Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

maszmaslo

Zamieszcza historie od: 7 grudnia 2012 - 23:29
Ostatnio: 10 stycznia 2017 - 16:37
  • Historii na głównej: 6 z 11
  • Punktów za historie: 4396
  • Komentarzy: 33
  • Punktów za komentarze: 220
 
zarchiwizowany

#76651

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Znalezienie mieszkania we Wrocławiu to cholernie trudna rzecz, trudniejsza nawet niż znalezienie pracy...
Podsumowując:
- kot to niezwykle niebezpieczna zwierze demolujące mieszkania,
- co z tego, że decydujesz się już, teraz, natentychmiast wynająć, zapłacić zaliczkę, masz nawet umowę rezerwacyjną, pani ma jeszcze dwie osoby już za momencik, więc nie może tak w ostatnim momencie ich odmówić, a potem i tak wynajmuje małżeństwu "bo pewniejsze",
- na wstępie musisz mieć min. 3,5 tysiąca, bo czynsz, kaucja i prowizja biura, gdzie na pytania do pośrednika: czy można kota? czy jest internet? na ile umowa? czy kaucja przepada przy wcześniejszym wypowiedzeniu? odpowiada: "muszę się dowiedzieć" to za co bierzesz pieniądze?!
- dzwonisz, 32 minuty od ukazania się ogłoszenia, żeś pewien na 100% i w ogóle, bez oglądania, "jest pani druga, to jak się zwolni...",
- znajdujesz mieszkanie, dzwonisz i dowiadujesz się, że wynajmujący chce zaświadczenia o zatrudnieniu i kaucję w wysokości 4 tysięcy, za mieszkanie za 1800+rachunki
-"mieszkanie dla pary zameldowanej w Polsce, bez zwierząt, dzieci, niepalącej, ze stałym pewnym dochodem"

Nie lubię cię Wrocławiu.

mieszkania

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 41 (117)

#71053

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w sklepie internetowym, zamawiamy czasem kartony, żeby mieć w co pakować.
Dziś kartony przywiózł kurier K-EX-u.
Pytam ile pobranie i lecę po pieniądze. Kurier stoi w drzwiach.
Wracam z pieniędzmi i pytam gdzie podpisać.

Kurier: Nigdzie
Ja: Jak nigdzie?
K: No nigdzie.
J: Proszę pana daję panu pieniądze, odbieram paczkę, chcę podpisać i mieć dowód, że ja panu zapłaciłam, a pan te pieniądze przyjął.
K: o Jezu...
J: W czym jest problem?
K: Noż co się pani tak uparła?
J: Bo nie wydaję swoich pieniędzy i chcę zrobić to tak jak trzeba?!
K: Ale ja już podpisałem.
J: ???
K: No za panią.
J: A skąd pan wie jak mam na nazwisko?
K: A coś nabazgrałem, no pani spieszy mi się.
J: Chyba pana ponosi...
K: No dobra!
i wskazał mi miejsce do podpisu gdzieś obok.

Odchodząc, mamrotał coś o nadgorliwych biurwach.

kurierzy

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 337 (361)
zarchiwizowany

#67662

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Siedzę w kuchni, nagle do domu wpada jak burza mój 7-letni, mieszkający obok siostrzeniec:

- Ciocia, ciocia masz jakąś maskę i rękawiczki, tylko grube muszą być!
- Zaraz poszukam, a co wy się bawicie z kolegami w przebieranki?
- Nie, w to kto jest większym kozakiem!
- A jak w to się bawi?
- A to Bartek (lat 9) wymyślił taką zabawę, wcześniej chlastaliśmy się po plecach pokrzywami, no kto dłużej wytrzyma...
- No to po co ci teraz rękawiczki, skoro dotąd nie używałeś?
- Bo teraz to będziemy robić Barszczem Sosnowskiego! Bartek mówi, że to dopiero będzie czad.

Tak długiej pogadanki z siostrzeńcem dawno nie miałam (rodzice mówili mu o zagrożeniu, no ale Bartek jest mądrzejszy). Na drugi rzut poszedł Bartek i jego rodzice.

wieś dzieci

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (227)

#63418

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Istotne dla historii - mam bardzo łatwy pesel, coś na zasadzie 87070712377.
Firma, w której pracuję zmienia formę prawną, zmienia też biuro rachunkowe i nasze umowy.

Dzwoni do mnie Pani z nowego biura(P):
(P)Pani Maszmasło, czy mogłaby mi pani podać numer pesel?
(J) Ok, 87070712377.
(P)No właśnie, taki podała też pani w papierach, jest pani pewna tego numeru?
(J)Oczywiście, przecież używam go od 10 lat.
(P)No właśnie, bo ZUS twierdzi, że takiego numeru nie ma.
(J)Jak nie ma? Skoro ja mam?!
(P)No kobieta z którą rozmawiam, mówi, że to niemożliwe żeby ktoś miał tak łatwy pesel.
(J)Ale przecież ja jestem zatrudniona! Odprowadzane są na mnie składki...
(P)Też jej to mówiłam, ale nadal uważa, że to niemożliwe i ja nie mogę nic załatwić na ten pesel, papiery, no wszystko stoi.
(J)To może ja zeskanuje pani dowód i pani im pokaże.
(P)No możemy spróbować...

Całe szczęście skan przekonał panią z ZUSu, że można mieć tak łatwy pesel.

ZUS

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 440 (508)

#61301

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w sklepie zajmującym się sprzedażą internetową.

Czasem klienci zamawiają coś u nas telefonicznie.
Kolega trafił na takiego klienta-marudę, pan dopytywał, zastanawiał się, zadawał te same pytania ciągle itd., generalnie chyba chciał pogadać, ale w końcu coś tam zamówił. Nie wszystkich klientów się pamięta, ale tych specyficznych tak. Ten został ochrzczony Maruda z Limanowej. Mija kilka dni od telefonu rzeczonego pana, siedzę w biurze-telefon:

Ja: Firma PPP, słucham.
Pan: Witam kiedy paczka będzie w Limanowej?

Generalnie nie zapamiętuje wszystkich miejscowości, no ale Marudę z Limanowej kojarzyłam, więc nawet nie musiałam sprawdzać.

J: Dziś paczka będzie u pana
P: Ok, proszę podać numer listu.
J: Proszę bardzo (tu numer) kurier GLS.
P: GPD?
J: GLS!
P: DPS?
J: G-L-S!
P: A o której będzie kurier?
J: Trudno powiedzieć obsługuje nas firma zewnętrzna.
P: To niech mi pani da numer do kuriera.
J: Nie znam numeru do kurierów, jak już mówiłam...
P: No ale o której będzie?
J: Nie wiem, obsługuje nas firma zewnętrzna, o 8 paczka została wydana kurierowi.
P: Jakiemu?
J: Firmy kurierskiej GLS.
P: A gdzie ja się dodzwoniłem?
J: Firma PPP.
P: No właśnie, bo ja tam u was coś zamówiłem, to czemu kurier GDS? (już mu nie tłumaczyłam, że GLS).
J: Tak, dziś będzie u pana kurier, ale to firma zewnętrzna, więc...
P: Zaraz, zaraz! Ja tu czegoś nie rozumiem...
J: Tak?
P: Gdzie ja się dodzwoniłem?
J: Firma PPP.
P: No właśnie! Ja tam u was zamówiłem.
J: Tak, u kolegi pan zamówił to i to.
P: No właśnie! Ja zamawiałem u pana, to czemu teraz rozmawiam z panią?? Gdzie ja się w ogóle dodzwoniłem?
J: Firma PPP, zamówił pan u kolegi to i to, dziś paczka będzie u pana, firma zewnętrzna, GLS...
P: Ale ja zamówiłem u pana, czemu pani odbiera telefon?
J: Proszę pana, czasem bywa tak, że w firmach pracuje więcej niż jedna osoba i czasem odbiera ktoś inny...
P: Bez sensu! A o której będzie kurier, bo nie wiem czy na niego czekać?
J: Nie wiem proszę pana, jak już mówiłam kurier to firma zewnętrzna...
P: Jaka?
J: GLS...
P: Aha i dziś będzie paczka?
J: Tak.
P: I nie wie pani o której? Mhm, dobra to ja idę, a żona odbierze. Do widzenia.

Nie musicie wierzyć, ja też nie wierzyłam.

sklepy_internetowe

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 724 (784)

#61305

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już wspominałam, pracuję w sklepie internetowym, ale w naszej siedzibie też można coś kupić. Asortyment bardziej "męski", więc niektórzy bardzo się dziwią gdy widzą kobietę za biurkiem.
Sprzedajemy m.in. nożyce do żywopłotu, najpopularniejsze to takie o mocy 1,2 KM.

Przychodzi Pan Klient.
Ja: Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
PK: Ekhm, ekhm, a nie ma tu jakiegoś mężczyzny?
J: Jest dwóch kolegów, ale ja chętnie pomogę.
PK: Wolałbym porozmawiać z jakimś mężczyzną, fachowcem.
Poczułam się nieco dyskryminowana, ale ok, klient nasz pan.
J: Dobrze, już proszę kolegę.
Kolega: Tak, w czym mogę pomóc?
PK uradowany: No w końcu! chciałbym te nożyce 1,2 kilometra!

Taaak:)

sklepy_internetowe

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 752 (828)

#60277

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poszliśmy wczoraj z chłopakiem, do sklepu sportowego we wrocławskiej Koronie. Sklep otwarty "niedawno". Chciałam kupić buty do biegania. Wiedziałam jakie, co z podeszwą itd.
Sytuacje dla mnie szokujące były dwie.

Znalazłam interesujący mnie model, przymierzam, ale nie mogłam znaleźć wolnego lustra, żeby zobaczyć jak wyglądają na nodze (wiem, że do biegania, ale jestem kobietą;)), chłopak proponuje, że zrobi mi zdjęcie. Jeszcze nic nie nacisnął, gdy podbiegł ochroniarz i z rykiem:

O: Zakaz robienia zdjęć, zakaz robienia zdjęć!!!
Ja do chłopaka: Ok, to tylko mi pokaż jak to wygląda na ekranie (tylko podgląd bez zdjęcia)
O: Wykasuj to, wykasuj to natychmiast!(od razu na "ty"cisnął, a co)
Ch: Ale ja nie zrobiłem żadnego zdjęcia, spokojnie.
O: Zrobiłeś, widziałem, wykasuj to.
Ch: Nie zrobiłem.
O: Zrobiłeś!
Ch: A jak nie zrobiłem to co? - i czeka na odpowiedź, ochroniarz stoi z furią na twarzy, ale nic nie mówi.Chłopak otwiera mu folder i pokazuje, że nic tam nie ma, żadnego buta ani sklepu.
O: To zdjęcie gdzieś jest! i próbuje zabrać chłopakowi telefon.
Ch: Nic tam nie ma, a pan nie będzie dotykał mojego telefonu,jak pan chce to proszę wezwać policję, żeby to rozstrzygnęła.

Wstaliśmy i poszliśmy poszukać gościa z działu obuwniczego, bo but był ostatni z tego modelu i był tylko prawy, o lewy należało poprosić obsługę. Pomijam, że sprzedawca powiedział, że podejdzie za chwilę, bo coś tam i żebym sobie pooglądała "jakieś szmatki". Po chwili podszedł, tłumaczę w czym rzecz, pan bierze ode mnie rzeczonego buta i każe czekać przy kasach.
Czekamy...5 minut, 10 minut... Nie ma go.
Prosimy kasjerkę o pomoc, ale ona nic nie może. Generalnie wszyscy się zachowują, jakby pracowali tam z tydzień i jeszcze nie ogarniali, ale ok.

Nagle widzę, rzeczonego sprzedawcę jak wychodzi z jakiegoś zaplecza coś gryząc i w pośpiechu połykając. Buta brak. Podchodzę do niego, a ten skręca między regały i ucieka! Ja w szoku, chłopak za nim. Po 2 minutach chłopak wraca i mówi, że sprzedawca zaczął biec i schował się na jakimś zapleczu z drugiej strony sklepu. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że mój chłopak go woła.
Kierownika oczywiście brak.
Wyszliśmy ze sklepu, bo szok nie pozwalał nam ogarnąć sytuacji.

Sklep istnieje od lutego, więc chyba już jakoś powinni się orientować co i jak.
Poziom kultury ochroniarza, jak i sprzedawcy - uciekiniera bez komentarza.
Przeżyłabym, gdyby sprzedawca przyszedł i po ludzku powiedział, że nie wie gdzie jest drugi but, nie może go znaleźć, coś jest nie tak, cokolwiek. Sama pracuję w handlu i nie wyobrażam sobie takiego traktowania klienta. Zupełnie nie polecam sklepu i pozdrawiam wysokiego, młodego bruneta, który pracuje na dziale obuwniczym.

A jak mijaliśmy sklep w drodze z innego sklepu, to prawy but znowu stał na wystawce.

sklep sportowy obsługa klienta

Skomentuj (64) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 566 (708)
zarchiwizowany

#55217

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam Zespół Policystycznych Jajników(PCOS). Trochę nietypowy, bo w zasadzie jedynymi objawami (z wielu) jest obraz USG, problemy z miesiączką i niewielka skłonność do tycia.
Mój były ginekolog chciał mi przepisywać na to tabletki antykoncepcyjnie i tyle.
Należało więc szukać/leczyć się dalej.
Trafiłam na wizytę do Pani Profesor(PP) - endokrynologa. Prywatnie, drogo, ale akurat w szpitalu, w którym pracowała PP, robiono badania nad PCOS, to się załapałam do programu. PP obiecywała jak mi pomogą, zbadają, zmienią moje życie!
Tylko muszę przyjeżdżać co tydzień (40km w jedną stronę) i być do dyspozycji lekarzy.
No i zaczęło się.
Kilka wizyt, 4 ankiety, badania, USG, mierzenie, ważenie, szczegółowy wywiad na temat trybu życia, diety itd. Wszystko to wykonywała m.in. asystentka PP, więc przez ten czas zdążyła nas nieco poznać.
To był pierwszy etap badań.
Wyniki I etapu.
Asystentka PP: jest ok, hormony prawie w normie. Tylko te jajniki klasyczne dla PCOS.Cholesterol za to bardzo wysoki. Nieładnie, może warto byłoby zainteresować się swoją dietą? Jakiś sport pouprawiać? Nie jeść tyle mięsa? Odpuścić tłuste? Bo ten cholesterol to woła o pomstę do nieba. Taka młoda a taka lekkomyślna. A i proszę już nie przychodzić. Nie wpisuje się Pani w nasze założenia, już nic nie możemy zrobić.

Wszystko spoko, gdyby nie to, że od 9 lat jestem wegetarianką, jem naprawdę zdrowo, codziennie ćwiczę i dużo się ruszam. To wszystko asystentka miała w ankiecie, którą sama ze mną przeprowadziła.

Stałam jeszcze minutę na korytarzu, bo nie wiedziałam co się dzieje. Obiecywano mi cuda na kiju, a nie dowiedziałam się nic. A do tego za jakiś czas opublikują jakieś wspaniałe badania, robione na podstawie tylko tych kobiet, które wpisywały się w tabelę.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (210)
zarchiwizowany

#52005

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja miała miejsce jakieś dwa lata temu. Rejestrowałam się w Urzędzie Pracy.
Pani(P)wypełnia kwestionariusz wykształcenia.
P: jakieś inne studia oprócz magisterskich?
J: tak, podyplomowe - Organizacja Eventów, Konferencji i Kongresów.
Pani pisze, źle pisze.
J: Eventów - przez e i v
P: aha...a co to jest to event?
Tłumaczę.
P: a co pani może po tych studiach robić?
J:...
Ja rozumiem, nie każdy musi wiedzieć jak się pisze event, ba, nie każdy musi wiedzieć co to, ale jeśli idę do UP, który teoretycznie powinien pomóc mi znaleźć pracę, to oczekuję kompetencji i wiedzy, adekwatnych do zajęcia. Normalne.

urząd pracy

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (35)

#47858

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czasy jakie są każdy widzi. Dlatego myślę o rozkręceniu czegoś swojego. Między innymi chciałabym sprzedawać chleb na zakwasie, który piekę.

Info z sanepidu - jeśli chodzi o chleb to nie ma najmniejszych szans o pozwolenie na takie coś, w domowych warunkach. Gdybym chciała piec torty, nie ma problemu, rejestruje działalność jako - "catering u klienta, lub w miejscu wskazanym przez niego", wyrabiam książeczkę i heja, robię torty "u klienta". Z chlebem nie można. Znam kilka osób które zatruł się tortami, ciastami i innymi. Chlebem? Nie znam żadnej, ale to właśnie chleba nie można produkować.

gastronomia

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 584 (718)