Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

lolachan

Zamieszcza historie od: 30 maja 2011 - 2:01
Ostatnio: 30 listopada 2019 - 2:54
  • Historii na głównej: 7 z 7
  • Punktów za historie: 4018
  • Komentarzy: 31
  • Punktów za komentarze: 238
 

#63336

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Każdy chyba zna powiedzenie, że dwoje to para, a troje to już tłum? Cóż... najwidoczniej niedoszła teściowa mojej znajomej uznała, że jednak troje to w sam raz. Historia zamieszczona za jej zgodą.

1. Koniecznie pamiętaj by przy pierwszym spotkaniu opiewać byłą dziewczynę swego syna. Jaka to nie była wspaniała, czego nie wyczyniała. Miała też idealną figurę - a Tobie o tutaj fałdka się robi. Spytaj o rodzinę. Skrytykuj. Spytaj o fryzjera. Skrytykuj. Powtarzaj powyższe czynności do zakończenia spotkania. Synek potakuje.

2. Synek mamusi musi nosić tylko i wyłącznie to co mu kupiła mama. Przecież to nic dziwnego w wieku 24 lat, prawda? Synkowi nie przeszkadza.

3. Bielizna dla dziewczyny? Pozwól, że pomogę Ci wybrać. Synek się godzi.

4. Wyjazd we dwoje? W sumie to i ja bym się gdzieś zabrała, bo tak dawno już nigdzie nie byłam. Ale pewnie nie masz już czasu dla starej matki, a mnie już niedługo nie będzie na świecie. Oczywiście zapłacicie za mnie? Bo co ja ze swej lichej emerytury zrobię?* Synek się godzi.

5. Podczas wyjazdu nigdzie nie wychodź, bo nie masz już siły chodzić. Rozkaż synkowi, by z Tobą pozostał, bo jak to tak samej siedzieć... Synek się godzi.

6. A na cóż to tyle kupować pamiątek dla Twojej matki? Starej mamusi byście kupili o to futro. Ten Pan mówi, że to prawdziwa okazja. Synek się godzi, ale...

Koleżanka nie wytrzymała i tu właśnie nastąpi rozwiniecie gwiazdki * Synek pracował, jednak pensja przychodziła na konto mamusi, więc prawda była taka, że koleżanka została obarczona kosztami za cały wyjazd. Futro oczywiście też miałoby być opłacone przez nią. I emerytura wcale licha nie była. Nie żeby się nie chwaliła całkiem niedawno przed owym wyjazdem, że dostanie jeszcze jedną podwyżkę, a będzie miała 2500. Plus pensja synka.
Zostawiła ich jak stali, bo czara goryczy się przelała. Wszelkie prośby i groźby nie pomagały i zwyczajnie nie wytrzymała. :)

Koleżanka uważa, że wtedy podjęła najlepszą decyzję, bo dziś ma wspaniałego męża i cudowną córeczkę :)

matka zona i synowa

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 550 (654)

#63340

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Korzystając z luźniejszego dnia dodam historię o ludzkiej... Właściwie to nie wiem czym - Głupocie? Złośliwości? Oceńcie sami.

Mój tata jest osobą niepełnosprawną. Miał wylew i chodzi tylko dzięki uporowi i rehabilitacji. Niemniej jednak ma niewładną lewą rękę i tylko przy pomocy prawej może ją podnieść itd. Ponadto jest po operacji wycięcia krtani więc nie mówi.
Mamy działkę. Niewielką, ale żeby zorganizować grilla czy coś podobnego, wystarcza. Z racji tego, że tata często się nudzi to powolutku sobie tam wędruje i coś w grządkach kombinuje. Cóż - chce niech robi i ma coś z życia. Tyle słowem wstępu. Teraz historia właściwa.

Pewnej leniwej soboty zostałam oderwana od gry donośnym i natarczywym pukaniem przeplatanym z dzwonkiem. Kto czytał moje wcześniejsze historie ten wie, że mam dwa psy. Poujadały trochę nim zdążyłam dojść do drzwi i wtedy odpuściły. Zerkam przez "judasza", a oczom mym ukazuje się kobiecina około 50 lat. Otwieram i zaczyna się niemal tyrada.

K.-Ja to zgłoszę! Psami mnie szczuć! Po policję zadzwonię.
Ja, będąc w lekkim szoku odpowiadam, że wystarczyłoby raz zadzwonić lub zapukać, a psy się trochę denerwują na takie dźwięki, ale przecież już ich nie ma koło mnie więc jakie szczucie.

K.- Ukradliście mi kamienie! - drze się na cały korytarz. - Ja was zgłoszę złodzieje, wsiurstwo cholerne! - i dalej uderza w ten ton.

Całkiem spokojnie staram się dowiedzieć o co chodzi i wtedy podchodzi mój tata zainteresowany hałasami.

K- To Ty złodzieju! Ja Cię widziałam! Je***y niedołęgo kamienie mi z działki ukradłeś! I trzy choinki! Ja widziałam! Macie na działce moje kamienie i moje choinki!- i dawaj z łapami ku mojemu tacie.

Zagotowałam się. Przyznam szczerze, że gdyby nie pewne kwestie dałabym kobiecie przynajmniej z liścia. Rodziców nie pozwolę obrażać i już. W ramię ją pchnęłam by wróciła za próg i sięgnęłam po telefon żeby ją nagrać.
Ja- Jeśli Pani powie jeszcze jedno słowo w tym tonie zgłoszę to. I od tej chwili jest Pani nagrywana.
K.- I bardzo dobrze! Niech policja zobaczy jak Wy tu mieszkacie! Menelstwo z koziej d**y! Cyganie i patałachy!

Okazało się, że Pani ktoś z działki ukradł jakieś głazy (wybaczcie zupełnie się nie znam na ozdobnych skałach) i trzy choinki. Widziała kiedyś mojego tatę i uznała, że to on, bo u nas też są choinki i kamienie. Poszła do administracji działek i dowiedziała się o nasz adres. Przyznam szczerze, że dawno nie słyszałam równie ciekawych określeń pijących do różnych nacji i starych zawodów, zwłaszcza, że ja blondynka, tata już siwy, ale oczy ma niebieskie, mieszkamy tam od wielu lat i nigdy ie mieliśmy takiej sytuacji. Zaciekawieni sąsiedzi wyszli dalej w te pędy uspokajać awanturnicę, grożąc wezwaniem różnych służb. Baba poszła i złożyła skargę do administracji działek. Pismo przyszło, a na wyjaśnienie poszłam ja. I wręczyłam Państwu również pismo z policji, gdzie złożyłam zażalenie na ową Panią jak i na jej dobrą znajomą, która jest w zarządzie działek za udostępnienie naszego adresu.

P.S. Zapomniałam nadmienić, że choinki owszem mamy, ale są to już stare pokaźne drzewa, które musiałby zostać ścięte, a nie wykopane. A skalniaczek, który Pani widziała jest na zdjęciach z mojej komunii i trwa sobie w niezmienionym stanie :)

działki

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 602 (644)

#63214

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia ta dzieje się na wsi. Wieś sama w sobie taka jak wiele w naszym kraju. Są bogaci, są biedni, są również średnio usytuowani życiowo.

Jest także rodzinka, w której skład wchodzą następujący członkowie: Mama, Tata oraz 14 dzieci (przy czym 7 jest już pełnoletnich, a najstarszy ma własne pociechy w wieku swego najmłodszego rodzeństwa). Tyle słowem wstępu.

Rodzina ma dom, ma ziemię, ale z racji tego, że mamusia z tatusiem nie wylewają za kołnierz, pomału wszystko wyprzedają. Dzieci grasują po wiosce niczym huragany, powtarzając wszystkie brzydkie słowa jakie zasłyszą na libacjach w rodzinnym domu. Ojciec tłucze się z synami, matka goni synowe (zapomniałam wspomnieć, że radosna gromadka składa się z 13 chłopców i 1 dziewczynki). Rodzice zupełnie nie przejmują się czym się zajmują ich dzieci. Ostatnio ponoć widziano 11-letniego syna jak po pijaku (!!!) całował się z dużo starszą dziewczyną, która popijała u ich rodziców.

Czy sprawa była zgłaszana? Owszem, wiele razy. Nawet w rodzinie mają policjanta i być może dlatego wszystkie dzieci (tak, wszystkie - łącznie z najstarszym, jego żoną i bliźniakami) jeszcze tam są. Alkohol i papierosy zawsze są. Gorzej z chlebem.

Dla kogoś wciąż mało piekielnie. Państwo radośni rodzice pobierają około 3 tysięcy miesięcznie z różnych tytułów, w tym rentę alkoholową.

Wieś rodzina patologia

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 516 (630)

#62693

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Evergrey na temat Suki bez smyczy uzmysłowiła mi, że sama mogę opisać kilka historii na temat psiarzy i ich właścicieli, ale także systemu adopcji ze schroniska.

Jakiś czas temu, po uśpieniu mojego staruszka, otrząsnęłam się na tyle by ze schroniska przygarnąć kolejnego bezdomniaka. Przyznam się, że chciałam starszego psiaka, które mają zawsze nieco ciężej w znalezieniu domu. Wybór padł na kundelka w typie owczarka australijskiego. Na stronie schroniska opisany jako bezproblemowy, łagodny no cud, miód i orzeszki. Nie mieszkam sama; wciąż z rodzicami ze względu na ich zły stan zdrowia zależało mi na tym by pies po ewentualnym przeszkoleniu nie ciągnął i starsza osoba mogła utrzymać go na smyczy (trochę ruchu nikomu nie zaszkodziło). A więc jadę.

W schronisku pierwszy zgrzyt. Psiak był już w adopcji i wrócił, więc trzeba odbyć min. trzy spacery socjalizacyjne. Niby wszystko ok. Ja poznam psiaka, on mnie. Ale czemu wrócił z adopcji? Właściwie nie wiadomo do końca - duka Pani ze schroniska - chyba chciał kogoś skubnąć za łydkę podczas wchodzenia na posesję. No cóż - moje serce już podbite przez właśnie przyprowadzonego pieska. Ryzykuję. I powiem szczerze wszystko było ok. Odbyłam wszystkie spacery - Onix - imię ze schronu; chyba mnie zaakceptował.

Radośnie więc maszerujemy do rejestracji, ale wtedy kolejny zgrzyt. Obowiązkowa kastracja, bo psiak może być agresywny. No ale jak to? Przecież niby taki grzeczny i ułożony. Ale cóż skoro powiedziało się A... No więc grzecznie czekam na swego przyszłego towarzysza.

Mija tydzień, niemal codziennie telefonuje. Operacji jeszcze nie było, operacja już trwa, operacji jednak nie było. Po 3 (!!!) tygodniach udało się w końcu przeprowadzić operację. Piesek zniósł ją dobrze i w kołnierzu został mi wydany. Pojechaliśmy do domu. Nim jednak przekroczyłam próg mieszkania, zadzwonił telefon. (W)olontariusz ze Schroniska.

W- (pytania jak piesek zniósł drogę, czy wzięłam wszystkie zaświadczenia i wreszcie wydusił z siebie prawdziwy powód telefonowania)- Bo widzi Pani... Onix wrócił z adopcji, bo zaatakował dziecko właścicieli jak chciało go pogłaskać. Bo on ogólnie pies po przejściach. Przy budzie niemal całe życie. Nie zna kontaktu z człowiekiem.

Przyznam szczerze, że włos zjeżył mi się na głowie. Oto wprowadzam do domu małego zabijakę? Może to dziecko było pretekstem, bo jednak piesek za stary/za duży/linieje?
Otóż nie było. Onix ugryzł do krwi wszystkich domowników poza mną w przeciągu trzech godzin od przybycia. Przypominam iż są to osoby starsze i chore.

Skontaktowałam się z kilkoma behawiorystami i wszyscy zasugerowali mi jedno. Choroba psychiczna. Onix bowiem nie zdradzał oznak złości czy strachu do ostatnich chwil przed ugryzieniem. Potrafił leżeć spokojnie i nagle zerwać się i rzucić do nóg wujka. Oceniajcie mnie jak chcecie, jednak odwiozłam go następnego dnia. Nie zaryzykuję zdrowia moich bliskich, nieważne jak bardzo byłoby mi żal psa. W poczekalni zaatakował również swą byłą opiekunkę i wolontariuszkę. Dostał się na kwarantannę. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ Onix ponownie jest do adopcji jako psiak bezproblemowy.

Ach i jeszcze jedno. Niedługo potem adoptowałam trzynogiego szczeniaka i ślepego dziadka. Bo trzeba pomagać gdy ma się możliwość to zrobić.

schronisko adopcja psy szczeniaki

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 571 (647)

#59813

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z niedzieli o tym jak to trzeba uważać na zbyt uprzejmych panów taksówkarzy.

Nikomu nie uwłaczając, ani siebie nie wychwalając, ale urodziłam się i wychowałam w Warszawie. Prawko zrobiłam dość wcześnie, ale nawet wcześniej lubiłam tak zwyczajnie włóczyć się po mieście, czy to autobusami, czy to pieszo - także miasto dość dobrze znam.

Tak się akurat złożyło, że w niedziele miałam egzamin, a że nieszczęścia chodzą parami to po podejściu do auta okazało się, że mam flaka. Trudno. Pojadę komunikacją. Jak na złość bieg na trasie. Pozostaje taksówka. Udało mi się złapać Pana w czerwonym polonezie. Jako, że dość często słyszy się ostatnio o nieuczciwych przewoźnikach, na szybko przypomniałam sobie co takiego powinna mieć prawdziwa taksówka. Pan wszystko miał, także nieco spokojniejsza wsiadłam i podałam adres docelowy.

Rozmawiało się nadzwyczaj miło, choć Pan aż nadto wypytywał o moją pracę i studia. Na część pytań odpowiedziałam inne grzecznie pominęłam.
Nie wiem co Panu zasugerowało, że mogę być przyjezdna, ale po dojechaniu do celu, po około 6km zakrzyknął 59zł.

[J]a (będąc w lekkim szoku)- Słucham? Dlaczego tak drogo?
[K]ierowca- No wie Pani. Niedzielna stawka plus stawka postojowa.
[J] wbijając wzrok w cennik - Ale tu jest napisane, że opłata postojowa wynosi 8 zł - tu wskazuje na cennik na oknie - A opłata w niedzielę wynosi 3,50zł/km. Nawet jeśli przejechalibyśmy 10km, a tyle nie było to i tak nie wyjdzie Panu tyle ile Pan powiedział.
Facet lekko spanikowany.
[K] - Ale był bieg! Musiałem jechać na około.
Na to się we mnie zagotowało.
[J] - Proszę Pana. Wcale nie jechał Pan naokoło, bo wybrał Pan trasę krótszą niż autobusowa, a tak się składa, że właśnie nią miał się odbyć bieg. Proszę o paragon.
[K] - Pani Kochana, ale mi się taksometr zawiesił!
Mi nieubłaganie zbliża się czas egzaminowania, ale złe diabliki nie dają za wygraną.
[J] - Skoro się Panu zawiesił to ja zadzwonię po Policję, może pomogą Panu z tym urządzeniem.
Oczywiście czasu na funkcjonariuszy nie miałabym czekać, ale widok purpury na twarzy Pana poprawił mi nieco humor.
Wiem, że siedzenie na taksówce to ciężki kawałek chleba i auto na powietrze nie jeździ, wyjęłam więc 35 zł (standardową kwotę, którą czasem płacę za tę trasę), dałam Panu i wysiadłam z pojazdu. Pan nie protestował.

Także uwaga na czerwonego poloneza - ponoć ostatniego takiego w Warszawie na taksówce. Jeśli kwota za przejazd wyda się wam dziwnie wysoka proście o paragon!

taksówka w Warszawie

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 576 (614)

#49925

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka rad dla rodziców zatrudniających nianie:

1. Koniecznie, za każdym razem gdy gdzieś wychodzisz informuj o tym bawiącego się malca. Pamiętaj by czynić to kilkakrotnie, czyli jak założysz buty (No chodź daj mamusi całuska), jak założysz kurtkę (Mamusia wychodzi uściskaj mamusię), itd. Czyń to nawet jeśli dziecko płacze, że wychodzisz. (Moja uwaga: Angielskie wyjścia są jak najbardziej nie na miejscu, ale 4 razy się żegnać, gdy dziecko wpada w histerię?)

2. Pamiętaj, że niania nie ma własnego życia, ani planów. Wracaj więc z pracy 2 godziny później po uprzednim wyłączeniu telefonu.

3. Sugeruj, że znajoma kuzyna teścia wujka matki (Tak, ta Ukrainka) byłaby lepszą nianią niż ktoś z kilkuletnim doświadczeniem i po studiach (Taniej = lepiej?)

4. Wpadają goście z dziećmi? Świetnie się składa! Wyjdźcie do kina po pracy, a niania przypilnuje je wszystkie i zrobi wam kolację! Oczywiście bez dopłaty, bo i tak musiałaby siedzieć, bo (patrz pkt 2)

5. Jest +25 stopni na dworze?! Och nie! Bez czapki i szalika całkiem zdrowe dziecko zaziębi się i padnie tak jak stoi!

6. Dziecko ma ciężką mowę? Zastępuj proste słowa trudniejszymi typu: Zamiast Auto - Samochód, zamiast pies - doberman, dalmatyńczyk, kot? - a skąd przecież to syjam! Taka nauka na pewno da owoce!

7. 2-letnie dziecko nie chce umyć ząbków po 3 śniadanku? (czyt. 3 raz) Nie kładź go spać, niech płacze, że chcę, ale pójdzie dopiero jak umyje ząbki!

8. Pamiętaj, że 3-letnie dziecko pod żadnym pozorem nie powinno umieć wchodzić na żadne schodki (schody zwykłe, krawężniki, przejścia pomiędzy piaskownicą, a ziemią). Przenoś i każ pokonywać takie przeszkody tylko na rękach!

To tylko niektóre pomysły genialnych rodziców.

Niania

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 752 (954)

#10463

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja historia bardziej przypomina koszmar niż cokolwiek innego. Przepraszam, że tak obszernie, ale chcę objaśnić to jak najdokładniej.

Wydarzyła się w 2009 roku w niedużym miasteczku.
Spotykałam się z chłopakiem dwa lata i byliśmy razem naprawdę szczęśliwi, do czasu aż on wdał się w złe towarzystwo (ja akurat miałam maturę i nie mogłam poświęcać mu tyle czasu co zawsze). Coraz częściej pił, później trawka i coraz dalej. Próbowałam go wyciągnąć z tego, namówić do kuracji, ale to na nic. Doszło do tego, że pewnego dnia kompletnie pijany uderzył mnie, aż krew poleciała mi z nosa. Momentalnie wytrzeźwiał i zaczął przepraszać. Ja jednak postanowiłam, że to koniec.
Oświadczyłam, że niech się cieszy, że nie zadzwonię na policję.

Następnego dnia miałam podjechać samochodem ze znajomymi po swoje rzeczy. Jak powiedziałam tak też zrobiłam. Weszłam na górę sama. Zastałam go pijanego (i nie tylko). Do torby zaczęłam pakować swoje rzeczy. Cóż nie mogłam przewidzieć tego, że w naćpanym umyśle pojawiła się jakaś chora wizja. Nie będę się tu rozpisywać jak do tego doszło, ale zostałam zgwałcona. Byłam w szoku, jednak za namową znajomych udałam się na policję i tu zaczyna się mój koszmar. Pan przy wejściu poinformował mnie, że muszę podać przyczynę sprawy tu i teraz (zatłoczony korytarz, a koło pana dyżurnego kilkunastu kolegów świetnie się bawiących).
Poprosiłam cicho o rozmowę z kobietą.
Nie, najpierw podanie przyczyny.
Podałam. Chwila konsternacji. Miałam zaczekać.
Po godzinie przyszła do mnie młoda policjantka [P] z miną bardzo niezadowoloną. Poprosiła mnie na górę. Wyjęła protokół. Poprosiła o opinię lekarza. Zapytała o przebieg. Gdy usłyszała imię 'chłopaka' spojrzała na mnie gniewnie. Nie ukrywam, że poczułam się dziwnie. Zaczęła coś notować.

[P] To mówisz, że zaczęłaś się pakować?
[J] Tak.
[P] Pewnie wypięłaś się? Sprowokowałaś go?
[J] Nie.
[P] (Niemal cały czas notując) Dlaczego ktoś ze znajomych nie poszedł z tobą na górę? Może chciałaś by doszło do intymnej sytuacji?
[J] (W coraz większym szoku) Nie. Nie myślałam, że coś takiego może się stać.

Padło kilka podobnych pytań, które ciągle insynuowały, że to ja sprowokowałam całą sytuację. Nie będę ukrywać, że szok w jakim się znajdowałam sprawił, że rozpłakałam się i wyszłam z komisariatu nie dokonawszy pełnego zgłoszenia. Kilka razy miałam zamiar jeszcze raz zgłosić doniesienie, ale bałam się upokorzeń.

Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy policjanci i policjantki są takie jak owa pani, która prawdopodobnie znała mojego oprawcę. Tylko nie ma się co dziwić, że liczba nie zgłoszonych przestępstw wzrasta.

posterunek

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 583 (813)

1