Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

jelonek

Zamieszcza historie od: 14 czerwca 2011 - 19:54
Ostatnio: 8 września 2022 - 8:15
  • Historii na głównej: 11 z 14
  • Punktów za historie: 4032
  • Komentarzy: 264
  • Punktów za komentarze: 1958
 
zarchiwizowany

#23321

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wstęp: pracuję w małej knajpce, której właścicielem jest mój ojciec. Zasada jest taka, że zamawia się przy barze i od razu płaci. Najwięcej klientów przychodzi na zestaw dnia bo tanio i smacznie w związku z tym największy ruch jest między 13-16

Akcja: stoję sobie za barem, godziny największego ruchu, wydajemy lunch za lunchem. Przychodzi klient, stały klient, typ podstarzałego Alvaro co to uważa że oczy mam 20cm niżej i który nigdy nie wie czego chce. Staje przy barze i zaczyna nawijkę przez telefon. Zanim oczywiście ustawia się kolejka a że lokal mały to trudno ją ominąć chcąc wydać jedzonko innym.
Więc kulturalnie olewam pana i zaczynam obsługiwać innych a byli to głównie stali klienci z którymi cała transakcja polegała na tym że ja dawałam im sztućce a oni mi 15zł za lunch.

Nagle (P)an wreszcie kończy więc zwracam się do niego:
J - Witam, co podać?
P - To jeszcze nie wiesz?
J - ?
P - no stoję tu i stoję, wszystkich obsłużyłaś a mnie nie
J - ponieważ wiedziałam co inni zamawiają a pan rozmawiał przez telefon (trzeba zaznaczyć że człowiek ten zamawia zawsze coś innego i wiecznie coś mu nie pasuje)
P - no obiad mi daj
J - (tu już nie zdzierżyłam przejścia na ty*) Masz, 15 zł
P - To jest bezczelne, jak Ty się do mnie zwracasz?
J - podobnie jak pan do mnie.
P - Ja chcę rozmawiać z właścicielem
J - A to prośba czy groźba? Bo jak pierwsze to przemyśle a jak drugie to się nie boję.

Ostentacyjnie wyszedł z lokalu - uff co za ulga bo cała obsługa miała człowieka serdecznie dość. Niestety po jakimś czasie znowu zaczął przychodzić. Nadal zwraca się do mojego biustu aczkolwiek już na "Pani", więc jest niejaka poprawa.

*Trzeba dodać że wielu stałych klientów mówi mi na Ty, Słoneczko, Aniołku ale są to głównie ludzie dawno na emeryturze i w większości sama im to zaproponowałam lub spytali czy mnie to nie denerwuje.

usługi

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (236)
zarchiwizowany

#16260

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w małej knajpce w Warszawie, wiecie lokal w stylu wszystkiego po trochu - domowe jedzenie, piwo i mocniejsze alkohole. Knajpka jest mała więc zatrudnianie kelnerów nie ma sensu - zamawia się przy barze a ja jestem właśnie barmanką.
Tyle tytułem wstępu.

Przychodzi dwóch klientów - lat na oko 30+, lekko zawiani ale nie tak by nie sprzedać im piwa, od początku kiedy lałam piwo leciały niewybredne aluzje ale praca za barem już mnie na nie uodporniła więc robię spokojnie co do mnie należy.
Panowie wzięli piwo, zapłacili i tu historia mogła by się zakończyć ale wtedy nie nadawałaby się na piekielnych.

K1- Pani mi da jeszcze dwa kieliszki
JA - do czego?
K2 - piwo będę kieliszkiem pił.
JA - Nie mogę podać panu szkła do alkoholu którego pan u mnie nie zamówił.

Panowie wyszli na ogródek, po chwili K2 wraca, podchodzę do baru ze standardowym, staranie wystudiowanym uśmiechem "dla idiotów".
K2 - dwie szklanki do Coli poproszę
JA - a zamawiał Pan u mnie Colę?
K2 - Nie Colę mamy własną, ale zamówiliśmy piwo
JA - I otrzymali Panowie szkło do tego co zamówili, nie podam innego.
K2 - Czy Pani próbuje być złośliwa?
JA - Nie, nie próbuję być złośliwa, a czy Pan do hotelu też przychodzi z własnym łóżkiem?
K2 (na chwilę się zmieszał po czym zagrał moją ulubioną kartą) - Poproszę kierownika
JA - nie ma go w tej chwlili
K2 - to numer do kierownika
JA - nie mogę udostępniać prywatnego numeru szefa, ale mogę do niego zadzwonić i jeśli Pan chce przekazać słuchawkę (mam telefon na barze).
Klient łaskawie się zgodził, niestety nie mogłam się połączyć z barowego telefonu, co klient skomentował prychnięciem - no tak, pewnie celowo, żeby nie mieć kłopotów.
Specjalnie dla pana zadzwonię z prywatnej komórki - powiedziałam, po czym udałam się na zaplecze żeby ową komórkę wziąć. Zdążyłam wrócić do baru gdzie klient krzyknął na mnie, kierując się w kierunku wyjścia na ogródek: Pani mi to przyniesie do stołu, nie będę tu tak stał, tak się składa, że znam szefa bardzo dobrze, ja jestem właścicielem restauracji w Warszawie.
Cóż, wtedy moja cierpliwość się wyczerpała i zagrałam kartą, której używam naprawdę w ostateczności:
-Tak się składa, że szef jest moim ojcem. (co jest prawdą, ojciec właściciel, brat - manager, mama - druga barmanka - ot rodzinny biznes)

Hm, nie zdążyłam do końca wyłuszczyć sprawy ojcu przez telefon (oczywiście powiedział: wsiadam w samochód, 10 minut i jestem) a panowie zniknęli z lokalu... zabierając ze sobą szklanki do piwa.

Szkoda tylko, że akurat szefa nie było na miejscu, jestem jego oczkiem w głowie, więc mogłoby się to skończyć wesoło.

knajpka w Warszawie.

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 58 (158)
zarchiwizowany

#14546

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z wczorajszego wieczoru a więc świeżynka.
Postanowiłam po pracy pójść z kolegą wypić pare piwek, jak to studenci - plenerowo. Niestety złapała nas okropna ulewa, więc cali mokrzy zbunkrowaliśmy się w knajpie, pijemy i czekamy na ocalenie.
Kiedy przestało padać, postanowiłam wracać do domu, a że było cholernie zimno padła decyzja że wrócę taksówką, nie zamawiałam jej przez telefon bo było to centrum imprezowe Warszawy więc złapałam jakąś na ulicy, wsiadam na tylne siedzenie i jazda.
Taksówkarz ogólnie bardzo miły, coś tam gadamy, ale zwróciło moją uwagę że strasznie się wlecze, no nic - myślę, po deszczu, patroli sporo, pewnie ostrożny. Po ok. 12 minutach lądujemy pod moim domem, mówię że może mnie już tu wysadzić po czym padło pytanie które mnie powaliło: "czy mogę się spuścić? pani tylko postoi przy samochodzie", uciekłam z tego auta, nie płacąc, jakby mnie sto diabłów gnało. Niestety byłam w takim szoku że nie pomyślałam, żeby zapamiętać numery albo korporację. Do tej pory myślę co by się mogło stać gdyby ten facet nie chciał sobie ulżyć tylko zrobić mi coś więcej.
Nasuwa mi się pytanie: skąd się tacy biorą?! I postanowienie: nigdy więcej taksówek z poza "mojej" korporacji.

taksówka

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (225)

1