Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kruker

Zamieszcza historie od: 18 marca 2011 - 14:46
Ostatnio: 25 lipca 2017 - 20:16
  • Historii na głównej: 2 z 7
  • Punktów za historie: 983
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 99
 

#78805

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chciałem założyć zlecenie stałe w banku powiązanym z jedną z sieci telefonicznych. Zlecenie miało być realizowane do banku, który obsługuje serwery mojego banku, a który notabene był jeszcze do niedawna jego właścicielem (oczywiście działał wtedy pod inną nazwą). Zlecenie stałe założone, ja szczęśliwy, że nie muszę już co miesiąc pamiętać o wpłacie.

Jakiś tydzień po terminie spłaty dostaję smsa z banku docelowego, że termin spłaty minął i nie ma wpłaty plus jeszcze doszły oczywiście do tego odsetki.
Sprawdzam konto przez internet - faktycznie przelew nie poszedł, a cały czas widnieje w zleceniach stałych. Dzwonię więc na infolinię swojego banku i streszczam konsultantowi o co chodzi.

[K]Ale my nie obsługujemy zleceń stałych do tego banku...
[J]Jak to Państwo nie obsługujecie? Przecież ten bank jest na tych samych serwerach co Państwa bank.
[K]No tak, ale system nie pozwala na obsługę takich zleceń
[J]To dlaczego nie wyświetla się żadna informacja przy próbie założenia takiego zlecenia?
[K]Ale jest informacja w regulaminie, że do tego banku zleceń stałych nie obsługujemy.

Wygląda na to, że wydawałoby się podstawowa funkcja w bankowości internetowej nie jest jednak do końca taka podstawowa... Przynajmniej w niektórych bankach. Nie przyszłoby mi do głowy, że jakiś bank blokuje możliwość wysłania przelewu do jakiegokolwiek innego banku - a czym jest zlecenie stałe, jak nie zwykłym przelewem z powtarzalnym terminem płatności?

Ale jak to się u nas mówi - gdyby człowiek był prorokiem, to by nie był żebrokiem.

bank

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 93 (115)
zarchiwizowany

#26080

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W orkiestrach jest osoba zwana inspektorem. Zajmuje się ona różnymi rzeczami, między innymi sprawdza obecność.

W jednej z orkiestr inspektorem był starszy już Pan, którego w szkole uczono zapewne tylko i wyłącznie języka rosyjskiego, na fali braterskiej przyjaźni naszego państwa z tym zacnym narodem (bez ironii).
Sęk w tym, że stosunkowo niedawno w orkiestrze tej pojawiło się dosyć sporo Azjatów, którzy mają problemy z naszym językiem, więc porozumiewają się głównie po angielsku. Jeden z nich pewnego dnia spóźnił się na próbę, czego nie omieszkał zauważyć Pan Inspektor. Podszedł więc do niego i mówi:

-Jak ty się nazywasz?
Azjata niestety nie zrozumiał, więc tylko rozłożył ręce i spytał:
-What?
Na co inspektor donośnym głosem:
-Słuchaj "Łot", jesteś spóźniony 20 minut na próbę.

Kończę. Idę się uczyć niemieckiego...

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (156)
zarchiwizowany

#26075

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałem ci ja na studiach przedmiot zwany filozofią. Nie był to przedmiot kierunkowy, ale prowadzący wymagał obecności do jego zaliczenia.

Na jednym z wykładów obecnych było tylko kilka osób. Kilku nieszczęśników usiadło w pierwszym rzędzie, reszta zajmowała się sobą lub spokojnie sobie przysypiała (ci byli w zdecydowanej większości). Profesor swoim spokojnym, głębokim głosem opowiada z, można by rzec "flegmatyczną ekscytacją". Nagle dało się usłyszeć taki oto monolog:

-Dlaczego na świecie istnieje dobro i zło?

W tym momencie jeden ze śpiących, używający ściany jako poduszki, zerwał się raptownie (przypuszczam, że po prostu miał zły sen), co profesor skwitował:

-O! Widzę, że Pan się obudził, bo myślał Pan, że coś ciekawego usłyszy. Ale może Pan spać dalej, bo ja nic ciekawego nie powiem...

To jest moi drodzy,kwintesencja wykładów z filozofii ;D

AMK

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 118 (162)
zarchiwizowany

#22451

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pozdrawiam placówkę poczty w Warszawie, w której odebrałem dzisiaj (11.01.2012)list polecony z pieczątką "awizowano powtórnie 12.01.2012". Pamiętajcie - listonosz widzi przyszłość i wie, że nie będzie Was w domu.

poczta

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (210)
zarchiwizowany

#19947

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z Allegro. Otóż zamówiłem tabletki do zmywarki dla rodziców. Wypełniłem formularz dostawy i wpłaciłem pieniądze poprzez "płacę z Allegro". Dopiero po wpłacie zorientowałem się, że w formularzu dostawy nie zmieniłem adresu. Niedawno się przeprowadziłem i zamiast adresu rodziców, u których mieszkałem wpisany był mój nowy adres.

Zorientowawszy się szybko napisałem maila z prośbą o zmianę tegoż adresu oraz zadzwoniłem na numer podany w aukcji. Odebrała Pani, która kazała zadzwonić pod inny numer, ponieważ nie było jej wtedy przy komputerze.

Niestety pod podanym numerem siedział pan piekielny, z którym za nic nie dało się porozumieć. Po wytłumaczeniu jak wygląda sytuacja ów pan stwierdził, że nie może zmienić tego adresu (10 minut po kupnie przedmiotu), ponieważ "on już wydrukował etykiety z pliku pdf i nie ma tego jak zmienić"...

Moja rozmowa z tym panem trwała dobre 15 minut, w czasie których robiłem się coraz bardziej niecierpliwy. Nie dało mu się wytłumaczyć, że przecież można wydrukować inną etykietę, tudzież napisać adres na paczce ręczenie, skoro jeszcze nie zostały przesłane dane do firmy kurierskiej.

Mocno zdenerwowany, podnosiłem ton głosu z minuty na minutę (wiem, że nie powinienem, ale sytuacja wydawała mi się tak absurdalna jakbym znalazł się w samym środku filmu Monty′ego Pythona) i spytałem czy pan skończył podstawówkę, bo może tu tkwił problem braku umiejętności pisania adresów. Pan odpowiedział z wyższością w głosie, że jest po studiach wyższych (na myśl przyszła mi tylko Wyższa Szkoła Tarcia Chrzanu).

Koniec końców pan się obraził i się rozłączył. Zadzwoniłem więc ponownie do Pani, która podawała mi jego numer i streściłem całą rozmowę. Pani stwierdziła, że z panem porozmawia i dowie się w czym tkwi problem.

Pod którym adresem spodziewać się paczki? Może Verbena udzieli mi odpowiedzi ;D

Allegro

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 64 (130)

#11456

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W zeszłym rok przytrafił mi się wypadek (bardziej kolizja) samochodowy. Wyjeżdżałem z parkingu przy drodze podporządkowanej. Pomimo tego, że jest tam tylko znak "ustąp pierwszeństwa", to dojeżdżając do drogi głównej zatrzymałem się ponieważ wyjazd jest tam bardzo niewygodny i krzaki zasłaniają widoczność. Chciałem skręcić w prawo, więc popatrzyłem w lewo czy nic nie nadjeżdża. Było pusto, ale ruszyć nie zdążyłem bo poczułem uderzenie. Okazało się, że jakiś gość zobaczył miejsce na parkingu, z którego wyjeżdżałem (przypuszczalnie moje) i chciał szybko wycofać. Niestety cofał tak blisko krawężnika, że o mnie zahaczył - nadmieniam, że nie tyłem tylko bokiem swojego auta. Minutę po zdarzeniu przyszedł patrol pieszy policji i pytają czy wzywać drogówkę. Biorąc pod uwag, że auto miało 4 miesiące i było w leasingu pomyślałem, że nie będę się z gościem użerał, pomimo tego, że był bardzo niechętny do wzywania policji (sam przyznał się patrolującym policjantom, że to jego wina), i poprosiłem ich o wezwanie drogówki.

Przyjechali... 2,5 godziny później (komenda była jakiś 1km od miejsca zdarzenia), auta już przeparkowane na chodnik, większe części typu halogen, rejestracja itp. zebrane przez gościa, który do mnie dobił. Pierwszy tekst Pana z drogówki do mnie, nie wiedząc jeszcze co się stało:
- No przecież ustępuje się pierwszeństwa.
Mówię mu, że ten pan uderzył do mnie tyłem jak stałem w miejscu, na co on:
- Tak? A to ja nie wiem, to się chyba w sądzie skończy.

No i skończyło się w sądzie. Zostałem uznany winnym nie ustąpienia pierwszeństwa, odwołałem się i wkrótce mam 3 rozprawę. Najlepsze jest to, że w aktach nie ma połowy moich zeznać - tzn. powiedziałem policjantom, że sprawca zebrał części leżące na chodniku i na łączeniu ulic. Prosiłem o zrobienie zdjęcia plamy z płynu, który wyciekł z rozbitej chłodnicy, i który świadczy o tym, że nie przód mojego samochodu nie wystawał na główną drogę. Zdjęcie, owszem pan policjant przy mnie robił, w aktach go już nie ma. Powołany biegły stwierdził, że na masce nie ma zarysowań poprzecznych, co świadczyło by o tym, że sprawca uderzył we mnie bokiem. Tylko, że maska została uszkodzona przez "wgniatający się" bezpośrednio przy uderzeniu błotnik, więc nie mogła być zarysowana bo nie miała fizycznego kontaktu z drugim samochodem. Zeznający policjanci oczywiście nic nie pamiętają. Komenda nie udostępniła danych policjantów z patrolu pieszego, którzy byli na miejscu zdarzenia minutę po nim, a nie po 2,5 godzinach i mogliby być bardziej wiarygodnymi świadkami.

Ręce opadają... Wniosek jest prosty i niektórym znany - jak sprawca chce się przyznać i zapłacić, policji nie wzywamy!

piekielna policja

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 434 (540)
zarchiwizowany

#9302

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pewnego dnia udałem się z żoną do piekarni. Podchodzę do lady, żona stoi za mną i się nie odzywa. Pani [S]przedawczyni mówi do [M]nie:

[S]Proszę?
[M]Dzień dobry, cztery małe bułki poproszę.
[S]Cztery?
[M]Tak cztery

No i nie wiem czy miała jakiś chwilowy zanik pamięci, ale po mojej odpowiedzi bułek nie dostałem. Pani za to od razu wyjechała ze standardowym "proszę?" do mojej żony. Patrzymy z żoną na siebie co jest grane. Na szczęście jej bułki udało się już kupić.

piekarnia w CH Belg Katowice

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (174)

1