Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

karen30

Zamieszcza historie od: 14 listopada 2016 - 13:42
Ostatnio: 18 października 2017 - 9:26
  • Historii na głównej: 3 z 4
  • Punktów za historie: 836
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 15
 
zarchiwizowany

#76378

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Parę dni temu jechałam samochodem, stojąc w korku przed światłami spojrzałam na parking przy drodze. Z zaparkowanego samochodu powolutku wysiada staruszek, tempo jak w zwolnionym filmie. Starszy pan miał podłączone rurki z tlenem i równie powoli wyciągał z samochodu butle z tlenem. Pan był kierowcą samochodu.Żadnej osoby towarzyszącej.
Wiem, że niektórzy ludzie są samotni ale prowadzenie samochodu w takim stanie ... bez komentarza

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 28 (80)

#76022

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z czasów praktyk w szkole policealnej. Praktyki w laboratorium dużego szpitala wojskowego.
W godzinach porannych dużo pracy, pobieranie krwi,uzupełnianie papierów. Potem zwykle było trochę luźniej.

Na badania przychodzili poborowi lub żołnierze przebywający w szpitalu. Mężczyźni zwykle niezbyt dobrze znoszą widok krwi, igieł i tym podobnych rzeczy :)

Pewnego dnia pod koniec naszej pracy, kierowniczka laboratorium powiedziała nam, że możemy mieć zrobione badania krwi (takie badania jakie chcemy) tylko musimy same sobie pobrać krew. Ponieważ nie było już żadnych pacjentów, więc zabrałyśmy się do rzeczy. Nie pamiętam dokładnie co poszło nie tak, prawdopodobnie koleżanka podczas napełniania krwią probówki porozlewała zawartość. Efekt był taki, że wyglądałyśmy obie jak po wizycie w rzeźni. Białe fartuchy umazane krwią, a ja trzymam się za ramię, bo krew jeszcze leci i nie chce przestać.

Wtedy ktoś puka do drzwi, wchodzi chłopak z poboru i pyta czy tu można krew zbadać.
My na to z uśmiechem, że oczywiście można, chociaż jest spóźniony mocno.
Pierwszy raz w życiu widziałam takie przerażenie na twarzy faceta jak podchodziłyśmy z igłą :)

słuzba_zdrowia

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 235 (305)

#75939

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w firmie zajmującej się obsługą techniczną pewnego osiedla. Nasza działka to instalacje wod-kan, gaz i ogrzewanie. Mamy małe biuro i mieszkańcy czasem przychodzą zgłaszać usterki osobiście.

Pewnego dnia przychodzi pani. Kobieta zadbana, wiek ok.60, miła i uśmiechnięta, pierwsze wrażenie naprawdę dobre.
Pani zgłasza nieszczelność instalacji gazowej w łazience, tłumaczy, że ktoś jej robił remont i ona teraz czuje gaz.
Ona cały czas opowiada o tym remoncie, a ja szukam wolnego terminu. Takie zgłoszenia zwykle załatwiany szybko, najdalej dzień po zgłoszeniu.

W pewnym momencie pani stwierdza, że nie musi być taki szybki termin, bo ona sobie tę rurkę z gazem PODPALA i wtedy już jej nic się nie ulatnia i ona sobie spokojnie używa piecyka w łazience.

W pierwszym momencie myślałam, że się przesłyszałam, ale nie, pani z uśmiechem na twarzy tłumaczy mi,że za każdym razem zanim uruchomi piecyk, podpala rurę w miejscu gdzie uchodzi gaz i wtedy spokojnie korzysta z ciepłej wody.
Monter był u niej w ciągu godziny. Pomimo naszych tłumaczeń, pani chyba nie zrozumiała co robiła źle.

uslugi

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 315 (327)

#75928

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja sprzed ponad 20 lat, pole namiotowe nad rzeką w dość popularnym wtedy miejscu niedaleko Krakowa.
My czyli 3 kumpelki po maturze na samodzielnym wyjeździe, wszystko spokojnie i normalnie. Niestety niedaleko naszego namiotu rozbili swój namiot kolesie którzy uznali, że skoro jesteśmy same dziewczyny, to należy nas podrywać. W ciągu dnia były jakieś zaczepki, ale udawało się trzymać dystans.

Pogoda była wtedy nie najlepsza, chłodno i padało. Pewnego dnia rano przyjechał do nas mój ojciec, chyba ot tak zobaczyć jak sobie radzimy. Przyjechał z psem i stwierdził, że skoro jest tak chłodno, to on nam psa zostawi - będzie nam cieplej w namiocie :) Co ważne gości z sąsiedniego namiotu nie było wtedy na miejscu.

Akcja właściwa - noc, wracają podpici sąsiedzi i zaczynają się dość mało dla nas ciekawe propozycje integracji.
Zaczęło się robić trochę dla nas nerwowo, bo goście podchmieleni i odwagi im przybyło. W końcu mówię im, żeby odpuścili, bo jak nie, to poszczuję na nich psa. Na co śmiech, bo przecież my żadnego psa nie mamy.
I wtedy mój pies zaczyna szczekać. Kolesie totalnie zbici z tropu odpuszczają.

O poranku z naszego namiotu wytacza się mój pies - stary, gruby jamnik. Miny kolesi bezcenne i spokój do końca pobytu.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 226 (268)

1