Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

inga

Zamieszcza historie od: 19 września 2011 - 17:01
Ostatnio: 19 stycznia 2019 - 18:01
  • Historii na głównej: 16 z 21
  • Punktów za historie: 5832
  • Komentarzy: 827
  • Punktów za komentarze: 7596
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
20 maja 2016 o 0:02

@Draco: Wcześniej najskuteczniejszym sposobem na uśpienie dzieciaka było naćpanie go kompotem z maku albo danie do possania naciętej makówki. Więc jest jeszcze dużo metod, któych piekielna mamusia jeszcze nie przetestowała.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
19 maja 2016 o 20:05

@kwadrylion: Obawiam się, że nie czułby się upokorzony. W końcu dostał ochrzan od jakiegoś studenta a nie Poważnego Klienta. Nieważne, że student, który trafi do salonu z powodu zniżek i go polubi, będzie wracał do niego już jako pracujący i zarabiający klient.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 14) | raportuj
19 maja 2016 o 19:51

@CzasamiPiekielna: Ja też tego nie ogarniam. Przekłuwałam uszy dopiero na studiach. Bolały, ropiały, byle oparcie się uchem o niezbyt czysty fotel w autokarze albo dotknięcie ucha brudną ręką kończyło się bólem, opuchlizną i ropą, nawet po kilku latach każde wyjęcie kolczyków na więcej niż 2 tygodnie kończy się zarastaniem dziurek. A nie jestem kilkumiesięcznym dzieckiem, które odkrywa uroki rozmazywania kupy, taplania się w błocie, sypania się nawzajem piachem z piaskownicy itp. To, że "wszystko jest w głowie" też znam z autopsji. Wujkowi i cioci urodziło się dziecko Trochę przed terminem, drobne, chude. Nie chciało jeść, miało wieczne biegunki, masakra. Wszyscy rodzinni eksperci uznali, że to przez matkę, bo się stresuje (trudno się dziwić...), źle je (z zawodu - dietetyczka), źle trzyma i w ogóle. Zdiagnozowano uczulenie na białko, zalecono specjalne mleko, dziecko ożyło. Ale i tak były ciotki typu "teraz to wymyślają, moje nie miały roku, a już kotlety jadło" albo "to przez to twoje kiepskie mleko".

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
19 maja 2016 o 19:22

@takatamtala: Potwierdzam, sąsiedzi robili to samo, tyle że z "oszczędności". Nic nie widać, bo rureczka ukryta w trawie, nic nie słychać, tylko smród niemożebny. Na szczęście spuszczali nie na naszą działkę, a na pochyłe nieużytki. A z nich do rzeki, w której kąpały się w lecie jego własne dzieciaki.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
19 maja 2016 o 18:55

@kwadrylion: Nie wiem, po co dobudowywać do tego ideologię. Zawsze lepiej umieć zrobić podstawowe rzeczy samemu, niż być zależnym od innych. Niezależnie od płci ;)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
19 maja 2016 o 18:51

@grupaorkow: Ostatnie zdanie - bomba! :D Znam się na autach, jako wczesna nastolatka jeździłam na oesy kibicować Hołowczycowi (<3), a od tego jestem blondynką o kształtach trafiających w gust większości facetów. Dostałam kiedyś wykład od znajomego, jak to ja nie dogadam się z mechanikiem. Bo między nim a klientem musi się pojawić solidarność jąder. Popatrzą sobie razem na upaprane smarem półnagie baby na kalendarzach i od razu rozmowa robi się bardziej fachowa. I nic to, że mój chłop auta dzieli na małe i nyski, a jak ma zmienić koło, to dzwoni do mnie po instrukcje. Sam fakt bycia heteroseksualnym samcem daje mu +10 do kompetencji. A już najlepsi byli sąsiedzi, którzy śmieszkowali z balkonu o słabej płci i feminiznie kończącym się gdy trzeba wnieść lodówkę na 8 piętro, obserwując mnie wnoszącą 10 25-kilogramowych worków z klejem do płytek. I same płytki (gresów mi się zachciało...).

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
9 maja 2016 o 22:44

@nasturcja: Jesteśmy pewnie w podobnym wieku - też mam komplet alergii. Póki nie było odpowiedniej diagnostyki, byłam po prostu chorowitym dzieckiem z wiecznymi "śliwkami" pod oczami. Wychodziłam ze szpitala po zapaleniu płuc, szłam się zobaczyć z koleżanką, kolejne zapalenie płuc. Okazało się, że mam alergie na kota a koleżanka miała sierściucha. Miałam szczęście, bo wtedy zaczęły już do Polski docierać horrendalnie drogie, ale nowoczesne sterydy wziewne, więc astmę i alergię objawiającą się dusznościami dało się leczyć. Moja mama - dziecko, które w wakacje biegało boso po ściernisku u dziadków, ma nie tylko astmę, alergię, ale i arystokratyczną hemofilię.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
7 maja 2016 o 2:19

Jednego nie rozumiem - po co się w ogóle angażować w tę "rywalizację"? Autor i piekielny ileś razy wyprzedzali się nawzajem, w ruch poszły środkowe palce, a skończyło się cholernie niebezpiecznym hamowaniem piekielnego tuż przed autorem. Po co dawać się prowokować? Może mi, jako kobiecie jest łatwiej - jak ktoś mnie złośliwie przyhamowuje - odpuszczam, zwalniam i trzymam odstęp. Piekielnemu zwykle szybko się nudzi taka zabawa, uznaje dojechanie do celu szybciej za ważniejsze niż wkurzanie jakiejś baby w kilkuletnim średnim aucie. Skupiając się przez kilkanaście kilometrów na rywalizacji z palantem można nie zauważyć dziecka na poboczu a podniesione ciśnienie psuje dzień i osłabia koncentrację. Żadna kamerka nie pomoże, jeśli masz słabsze hamulce i/lub refleks niż piekielny. Po co ryzykować?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
7 maja 2016 o 2:06

@timo: W moich czasach - prostopadłe tyłem i przodem, skośne przodem i koperta, na placu manewrowym :) Wszystko miałam wyuczone. Ale po pierwsze, jak każdy kursant miałam wgrany schemat "jak przekroczysz kołem linię...", więc innym autem, między autami a nie słupkami parkować nie umiałam. Po drugie - nie musiałam, parkowałam "na kopertę" raz na ruski rok, więc niećwiczona umiejętność zanikła. Prostopadle i na skos parkuję bez najmniejszych problemów, ale jestem ostatnia osobą, która rzuciłaby kamieniem w kierowcę, który parkuje na pięć razy. Byle nikogo innego nie przytarł ;)

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 13) | raportuj
7 maja 2016 o 1:50

Świetnie, że się nie dała! Nie wiem, czy zachowałabym tyle zimnej krwi. Moja mama miała podobną sytuację - chodziło o zdiagnozowanie skazy krwotocznej. Wiadomo było, że jest (poród przeżyła tylko dzięki transfuzji), nie wiadomo było, z braku którego czynnika krzepnięcia wynika. "Ale wie pani ILE TAKIE BADANIE KOSZTUJE? 800 złotych!". Mama, osoba zawsze uprzejma, lodowatym tonem wyjaśniła pani, ile płaci co miesiąc składek i od ilu lat ich nie wykorzystuje dzięki pakietowi opłacanemu przez pracodawcę. I jakie skutki będzie miał brak diagnozy w razie jakiegokolwiek wypadku albo nawet głupiego wyrwania zęba. Podziałało. Gdyby jeszcze chodziło o jakąś naprawdę powalającą dla budżetu szpitala kwotę...

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
6 maja 2016 o 18:22

Jestem wykładowcą, prowadzę zajęcia zarówno na uczelni państwowej jak i na prywatnej. I mam wrażenie, że to po prostu wynik zmiany pokoleniowej, widocznej na uczelniach każdego typu, bo podobne zachowania widywałam u wszystkich swoich studentów. Moje pokolenie wstydziło się przyznać do niewiedzy, każdy wolał zajrzeć do książki niż skompromitować się w oczach wykładowcy zadaniem banalnego pytania. To pokolenie nie ma takich oporów. Niby dobrze, ale... potrafią zapytać nie tylko o to, co będzie na egzaminie, ale też jakim tramwajem na niego dojechać i na jakim przystanku wysiąść. Co robią studenci, którzy widzą, że innej grupie idzie lepiej? Idą na skargę, bo widać, że zostali gorzej nauczeni! Jeśli czegoś nie rozumieją - to zawsze wina wykładowcy, który źle. Nie twierdzę, że wszyscy wykładowcy mają talent pedagogiczny, ale takie głosy pojawiają się często w ankietach na temat zajęć świetnych, charyzmatycznych wykładowców. Mam tez wrażenie, że studenci są coraz mniej samodzielni w zdobywaniu wiedzy i oczekują od uczelni, że będzie szkółką. Jeśli nie zmusi się ich do obowiązkowego skonsultowania pracy licencjackiej x razy w semestrze, nie zrobią tego z własnej woli i we własnym interesie. Do tego dochodzi brak elementarnego respektu przed wykładowcami wynikający po prostu z niewychowania. Nie oczekujemy pokłonów, ale naskakiwanie na wykładowcę, który miał czelność skrytykować pracę zaliczeniową było kiedyś nie do pomyślenia. A przecież ci ludzie lada chwila zdobędą dyplom, pójdą do pracy i pewnie tak samo będą się odnosić do pracodawców i zwierzchników. Ech, długo by można było pisać... ;)

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 19) | raportuj
4 maja 2016 o 1:32

@sla: Ja! Przełamałam opór dopiero po trzydziestce i okazało się, że bieganie jest bardzo fajne, o ile nikt nie krzyczy na mnie ze stoperem w garści i mam dobrze dobrane leki na astmę ;) Dzięki urozmaiconej formie zajęć prawie zniechęciłam się też do pływania. Początek l. 90, przeciekające okularki, ciężkie suszarki o mocy wiatraczka kieszonkowego i długie włosy, wiecznie chodziłam z oczami jak królik, zasmarkana albo z zapaleniem oskrzeli. Skoki na główkę nad metalowym, zardzewiałym drągiem zafundowały mi traumę, dobrze pływam, potrafię zanurkować do rybki, ale na główkę nie skoczę. W liceum - topienie się motylkowym. Trafiłam do grupy zaawansowanej, bo miałam dobrą technikę, ale siły w rękach wystarczało mi na pięć wynurzeń głowy. Nie ma że się nie da, jeszcze 5 długości.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 23) | raportuj
4 maja 2016 o 1:12

@I_m_not_a_robot: Och, mogę tylko pozazdrościć Ci takich idealnych miesiączek w okresie dojrzewania. Żadnych "chlustów" po wysiłku, przy których największe OB wystarczały na 10 minut, żadnych bólów kręgosłupa, uniemożliwiających dźwiganie, tabletki pomagające od razu na wszystko... Nie trzeba mieć poważnych zaburzeń cyklu, żeby nie móc ćwiczyć na 100%, czasem wystarczy tylko być nastolatką. PS. "Ale jak ja byłam we wspaniałym liceum we Francji to wszystko było lepsze niż w Polsce, nawet zmuszanie do ćwiczeń przy okresie!". Tyle było historii o studentach prawa a niektórzy nadal po prostu muszą się pochwalić... ;)

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 19) | raportuj
4 maja 2016 o 1:04

@ZaglobaOnufry: "Naturalnie" to personel pewnie wie, jak oddychać i chodzić ;) Z tego, co jest wymagane w pracy powinien pracownika przeszkolić pracodawca. To nie "przygotowanie do wykonywania zawodu" - a do pracy na tym stanowisku u danego pracodawcy, przecież karmelowa latte to nie obsługa kasy fiskalnej, żeby wszędzie wyglądała tak samo. PS. I co to za dziwna MANIERA wykorzystywania w PRZYPADKOWYCH miejscach capslocka?

[historia]
Ocena: 42 (Głosów: 46) | raportuj
4 maja 2016 o 0:58

@myszolow: Można było się upewnić: "Ale jak to tak, w domu też je Pani łyżką? Najpierw rosół potem może jeszcze tą samą deser?" ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
3 maja 2016 o 15:22

@mahisna: To zależy jeszcze od tego, gdzie mieszka autorka. Jeśli na wsi - to niestety dość prawdopodobne. W mieście, jak popijesz wieczorem i/lub do rana nie wytrzeźwiejesz jedziesz komunikacją publiczną albo taksówką. Na wsi inaczej niż autem/skuterem/na rowerze nigdzie się nie dostaniesz, zresztą "co to jest 5 km, po znanej trasie, to i z zamkniętymi oczami dam radę" więc przyzwolenie na jazdę pod wpływem jest znacznie większe. Pamiętam, jak na pewnym wiejskim weselu byłam jedyną niepijącą. Wszyscy uczestnicy po imprezie rozjechali się autami do domów. Policji jak zawsze zapłacono, żeby niczego nie zauważyła, ale sam fakt wożenia dzieci w nocy i po pijaku dla nikogo nie był problemem.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
3 maja 2016 o 15:02

@Katka_43: Nie wkurzaj się na bogu ducha winne "nachalne baby", ale na szefów, którzy każą im to robić. Współczuję zwłaszcza kasjerkom, w niektórych sklepach muszą wygłosić całą tyradę. Kiedyś w małpce (kto wymyśla te nazwy?) zamieniłam kilka zdań z kasjerką, która wymieniała rolkę w kasie. Ot, pogoda, kolejka w lodziarni naprzeciw i takie tam. Ale w momencie, gdy zaczynała mnie już obsługiwać, i tak musiała strzelić pełne, długie powitanie. Zastanawiałam się, jakie wredne kary muszą tam być, że kobieta nawet w takiej sytuacji boi się pominąć choć jeden element ceremoniału.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
29 kwietnia 2016 o 21:13

@qulqa: Wreszcie głos rozsądku! Ja też od dziecka byłam uczona, ze do teatru tylko na galowo, ale od tego czasu zwyczaje się zmieniły, nie tylko widzowie, ale i reżyserzy przychodzą na premiery w ramoneskach, arafatkach i spodniach inspirowanych dresami (wiecie, co mam na myśli?;). Bardziej od niestosownego ubioru widza, słuchającego w skupieniu przeszkadzają mi głośne szepty pań w etolach. Każdemu młodemu człowiekowi, który chce mieć styczność z kulturą wysoką trzeba kibicować. Może przy trzeciej, czwartej wizycie załapie, że dżinsy i koszula będą lepsze niż dresy. Ważne, żeby ten trzeci, czwarty raz w ogóle miał ochotę przyjść do teatru. BTW, zdarzyło mi się zostać zbesztaną za niestosowne zachowanie w operze. Bo się śmiałam. Na... "Mieszczaninie szlachcicem". Tam nawet ustępy czysto muzyczne są komediowe - czego pani ąę, perły i kardigan zupełnie nie załapała.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
27 kwietnia 2016 o 1:49

@dodolinka: Poszłam do polecanej, stówka za strzyżenie, grzywkę zrobiła efekciarsko brzytwą. Dotychczas idealnie zdrowe włosy rozdwoiły się po tygodniu - na tejże grzywce (czyli włosach ciachniętych o 15 cm)! Inny salon, podobna kwota, tym razem tępe nożyczki, na każdej końcówce biała kulka, a po miesiącu "miotełka". Teraz chodzę do osiedlowego saloniku z wyposażeniem z l. 90, płacę dwie dychy i jestem zachwycona. Jakimś cudem stać ich na ostre nożyczki ;) Też czasem sama je czeszę po myciu i suszę, bo przy włosach z wbudowaną genetycznie prostownicą naprawdę nie ma sensu odprawiać szopki z okrągłą szczotką. Bajeczną fryzurę ślubną zrobiła mi za to staruszka po siedemdziesiątce (pół wieku w zawodzie), na metalowych wałkach i lotonie (takie cuś na spirytusie, byłam pewna, że wymarło wraz z komuną). Za 80 zł :o

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
27 kwietnia 2016 o 1:41

@Suctoria: Jest teraz nowa wersja, do grubych i kręconych włosów. Na moich cienkich i prostych się sprawdza, ale po kilku miesiącach zauważyłam, że niszczy końcówki. Poleciłabym szczotkę z dzika, ale przy falowanych włosach pewnie się nie sprawdzi.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
27 kwietnia 2016 o 1:37

@Rollem: Autorka napisała - mają być porządne i W ŁADNYM KOLORZE :D

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
26 kwietnia 2016 o 2:24

@Golondrina: Udaję przed małżonkiem, że solidnie pracuję (deadline goni), a tu chichot przy czytaniu Twojej historii mnie zdradził ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
26 kwietnia 2016 o 2:20

@Meliana: Miałam odwrotny problem, ale też wynikający z nieuczciwości sprzedających. Sprzedawaliśmy auto, może nie "Niemiec jeździł tylko do kościoła", ale teść na zakupy i teściowa na uniwersytet trzeciego wieku ;) 7 lat, 100 tys, bezwypadkowy, nie licząc przytarć parkingowych (których nie ukrywaliśmy), garażowany, z polskiego salonu, naprawy dokonywane na bieżąco, więc nie wymaga żadnych wydatków (ba, nawet opony były nowe), wystawiony za cenę "wolimy sprzedać szybko niż drogo". I co? I nikt nie wierzył :(

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
26 kwietnia 2016 o 1:37

@Candela: Nie lekceważ babskich pomysłów w dziedzinie budowlanki i wykończenia ;) Szpary najlepiej szpachluje się mało używaną kartą stałego klienta, przy poprawkach malarskich sprawdza się doświadczenie w makijażu (żeby uniknąć smug, trzeba zamiast "smarować" - "punktować" pędzlem ustawionym na sztorc), a patyczki kosmetyczne i zmywacz do paznokci idealnie nadają się np. do ratowania szybek, na które trochę wyszłam pędzlem przy lakierowaniu. Zmywaczem odtłuszczam też brodzik przed silikonowaniem.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
26 kwietnia 2016 o 1:28

@imhotep: Zapamiętam na przyszłość :) Kupiłam taki, wymagający tylko dokręcenia kierownicy i pedałów, więc niepotrzebnie obawiałam się zakupów online. Przejrzałam ofertę sklepu i na swoje usprawiedliwienie dodam, że gdy rozgrywała się ta historia (ponad 3 lata temu), to 3 z 4 marek produkujących mieszczuchy, które sprzedaje ten sklep jeszcze nie było, a czwarta (Romet) nie miała w ofercie odpowiedniego modelu ;) Mam wrażenie, że od tego czasu nastąpiła rewolucja, oferta jest bez porównania większa, liczba serwisów wzrosła co najmniej dwukrotnie.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1032 33 następna »