Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kawaimonster

Zamieszcza historie od: 19 września 2017 - 20:36
Ostatnio: 6 kwietnia 2018 - 16:40
  • Historii na głównej: 3 z 4
  • Punktów za historie: 502
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 9
 

#80788

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pozdrawiam zamaszystym kopniakiem w tyłek babę, która zrobiła zakupy u nas w sklepie prosząc o dodatkową siatkę, w której wyrzuciła do śmietnika za rogiem 3-tygodniowego szczeniaczka. Z pieskiem po 15 minutach wrócił przypadkowy przechodzeń. Przenocuje dziś u naszej szefowej.
Oby ci łapy uschły.

sklep

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (156)
zarchiwizowany

#80300

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Radosna piekielność dnia codziennego.

Siedzimy ze znajomą w knajpce.
Ludzi, o dziwo, bardzo mało.
Obok nas usadawia się jakaś para facetów i gawędzą nad piwkiem, tak jak my. W pewnym momencie obok przechodzi naprawdę ładna dziewczyna z dużymi... no, wiadomo, może tak troszeczkę, odrobinę, ociupinkę za bardzo weyksponowanymi i zamawia loda.
Widząc to jeden z panów (wulkana taktu, wyczucia i intelektu tego wieczoru) wypala dość głośno
- Jesteś tym co jesz
Na co jego kolega odpowiada zupełnie poważnie
- Nie chrzań, nie da się zjeść silikonu.

Barman poczuł nagłą potrzebę odszukania czegoś na pólce, pierwszy pan złapał atak kaszlu, panienka nie zareagowała (przynajmniej widocznie), sprawca całego zamieszania dalej sączył piwo, natomiast my oplułyśmy nasz stolik...

Niesamowite jakie życie bywa zaskakujące...

samo życie

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (27)

#80151

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historie o piekielnych kontrolerach i równie piekielnych pasażerach się tu przewijają.
W mojej jednak piekielny nie pojawił się osobiście... ale swąd siarki i tak się uniósł.

Jadę sobie prawie pustym tramwajem, oprócz mnie siedzi jeszcze jedna kobieta i babcia na oko dawno po 60.
W środku trasy kontrola.
Babcia niemrawo próbuje włożyć bilet do kasownika. Zbiera jej się na płacz. Kontroler sprawdził mnie i podchodzi do babci.
(dialog oddaję najlepiej jak pamiętam)

- Co pani robi?
- Ja bym chciała skasować...
- Proszę pani, kasowniki się zablokowały, teraz się nie da skasować.
- Ale ja muszę! Jak dostanę kolejną karę, to nie będę miała co jeść! Niech pan zrozumie...
- Jaką karę? A pani nie powinna już jeździć za darmo?
- Nie, bo przepisy się zmieniły...
- Które? - kontroler baranieje, ja w duchu też.
- No, teraz osoby starsze jeżdżą za bilety normalne bez wyjątków.
- Kto pani takich bzdetów nagadał?
- No, inny kontroler.
- Kiedy? Nikt go nie poprawił?
- W piątek, jechałam wtedy sama - kontroler widocznie potrzebował chwili, żeby ochłonąć.

Przeprosił babcię, poszedł sprawdzić pozostałą pasażerkę, wrócił i zaczął tłumaczyć, że nie musi płacić, jeśli ma powyżej 70 lat. Poproszona, babunia okazała mu dowód osobisty, z którego dobitnie wynikało, że ma 82 lata. Z dalszej rozmowy wynikło, że właśnie jechała zapłacić "karę" z piątku. Kontroler pozłorzeczył na kolegę po fachu, a następnie wysiadł z babcią na przystanku w pobliżu ZIKit-u.

Niby happy end, ale w ten sposób wyrywać pieniądze od starej kobiety?
Ludzie...

komunikacja_miejska

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (163)

#80086

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytam sobie tę stronę od dłuższego czasu i pomimo, że piekielne sytuacje mi się przytrafiają, to nigdy nie poczułam by historia była na tyle wyjątkowa (tj. psująca mi krew), żeby ją tu zamieścić.

Aż się stało....
Wiecie co ostatnio robiłam?
Siedziałam w szpitalu przy akompaniamencie krzyków i gróźb moich rodziców i pracodawcy...

A czemu?
Bo spotkałam debila... ale po kolei. W każdym razie tak jak umiem, bo wciąż mną miota.

Jestem studentem konserwacji i w ramach potrzeby zarabiania pieniążków znalazłam sobie pracę przy odnowie starego budynku ceglanego pod pewnym dużym polskim miastem.
Robota żmudna, męcząca, fizyczna, ale i bardzo satysfakcjonująca, w każdym razie dla mnie.

Przechodząc do właściwej akcji:
Przyszło mi zaspoinować i pomalować najniższe glify, co w tłumaczeniu na ludzki język oznacza, że musiałam stanąć na zewnętrznym parapecie, zasłonić szyby i sam parapet folią, i powypełniać dziury w zaprawie, a tam gdzie już jest to zrobione pomalować spoiny farbą. Co ważne, budynek ma około półtora-metrowy cokół więc najniższy rząd okien znajduje się dość wysoko.
Jesteśmy uprzedzeni, że w budynku pracują i mieszkają ludzie, więc staramy się im nie przeszkadzać, a poza tym malowanie na wysokości, na parapecie pokrytym folią nie jest sytuacją komfortową, więc ostrożnie i starannie, ale się uwijam.

Widocznie jednak musiałam komuś cholernie przeszkadzać, bo w trakcie gimnastyki z farbką i pędzlem około 3 metry nad ziemią okno nagle się otworzyło i nastoletni chłopaczek gwałtownie się przez nie wychylił i wrzasnął "BUM MADAFAKA!!!"
Jak łatwo przewidzieć, odruchowo się cofnęłam i poślizgnęłam na folii. Udało mi się złapać rusztowania, ale nie byłam w stanie powstrzymać uderzenia w nie czołem.
Krew się leje, koleżanka, która mnie asekurowała w krzyk. Zbiega się ekipa, ściągają mnie na parter. Ostatni przybiega szef, a że ja z szoku się rozpłakałam, usłyszał historię od koleżanki. Poczerwieniał, dopytał, o które dokładnie okno chodziło i poleciał "wytłumaczyć" chłopakowi, czemu nigdy więcej nie powinien tak robić.

Tymczasem, koledzy zatelefonowali po karetkę, która odwiozła mnie na SOR, a tam od dziesiątej rano sprawdzali, czy nie mam przypadkiem wstrząsu mózgu. Jakby problemów było nie dość, moi rodzice wpadli do szpitala jak huragan i nie do końca zorientowani w sytuacji zaczęli drzeć się na mojego szefa, który dołączył do mnie, jak tylko stało się jasne, że nikt mu nie otworzy. Zostałam na noc na obserwację, ale miałam jeszcze gości w osobach dwóch policjantów.

Wróciłam do domu jakieś cztery godziny temu i... myślę.
Nie mogę przestać myśleć o tym, że miałam niesamowite szczęście w tysiącach aspektów.
A gdybym się nie złapała i polecała z trzech metrów na twarz? Albo jeszcze po drodze rąbnęła w ścianę? Walnęła głową w skrzynkę na narzędzia, która była na ziemi? A co gdybym nabiła się okiem na drut wystający z rusztowania (a brakowało centymetrów... a tak mam "tylko" rozciętą skroń)?
Mogłam się zabić, bo jakiś idiota stwierdził, że jego idiotyczny pomysł jest zabawny?

Jutro tam wracam i będę dobijać się do tych drzwi, aż mi ktoś otworzy.

praca

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (213)

1