Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

liliowa1406

Zamieszcza historie od: 6 kwietnia 2017 - 20:10
Ostatnio: 1 lipca 2017 - 13:20
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 292
  • Komentarzy: 0
  • Punktów za komentarze: 0
 

#77860

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chodziłam do gimnazjum we wsi, w której mieszkam. Pod koniec ostatniej klasy postanowiłam, że uzewnętrznię się nieco pod względem schizofrenii, na którą choruję. Spotkało mnie wiele przykrości z tego powodu.

Idąc do liceum (z maturą międzynarodową, szkoła podobno światowa), spotkało mnie coś podobnego. Następny etap nauki zaczęłam w szkole, do której wybrało się kilka dziewczyn z mojej klasy gimnazjalnej. Nie chodziłam i nie trąbiłam na lewo i prawo o tym jak mnie natura potraktowała, nie czułam potrzeby, by od samego początku być z tym kojarzona. Jednak, jakkolwiek tego nie nazwać - "koleżanki" rozpowiedziały o tym, że jestem chora i przy okazji tematu, zapewne o tym, że jestem po próbie samobójczej. Po x czasu bycia traktowaną jak dziwak stwierdziłam, że naprostuję nieco sprawę, mówiąc o tym przy okazji jakiegoś odpowiedniego tematu. Nie mówię, że wszyscy ulegli temu, co usłyszeli, ale dowiedziałam się od osób, z którymi nigdy wcześniej o tym nie rozmawiałam, że:

- jestem opętana,
- powiesiłam się (nie wiem skąd ta informacja),
- siedziałam w psychiatryku przez całe wakacje (o tym też nie wiem).

Siła plotki mnie dobiła jeszcze bardziej.

plotki

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 151 (225)

#77802

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielność ze strony rodziny.

W wieku mniej więcej 13 lat zachorowałam na schizofrenię. Zaczęło się omamami wzrokowymi. Jako, że miałam bardzo dobry kontakt z mamą, postanowiłam jej o wszystkim powiedzieć. Ma tendencje do bagatelizowania wielu spraw, ale zaskoczyła mnie i już po kilku dniach znalazłyśmy się w szpitalu psychiatrycznym na konsultacji. Pani lekarz przepisała na ten czas lek na uspokojenie w wypadku nasilenia omamów, jednocześnie zleciła szereg badań wykluczających wadę wzroku, guza lub torbiel w mózgu, itp. oraz badania psychologiczne i EEG.

Wypadałoby jednak powiadomić o sytuacji ojca (nie mam z nim zbytnio dobrego kontaktu). Na wiadomość zareagował jakoś drętwo, wprowadziło go to w zakłopotanie. Nie chciał przyjąć tego do wiadomości - ale jedno go interesowało - czy dostałam jakieś leki. Na odpowiedź, że tak, zdenerwował się. "Uważam, że to zły pomysł.", "Nikomu na razie nie mówcie.".

U pierwszego prywatnego psychiatry zostały mi przepisane leki psychotropowe. Na wiadomość o tym mój ojciec już bardziej zdenerwowany, sugerował, że nie powinnam ich brać, bo to samo przejdzie, a tylko mi zaszkodzi.

Pora powiadomić wychowawcę, z prośbą aby nikt inny się o tym nie dowiedział. Wszystko po naszej myśli.

Tym razem, pora na dziadków (rodziców taty). Ci dwoje też jakoś dziwnie wpadli w zakłopotanie, co później same próbowałyśmy rozgryźć, jednak bardziej pytali o objawy (co widzę, czy coś słyszę, itp.).

Objawy nigdy nie ustąpiły, jednak żadnych innych nie było (do pewnego czasu, ale o tym później). Bywały spokojne dni, bez żadnych rewolucji, jednak [co prawda rzadko] zdarzały się sytuacje, że w trybie natychmiastowym byłam zabierana ze szkoły w różnych stanach paniki.

Oczywiście moja mama powiadamiała tatę oraz czasami dziadków o takich sytuacjach. Oni nigdy sami nie zaczynali tematu jak się czuję w tym temacie, czy to mija, itp.

Mama dowiedziała się, że chorobę mogłam odziedziczyć, ale w rodzinie z jej strony nigdy nie było takich historii, więc w ogień pytań wzięła dziadków i tatę. Oczywiście nie od razu powiedzieli nam o wszystkim, dopiero z czasem wszystkie "smrody" zaczęły wypływać.

Okazało się, że matka mojej babci, która była opisywana jako złota kobieta, wcale nie była prawdziwą matką, tylko macochą. Co się stało z biologiczną? Chorowała psychicznie, duże prawdopodobieństwo, że na schizofrenię, nieleczona rzuciła się pod pociąg w akcie desperacji. Siostra mojej babci, podobno niepełnosprawna, choruje - na co? - na schizofrenię... Przez lata nieleczenia i ukrywania jej przez rodzinę została doprowadzona do stanu takiego, że zatrzymała się na pewnym etapie rozwoju. Babcia chorowała, mój tata chorował...

Przyszedł czas, że skończyłam gimnazjum. Zaraz po wpadłam w ciężką depresję, doszło nawet do próby samobójczej. Tak się zadziało, że w trakcie zamknęłam się w sobie, nie zdołałam utrzymać kontaktów i w takim stanie zaczęłam liceum. Nowe miejsce, nowi ludzie. Nowe środowisko podziałało na mnie tak, że prawie codziennie dostawałam ataków paniki, doszły inne objawy schizofrenii, między innymi omamy słuchowe, strach, że wszyscy mają przeciwko mnie uknuty jakiś spisek. Obniżyło to moją dotychczasowo niską samoocenę. Szkoła to dla mnie piekło. Praktycznie co drugi/trzeci dzień byłam odbierana ze szkoły cała roztrzęsiona przez dziadka. Musiałam u nich zostawać do czasu aż mama po mnie nie przyjeżdżała.

Sprawa do dzisiaj nie jest rozwiązana, moje aktualne złe samopoczucie wiąże się z inną sprawą dotyczącą dziadka.

Czuję się naprawdę źle z tym, że żyłam w niewiedzy. Gdyby moja mama wiedziała, gdyby jej o tym powiedzieli, to zostałyby podjęte kroki, żeby nie doszło do tej choroby (schizofrenia występuje pod wpływem wielu czynników, nie tylko genetycznych; można być obciążonym genetycznie, ale nie zachorować). W ciągu dalszym nie chcą o tym rozmawiać.

Mam wrażenie, że to dla nich wstyd być chorym psychicznie.

Rodzina...

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 208 (274)

1