może mniej ich pociąga fizycznie, ale za to lepiej dogadują się w pragmatycznych sprawach. Do tego dochodzi fakt, że wiele osób zalicza seks jedynie do rozrywek, a te mają lepsze niż poprzednie pokolenia. Zresztą, serio wierzysz, że np. 50 lat temu małżeństwa uprawiały ze sobą seks, aby pokazać sobie swoją wielką miłość i czułość? Czasem pewnie tak, jeśli taka miłość między nimi była, ale częściej dla zwykłego rozładowania napięcia. A tu masz jeden z artykułów pokazujący, to o czym pisałam wyżej. Jeden z wielu zresztą. https://zdrowie.wprost.pl/seks/11063623/mlodzi-nie-odczuwaja-przyjemnosci-z-seksu-badacze-wola-podroze-i-internet.html

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 10) | raportuj
2 grudnia 2023 o 14:49

@Armagedon: No jednak poproszę o wyjaśnienie, jaka jest różnica między "mąż zmienił pracę na bardziej elastyczną" a "mąż pracuje zdalnie w elastycznych godzinach" - przynajmniej w kwestii głównego tematu tej historii? I jakie ma znaczenie czy dziecko chodzi do przedszkola, a autorka pracuje? Po prostu chciałabym, abyś mi wytłumaczyła, z jakiej mańki autorka miałaby podawać te informacje? Jak dla mnie to są po prostu informacje absolutnie zbędne w kontekście tego co ma tu być piekielnością. Lol, poza tym napisałam, o spędzaniu razem czasu i ilości seksu satysfakcjonującej dla obojga - dlatego, że nadal wiele osób sądzi, że oddzielne łóżka równa się oziębłości (nie tylko w sensie seksualnym!), natomiast ilość satysfakconująca może się równie dobrze równać zero. Więc nie wiem, gdzie Ty widzisz, że JA wmawiam TOBIE, że zafiksowałaś się na to, kiedy autorka z mężem się bzykają. Jakby ktoś napisze, że ukradziono mu auto spod bloku, to się przyebiesz, że nie napisał marki i koloru?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 12) | raportuj
2 grudnia 2023 o 8:14

@Armagedon: Opinie owszem, mogą być różne. Nie każdy ma taki sam punkt widzenia, takie same potrzeby. Mi też wiele rzeczy nie mieści się w głowie, ale w zasadzie nie mam ochoty już nikomu mówić/pisać, że na pewno to zła decyzja i na pewno skończy się tak czy siak. Po pierwsze mgoę się mylić, po drugie wiem, że niektóre rozwiązania w moim życiu też moga się komuś nie mieścić w głowie, ale on nie zna mojej sytuacji. Właśnie weszłam w komentarzem z zamiarem w sumie napisania autorce, że takie rzeczy rezerwuje się dla najbliższego grona zaufanych osób. Po co paplać o tym przypadkowym osobym, a tym bardziej pisać w necie? Natomiast co do Twojego komentarza - po prostu nie rozumiem, co ma na przykład do rzeczy, co zawodowo robi mąż z historii? Mało to w dzisiejszych czasach osób, które w różnych zawodach pracują, kiedy chcą w trybie zadaniowym, a nie dla odklepania godzin? Nawet moja 66-letnia mama pracuje tak jako księgowa. Co za różnica czy to babskie grono to koleżanki z pracy, przyjaciółki ze studiów czy jakieś krewne? Co to za różnica czy autorka rano gotuje, pracuje, robi sobie kąpiel z pianą czy idzie na siłownię? Jedyne co jest istotne, to to, że on jest sową, a ona rannym ptaszkiem. Na serio - co Ci ta wiedza zmieniłaby w historii? Co Cię to obchodzi czy dziecko chodzi do pracy, a mąż do niej w ogóle wychodzi? Autorka napisała "bliskości nie brakuje" i dla czytelnika nie powinno mieć znaczenia czy spędzają mimo wszystko dużo czasu razem i uprawiają seks w satysfakcjonującym wymiarze czy po prostu jej nie potrzebują. Jedyne co jest ważne, że takie decyzje podjęli wspólnie - i dla autorki mam nadzieję, że faktycznie była to wspólna decyzja, a nie "tak wyszło"... @Bedrana, nie, nie każdy tego potrzebuje. Chyba niewiele wiesz o młodszym pokoleniu. Wiele osób w przedziale wiekowym 25-40 lat bardzo nisko ceni sobie fizyczność, woli inne rozrywki i ceni inne wartości w parterstwie niż seksualność.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 21) | raportuj
1 grudnia 2023 o 22:43

@Armagedon: częściowo się zgadzam, ale... co jest dziwnego w trzylatce chodzącej spać o 20? Jak na takie dziecko to normalna godzina. Niektóre dzieci chodzą spać jeszcze wcześniej. Nasz 4-latek ma za dużo wrażeń w weekend, żeby zdrzemnąć się w dzień i potrafi zasnąć o 18 i przespać do rana. Tak samo jak się nie prześpi porządnie w przedszkolu. Ostatnio spał tylko 15 min na leżakowaniu i ledwo przyjechaliśmy do domu o 17 to chciał się od razu umyć i iść w kimono. A swoją drogą... po co Ci w sumie te wszystkie informacje, o których piszesz? Ludzie se żyją jak żyją - jak im obojgu to pasuje to ok. Niektórzy ludzie wolą żyć np. w związkach bardziej przyjacielskich, razem wychowywać dzieci, ale wielkiej miłości i namiętności tam nie ma. Można to uważać za dziwne, ale z buciorami w życie nie wypada nikomu włazić.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
1 grudnia 2023 o 14:09

Widzisz, są pracodawcy, którym zależy na klientach z grubszym portfelem - wtedy idą na jakość obsługi pojedynczego klienta, licząc, że zostawi więcej kasy, a nie na ilość klientów. Żaden supermarket do tej kategorii się nie zalicza, bo żaden supermarket nie oferuje na tyle wysokojakościowych towarów, aby od obsługi zależało, że czy klient kupi na przyklad 1 produkt za 1000zł czy dwa produkty w tej klasie cenowej. Więc nie jest przypadkiem, że w większośc supermarketów 1. klienci skarżą się na jakość obsługi 2. pracownicy skarżą się na warunki pracy. Supermarket nigdy na ilość klientów narzekać nie będzie, chodzi tylko o to, aby zminimalizować koszta i maksymalizować utarg, więc tak, dopóki nie dojdzie do jakieś katastrofy, gdy jesteście na zmianie w trójkę, to nic się nie zmieni. Myślisz, że kogoś wyżej obchodzi, że pracownik jest na skraju wytrzymałości, a klienci dostają piany? Dopóki utargi się zgadzają - nie. Wyjście? Klienci bojkotują taki sklep, a pracownicy odchodzą. Ale tak nigdy nie będzie, bo na 1 klienta, którego cierpliwość osiągnie zenit i więcej nie przyjdzie, przypada 10-15, których takie sytuacje nie ruszają/ nie mają alternatywy/ mają anielską cierpliwość. A pracownicy? Jak jeden odejdzie - znajdzie się następny. A jak się nie znajdzie to przerzuci się więcej obowiązków na tych, którzy boją się zwolnić.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10237 238 następna »