Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kojot_pedziwiatr

Zamieszcza historie od: 27 sierpnia 2015 - 14:20
Ostatnio: 21 kwietnia 2020 - 15:35
  • Historii na głównej: 7 z 7
  • Punktów za historie: 1955
  • Komentarzy: 452
  • Punktów za komentarze: 2950
 

#83253

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kompletowałem kuchnię w Agata Meble. Korzystają oni z transportu firmy DTS Transport Sp. z o.o. Przywieźli mi oni blat do kuchni, którego odmówili wnieść BO UWAGA nie mieści się w windzie a oni nie będą tego nosić po schodach, bo się NIE ZMIEŚCI, chyba że pisemnie biorę to na swoją odpowiedzialność jak się coś stanie. BARDZO ODPOWIEDZIALNE nieprawdaż?

Chcieli mi ten blat zostawić NA PARTERZE bloku wielorodzinnego, bo nie chciało im się tego zabrać z powrotem na magazyn (podobno musieli by zabrać z powrotem całą dostawę). Zadzwoniłem do mojej projektantki kuchni z Agata Meble i ona załatwiła, że oni to zabrali. I zgadnijcie co? Następnego dnia przyjechali panowie z działu projektowania wnętrz i ONI MI TO WNIEŚLI PO SCHODACH. Dało się? Dało. Więc GORĄCO NIE POLECAM DTS, bo to banda kanciarzy, płacąc słono za transport nie masz gwarancji że dostarczą. A i zapomniałem dodać, że spóźnili się 8 godzin, mieli być o 8 rano, a przyjechali o 16. Miodzio.

Fajnie się siedzi w pustym mieszkaniu na kartonie. Więc jak już koniecznie musi być Agata Meble to od razu zapytajcie o panów z działu projektów wnętrz, bo oni umieją wnieść rzeczy, których nie umie profesjonalna firma transportowa.

sklepy

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 153 (175)

#78062

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam ok 8-letnią siostrzenicę (Młoda). Jest jedynaczką i w sumie jedynym dzieckiem w tej części rodziny, więc "normalne" jest że wszyscy, czyli dziadkowie oraz ciotki ją faworyzują i ustępują w różnych sytuacjach. Jedyni, którzy widzą rozbrykane zwierzę to rodzice Młodej, oraz ja z żoną.

Młoda ma niesamowite poczucie, że wszystko jej się należy, i bez jej zgody (której prawie nigdy nie udziela) nie masz szans wziąć jej rzeczy do ręki bez jej histerii. Widzę, że siostra czasami nie daje sobie z nią rady, oraz widzę jak zachowanie reszty rodziny źle wpływa na zachowanie siostrzenicy. Próbowałem przekonywać rodzinę do większej asertywności, ale praktycznie zostałem przegadany.

Piekielna Młoda:
Bawiłem się z młodą, ona siedziała w jakimś takim namiocie/domku, ja na zewnątrz, i udawałem że chcę wejść do środka. Młoda wpadła w histerię i przez materiał tak mnie brzdęknęła w łeb, że aż pociemniało mi przed oczami. Dałbym głowę ze zobaczyłem też gwiazdki. Babcia, która przy tym była obecna, wzięła Młodą na kolana i zaczęła ją uspokajać. Powiedziałem co się stało, Młoda w płacz bo niesłusznie ją obwiniam za swoją krzywdę, a babcia jej mówi że wujek sam sobie jest winien i sam się puknął w łeb. No serio? To był moment, w którym postanowiłem przestać Młodej pobłażać.

Piekielny Wujek #1
Młoda zasadniczo ma "swój pokój" w moim dawnym pokoju. Więc jej meble to moje meble. W jednym meblu są jeszcze jakieś moje rzeczy. Młoda się mnie pyta kiedy zabiorę te rzeczy. Droczę się, że zasadniczo to są moje meble i mogę w nich trzymać co chcę i ile czasu chcę. Włącza się babcia, informując mnie że zasadniczo to ich (moich rodziców, Dziadków) pokój, ich meble i przekazują je Młodej. Więc idę do tego pokoju, i przekładam moje graty do jednej szuflady w jedynej, najmniejszej szafce, którą kupiłem osobiście za swoje pieniądze. Wracam, i informuję o stanie rzeczy, że zajmuję jedynie jedną szufladę w JEDYNEJ MOJEJ szafce. Młoda się denerwuje, bo ta szafka jest najfajniejsza (chyba dlatego, że taka mała) i domaga się opróżnienia jej z moich rzeczy. Informuję ją, że zajmuję tylko jedną szufladę w MOJEJ szafce, i że może korzystać z pozostałych dwóch szuflad, ale jeśli będzie tak marudzić, to zabiorę całą szafkę i tyle. Młoda strzela focha, ale wyjątkowo nie ma histerii i płaczu. Za każdą kolejną wizytą u dziadków, Młoda zawraca mi gitarę pytaniem, kiedy zabiorę rzeczy z tej szuflady...

Piekielny Wujek #2
Ja, Dziadek i Młoda graliśmy w domino. Każdy gracz ma kilka klocków, zakrytych, obok jest kupka klocków do dobrania gdy nie ma się pasującego klocka. Chyba standardowe zasady gry. Przez to jak Młoda grała (oszukiwała, próbowała dokładać złe klocki), po chwili wiedziałem już jakie klocki ma Młoda, więc nie chcąc by za szybko wygrała (dopiero zaczęliśmy), zacząłem dokładać takie klocki, by musiała dobierać. Młoda zaczęła się dość szybko irytować (czyli po dwóch dobraniach), i postanowiła kontrolować jakie klocki dobierają pozostali uczestnicy gry. Po kolejnej rundzie, gdzie jej plan nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, postanowiła mi zajrzeć w klocki, na co się nie zgodziłem. Stanęliśmy w sytuacji gdzie nie mogę grać, bo Młoda nie chce wydać mi klocka. Ostrzegłem ją, że skoro nie widzi nic złego w oszukiwaniu, i nie pozwala mi w spokoju grać zgodnie z zasadami, to ja również będę oszukiwał. Ponieważ nadal nie dostałem klocka, wymieniłem klocek już leżący na mój. Nagle Młoda sobie przypomniała że tak nie można. Postawiłem jej ultimatum, albo wyda mi nowy klocek, albo tak będziemy teraz grać. Histeria. Płacz. Rozsypanie klocków po okolicy. Opieprz od ciotek, że nie mogę tak postępować z Młodą. Matka Młodej popiera moje działania.

Piekielny Wujek #3
Zjazd rodzinny u mnie w domu. Kot za wolno uciekał/słabo się ukrywał, więc Młoda cały czas nosiła go na rękach i robiła mu inne rzeczy, które nie szkodziły by pluszakom, ale żywym zwierzętom już tak. Co 5 minut mówimy Młodej żeby dała spokój kotu. Młoda ma nas w głębokim i męczy kota (nie znęcała się, ale przewalanie kota może poskutkować wysunięciem pazurów). Zamknęliśmy kota w sypialni, Młoda znalazła go po 10 minutach, i wygrzebała spod łóżka. W końcu mam dosyć, i mówię do Młodej, że jeśli zaraz się nie uspokoi, to ją wezmę na ręce i też ją tak potrzymam, wbrew jej woli. Jedno zerknięcie na Matkę Młodej, i widzę nieme przyzwolenie. Młoda dalej męczy kota, więc ją złapałem i usadziłem sobie na kolanach. Młoda się cieszy jakąś minutę. Po minucie się jej znudziło i próbowała zejść (zdaje się że miała celownik na kota, który właśnie przechodził). O, co to? Wujek ją nie puścił? Zaczęła się wyrywać, szarpać, ja delikatnie acz stanowczo przytrzymywałem ją na kolanach. Zaczęła mnie kopać, gryźć. No takie małe, wściekłe zwierzę. Trzymam dalej, i mówię żeby się uspokoiła, bo będę ją tak trzymał aż jej przejdzie. Ciotki stosują ustną reprymendę pod moim adresem, ale co one sobie mogą? Też je olewam. Dopiero gdy Matka Młodej powiedziała że już dość, puściłem Młodą. Zapłakaną i rozhisteryzowaną. Kot miał umiarkowanie spokojniejszy wieczór.

PS.
Młoda pomieszkuje przez ferie, święta, czasami niektóre weekendy, u Dziadków. Do dziadków przyjeżdżają ciotki. Zarówno babcia (dziadek w mniejszym stopniu) jak i ciotki rozpieszczają Młodą. Pozwalają jej na wszystko. Niszczą wszystko co rodzice wypracują...

rodzina siostrzenica

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 280 (316)

#73252

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielni jesteśmy my wszyscy.

Nie jestem święty, jestem programistą więc gapię się w monitor z 16 godzin na dobę i niedługo wypali mi oczy. Ale mam jeszcze mózg i zaczynam się zastanawiać dokąd to wszystko zmierza.

Pamiętam gdy nastąpił boom i nagle na rynku pojawiły się smartfony i tablety. Na początku drogie, traktowałem jak bajer dla zamożnych, aktualnie są dostępne praktycznie dla każdego. Dla dorosłych i dla dzieci.

Nikt chyba nie musi mówić, że dzieci to przyszłość? Oraz że technika idzie do przodu w takim tempie, że nie potrafimy sobie wyobrazić cudów na kiju, które będą za 5 lat. Natomiast niektórzy wiedzą już co będzie z naszą "przyszłością" za 5 lat. Z przerażeniem obserwuję na podwórku gromadki dzieci "bawiące" się smartfonami. Już teraz są to niesamowicie obyte z technologią półmózgi, niedorozwoje intelektualne, które ledwo umieją samodzielnie zjeść, i nie wiedzą co znaczy "zabawa".

Problem jest spory, i nie zdajemy sobie sprawy jak technologia pochłania umysły i radzenie sobie z egzystencją. Na własnym ciele (umyśle) poczułem, co to jest uzależnienie od technologii, gdyż przez dłuższy czas używałem nawigacji do jazdy po moim mieście, a gdy padła mi bateria poczułem się zagubiony. We własnym mieście. Gdy jeszcze 5 lat temu używałem książkowej mapy samochodowej i dawałem radę spokojnie dojechać do celu. Teraz jest to problem, bez nawigacji, Google Maps, dostępu do sieci. Jeśli taki stary pryk jak ja, który ma oczy, umie czytać znaki i używać map, w ciągu roku praktycznie uzależnił się od cyfrowego podpowiadacza trasy, to jak wasze dzieci, które nigdy nie doświadczyły "normalnego" robienia prostych rzeczy, i od samego początku używające smartfona lub tabletu, przeżyją gdy padnie im bateria?

Jak bez ręki? Nogi? Mózgu?

Na czym polega piekielność? Na tym że dajemy dzieciakowi ten sprzęt by się czymś zajął, nauczył, wyciszył i przestał przeszkadzać ;)

PS. Nie uważam, że należy odciąć kogokolwiek od technologii. Nie jestem za zabranianiem młodzieży używania urządzeń tego typu. Niech się uczą, niech będą lepsze niż ja kiedykolwiek mógłbym być. Ale niech mają też swój mózg, żeby umiały znaleźć rozwiązanie nie tylko w Google. Gdy zagubią się w lesie, lub w obcym kraju, lub ulegną wypadkowi, albo wydarzy się losowa sytuacja gdy nie będą miały dostępu do technologii żeby wiedziały co robić, a nie stały i tępo się gapiły.

technologia dzieci inteligencja wiedza

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 252 (370)

#73249

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu moja teściowa brała drugi raz ślub. Jako że jestem człowiekiem dość obeznanym z komputerami i przeważnie sprzęt elektroniczny nie stanowi dla mnie problemu, zostałem wytypowany (tak, wytypowany) do robienia zdjęć. Teściowa uznała że skoro umiem robić ładne zdjęcia przedmiotów do wystawienia na allegro, to poradzę sobie także ze zdjęciami okolicznościowymi...

Uprzedziłem, że nie znam się aż tak na fotografii, ale w sumie mogę zrobić te zdjęcia skoro im tak zależy. Poprosiłem by ustawiono mi preferowane parametry zdjęć, ale zapewniono mnie że aparat to taki profesjonalny automat dla amatorów, więc nawet nie ma czego ustawiać.

Przyszedł ten dzień, przyjechałem, dostałem aparat do ręki i zająłem się swoją "robotą". Starałem się bardzo, próbując przypomnieć sobie jak to robili fotografowie na ślubach, całą uroczystość pstrykałem zamiast uczestniczyć. Pod koniec oddałem aparat.

A teraz piekielność. Następnego dnia zostałem zjechany od góry do dołu, bo zdjęcia były niskiej rozdzielczości, część poruszonych, za mało lub za dużo światła, i ogólnie musieli robić jakieś filtry i retusze by uratować kilka zdjęć. Czemu nie sprawdziłem ustawień przed rozpoczęciem? I czemu podjąłem się zadania skoro nie umiem robić takich zdjęć? A w ogóle to powinienem poświęcić cały tydzień przed ślubem by się nauczyć obsługi tego profesjonalnego aparatu, dla profesjonalistów, a nie ściemniać że sobie poradzę! Amator!

PS. Nie znam się. Dziewczyna zapewniła mnie, że aparat jest ustawiony na optymalne parametry i nic nie muszę zmieniać. Do dziś żałuję tylko że nie sprawdziłem ustawień rozdzielczości, bo pozostałych nawet bym nie wiedział jak ustawić. Nie przesadzam, kto ma upartą teściową ten wie, że czasami lepiej nie odmawiać...

fotografia ślub uroczystość amator

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 185 (237)

#72710

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałem w mojej pierwszej robocie, IAP, zaszczyt współtworzenia dość ważnej funkcjonalności, która krótko mówiąc sterowała cenami produktów we wszystkich sklepach firmy IAP (kilka usług, sklepów plus nowa platforma). Siedziałem nad zadaniem chyba z miesiąc, jeśli nie dłużej, starannie programując.

W dniu, kiedy mieliśmy włączyć funkcjonalność, przyszedł do mnie PM (Kierownik Projektu) i zapytał, czy zewnętrzny dział IT może już go włączyć, na co odpowiedziałem, że muszę jeszcze przetestować coś i będzie można włączać. Testowałem różne ustawienia tak około pół godziny, gdy nagle słyszę jakiś szum w biurze i ktoś mówi, że ceny w sklepach się posypały (1/10 prawidłowej). Przyleciał do mnie PM i się pyta co się dzieje? Ja mówię, że nie wiem, bo jeszcze nie włączyliśmy, więc to musi być coś innego, może poleciały ceny? Patrzę na PM-a, a ten ma taką dziwną minę, że tylko wyszeptałem "Nie mów mi, że włączyłeś?". Przytaknął. Zrobiłem szybką poprawkę i po 5 minutach ceny wróciły do normy.

Potem byłem na dywaniku u prezesa (psychopatyczny dyktator) razem z PM. Najpierw ja zdałem relację, że kod był niegotowy i pracownicy w zewnętrznej firmie się pospieszyli z aktywacją. Potem PM przedstawił mnie jako winnego całej sytuacji. Wierzyć mi się nie chciało. Chyba nie muszę mówić, że wkrótce dostałem wypowiedzenie?

sklepy_internetowe webmastering

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 280 (294)

#69778

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wykonywałem kiedyś dorywczo drobne prace administracyjne, typu odzyskiwanie danych, reinstalacja systemu, podłączanie sprzętu. Miałem kilka zleceń, ale jedno dało mi niezłą nauczkę.

Wykonywałem instalację internetu najlepszej przyjaciółce (NP) mojej ex. Zadanie było proste, ot wystarczyło zainstalować router, i podłączyć do niego komputer i drukarkę plus instalacja softu na laptopie. Brakowało kabli więc dokupiłem na swój koszt. Wykonałem wszystko, chociaż sprzęt był oporny i trochę czasu na tym zeszło. Podliczyłem koszta, dałem duży rabat i jeszcze zaokrągliłem w dół. NP miała mi zapłacić następnego dnia. Nie miałem kaski na koncie przez tydzień więc zadzwoniłem zapytać o co chodzi. Dowiedziałem się wtedy że coś delikatnie mówiąc zepsułem i NP musiała wziąć specjalistę żeby wszystko odkręcił... WTF? Tam nie dało się niczego aż tak zepsuć!

Potem od ex się dowiedziałem, że tak naprawdę powiedziałem trochę więcej niż miał NP kosztować technik od usługodawcy internetu i postanowiła mi nie zapłacić...

PS. Ponieważ byłem skłócony z NP mojej ex, wkrótce ex stała się właśnie ex...

uslugi

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 243 (305)

#68302

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moi rodzice posiadają nieduży ogród, a w nim rosnące przeróżne rośliny. Ogród jest troszkę zapuszczony, jednak nadal widać że ktoś o niego dba. Posesja jest ogrodzona. Na przeciwko bramy jest kawałek sadu z drzewami owocowymi.

Kilka lat temu Tata przyuważył jakąś kobietę wykopującą konwalie na podjeździe. Weszła na teren posesji, 5 metrów od bramy wjazdowej. Zapytana co robi i dlaczego, odpowiedziała że wykopuje kwiatki bo się marnują w tym zapuszczonym miejscu...

Innym razem jakaś kobieta wyprowadzała psa na terenie ogrodu...

Kiedyś wyszło z sadu kilku pracowników pobliskiej budowy, z siatami wyładowanymi czymś. Tata podążył za nimi, i zlustrował siatki. Pełne były owoców z sadu. Tata się wściekł i zabrał im siatki.

Tata trzymał w sadzie stare maszyny rolnicze (pług, glebogryzarka, brony), których od czasu do czasu używał. Kiedyś przyuważył samochód osobowy w sadzie, stojący blisko miejsca gdzie stała jedna z takich maszyn. Poszedł sprawdzić co tam robi. Ktoś kradł, a jak zobaczył Tatę, to wsiadł do auta i zaczął uciekać omal nie potrącając Taty. Tacie udało się zapisać tablice rejestracyjne i zgłosił to na policję, ale nie wiem czy coś z tego wynikło.

Kiedyś przyszła do mnie kobieta i spytała się mnie czy mogłaby kupić kilka gałązek bukszpanu, bodajże do święconki. Powiedziałem jej że może sobie uciąć ile potrzebuje, i nie musi mi za to płacić.

Tak, to nie jest piekielne. Nie jesteśmy pazernymi i skąpymi ludźmi. Pamiętam, że gdy byłem mały i Mama słała mnie do sąsiada po kilka jabłek do szarlotki, to ja zawsze szedłem się pytać sąsiada, bo tak bez pytania do dla mnie kradzież była. A nawet nie musiałem, bo rodzice z sąsiadem mieli od lat dogadane że się możemy nawzajem częstować owocami. I to się wiedziało kto i po co na teren wchodzi.

A teraz co? A teraz każdy uważa że jak teren jest nieogrodzony albo brama otwarta to można wchodzić i robić co się chce. I wszystko jest dla wszystkich ale od mojego to wara?

dom

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 417 (473)

1