Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

glan

Zamieszcza historie od: 10 marca 2012 - 0:44
Ostatnio: 5 marca 2024 - 19:08
  • Historii na głównej: 58 z 74
  • Punktów za historie: 28457
  • Komentarzy: 1140
  • Punktów za komentarze: 12265
 

#65233

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wszyscy znamy promocje w supermarketach. Stoi hostessa lub dwie, przed nimi próbki produktów. Można się poczęstować serem, mięsem, pieczywem, jogurtem itp.

Kiedyś trafiłem na promocję. Dwie urodziwe hostessy w firmowych mundurkach. Eleganckie stoisko. Na ladzie firmowe talerze w których wyłożony był promowany produkt spożywczy. Nic tylko brać i próbować.

Niestety nikt się nie częstował.

Promowanym produktem była... karma dla kotów.

Hostessy czerwone na twarzy. Klienci, w tym ja nie byli skłonni do częstowania się. Za to zadawali pytania typu "czy Pani smakuje?".

Do dziś zastanawiam się - kto to wymyślił? Kto miał się poczęstować? Kto chodzi z kotem na zakupy do marketów?

Supermarket

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 732 (784)

#63322

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/1552 przypomniała mi...

Pracuję obecnie w firmie zajmującej się m.in. drukiem. Ulotki, plakaty, billboardy itp.

Wybory zawsze są dobrym biznesem dla takiej firmy. W końcu ktoś musi wydrukować plakaty informujące wszem i wobec, że kandydat X zrobi wszystkim dobrze i nikt inny tak dobrze nie zrobi nam dobrze jak on.

... a w zasadzie byłyby dobrym biznesem gdyby nie jeden szczegół.

Koleżanka z biurka obok tłumaczyła kandydatowi, całemu jego sztabowi wyborczemu że:

- Nie. Nie wydrukujemy w ramach darowizny.

- Nie. Nie obchodzi nas, że można sobie to odliczyć od podatku.

- Nie. Obietnica płatności jak wygracie wybory nas nie satysfakcjonuje.

- Tak. Wydrukujemy jak zapłacicie z góry.

Wiecie ile czasu zajmuje wytłumaczenie tych zasad?

Koleżanka z biurka obok wisiała na telefonie 2 dni, tłumacząc te jakże zawiłe zasady biznesu.

A dlaczego nie przyjmiemy zlecenia płatnego po wykonaniu pracy?

A dlatego, że politycy tuż po wyborach dostają nagłej amnezji. Nie tylko zapominają o obietnicach wyborczych ale o jakichkolwiek. Po poprzednich wyborach odzyskanie wszystkich należności od partii zajęło firmie... okrągły rok!

branża poligraficzna

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 671 (691)

#63205

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/62915 tylko od zupełnie innej strony.

Pracowałem swego czasu w firmie IT. Firma ta robiła program zliczający punktualność jazdy kierowców autobusów. Wiedzieliśmy, że za wcześniejszy odjazd z przystanku kierowca dostaje karę.

Pewnego dnia odkryłem błąd - system już sprzedany klientowi, wdrożony (w kilku dużych miastach) źle liczy. Czasem naliczał odjazd przed terminem. Kierowca mógł dostać karę za niewinność.

Na najbliższym spotkaniu działów wspomniałem o błędzie. Niestety "mamy pilniejsze sprawy".

Na kolejnym... podobnie.

Co mogłem zrobić - sam nie naprawię (błąd w innym dziale) - zgłosiłem problem w naszym wewnętrznym systemie zgłaszania błędów.

W końcu też przestałem przypominać na spotkaniach. A że kierowcy dostają kary za nic? Wszyscy od programistów po kierowników mieli to gdzieś.

Moje zgłoszenie błędu przeleżało rok... i pewnie nadal tam leży.

Jeśli więc jesteś kierowcą autobusu miejskiego - sprawdź czy nie dostałeś niesłusznej kary.

komunikacja miejska

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 430 (472)
zarchiwizowany

#61552

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czy tylko ja mam problemy z siecią komórkową, której chwile łączą, ale częściej rozłączają?

Mam sobie telefon na kartę w tej sieci. Mieli fajną ofertę z tabletem. Postanowiłem zamówić.

1. Wchodzę na stronę, w ofercie jest regulamin. Warto poznać kruczki i sztuczki. Klikam na regulamin - strona nie znaleziona!

2. No dobra, zadzwonię do nich. Dzwonię na numer BOK podany na stronie i w słuchawce słyszę "ten numer jest niedostępny, proszę zadzwonić do BOK pod numerem gwiazdka coś tam"

3. Dzwonię na gwiazdka coś tam. Po powitalnym dżinglu w słuchawce cisza. Pierwszy, drugi, piąty raz.

4. W międzyczasie uraczyli mnie ofertą na doładowania. Cenowo całkiem dobra ale chciałbym zobaczyć regulamin. Nie dla Ciebie szaraczku! Strona nie znaleziona.

5. No dobra, wyklikałem zamówienie bez czytania regulaminu, w końcu zawsze mam 10 dni na rezygnację więc nie ryzykuję. Chcę zobaczyć status zamówienia, loguję się w ich sklepie i widzę tylko numer, datę i obrazek. Żadnych szczegółów.

6. Jak już się zalogowałem widzę moje konto. Warto sprawdzić ile mam na koncie. Nie, nie mogę. Musisz drogi petencie zalogować się do iBOA, tu masz link.

7. Link oczywiście nie działa. Błąd bazy danych czy coś w tym stylu.

8. W międzyczasie próbuję dodzwonić do BOKU z mojego telefonu w tej samej sieci - nie da rady.

9. Żeby było mało, miesiąc temu zużyłem cały pakiet internetu w telefonie. Czy mogę dokupić kolejny? Nie mój drogi - czekaj do końca okresu rozliczeniowego na nowy pakiet.

Zaczynam się zastanawiać czy w tej firmie cokolwiek działa. System informatyczny na pewno nie. Ale jak tak duża firma może pozwolić sobie na tak beznadziejny serwis? Chcę u nich zamówić usługi. Nie chcą moich pieniędzy czy co?

sieć komórkowa na literkę T

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 131 (201)

#61188

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia poisoncarrot przypomniała mi co atak naciągaczy, jaki miałem w ostatni weekend. Trafiła mi się kumulacja, jak w totku.

Akt 1:

Pukanie do drzwi. Otwieram. Pan z panią ładnie ubrani z garścią papierów i identyfikatorami na szyi. Mówią, że zakładają telewizję, pomogą obniżyć rachunki za kablówkę czy coś takiego.

[J]a: Ale ja nie mam telewizora, nie oglądam telewizji
[P]an: To się świetnie składa, mamy doskonałą ofertę, dużo kanałów. Niska cena.
[J]: Cena? Jaka cena? W tv lecą prawie same reklamy. Jak chcecie, żebym poświęcał swój czas na oglądanie reklam to powinniście mi za to zapłacić.
[P]: No ale tyle kanałów...
[J]: Na co mi to jak sam chłam z reklamami leci? Nie będę płacił ani grosza za wciskanie mi reklam.

Państwo się wycofali zmieszani.

Akt 2:

Pukanie do drzwi. Otwieram. Znów pan w marynarce z asystentką w żakiecie.

[P]: Dzień dobry, z energetyki w sprawie gazu. Ma Pan umowę do podpisania.
[J]: Ale jaką umowę?!
[P]: Ze względów na zmianę ustawy [bla bla bełkot o jakichś aktach prawnych] wysyłaliśmy umowy i teraz przychodzimy podpisać. Jaką Pan ma taryfę?
[J]: Taryfę? Skoro mam u was gaz to przychodzicie i nie wiecie jaką mam u was taryfę?
[P]: Jesteśmy dostawcą gazu dla PGNiG, nie mamy danych klientów, musi Pan podpisać umowę przez zmiany w prawie.
[J]: Ja mam umowę z PGNiG, czy ma Pan jakiś identyfikator?
Pan mi pokazuje identyfikator "Centrum energetyczne".
[J]: To proszę zostawić wizytówkę, oddzwonię jak się upewnię.
[P]: Nie mamy wizytówek, podpisujemy tylko umowy
[J]: Nic nie podpiszę. Mam gaz z PGNiG, niech oni do mnie dzwonią albo piszą jak jest taka potrzeba.

Państwo się zmartwili, poszli pukać do sąsiadów. Od razu po ich wizycie dzwonię do dostawcy gazu - numer infolinii z faktury. Co się dowiedziałem? Oni nie chodzą po domach, wszystkie papiery mam w porządku.

Szybka rundka po sąsiadach aby ostrzec. Na szczęście ludzie, nawet starsi, nie w ciemię bici i nikt się nabrać nie dał.

Akt 3:

Mija godzina, znów pukanie. Tym razem samotny Pan w garniturze.

[P]: Dzień dobry. Centrum energetyczne w sprawie rachunków za prąd.
[J]: Spóźnił się Pan, już ktoś od Państwa był.
[P]: Od nas? Niemożliwe.
[J]: Tak, od Państwa, z centrum energetycznego.

Pan prezentował zasmucenie wymieszane z niedowierzaniem gdy zamykałem drzwi. Mam nadzieję, że pokłócą się między sobą o podbieranie klientów i rejonów nagabywania.

Telewizja, prąd, gaz. Co jeszcze?

Akt 4:

Nie minęły 2 godziny. Zaglądam do mojego e-maila, a tam spam:

"Centrum energetyczne, obniż swoje rachunki za gaz i prąd".

Noż ku***! Zmówili się czy co? Chodzą, wysyłają maile. Boję się otworzyć lodówkę.

Centrum energetyczne - naciągacze.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 702 (766)
zarchiwizowany

#59340

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Znacie te naklejki rozdawane w żabkach i freshach? Za zylion naklejek jeszcze niedawno dostawało się nóż kuchenny.

Jestem z tych, co czytanie wszelkich tesktów zaczynają od tego, co napisano najdrobniejszym drukiem. Czytam więc wczoraj na opakowaniu takiego noża tekst typu:

"Nóż nożna myć w zmywarce. Nie zalecamy jednak mycia w zmywarce gdyż uszkadza ona ostrze noża".

No to mogę czy nie mogę? Wszystko mogę, tylko czasem nie powinienem. Życzę autorowi tego tekstu, aby trafił kiedyś na podręcznik grzybiarza, gdzie będzie napisane:

"Muchomory można jeść. Nie zalecamy jednak ich spożywania gdyż powodują śmierć"

instrukcje

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 19 (47)
zarchiwizowany

#58482

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam wrażenie, że żyję na innej planecie. Przynajmniej pod względem językowym.

Oddawałem do reklamacji buty w sklepie pewnej znanej marki. Podeszwa popękała, kilka innych uszkodzeń itp. Ogólnie sprawa prosta a buty drogie.

Przed chwilą dostaję SMS:

"Reklamacja została uznana jako oddalona."

Mój umysł się zawiesił. Została uznana czy oddalona?

Jutro do nich idę i kierując się ich logiką spytam, czy mają czarne buty w kolorze czerwonym.

Skep obuwniczy Just Do It.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 203 (349)
zarchiwizowany

#57767

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia #57764 przypomniała mi...

Parę lat temu pedałuję (można użyć tego słowa?) sobie spokojnie do pracy. Chodnik plus czerwona ścieżka rowerowa. Jadę oczywiście po ścieżce.

No i masz. Po ścieżce idzie para staruszków. Wymijam w odległości metra nie zwalniając a jeżdżę szybko.

Widać się przestraszyli. Usłyszałem "jak jeździsz po chodniku" i stek wyzwisk.

Cóż, musiałem się zatrzymać i pokazać im palcem rysunek roweru, po którym właśnie deptali.

ścieżki rowerowe

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 110 (266)

#57664

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu poszukiwałem mieszkania. Trafił się sprzedawca z ładnym, dużym, w dobrej lokalizacji i niedrogim lokum.

Mieszkanie wiekowe (po rodzicach) ale w dobrym stanie, umeblowane, wyposażone. Może nie ostatni krzyk mody ale dla kogoś bez własnych mebli i lodówki wręcz ideał.

Zaskoczony pytam się go:

- Dlaczego Pan sprzedaje? Przecież opłacałoby się Panu wynająć.
- Nie, nie chcę wynajmować bo trafię na studentów.
- No a co w tym złego?
- Nie po tym, co widziałem. Moi rodzice szanowali to mieszkanie!

Jak wyjaśnił, mieszkał w innej dzielnicy w blokowisku. Naprzeciwko jego okien w bloku mieszkanie wynajmowali studenci. Jak studenci to i imprezy. A co to za impreza bez ogniska i pieczenia kiełbasek?

Ale nie, nie na balkonie. Zrobili ognisko w pokoju. A skąd wzięli drewno? Jak to skąd? Przecież leży na podłodze i to już pocięte.

Tak, studenci zerwali parkiet, ułozyli w kupkę i podpalili.

Przestałem się dziwić sprzedawcy.

A mieszkanie kupiłem :)

jak się mieszka we Wrocławiu

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 720 (800)

#57527

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kontynuacja historii http://piekielni.pl/57374. Dla tych, którym nie chce się czytać w skrócie: moja mama przebywa obecnie w sanatorium. Była na pokazie super lampy leczącej wszelkie dolegliwości za jedyne 2500 zł. Dzwoniła do mnie żebym sprawdził, czy nie ma taniej na allegro.

Mama nadal przebywa w tym sanatorium. Od tamtego czasu zaliczyła jeszcze dwa takie pokazy.

Był pokaz cudownego urządzenia magnetycznego, które leczyło jeszcze lepiej. Sprzedawca mówił, że lampa z poprzedniego pokazu leczy słabo, prawie w ogóle. Za to jego urządzenie magnetyczne ma wszelkie badania i naprawdę działa.

Parę dni później był pokaz innej lampy leczącej (solaris medicolux). Jeszcze bardziej cudownej, rozwiązującej problemy ze stawami, zatokami itp. a najbardziej chyba problem nadmiaru gotówki. Cena to jedyne 3900 zł. Sprawdziliśmy na allegro - ta sama lampa za 900 zł.

Pani doktor (brak jej nazwiska w internecie) sprzedająca te lampy przekonywała, że zarówno poprzednia lampa jak i urządzenie magnetyczne praktycznie wcale nie leczą. Tylko jej lampa miała robione badania i jest najbardziej skuteczna.

Do mojej mamy powoli dociera cała prawda o cudownych urządzeniach leczących. Zapytała gdzie były publikowane te badania, na co pani odparła, że nie były bo badań klinicznych się nie publikuje. ;)

Piekielni naciągacze mogliby przynajmniej zsynchronizować swoje pokazy. Inaczej ludzie przestaną się na to nabierać. :)

sanatorium

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 417 (469)