Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kajtom

Zamieszcza historie od: 5 października 2011 - 21:17
Ostatnio: 11 maja 2022 - 19:40
  • Historii na głównej: 3 z 6
  • Punktów za historie: 1808
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 19
 

#76414

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakieś 17 lat temu uczęszczałem do Młodzieżowego Domu Kultury. Pewnego pięknego dnia zorganizowano wycieczkę dla dzieci do Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku. Wycieczka sama w sobie była genialna - zobaczyliśmy w jaki sposób nagrywano największe hity dzieciństwa: Bolka i Lolka oraz Reksia. Na koniec każde dziecko dostało (do ręki) w prezencie po jednym celuloidzie (przezroczysty arkusz z namalowaną jedną klatką ruchu postaci). Oczami wyobraźni już widziałem zazdrość kolegów ze szkoły!

Wycieczka wpakowała się do autobusu, celuloidy oddaliśmy wychowawczyni, która miała rozdać je po powrocie. Niestety, więcej ich nie zobaczyliśmy. Wylądowały u dyrektorki placówki. Później jędza zgrywała głupią mówiąc, że pewnie zgubiłem swoją pamiątkę. Historia stara, ale do dzisiaj małpie nie wybaczyłem. Jeżeli to czytasz - będziesz smażyć się w piekle!

szkoła młodzieżowy dom kultury dyrektorka

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 333 (355)

#56748

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Cyfrowa szkoła - brzmi fajnie, ale niestety jak wiele rzeczy w tym kraju cyfrowa jest tylko z nazwy.
Sytuacja ze szkoły w której pracuje moja mama:
od jakiegoś czasu szkoła "staje się co raz bardziej cyfrowa". Tak na przykład - w sali plastycznej zamontowano ekran LCD. Ekran sam w sobie faktycznie bywa przydatny, ale żeby cokolwiek na nim wyświetlić trzeba skorzystać z komputera. Komputerów niestety szkoła nie zapewniła. Mama po części w tym celu zaopatrzyła się w laptopa z swoje, prywatne pieniądze. Ok, ekran jest, komputer jest, można działać! Błąd. Szkoła nie zapewnia kabla.

Najnowsze wieści z frontu cyfryzacji szkoły - wprowadzony zostanie elektroniczny dziennik! Świetna sprawa, gdyby nie fakt, że niektóre klasy dostępu do neta nijak nie posiadają, więc cyfrowo będzie dopiero, gdy po lekcji nauczyciele zasiądą przy jedynym komputerze w pokoju nauczycielskim który neta ma i zaczną przepisywać oceny z kartek. Cóż za oszczędność czasu..

Dziś odbyło się szkolenie mające przygotować nauczycieli do obsługi cyfrowego ustrojstwa. Rozdano materiały szkoleniowe - 2 długopisy.

szkoła szkola podstawówka

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 604 (670)
zarchiwizowany

#29025

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielni ludzie, piekielny urzędniczy beton, piekielny dzień.
Tak się stało że od jakiegoś czasu jestem na bezrobociu. W związku z tym, podobno przysługuje mi zasiłek, a że jest to "mój pierwszy raz" to nie bardzo orientuję się jak to wszystko funkcjonuje.
Pierwszy raz zdziwiłem się kiedy w PUP-ie powiedziano mi, że zasiłek przysługuje mi po 3 miesiącach od zarejestrowania na bezrobociu. Poważnie?! Dla mnie nie jest to żadna katastrofa bo pracując udało mi się odłożyć trochę oszczędności więc miałem za co żyć przez ten czas, ale co z osobami które takich oszczędności nie mają?
Przez te 3 miesiące dwa razy musiałem pojawić się w PUP-ie, podpisać jakiś papierek. Za drugim razem miałem wziąć ze sobą numer konta na które przelany zostanie zasiłek. Numer ten, razem z moimi danymi wydrukowałem sobie na kartce, żeby nie dopuścić do pomyłki przy jego przepisywaniu. Jak się okazuje, to nie wystarczy. Pani z pup-y z politowaniem spojrzała na moją kartkę, po czym ze złośliwym uśmieszkiem wyciągnęła formularz i dała mi do wypełnienia. Na formularzu kazano mi wpisać dokładnie te same dane które miałem wydrukowane. Ok, formularz wypełniony, chociaż szczerze mówiąc nie wiem po co produkować kolejne papiery. Myślałem że teraz spełniłem już wszystkie wymogi. Ale nie. Pani stwierdziła, że teraz brakuje mi już tylko oficjalnego zaświadczenia z banku, że konto u nich posiadam.. No do cholery, czy nie mogła mnie o tym poinformować na pierwszym spotkaniu? A w dupe, nie będę gonił 10 razy tam i z powrotem. Stwierdziłem że zasiłek odbiorę na poczcie. To był błąd - do piekielności PUP-y dołączyłem wszelkie możliwe piekielności które mogą mnie spotkać na poczcie... Powiedziano mi, że po zasiłek powinienem udać się 16.03. Poszedłem 17.03 bo nie wierzę że ta firma potrafi zrobić coś na czas. Na poczcie zdziwiłem się po raz drugi. Okazuje się, że zasiłek można odbierać 10 każdego miesiąca. Zapytałem, co mam w takim razie zrobić. "Pan sobie odbierze wyrównanie w przyszłym miesiącu". No ja je*ie. Po raz kolejny okazuje się, że człowiek liczący na to że przeżyje dzięki zasiłkowi grubo się myli i najprawdopodobniej, zaraz po utracie pracy powinien umrzeć, żeby nie sprawiać więcej kłopotu.
10.04 stawiłem się na poczcie zaraz po otwarciu bo oczami wyobraźni już widziałem kilometrową kolejkę ludzi czekających na zasiłek. Okazało się, że martwiłem się niepotrzebnie - o 8 rano, przy okienkach stało już kilka osób, a kilka innych stało w kolejce bo system wydawania numerków jeszcze się nie uruchomił. "Nie jest źle" - pomyślałem. Źle dopiero miało być. Stałem grzecznie w kolejce, przede mną jedna kobieta, za mną jakiś gość. W międzyczasie uruchomiły się "numerki". Nikt z kolejki z nich nie skorzystał, żeby nie burzyć dotychczasowego jej porządku. Ale okazuje się że porządek nie dotyczy wszystkich śmiertelników. Nie dotyczył na pewno osoby, która właśnie wtoczyła się przez drzwi. Kobieta, wszerz większa niż wzwyż. Pobrała numerek - 001. Chyba nigdy w niczym nie była dobra, więc pierwsze miejsce ją w jakiś sposób dowartościowało. Popatrzyła na kolejkę jak na jakiegoś ohydnego robala i pognała prosto do okienka. W końcu to ona jest 001. Kobieta przede mną nie dała się jednak tak bezceremonialnie wyprzedzić. Delikatnie zwróciła 001 uwagę, że my już chwilę w kolejce stoimy więc może niech ustawi się na końcu kolejki. 001 lekko się zagotowała, i mrucząc coś pod nosem ustawiła się przede mną. Może upośledzona była jakaś? Nie rozumie, albo nie widzi że kolejka składa się z 3 osób? Tym razem ja, podobnie, delikatnie wyjaśniłem jej że może wypadałoby stanąć na końcu. Przyłączył się do mnie facet stojący z tyłu. Miał sporą wadę wymowy co sprawiło że 001 uznała go za kogoś gorszego. "Nie dość, że mówić nie umie, to jeszcze się odzywa". W tym momencie 001 zaczęła znikać z urzędu, umykając przed falą miażdżącej krytyki płynącej pod jej adresem.
Wydawać by się mogło że to zakończy piekielność dzisiejszego dnia. Ale czekało na mnie jeszcze trzecie zdziwienie..
Obiecanego wyrównania nie ma. Nie ma na liście - nie ma wypłaty. Nie wyrobię. Gdzie są moje pieniądze? "Pan sobie pójdzie do PUP-y wyjasnić. Ja tu na liście nie mam".
Okazuje się, że nie odebranie zasiłku powinienem zgłosić w pupie.
Żyjemy w XXI wieku, a okazuje się, że prędkość przepływu informacji między państwowymi instytucjami jest ograniczona prędkością chodu przeciętnego petenta, jego roweru lub samochodu. Informatyzacja do tej pory nie miała miejsca, natomiast z lubością tworzone są co raz większe składowiska papierów które lubią przepadać bez śladu w urzędniczych szafach.
Nie ma to jak pomocne państwo.

urząd pracy poczta

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 121 (151)
zarchiwizowany

#27110

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Swego czasu pracowałem w ZUP-ie. W zakładzie usług pogrzebowych. Wbrew pozorom i ogólnemu przekonaniu praca ta dawała mi dużo satysfakcji. Kiedy rodzina pogrążona jest w żałobie człowiek stara się jej jak najlepiej pomóc. Kiedy wszystko zostało zrobione tak jak należy bardzo często spotykaliśmy się z podziękowaniami ża pomoc w tak trudnym momencie.
W zakładzie pracowałem ja i dwóch moich kolegów - ogólnie młoda ekipa.
Siedziba zakładu znajdowała się w mieście w którym mieszkam, natomiast we wsi oddalonej o kilkanaście km znajdowała się jego filia. W filii tej znajdowało się kilkanaście najpopularniejszych trumien. Na codzień budynek był zamknięty, a opiekował się nim, powiedzmy Opiekun. Kiedy ktoś z rodziny przychodził wybrać trumnę dla bliskiej osoby, Opiekun otwierał filię i dzwonił po nas.
Tak było i tym razem. Dostaliśmy telefon żeby przyjechać do filii. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Pojechaliśmy najpierw do domu zmarłej osoby, rozeznać się w sytuacji. Osoba ta była słusznych rozmiarów, a zmarli mają niestety to do siebie że puchną. Nie wszyscy ale zdarza się i trzeba wziąć to pod uwagę przy wyborze trumny.
W tym samym czasie część rodziny zmarłego była już w filii wybierając rzeczoną trumnę. Przyjechaliśmy na miejsce w momencie kiedy oni już zdecydowali się na klasyczną dębową. Zaczęliśmy tłumaczyć rodzinie, że ta trumna jest zdecydowanie za mała i zaoferowaliśmy przywiezienie z siedziby innej, większej ale też droższej. Tłumaczyliśmy, że to nie jest dobry pomysł, ale na próżno. Może to kwestia naszego młodego wieku, może nie wydaliśmy się zbyt ponurzy (p

Pogrzeb

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (22)

#18265

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja miała miejsce jakiś rok temu na parkingu podziemnym SGGW - mojej uczelni. Będzie długo i piekielnie ]:->
Wstęp:
Parking podziemny SGGW do arcyskomplikowanych nie należy. Budka wartownika na środku drogi prowadzącej do podziemia rozdziela auta wjeżdżające i wyjeżdżające. Dalej zjazd do podziemia z wystającymi kostkami, zaraz na początku automat do opłacania biletów parkingowych i dalej już prosty korytarz od którego odchodzą w prawo inne korytarze w których zostawia się auta. Ważnym w tej historii jest fakt gdzie umiejscowione są kamery: jedna zaraz koło automatu do płacenia, na suficie obrócona w kierunku zjazdu, filmująca jakie auto akurat wjeżdża na parking a jakie z niego wyjeżdża. Inne kamery znajdują się w każdym z bocznych korytarzy na wypadek gdyby ktoś majstrował coś przy zaparkowanych autach.

Rozwinięcie:
Godzina 13.00 z minutami - razem z kumplem - Markiem, poszliśmy zabrać coś z auta. On ubrany w czarną kurtkę z torbą na ramieniu, ja w jakąś jaśniejszą kurtkę i plecak. Minęliśmy wartowników, zeszliśmy na dół, skręciliśmy w bodaj 4 korytarz bo tam rzeczone auto stało. Parę sekund, sprawa załatwiona, wracamy. Po drodze mija nas jakieś białe auto. Minęliśmy kamerę przy automacie i wyszliśmy.

Akcja właściwa:
O 18, po zajęciach zeszliśmy całą ekipą na parking (4 nas było). Zapakowaliśmy się do auta i z pieśnią na ustach wyjeżdżamy z parkingu. Marek zatrzymał się przy automacie żeby zapłacić i tam dopadło go dwóch ochroniarzy. Najpierw byli kulturalni i poprosili żeby poszedł z nimi do budki. Marek długo nie wracał a my snuliśmy domysły o co może chodzić. Typowaliśmy głównie wyrzucenie petów na parkingu.
Po ok 10 minutach poszedłem do budki obadać w czym rzecz.
Zaczęło się.
W budce - trzech ochroniarzy [jednakowi byli, przyjmijmy ogólnie - O], kierownik ochrony kampusu [K], Marek [M] i ja [J].
M - Ooo, właśnie tu kolega może poświadczyć że sobie kulturalnie schodziliśmy.
K - Schodząc na parking kopaliście w automat! Mamy nagranie!
M - Przecież to nie jesteśmy my!
Będąc w totalnym szoku nie mogłem uwierzyć w to co się tam działo. Puszczono mi nagranie które rzekomo pokazywało nas kopiących w automat do opłat. Godzina niby się zgadzała. Na nagraniu nie było widać twarzy tych typków. Szczegółem który rzekomo wskazywał na naszą winę miały być kolory kurtek - jaśniejsza i ciemniejsza, oraz uwaga... białe auto które wjechało na parking zaraz po nich.

Puszczono nam nagranie z innej kamery - tam gdzie stało auto Marka. Tam faktycznie my - otwieramy bagażnik, zaraz go zamykamy, wracamy, białe auto.
No szlag mnie trafi. Kierownik "doradził" nam żebyśmy się przyznali. Wtedy jedynie zapłacimy za szkody i dożywotnio mamy zakaz wstępu na parking ;] Cholera, oferta zajebiście korzystna. Gdybyśmy się nie przyznali za moment miała przyjechać policja a to zniweczyłoby plan wypicia zimnych browarów w hotelu za kilka minut. Ja nie przyznam się do czegoś czego nie zrobiłem, Marek też nie.

[J] - Proszę mi pokazać w którym momencie na nagraniu widoczna jest twarz któregoś z nas.
[K] - Tym zajmie się policja. Poddadzą nagranie obróbce cyfrowej (naoglądał się CSI chyba) i wszystko będzie widać!
[M] - Ale oni mają obaj plecaki a ja miałem na ramieniu torbę. Widać że idę z nią do auta!
[K] - Nieważne.
[M] - Czyli co? podmieniłem plecak na torbę ZANIM jeszcze dotarłem do auta?
[K] - Niewykluczone. Widać że idąc do auta mija was białe auto. (no też mi .rwa dowód winy)
[J] - Mogę zobaczyć ujęcie z innej kamery?
[K] - Nie.

Marek wychodził z siebie żeby uświadomić im że nic na nas nie mają. Ja akurat popatrzyłem na ekran monitoringu. Ochroniarz który przy nim siedział zaczął już ze znudzenia bawić się nagraniem które nas obciążało. Przewijał w przód i w tył... :D
[J] - A mogę zobaczyć nagranie z tej samej kamery tylko jakieś 30 sekund po tym jak kopiemy w automat?
[O] - No jest.
PLAY
Debile kopią w automat -> białe auto wjeżdża na parking -> moja i Marka gęba doskonale widoczne szczerzą się do kamery wyrzucając niedopałek na ziemię.
[K] - o.O Aha
[M] - Czyli co, dalej jesteśmy oskarżeni?
[K] - Nie, nie, już nie. Przepraszam bardzo.
[J] - Do widzenia. Marek, weź ten bilet który ci zabrali, bo nie wyjedziemy.
[K] - Nie, nie. Nie będzie potrzebny...

Od tej pory mam uczulenie na takich debili, którzy frustrację, po tym jak nie dostali się do policji, rozładowują bawiąc się w Sherlocka. Gdyby zadali sobie odrobinę trudu i oglądali nagranie jakieś 30-40 sekund dłużej do całej sytuacji pewnie by nie doszło...

SGGW

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 445 (513)
zarchiwizowany

#18402

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W liceum chciano nauczyć mnie języka niemieckiego. Język ten nigdy specjalnie mi się nie podobał, bo niby dlaczego mam brzmieć jakbym był notorycznie podkur....y?
Trudno, w sumie bardziej to przydatne niż francuski. Padło na klasę z rozszerzonym angielskim, podstawowym niemieckim.
Nauczycielka była w gruncie rzeczy sympatyczna, tylko taka jakby lekko przytrzymana. O tym mieliśmy się przekonać wkrótce..
Po czasie przyszła pora na pierwszą kartkówkę - potwornie prostą. "przeliteruj swoje imię i nazwisko jak pokazano na przykładzie - A wie Adolf, itd..". Kein problem!
Zawsze jakieś tam słówko na daną literę się znajdzie!

Nie pamiętam czy wyniki były jeszcze tego samego dnia czy na następnej lekcji. Pamiętam zdziwienie - sporo osób nie zaliczyło. Taki np. Jan Nowak (zmienione). Ebenezer Kowalski z kolei ocenę dostał świetną. Nowak spartolił? Niee...

Nauczycielka przyjęła prosty system punktacji: 1 litera = 1 pt. Dużo pt. = dobra ocena, mało pt. = zła ocena. Proste!

Skończyło się na interwencji dyrektora. On też przez nie od razu przetłumaczył że coś jest nie tak. Po tym roku przestała tam pracować.

szkoła

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (224)

1