Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

glan

Zamieszcza historie od: 10 marca 2012 - 0:44
Ostatnio: 5 marca 2024 - 19:08
  • Historii na głównej: 58 z 74
  • Punktów za historie: 28457
  • Komentarzy: 1140
  • Punktów za komentarze: 12265
 
zarchiwizowany

#48303

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzień kobiet. Święto dawania kwiatków.

Kolega też o tym pamiętał... wręczył swojej lubej różę.

Drobiazg, że zrobił to gdy byli w hipermarkecie a po dojściu do kasy to dziewczyna płaciła za wszystkie zakupy.

Romantyzm pełną gębą.

hipermarket

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (339)
zarchiwizowany

#45188

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielny sprzedawca w pewnym sklepie parę lat temu.

Wybrałem się kiedyś do sklepu rowerowego po nowe buty (buty na rower, nie zwykłe). Miałem przygotowany budżet.

Wchodzę więc do sklepu. Mówię co i jak, że szukam butów w cenie do 300 zł. Sprzedawca pokazał mi kilka par. Przymierzanie, próbowanie, wybieranie. W końcu wybrałem jedną.

Pytam o cenę (nie było nalepki). 300 zł. No dobra, myślałem, że parę PLN mi zostanie ale trudno się mówi. Z przyzwyczajenia proszę o fakturę.

Sprzedawca majstruje przy komputerze, wklepuje, podaję dane. Z wrodzonej wścibskości zaglądam mu przez plecy na monitor patrząc jaki ma program do faktur i takie tam.

Zapłaciłem, wyszedłem. Jadę sobie pogrążony w wewnętrznych procesach myślowych jak to mam w zwyczaju. W pewnej chwili złośliwy mózg podsuwa mi obraz tego, co widziałem na monitorze...

A widziałem, jak sprzedawca zmienia w systemie cenę z 200 na 300 zł.

Więcej tam nie poszedłem.

sklep rowerowy we Wrocławiu

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 105 (227)
zarchiwizowany

#44661

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia MiliLili (http://piekielni.pl/44596) przypomniała mi zdarzenie z zamierzłych czasów tzn. z ostatniego poniedziałku.

Pozdrawiam piekielnie kuriera, który zostawił paczkę dla mnie w innej firmie, w innej części biurowca bez żadnej informacji, nawet nie zadzwonił.

Paczka dotarła do mnie tylko dlatego, że ktoś był na tyle uczynny, że zaniósł ją do obcej firmy zamiast wyrzucić do kosza.

W paczce był laptop.

kurierzy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 247 (289)

#42248

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/22043 przypomniała mi sytuację, gdy sam zakładałem parę lat temu działalność gospodarczą.

Było to parę lat temu, w początkach funkcjonowania jednego okienka (dla niezorientowanych - przychodzisz z jednym formularzem i wychodzisz już jako przedsiębiorca). Spodziewałem się typowo urzędniczych problemów - brakuje jakiegoś papierka, danych itp. Ponieważ wujek Google mnie lubi, pomógł mi przygotować się do stawienia czoła urzędniczej hydrze. W godzinę wytłumaczył mi wszystkie niuanse zakładania firmy, w drugą wypełniliśmy razem odpowiedni wniosek. Teraz tylko drukarka i idziemy do urzędu.

Urząd... na 7 stanowisk otwarte 6. Biorę numerek - przede mną 20 osób. Myślę sobie - jest nieźle, powinno szybko pójść. W końcu to tylko jeden formularz.

Stoję i czekam przy okazji zerkając co tam się dzieje na stanowiskach. Do jednego podszedł właśnie petent z wnioskiem - nie wie jak wypełnić. Urzędniczka mu pomaga. Przytaczam tu same wypowiedzi urzędniczki:

- Tu wpisuje pan swoje dane.

- W to pole oznaczone imię i nazwisko wpisuje pan swoje imię i nazwisko.

- Tu jest pole PESEL, proszę wpisać swój numer pesel.

- Nie NIP tylko PESEL.

- Ma pan go w dowodzie osobistym.

- Adres zamieszkania w polu adres.

- Tak, ulica, numer domu, kod pocztowy, miasto.

- Tylko kod pocztowy nie razem z miastem a tu, w rubryce "kod pocztowy".

- Pana urząd skarbowy tu, gdzie jest rubryka z urzędem skarbowym.

- No urząd właściwy dla pana miejsca zamieszkania.

- Nie wie pan, to już sprawdzamy... mieszka pan przy ul. Piekielnej to pana urząd będzie Urząd xxx przy ul. Diabelskiej 5.

- Data rozpoczęcia działalności czyli od kiedy pan zaczyna działalność.

- Tak, może pan wpisać dzisiejszą datę.

- Dziś jest 16.

- Marzec .

- Adres prowadzenia działalności czyli gdzie pan będzie prowadził działalność.

- W to pole oznaczone jako "numer telefonu" wpisuje pan swój telefon.

Tak mija czas. Pełen obaw nadstawiałem ucha aby zobaczyć co się stanie, gdy dojdą do rubryk z kodami PKD (wpisuje się w nich rodzaj działalności, jaką się będzie prowadzić). Nie będę opisywał co się działo aby nie narażać na zawał ewentualnych pracowników administracji czytających tą historię.

Całe wypełnianie wniosku trwało dwie godziny. Podziwiam urzędniczkę za stoicki spokój i cierpliwość. Inni przyszli przedsiębiorcy przy innych okienkach byli nieco bardziej ogarnięci (ale tylko "nieco").

A ja... czekałem w kolejce prawie 3 godziny.

Gdy już przyszła na mnie kolej podałem wydrukowany wniosek. Urzędniczka przeczytała, zrobiła wielkie oczy, stwierdziła, że pierwszy raz ktoś jej przyniósł gotowy wniosek. Podpisałem. Nie minęło 5 minut, a wychodziłem z urzędu nie będąc już prywatną osobą tylko gotowym do wypłynięcia na szerokie wody rekinem biznesu ;)

Zastanawiałem się tylko - jak wyżej opisany przedsiębiorca poradzi sobie z prowadzeniem firmy?

urząd miasta we Wrocławiu

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 836 (894)
zarchiwizowany

#41483

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Znamy już wiele sposobów jak porządna dziewczyna schodzi na drogę zła i lekkich obyczajów. Wystarczy, że założy sukienkę, przychodzi do niej brat czy udziela korepetycji z biologii. Czujne oko moherowej armady nie da się nabrać.

O tym, jak niechcący zrobiłem z koleżanki prostytutkę.

Znacie te drobne przelewy dla znajomych, w których tytułach wpisujemy "za usługi seksualne" czy "za upojną noc"? Niby nic groźnego ale...

Znacie te małe miasta, gdzie bezrobocie jest wyższe niż oprocentowanie lokalnych trunków? Gdzie ludzie się znają, nic się nie dzieje i dowolny powód jest tematem do plotek?

Koleżanka przyjechała do mojego miasta na studia właśnie z takiej mieściny i to z drugiego końca kraju.

Pewnego razu otrzymałem od niej niezwykle kuszącą propozycję: "dam Ci do ręki 50 zł a Ty mi przelejesz tyle bo nie mam jak wpłacić a muszę mieć na koncie". Jako, że gotówką nie pogardzam...

W tytule przelewu jak zwykle wpisałem "za usługi seksualne".

Po paru dniach odebrała telefon od mamy, który można skrócić do: "Pojechałaś tam żeby się oddawać najstarszemu zawodowi świata! Teraz znajomi mówią, że wychowałam ladacznicę!".

Cóż... nie wiedziałem, że znajoma jej mamy pracuje w banku. W tym samym, w którym kumpela miała konto.

Od tamtego czasu w tytule przelewów wpisuję coś normalnego, np. "żyrafy wchodzą do szafy".

przelewy bankowe

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 219 (287)

#40910

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O paragonach było już trochę to i ja dorzucę.

W sklepie ze śrubkami kupowałem różne metalowe drobiazgi - parę nakrętek, śrubki gwoździe czy co tam. Ogólnie mało - przeważnie wtedy nie patrzę nawet na ceny.

Przychodzi do płacenia. Daję 10 zł. Dostaję jakieś 5 zł reszty. Stoję...

Sprzedawczyni się patrzy...

Ja się patrzę...

Sprzedawczyni się patrzy...

[S] Czy coś jeszcze podać?
[J] Tak, paragon.

Tymi słowami wywołałem popłoch niczym stonoga w obuwniczym. Sprzedawczyni pobiegła do koleżanki. Razem wezwały jeszcze kolegę. We trójkę zaczęli klikać w komputerze, cicho szepcząc między sobą.

W końcu do lady wraca kolega kasjerek. Daje mi paragon i... dodatkowe 2 zł reszty.

Ciekawe ilu klientów dało się w ten sposób nabrać. Sklep już na szczęście nie istnieje.

sklep ze śrubkami

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1242 (1276)
zarchiwizowany

#39708

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak pozbyć się telemarketera wciskającego kredyt.

Sytuacja z przed chwili. Do [k]olegi dzwoni [b]ank:

[B] - Dzień dobry, dzwonię z banku Piekielnego, mamy dla Pana ofertę na dofinansowanie Pana firmy dodatkowymi środkami do kwoty 300 tys zł. Czy jest Pan zainteresowany?
[K] - Oczywiście! Jeśli nie będę musiał ich oddawać to jak najbardziej jestem zainteresowany!
[B] - eee... w takim wypadku dziękujemy, do usłyszenia.

bank wciskający kredyty

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 93 (155)

#38972

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia opowiedziana mi przez moją byłą, która pracowała swego czasu w sklepie zoologicznym.

No więc do sklepu przyszła klientka. Oznajmiła, że sprawiła sobie małego kociaka i potrzebuje wyprawki.

Jak się okazało, wcześniej nie miała do czynienia z kotami, jednak zależało jej na dobru zwierzaka. Wyprawka z podstawowej przerodziła się w full-wypas gdyż klientka chciała jeszcze to, tamto, a to może się przyda aby kotek miał dobrze. Dziewczyna cieszyła się, że futrzaste stworzonko będzie miało dobrze (a i przy okazji utarg będzie dobry, choć to drugorzędne wobec dobra kota). Wspomogła fachowymi radami, jako że sama należy do kotofilii.

Mija dzień-dwa...

Do sklepu wpada ta sama klientka z nosidełkiem (z wyprawki) wraz z zawartością w ręce i lekkim przerażeniem w oczach.

- Bo wie Pani, od paru dni coś się kotu dzieje z gardłem, może chory, jakąś chrypkę ma? Ma Pani jakieś lekarstwo na to? Kot jakoś tak charczy jak oddycha. O proszę zobaczyć, właśnie teraz.

Dziewczyna rzuciła okiem na prześliczne puchate maleństwo i korzystając z fachowej wiedzy (studia weterynaryjne) i praktyki ze zwierzętami szybko mogła postawić odpowiednią diagnozę:

- Proszę Pani, ten kot mruczy.

sklep zoologiczny

Skomentuj (62) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1709 (1793)
zarchiwizowany

#35976

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Poczta... czy trzeba coś jeszcze dodać aby było piekielnie?

Tym razem piekielność poczty zadziałała na moją korzyść. Historia z przed kilku lat. Części oparta na faktach, części musiałem się domyślić.

Razu pewnego podczas wizyty u naszych południowych sąsiadów, mój pojazd postanowił zawrzeć zbyt bliską znajomość z nadjeżdżającym z przeciwka. Szpitale itp, dużo by opowiadać.

Gdy już wróciłem do życia, pewnego pięknego dnia przychodzi do mnie mandat za spowodowanie wypadku. Nie było mnie w domu więc ówczesna towarzyszka życia podpisała się za mnie ale swoim nazwiskiem. Co ważne - list był za zwrotnym potwierdzeniem odbioru.

No właśnie. Potwierdzenie odbioru to zielona karteczka z napisami w języku czeskim, francuskim i chyba węgierskim.

Listonoszka po chwili się zreflektowała, że imię i nazwisko podpisane przez moją dziewczynę nijak się ma do nazwiska odbiorcy a na dodatek płeć się nie zgadza więc to pewnie nie żona. Pismo wyglądało na ważne więc trzeba jakoś ratować sytuację. Po namyśle więc dopisała pod podpisem słowo "siostra".

Tak opisane potwierdzenie odbioru trafia na moją lokalną pocztę. Co to jest? Co z tym zrobić? Pewnie żadna z pań nie znała czeskiego ani francuskiego więc nie wiedzą jak sobie poradzić z kukułczym jajem podrzuconym im przez los. Najlepszym rozwiązaniem okazuje się zajęcie się kawą/herbatą.

Pisemko leży sobie na poczcie dłuższy czas nie niepokojone przez pracowników. Sielanka jednak nie może trwać wiecznie. [P]racownica Przekopując jakąś stertę papierów odnajduje je ponownie. Idzie z tym do [K]ierowniczki:

[P] Pani Grażynko, co to za papier jest?
[K] A pokaż... a nie wiem, przyszło to kiedyś ale nie pamiętam skąd.
[P] To co mam z tym zrobić?
[K] A rozumiesz coś z tego?
[P] Eeee... no nie wiem, tu jest adres ulica Piekielna, to nasz rejon chyba.
[K] Noooo... a faktycznie, to daj to listonoszowi jak będzie szedł w teren. A i nastaw jeszcze czajnik bo bym się kawki napiła.
[P] Dobrze pani kierowniczko.

Tak! Potwierdzenie powinno iść do nadawcy, tym czasem po około trzech tygodniach znalazłem je w skrzynce. Mam je do dzisiaj.

Domyślam się, że dla urzędników w Czechach nasza poczta wygląda jak czarna dziura wsysająca wszystko - wyślesz list za potwierdzeniem odbioru - nie wróci do Ciebie ani zwrot przesyłki ani potwierdzenie.

Poczta we Wrocławiu

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (138)

#27086

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłem wczoraj na poczcie. Najbardziej piekielnej chyba w PL a na pewno we Wrocławiu (były nawet artykuły w wyborczej o piekielności tej placówki).

Stoję w kolejce, przy okienku facet przyszedł po parę poleconych i coś tam nadać. Na koniec prosi o sprawdzenie, czy jeszcze coś na niego nie czeka.

[P]ani sprawdza i mówi, że jest pobranie. Dyskusja z [k]lientem wyglądała mniej więcej tak:

[P]: Jest dla pana pobranie
[K]: To znaczy przelew pieniędzy z obrania?
[P]: Nie, przesyłka pobraniowa, to taka, że musi Pan zapłacić za odebranie (i tu pokazuje klientowi paczuszkę).
[K]: Ale to ja wysyłałem, widać przyszedł zwrot
[P]: No ale kwota do zapłaty 130 zł
[K]: Niech Pani spojrzy na nadawcę, to ja wysyłałem tą przesyłkę i klient nie odebrał więc wróciło
[P]: No tak, ale mam pobranie więc musi Pan zapłacić
[K]: To mam płacić sam sobie za paczkę, którą wysyłałem?

i tak przez chwilę...

Na szczęście przyszła kierowniczka i okazało się, że wystarczy opłata za przesyłkę tam i z powrotem, jakieś 7 zł.

piekielna poczta we Wrocławiu

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 682 (702)