Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ejcia

Zamieszcza historie od: 10 czerwca 2012 - 20:47
Ostatnio: 18 października 2023 - 21:08
  • Historii na głównej: 112 z 228
  • Punktów za historie: 54237
  • Komentarzy: 357
  • Punktów za komentarze: 2481
 
zarchiwizowany

#66014

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piszę pracę magisterską. Wszystkie problemy może opiszę po obronie, bo ściany mają uszy, w każdym razie szło mi to baaardzo opornie, a na domiar złego od promotora wróciła niemal w całości do gruntownej przeróbki. Przebeczałam pół dnia, ale miało to ten plus, że później pojawiło się nastawienie "a ja ci taka owaka pokaże". I zaczęłam stukać w klawiaturę jak dzięcioł.
Kilka dni później spotykam koleżankę, pogaduchy, zapytana o ten temat odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że u mnie wielka pierestrojka pracy. Zaczęła się bardzo nade mną użalać i współczuć. Z uśmiechem poprawiam, że nie ma tego złego, teraz mam motywację i całkiem nieźle mi się pisze. (Dialogu nie pamiętam już słowo w słowo, dorabiam pod ogólny sens)
K[oleżanka] - no, rozumiem, fajnie. Ale biedna jesteś, jak ona mogła ci to zrobić
J[a] - Trudno, stało się, ale nie żałuj mnie, bo póki co mam bojowe nastawienie, jak się rozkleję, to będzie problem.
K - Ale przecież namęczyłaś się, prawie połowę już miałaś, ona ci naprawdę duże świństwo zrobiła...

I tak w kółko, nie docierało żadne tłumaczenie, unieszczęśliwiała mnie na siłę, póki dyplomatycznie nie zmieniłam tematu

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -18 (38)
zarchiwizowany

#65719

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zasłyszane kilka dni temu w sklepie. Mierzyłam akurat jakiś ciuch w przebieralni i w ucho wpadła mi rozmowa dwóch dziewczyn, na temat odchudzania jednej z nich. Druga tłumaczy jej:
- Ale przecież musisz coś zjeść
- No to zjem. Jutro!
Było jeszcze przed południem. Naprawdę żałowałam, ze nie mogę wyjść i zobaczyć jak owa dziewczyna wygląda przy takim szanowaniu własnego zdrowia

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -18 (40)
zarchiwizowany

#64829

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po wrzuceniu na piekielnych jednej historyjki chciałam dodać i drugą, ale pojawiła się taka informacja:
"Czas, jaki musi upłynąć między dodawaniem Historii, wynosi: 10 minut (musi minąć jeszcze poniżej minuty). Wykorzystaj ten czas na wymyślenie czegoś naprawdę dobrego."

Wymyślenie? Zawsze zdawało mi się, że opisujemy tutaj sytuacje mające miejsce w rzeczywistości :-)

Ale to tak na marginesie, bardziej żartem, przechodzę już do sprawy, o której zamierzałam napisać.

W sezonie poruszam się po mieście skuterem. Taniej niż autem, w korkach szybciej, uwielbiam moją maszynę. Oczywiście z olejem w głowie i bez szaleństw. Jak mnie ludzie postrzegają? Trzy krótkie sytuacyjki.

1. Czasami w niedzielę muszę iść do pracy, wówczas najczęściej bezpośrednio po jadę do kościoła. Nie mam bagażnika na kask, więc kiedy zostawiam skuter na dłużej niż 2 minuty pod sklepem na alarmie zabieram kask ze sobą. Siadam w tylnej ławce, nikomu nie przeszkadzam, ale i tak zbieram mordercze spojrzenia starszych pań.

2. Pewnego razu siedzę w barze mlecznym i widzę jak starszy pan o kuli usiłuje w jednej ręce przenieść swój talerz do stołu przy którym siedziała już równie leciwa pani na wózku. Rzecz najbardziej dla mnie naturalna: podejść, pomóc. Pan podziękował, ja wracam do swojego stolika, obejrzał się za mną i dostrzegł kask leżący na drugim krześle. Widocznie oboje mieli problemy ze słuchem, bo doskonale usłyszałam jak poszeptywali, że "z tej chuliganki to może jeszcze coś porządnego wyrośnie".

3. Wychodzę ze sklepu w obcej okolicy, pytam przechodzącą kobietę w średnim wieku o drogę. Wyjaśniła, bardzo miło porozmawiałyśmy, żegnamy się, a stałyśmy tuż przy moim skuterze. Zdejmuję kask z kierownicy, zakładam, a pani staje jak wmurowana w pół kroku i na pół wykrzykuje ze zgorszenia: Kobieta na motorze?!

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (54)
zarchiwizowany

#64828

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zdaję sobie sprawę, że historia wręcz ocieka piekielnością i dramatyzmem, ale powtarzając się nagminnie potrafi lekko zirytować.
Jest w mojej miejscowości bar mleczny. Chodzę tam często, mają naprawdę smaczne, domowe jedzonko. Oczywiście nie krewetki zapiekane w sosie z ostryg.
Co mnie trochę denerwuje: do każdej potrawy doliczana jest zawrotna suma 5gr za jednorazowe sztućce. W wersji najbardziej rozszerzonej: nóż, łyżka, widelec i kubeczek, razem 20gr. Tymczasem podawane są zwyczajne. Nie będę się przecież sprzeczać z kasjerkami o takie grosze (poza tym i tak wole tradycyjne od plastików), ale pod koniec dnia kilka zł zysku mają ot tak, zrzutkowo od wszystkich klientów. A bar oblegany tłumnie.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (57)
zarchiwizowany

#64648

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na historię składają się sytuacje obserwowane od kilkunastu lat. Chodzi o wybrzydzanie przy jedzeniu. Oczywiście, ze można tego czy owego nie lubić, natomiast niektórzy ludzie chyba poczytują sobie za punkt honoru krytykować każde jedzenie spożywane poza domem.
Miałam ok 13 lat, pojechałam na pierwszą kilkudniową wycieczkę klasową. Na pierwszy posiłek w drodze pamiętam jak dziś był hamburger/frytki do wyboru i sok. Zaczęło się gromadne, jeden dzieciak przez drugiego wydziwianie, ze niedobre, takie, owakie, porównywanie soku (faktycznie był żółtawy) do moczu, rozlewanie na stole, wrzucanie do szklanek frytek itd. Przyznanie się, że coś smakuje było oznaką niskich wymagań i prostactwa. Nauczycielki nie reagowały.
Z resztą do końca gimnazjum na wszystkich poczęstunkach szkolnych (najczęściej związanych z potańcówkami) było ogromne marnowanie jedzenia, zabawa nim, rzucanie się wzajemnie, "ozdabianie" paluszkami kawałków ciasta itd.
Inna sytuacja opowiadana przez znajomego z sanatorium. Przez dwa tygodnie jedzenie się nie powtórzyło, codziennie coś innego, smaczne, ładnie podane (tzn ładnie jak na warunki sanatoryjne, a nie hotel pięciogwiazdkowy. Po prostu schludnie). Niektórzy kuracjusze uważali za stosowne narzekać na głos i robić wymówki kucharkom, że dzisiaj są przykładowo pierogi, a on miał akurat ochotę na naleśniki.
Inna sytuacja: wycieczka do Wilna. Śniadanie po pierwszym noclegu, idziemy na stołówkę, szwedzki stół, wybór naprawdę przeogromny, dla każdego coś się znajdzie. Jedna z pań przeszła się wzdłuż stołu kilka razy, po czym tonem rozkapryszonej królewny zapytała w przestrzeń: A jajecznicy nie ma?
Na tej samej wycieczce inna przykra sprawa. Zostawianie na talerzu resztek. Oczywiście, dla kogoś porcja mogła być za duża,
ale nie wierzę, że ok 1/3 grupy nie da już rady zjeść jednego czy dwóch kęsów. Dosłownie dwóch kęsów, nie w znaczeniu "trochę".
Może i jestem staroświecka, ale z domu wyniosłam szacunek dla żywności i jak widzę coś takiego to mi się nóż w kieszeni otwiera

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 172 (434)
zarchiwizowany

#63819

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja z dzieciństwa. Lat miałam może 4-5, ciągle bolał mnie brzuch i z tego powodu jeździliśmy z rodzicami po lekarzach. Pewnego razu, akurat była zima, ślizgawica, samochody pełzły 5km/h, kompletna blokada miasta. Efekt - godzina spóźnienia. A że i tak dojeżdżalismy z daleka, małej Ejci zachciało się siusiu. Nigdzie po drodze nie było za bardzo możliwości, po wejściu do gabinetu też atmosfera nerwowa, wszystko na wariackich papierach, nikt mi nie pozwolił wyjść do wc. Lekarka położyła mnie na leżance i zaczęło się badanie. Czym się kończy silny ucisk na brzuch przy wypełnionym pęcherzu dośpiewajcie sobie sami. Ejcia w płacz ze wstydu, bo kto to widział mając 5 lat sikać w majtki, pani doktor (która przed chwilą najbardziej się spieszyła i na nic nie miała czasu) wściekła, aż jej ojciec parę ostrych słów powiedział. Do domu dojechałam owinięta w koc z samochodu, ale uraz na długo pozostał.

słuzba_zdrowia

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (38)
zarchiwizowany

#63629

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałam okazję być w Muzeum Chleba. Zwiedzanie, pani przewodniczka bardzo miła, szeroko opowiada, niby wszystko ok. Tylko bardzo mało o eksponatach, bardziej skupiała się na drastycznych historiach jak to kiedyś chleba nie było, jak głód panował - owszem, zgoda, nie mówię, żeby ten temat ominąć, ale niech nie stanowi prawie całości opowiadania. Scenki z czasów głównie wojny, trochę komuny przeplatane były co jakiś czas tekstami wypowiadanymi pobłażliwo/pogardliwym tonem: wy młodzi tego nie zrozumiecie.
Nie wyniosłam zbyt wiele wiedzy n.t. eksponatów czy dawnych metod piekarniczych.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (72)
zarchiwizowany

#63611

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu w markecie "dla ciebie, dla rodziny".
Dość często spotykanym zjawiskiem jest to, że produkty na półkach zmieniają lokalizację, niech się klienci nie przyzwyczajają, że mąka jest w piątej alejce na lewo, lepiej, żeby szukając mąki zeszli cały sklep, a nuż coś jeszcze kupią.
Rzecz zwyczajna. Ale ostatnio przesadzili. Potrzebowałam olejek waniliowy do ciasta. Idę w stałe miejsce - olejków nie ma. Szukam obok - są tylko cytrynowe. Obejrzałam najbliższe okolice - nic więcej. Pytam babki z obsługi, czy coś wie na temat innych - tak, są, gdzieś dwie alejki dalej, ale ona dokładnie nie wie. A jeszcze w międzyczasie rozbolał mnie żołądek, ale tak, że ledwo szłam wyprostowana. To już oczywiście nie wina sklepu, ale mogło wpłynąć na moją nerwowość. Chociaż rozrzucenie jednego towaru po trzech miejscach (bo docelowo wanilie znalazłam jeszcze w kolejnym miejscu) to moim zdaniem i tak przesada.

sklepy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (39)
zarchiwizowany

#63610

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka dni temu na przejściu dla pieszych. Stoję sobie grzecznie na czerwonym świetle, aż tu podchodzi starsza pani o kuli i perfidnie, bez większego rozglądania się wchodzi na pasy. Samochody nadjeżdżają, może nie całkiem tuż tuż, ale ja bym tej odległości bezpieczna nie nazwała, zwłaszcza dla starszej osoby mającej najwidoczniej problemy z poruszaniem się.
Przeszła bezpiecznie. Ale gdyby coś się stało, wszyscy by płakali: starsza osobę o kuli na przejściu dla pieszych potrącili.

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (335)
zarchiwizowany

#63386

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pacjent z bólem zęba powinien być przyjęty? Piękna teoria.
Ta niemiła przypadłość dorwała mnie w czwartek rano. Akurat moja dentystka jest na urlopie, a pracowała sama, więc nie miała możliwości podesłać mnie do kogoś innego. No cóż, szukamy po okolicznych gabinetach. W jednym tak, ale na jutro po południu, wcześniej nie ma chwili wolnej. Było przedpołudnie, jeszcze nie bolało mocno, więc się zgodziłam. Ale za godzinę zaczęła się jazda bez trzymanki, ani sekundy spokoju, ani skupić się na pracy, ani myśleć o czymś prócz bólu. Jakoś dotrwałam do końca zmiany, długo nie było, w tym samym budynku (przychodnia) urzędował stomatolog. Idę, tłumaczę, jaka jest sprawa, pytanie, czy jestem ich pacjentką. Nie, nie jestem, ale w chwili obecnej nie mam gdzie iść. Zaczęła się długa dyskusja, że dzisiaj mają komplet pacjentów, nie przyjmą mnie. No ale mówię pani, ze nie przyjmiemy i już. Pani powinna się zgłosić do swojego lekarza, który ma pani historie choroby. Lekarz ma urlop? Od nagłych spraw jest pomoc doraźna. A gdzie pomoc doraźna? Ulice obok, ale oni mają czynne tylko w nocy i w święta.
Odeszłam z kwitkiem, prawie beczę, wracam do "swojej" części przychodni, pytam koleżanki z rejestracji, czy nie zna gdzieś w pobliżu jakiegoś bardziej przystępnego zebologa. Na to odezwała się stojąca obok nieznana mi kobieta, że 2 przystanki dalej w szpitalu są trzy gabinety, mogę tam próbować. W szpitalu zapukałam do jednego na chybił trafił, sympatyczna lekarka powiedziała, że ona już nie da rady, ale za godzinę będzie otwarty drugi gabinet, to zostanę przyjęta. Godzina minęła, przemiła pani doktor pomogła mi bez jednego niechętnego słowa. Dziękuję

słuzba_zdrowia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (35)