Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

jotem02

Zamieszcza historie od: 22 stycznia 2018 - 18:33
Ostatnio: 17 kwietnia 2024 - 17:54
O sobie:

Nauczyciel od 1979. Uprawnienia do matematyki, fizyki i angielskiego. Dwukrotnie, przez kilka lat, dyrektor szkoły polskiej poza granicami Polski (Budapeszt, Benghazi). Ukończony pierdyliard szkoleń i kursów. Prywatnie żonaty, dwóch synów, czwórka wnuków dzięki którym mam bieżący podgląd na publiczny system edukacji. Od wielu lat nauczyciel w szkołach STO.

  • Historii na głównej: 59 z 63
  • Punktów za historie: 8209
  • Komentarzy: 374
  • Punktów za komentarze: 1946
 

#86511

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Takie trzy obrazki.

Lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku. Mknę z rodziną z Augustowa do Warszawy Syreną 105 Lux. Wieczór, więc jak to późną jesienią ciemnawo, nad asfaltem lekka mgiełka. Na liczniku 95. Z tyłu dwójka małoletnich silnie, prowadzi koleżanka małżonka, a ja sobie przysypiam. Nagle wrzask hamulców (taki był efekt pełnego hamowania w skarpecie), straszny ból kolana, którym pieprznąłem o coś tam, gwałtowny poślizg i zmaza faceta tuż przed zderzakiem. Ja nie mogłem, przez kolano wysiąść, a facet narąbany jak fretka tłumaczy żonie " bo ja sobie tak szedłem boczkiem, boczkiem". A to był środek drogi. Żona po tym incydencie niechętnie prowadziła przez czas dłuższy.

Obrazek drugi. Późne lata dziewięćdziesiąte. Też pomykam tak zwaną beczką (W123) od strony Wizny do Osowca. Niskie słońce w oczy, więc na liczniku 50. Nagle po wyjściu z zakrętu coś mi mignęło na drodze. Na wszelki wypadek po hamulcach. I dobrze, bo na asfalcie leżał gość dosłownie zespolony z rowerem. Myślałem, że może jakiś, nie daj Boże, udar albo zawał, ale gościu mógłby samym swoim oddechem obsłużyć sporą elektrownię. Czyli gościa wraz z rowerem na pobocze i dalej jazda. A gdybym jechał dychę szybciej, albo rozmawiał w tym momencie z żoną?

Nie tak dawno temu. Jedziemy spokojnie mietkiem, ale innym, autostradą. Wieczór, więc ciemno, a i pogoda trochę deszczowa. Trzeba trzymać bezpieczny odstęp - dla mnie to około 200 m przy stówie na zegarze. Nagle ktoś mnie wyprzedza i wbija się w kufer samochodu jadącego przede mną, który hamował awaryjnie. Czemu? Bo narąbany pieszy postanowił przejść się autostradą (środkowym pasem!).

Trzy obrazki. Czas mija, a nic się nie zmienia.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (152)

#91082

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na różnych forach coraz więcej się mówi o "przycięciu" podstaw programowych, między innymi, z matematyki. Jako matematyk ze stażem od roku 1979 pozwolę sobie zabrać głos.

Od zawsze uczenie matematyki bazowało na totalnej abstrakcji. Omawiane pojęcia miały bardzo mało wspólnego z codziennymi potrzebami młodego człowieka. Były wyjątki - pola i objętości, obliczenia procentowe, analizowanie diagramów, szacowanie prawdopodobieństw... Ale ginęło to w morzu czysto teoretycznych wiadomości, z nieuniknionym komentarzem: "ale do czego mi się to w życiu przyda"?

No i dobra. Nie każdy z naszych uczniów zdecyduje się na związanie przyszłego życia z przedmiotami ścisłymi, a raczej można stwierdzić, że, będzie to absolutna mniejszość. Na dodatek nasi milusińscy karmieni gotową papką edukacyjną coraz bardziej oddalają się od analitycznego myślenia, elementarnej logiki i rozwiązywania problemów własnym sumptem.

Co więc można zrobić? Nie należy podstawy programowej zawężać ani rozszerzać. Należy ją całkowicie zmienić!! Niech matematyka odwołuje się prawie w całości do potrzeb i pytań, z którymi uczniowie spotkają się w dorosłym życiu. Każdy dział matematyki (zwłaszcza w szkole podstawowej) można tak ustawić, że zintegruje się z problemami codziennego życia. Może wtedy wk...rzeni kredytobiorcy przestaną krzyczeć o złodziejskich bankach i będą mierzyć siły na zamiary. Może wtedy chętny do remontu łazienki sam sobie policzy liczbę potrzebnych płytek, kleju i puszek farby. Może, gdy w przepisie jest pięć jajek, a mamy tylko trzy da się upiec ciasto. I tak dalej, i tak dalej.

Od samego początku kariery uczę również fizyki. Co prawda ostatnio fizyka w podstawówce to opowieści z mchu i paproci, ale zawsze staram się (choć czasem to karkołomne) pokazywać związek z otaczającym światem - że on po prostu tak funkcjonuje. I wierzcie mi - to działa. Minimum wzorów, maksimum zrozumienia. Matematyki, też tak można uczyć.

Tylko tak fundamentalnej zmiany nie da się dekretem wprowadzić w dwa miesiące. Pozdrawiam.

szkołą podstawa programowa

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (216)

#90885

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W postulatach nowego rządu jest odchudzenie podstaw programowych z poszczególnych przedmiotów. Nie jestem ani za, ani przeciw - obserwuję i absolutnie nie jest moim celem wywołanie solidnego shitstormu na ten temat.

Karierę nauczycielską (kiedyś się dumnie mówiło służbę nauczycielską) rozpocząłem na mazurskim zadupiu w roku 1979. Większości czytających jeszcze pewnie nie było wtedy na świecie. Od razu uprzedzam, że mogę się wypowiadać tylko o matematyce i fizyce, bo to są główne obszary mojej działalności (angielskiego naonczas w programie nie było).
Kończyłem liceum w roku 1975 (w klasie niesprofilowanej). W programie były nie tylko pochodne funkcji, ale i pojęcie (prostego, bo prostego) równania różniczkowego, całki nieoznaczonej i oznaczonej oraz całkowania przez części i podstawienie. Na fakultecie, bo szedłem na matmę pojawiły się szeregi i kryteria ich zbieżności.

Po rozpoczęciu pracy katowałem dzieci funkcją liniową (obecnie pierwsza LO), prostymi równaniami wykładniczymi i pojęciem logarytmu, a maluchy bawiły się pojęciami zbioru i działaniami na nich w nauczaniu początkowym. Były kasztany i żołędzie w różnych kolorkach i kolorowe sznureczki do tworzenia (okalania) odpowiednich zbiorów. Z fizyki (która była nastawiona na tłumaczenie otaczającego nas świata) była zasada działania silnika czterosuwowego, dwusuwowego i diesla (były działające modele), zasada działania diody i triody w wersji lampowej i półprzewodnikowej - wiem, że to dziś zbędne. Ale, na Boga! te moje dzieciaki w zaświnionych gumiakach świetnie sobie z tym radziły! Szybki skok do przodu. Pojawiło się gimnazjum i egzaminy z KAŻDEGO przedmiotu. Dało się? Dało się. A program gimnazjum z matmy wcale taki łatwy nie był. Sporo z niego obecnie jest dopiero w liceum.

A potem zaczęły się cięcia. Zgoda, sporo wiadomości i umiejętności było zbędnych, ale jeśli ktoś pyta patrząc na program matematyki "do czego mi się to w życiu przyda?" to nie wie po co matma w ogóle jest w szkole. To ma uczyć logicznego myślenia, wiązania informacji, wyciągania wniosków i planowania działań. To samo dotyczy fizyki. A wiedza milusińskich o świecie jest zatrważająca!

Prac domowych (kolejny postulat) od lat nie zadaję. Mam tyle godzin ile chcę i zadawanie jest zbędne - wszystko mogę zrobić w czasie zajęć. Ale indolencja moich podopiecznych i roszczeniowość ich rodziców mnie przeraża. Bardzo proszę o rzeczowe komentarze również nauczycieli innych przedmiotów.

nauczyciel podstawa programowa

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (156)

#90860

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie spodziewam się wielu punktów za ten post, ale może niektórym pożeraczom energii elektrycznej da to do myślenia.

Jak wiadomo z moich poprzednich historii, jako prosument płaciłem około 5000 za pół roku. Ostatni rachunek spowodował u mojej rodziny liczne drgawki, przyspieszone łysienie/siwienie, natarczywe wiatry i zgrozę. 12.500. Czyli wzrost dwuipółkrotny. No dobra, pobawiłem się infolinią, uznałem, że byli (niestety) w prawie likwidując mi taryfę dzienną i nocną, trochę poczytałem (umowa, głupcze!) i odpuściłem szykując się ze łzami na kolejny rachunek za drugie półrocze 2023.

W międzyczasie to i owo wyłączyłem, bo ciepła jesień, a i woda w kranie może być letnia. Z ciekawości zajrzałem niedawno na stronę PGE, gdzie jest zakładka "moje zużycie". I tu ciekawostka. Ostatnie dane są za drugie półrocze 2022. Cała reszta, zwłaszcza kosztowne pierwsze półrocze 2023 znikło jak sen jakiś złoty. Bieżących danych tyż nie ma. Oczywiście można zamówić raport za dowolny okres, ale przychodzi excel z godzinowym rozliczeniem za każdy dzień.

Konia z rzędem temu, kto ten raport zrozumie i wysnuje z niego konkretne wnioski. Oczywiście napisałem do PGE przez formularz.

I co? Żałobna cisza. Ciekawe czemu. Pozdrawiam prosumentów.

prąd rachunek

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (173)

#90378

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zmarła mama mojej żony. Nie niespodzianka, bo 91 lat i ciężki udar. Oczywiście pierdyliard spraw do załatwienia, choć ona jest jedyną spadkobierczynią.

Ale niektóre kwestie podnoszą ciśnienie krwi do niebezpiecznego poziomu. Pierwszą sprawą w takiej sytuacji jest notarialny akt poświadczenia dziedziczenia. W tym przypadku no problemu, bo moja żona, jako jedyna córka dziedziczy wszystko (mieszkanie, konto bankowe, etc).

No właśnie, konto. Wizyta w banku. Żona prezentuje notarialne poświadczenie dziedziczenia i pojawia się problem. Niezbędny jest akt zgonu. Nieważne, że dane tegoż aktu są w dokumencie notarialnym, czyli godnym zaufania. Nieważne, że znając numer aktu zgonu można go sobie ściągnąć z sieci. Ma być papier i już. Pani z banku jak opoka, ale niewinna, bo takie są przepisy.

Państwo z dykty i kartonu i wieczne udowadnianie, że nie jest się wielbłądem.

spadek

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (179)

#90616

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może będą literówki, bo jeszcze mi się ręce trzęsą. Mam dom 200 m2. Mieszkają w nim dwie rodziny - 6 osób. Na dachu fotowoltaika, czyli jestem prosumentem. Z mediów tylko i wyłącznie prąd (ogrzewanie też).Umowę na taryfę zmienną (dzienna i nocna) mam podpisaną z PGE. Tyle tytułem wstępu.

Rozliczam się w cyklu sześciomiesięcznym. Do tej pory półroczne faktury opiewały na około 5000 zł. Dziś dostałem fakturę za pierwsze półrocze 2023. Dostałem i nogi się pode mną ugięły. Słownie dwanaście i pół tysiąca!!!

Zgłębiam temat. No, wiosna była zimna, więc zużycie o około 30% wyższe niż poprzednio. Ale rachunek 2,5 raza wyższy? Jeszcze raz rzut oka na fakturę. O! Od końca stycznia już nie mam prądu dziennego po circa 46 groszy za kWh i nocnego po 27 groszy, a jest tylko jedna stawka: 70 groszy za kWh. No, ewidentny burak.

Dzwonię do centrum obsługi. Wita mnie komunikat, że Tarcza, bla, bla pozwala zaoszczędzić nawet trzy kafle rocznie. No, brawo! Słuchawka długo mi śpiewa słodką pieśń swojego ludu, ale w końcu odzywa się bardzo uprzejmy konsultant. Wyświetla sobie fakturę, ja tłumaczę, że ewidentna pomyłka.

I teraz kaboom! Pan jak krowie na rowie wyjaśnia mi, że jak się kończy limit z tarczy, to się płaci więcej. Ale ja mam podpisaną umowę na dwie różne stawki... Nie szkodzi, po przekroczeniu limitu już jest tylko jedna stawka. A i VAT skoczył z 5% do 23%. Ale nikt mi umowy nie zmieniał... Bo i nie musiał, tak po prostu jest. No i tyle wyszło z konwersacji. Tarczy starczyło mi na trzy tygodnie stycznia, umowę mogę sobie w kiblu powiesić, a jak się prąd zużyło, to trzeba za to zapłacić. Oj, trzeba będzie pomyśleć o oszczędnościach.

A tak na marginesie, to dom należy do nas - pary nauczycieli na emeryturze. Państwo z dykty i kartonu robi nas, jak może i jeszcze się głośno i często chwali, jak bardzo nam pomaga. To może niech już lepiej nam nie pomagają, bo zdechniemy wszyscy!

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 214 (230)

#90409

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Korkodawca po raz kolejny.

Oczywiście oprócz korkodawania uczę w szkole i tu zaobserwowałem pewien problem. A mianowicie problemem tym jest pogłębiająca się niezdolność do czytania ze zrozumieniem. To nie tak, że tego nie było wcześniej, ale cierpieli na to głownie posiadacze opinii lub orzeczeń o licznych dys (może poza dyskopatią).

Teraz jest to zgroza, zmora i Grunwald skrzyżowany z Sajgonem. Jeśli treść przekracza cztery linijki, to pacjent czytając czwartą już nie pamięta, co było w pierwszej i drugiej. Stąd nagminne obliczanie obwodu zamiast pola i na odwrót, mylenie wierzchołków bryły z krawędziami, mylenie ostrosłupa z graniastosłupem (i na odwrót). Wiem, co mówię, bo w mojej szkole było osiem egzaminów próbnych, a ja je wszystkie sprawdzałem. Oprócz tego często pojawia się odpowiedź na niezadane pytanie, bo pacjent nie skojarzył jakie to pytanie w rzeczywistości było.

Nie jestem takim EUgeniuszem żeby sformułować odpowiedź na pytanie dlaczego tak się dzieje, ale widzę, że komunikacja pomiędzy młodymi odbywa się na maksymalnie skróconym (co do treści) poziomie. Epistolografia nie istnieje, komunikacja jest skrócona do minimum, rozumienie treści komunikatu leży. Ja sam generując polecenie dla uczniów muszę je skracać i upraszczać, bo inaczej nie zostanie zrozumiane.

I taki autentyk na zakończenie: "Chyba cię Q... kocham" - odpowiedź: " Pier... isz. Ale ja chyba też" O tempora! O mores!

czytanie zrozumienie

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (164)

#90269

przez (PW) ·
| Do ulubionych
To znowu ja - nauczyciel matematyki i korkodawca.

Przygotowuję kilka osób do egzaminu E8 i matury podstawowej z matematyki. Z E8 nie ma specjalnego problemu. Arkusze już są odchudzone do maksymalnych granic, zadania otwarte sztampowe i do wyuczenia. Moja zeszłoroczna klasa (nie jakieś orły) miała średnią 86% bo sztampę można na tak zwaną małpę wytrenować. Ale matura...

Krótki przegląd arkuszy z czasów pandemii i tuż po, to horror. To są kuffa zadania na poziomie KRETYNA!!! Jedno wykryłem nawet z egzaminu E8 (pewnie takich jest więcej). Pozostałe, to proste zastosowanie wzorów z zestawu obecnego u każdego abiturienta, a obliczenia wykonuje się przy pomocy zaakceptowanego kalkulatora (na E8 niedopuszczalny). Zero myślenia, zero modelowania matematycznego, zero kombinowania.

Moi uczniowie, którzy chcą zdawać rozszerzenie, ale podstawową muszą, sami twierdzą, że to jest żenada i że może lepiej, żeby tej podstawowej nie było (tak jak przez kilka lat dawno temu). I ten próg - 30%. Ja bym nie poleciał z pilotem, który prawidłowo ląduje raz na trzy razy, czy poddał się operacji u chirurga, któremu pacjent przeżywa w 30% przypadków. Ale około 20-25% nadal oblewa.

Czemu? Powody są dwa.

Przygotowywałem do poprawki, powiedzmy, Zosię. Oblała, bo miała 26%. Poprawiła na ponad 70%. Oprócz potężnej i niezdiagnozowanej dyskalkulii (kalkulator!), nikt jej do matury nie przygotował. Dla niej zaskoczeniem była książeczka z zestawem wzorów, a co za tym idzie nie miała pojęcia gdzie i czego szukać. To ewidentna wina nauczyciela, ale przy deficycie matematyków pracuje się kim się da. Notabene, pan Henryk Kowalczyk (mój kolega z roku na matematyce) stwierdził, że jak mężczyzna zarabia o 30% więcej od kobiety, to kobieta zarabia o 30% mniej od niego. Trochę mi wstyd za Wydział Matematyki, który pan wicepremier ukończył.

A teraz drugi powód. Wczoraj mój uczeń (I LO) pomnożył trzy przez jeden i wyszło mu cztery, a potem podzielił trzy przez piętnaście i wyszło mu pięć. Z tego, co wiem, Maciuś po powrocie ze szkoły odpala kompa i do późnego wieczora sobie gra. A takich uczniów mam więcej. Nie mam nic przeciwko grom, sam lubię sobie w coś zaciąć od czasu do czasu, ale jakieś proporcje powinny być zachowane.

Pan minister (tfu) Czarnek zawiadomił, że minima programowe zostaną odchudzone. Czyli od anoreksji przechodzimy do utrupiania pacjenta. Polecenie maturalne "pokoloruj drwala" coraz bliżej...

matematyka egzamin

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (223)

#90251

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W moim bogatym życiorysie mam również przygodę z pracą jako pilot/rezydent grupy w Grecji. Wiele lat temu to było i były jeszcze granice, a nie Schengen. No tak, podróż do Grecji (Peloponez) to było ponad 50 godzin, a ja przez cały czas na alarmie, bo miałem mapę, a kierowca drogi nie znał. Na granicach otwierałem fundusz łapówkowy, czyli zgrzewki Żywca (o dziwo działało), żeby było bez trudności.

Mieszkaliśmy w namiotach niedaleko Koryntu, ale przyszła pora na wycieczkę do Aten. I tu się zrobiło piekielnie. Wchodzimy na Akropol, ja oczywiście głośno nadaję, co to jest (a obryty byłem solidnie) i tu nagle podchodzi do mnie gostek i pyta, czy mam licencję przewodnika po tym miejscu. Ja oczywiście wyprężyłem się i zademonstrowałem badge ze zdjęciem i nazwą biura turystycznego. I ku swojemu zdziwieniu dowiedziałem się, że na Akropolu przemów może dokonywać tylko licencjonowany przewodnik, a łamiącemu ten przepis grozi grzywna w wysokości pierdyliarda drachm (tak się naonczas nazywała grecka waluta) oraz konsultacja stomatologiczna na koszt własny.

Czując grubaśny przekręt zapytałem, czy można opowiadać rodzinie, o tym co się widzi. Gostek nieco zbaraniał, ale przytaknął. Oświadczyłem mu wówczas, że te siedemnaście osób to moja bliska i dalsza rodzina. "Bo wiesz, w Polsce nasze rodziny są baaaardzo duże". I to by było na tyle. Facetowi szczęka z łoskotem opadła na marmury i dał nam święty spokój.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (152)

#89867

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem będzie krótko, węzłowato i raczej nieśmiesznie.
Pani woźna w jednej ze szkół, w których uczę mocno mi się poskarżyła.
Do tej pory, pani za metr sześcienny ciepłej wody (ze ściekami) płaciła 9 zł. Właśnie dostała pismo ze spółdzielni. Opłata wzrosła do 50 zł/m3. Słownie pięćdziesiąt. Policzmy: kąpiel w wannie to trzy dychy, prysznic dwie. W domu cztery osoby. Prysznic bierze się raczej codziennie. Resztę obliczeń pozostawiam czytelnikom. Pewna moja krewna szybko skalkulowała, że bardziej jej się opłaca myć gary w wodzie podgrzanej na gazie, a płukać w zimnej.

Pamiętacie? Jak tramwajem jedzie Pan Menel, to tramwaj jedzie Panem Menelem. Teraz tramwaj będzie jechał ubogim Polakiem. Dezodorant wszystkiego nie załatwi.

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (162)