Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

matkaryska

Zamieszcza historie od: 30 kwietnia 2018 - 12:03
Ostatnio: 13 sierpnia 2018 - 14:46
  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 223
  • Komentarzy: 8
  • Punktów za komentarze: 3
 
zarchiwizowany

#82586

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niezaprzeczalnym jest fakt, że RODO jest upierdliwe i momentami absurdalne, nie mniej jednak uważam, że ochrona danych osobowych jest absolutnie niezbędna. Mam świadomość tego, że jeśli ktoś będzie chciał się pod kogoś innego podszyć lub zdobyć dane jakiegoś człowieka to zrobi to tak czy siak. Może przy ciut większym wysiłku, a może dostanie je podane na tacy.
Mam ja sąsiadkę. Starą, wredną, upierdliwą sąsiadkę. Nie są to określenia wyssane z palca, ta baba wymyśla sobie nieistniejące problemy, oczernia mnie i chłopaka przed innymi sąsiadami, nachodzi nas, podsłuchuje. Skąd to wiemy? Od sąsiadów właśnie, którzy nie wierzą w jej kłamstwa no i nie raz wychodząc z mieszkania nakrywaliśmy ją podsłuchującą po drzwiami. Nie jest to jednak typ „policyjny”. Na policję nigdy nie zadzwoniła. My nie dajemy ku temu powodów, jednak skoro wymyśla na nas do sąsiadów to w sumie na policję też by mogła, ale jednak nie. Kobieta ta od momentu naszego wprowadzenia się do bloku, za punkt honoru obrała sobie poznanie naszych personaliów. Jest to jednak dla niej dosyć trudne bo żadne z nas nie przyjmuje poczty pod adresem zamieszkania, wszystko zawsze kierujemy do pracy. To samo z kurierami. Nie znajdowała poczty w skrzynce więc przyszła z awanturą, że jak to tak żadnej poczty, że przestępcy na bank, że to się nie godzi, natychmiast się wylegitymować. W krótkich żołnierskich słowach wytłumaczyliśmy jej co to jest nękanie, nachodzenie i zniesławienie i że jak sobie nie odpuści to do sądu pójdziemy i będziemy ją ciągać tak długo jak potrzeba będzie, bo my nie odpuścimy tak samo jak i ona. Trochę był spokój, później znowu zaczęła przychodzić, że niby zalaliśmy sąsiadów na parterze. My z 6 piętra, zalaliśmy parter, bez zalewania pozostałych 5 pięter, a to ze klamkę od okna ukradliśmy, a to, że parkujemy pod blokiem samochody, a to miejsca dla tych co kupili tu mieszkanie 40 lat temu, a nie w zeszłym roku! Mimo to wystarczy wspomnieć o sądzie i na 2 miesiące jest spokój. Czasami nawet podśmiechujemy się, że jak ją w końcu pozwiemy to za zadośćuczynienie od niej kupimy działkę pod budowę domu, mieszkanie sprzedamy i wywalimy na wieś.
Ostatnio jednak wpadła na nowy pomysł zdobycia danych i jak słyszy, że ktoś wchodząc po schodach idzie wyżej to wyskakuje z mieszkania i pyta do kogo dany człowiek idzie (blok-plomba, 6 pięter bez windy, cud PRLu, ona mieszka na 4 my na 6). Podstęp się nie udał, nie dowiedziała się jak się nazywamy i pewnie już kombinowała nowy sposób kiedy to trafił się superinteligentny sprzedawca na allegro i jeszcze inteligentniejszy kurier i moje dane podane jej zostały na żółtej inPostowej tacy.
Tu dodam, że na allegro czasami sprzedaję jakieś niepotrzebne pierdoły więc są tam tzw. dane sprzedającego wraz z adresem i nr konta. Jednak jako kupujący mam przypięty na stałe adres pracy, poza tym pod koniec zakupu i tak zaznaczam pożądany adres dostawy.
W połowie czerwca kupiłam interesującą mnie rzecz, zaznaczyłam adres dostawy na pracę, zapłaciłam blikiem, dostałam potwierdzenie przyjęcia zamówienia i na tym koniec, żadnego smsa ani maila o wysyłce, nr przesyłki, nic, cisza totalna.
Po 2 dniach odbieram telefon:
K(urier): bry, jest ktoś w mieszkaniu? Kurier inPost paczkę mam.
J(a), trochę zdziwiona, patrzę przez firmowe okno, kuriera brak: dzień dobry, a gdzie pan stoi bo ja pana nie wiedzę
K: no pod klatką
J: jaki adres?
K: piekielna 14/17!
I w tym momencie słyszę w tle znajomy głos S(ąsiadki): a do kogo pan?
K: do pani Matki Ryśka.
Tu uruchamiam się ja i drę się żeby natychmiast przestał z nią gadać i nie podawał moich danych, że sobie nie życzę, że ochrona danych osobowych, że złożę skargę, ogólnie durnoty bo totalnie mnie zamurowało i w sumie nie bardzo wiedziałam co mówić.
S: aaa Matka Ryśka… czyli ta spod 17
Kurier w tym czasie do mnie: a no sorry, myślałem, że weźmie paczkę, a co pani chciała inny adres to przekierowanie zrobimy.
Naskoczyłam na niego dalej z durnotami w stylu skarga, dane, nie zostawię tego itd., kazałam paczkę zwrócić do centrali i stamtąd wysłać mi sms o możliwości przekierowania paczki pod linkiem, jaki to mają w zwyczaju firmy kurierskie przesyłać odbiorcom. Wieczorem paczkę przekierowałam, sprawdziłam jaki adres do wysyłki zaznaczyłam sprzedającemu, upewniwszy się że prawidłowy wysmarowałam maila z opierdzielem za wysłanie na zły adres paczki- nie odpowiedział do dziś.
Skargę do inPostu napisałam, odpowiedzieli nawet szybko bo po 3 dniach, że nie wszystkie rozmowy kurierów są nagrywane i ta akurat nie była, więc nie ma żadnych dowodów na zaistnienie sytuacji i że ogólnie to mam spadać. Sąsiadka jak tylko mnie widzi to mówi „dzień dobry Pani Matko”, a ja nie wiem co dalej z tego wyniknie i jak tą wiedzę ona wykorzysta.
Nie chcę też tak zostawiać sprawy kuriera. Teoretycznie należałoby uzyskać maila do inspektora danych w inPost, ale nie bardzo wiem jak mogę mu udowodnić zaistnienie tej sytuacji, a bez tego pewnie nic nie wskóram ani u inspektora ani tym bardziej w GIODO czy sądzie. Może ktoś z Was ma pomysł?

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (23)
zarchiwizowany

#82133

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu przeczytałam tu historię o babkach zaczepiających cudzego psa, więc postanowiłam dodać swoją.
Matka Ryśka, czyli matka psa o imieniu Rysiek.
Rysiek ma gdzieś obcych ludzi, ma gdzieś obce psy, ale nie cierpi wiewiórek i kotów. Z tego względu zawsze jest na smyczy.
Majówka. Wchodzimy na jedną taką górkę 1050 m.n.p.m. od 3/4 jej wysokości. Teren raczej pod lekką górkę, w jednym miejscu trzeba tylko spiąć się po 4 dużych kamieniach. Nic ekstremalnego, od parkingu do szczytu spacerkiem 40 minut. Idziemy w składzie ja, Luby i Rysiek. Rysiek z jęzorem na wierzchu, ale morda cieszy się na całą szerokość. Minęło nas z 800 osób, ok 500 zatrzymało się żeby powiedzieć nam że:
1. pies się zmęczył (bo jęzor na wierzchu)
2. katujemy psa (bo jęzor na wierzchu)
3. to brzydki pies ( bo boston- taki chudszy i wyższy francuz)
4. to słodki pies (bo mylą z buldogiem)
5. głodzimy psa (bo chudszy od buldoga z którym go mylą)
6. bo zostało wam 300 metrów- on (pies) nie da rady już- nieście go
7. miałam takiego i on leżał na kanapie
8. w góry nie wolno z psem
9. czy on się nie zesra? (serio! to nie było jednorazowe pytanie)
10. hehe a powinien chrumkać (bo mylą z buldogiem)
Jak już wleźliśmy to dosiedliśmy się do znajomych, Rysiek leży jak król a Luby niby to pokazując mi coś mega ważnego podkarmia go krówką. W takiej sytuacji zastały nas 2 kobiety , oczywiście 50 + i cmokają na niego. Obejrzał się raz, nie zna, zignorował. Te więc podchodzą bliżej i cmokają jakby bardziej. Patrze na nie jak na idiotki, ale myślę sobie, że zaraz pójdą skoro pies ma je gdzieś.
Ale nie, cmokają coraz bardziej a skoro pies nie reaguje, zaczynają rozmowę, niby między sobą, ale na tyle donośnie i rozciągliwie żebyśmy usłyszeli:
K1: głuchy chyba jakiś
K2: nie no zobacz, na chłopaka (w sensie Lubego) reaguje
K1 do Ryśka: mordula choć do PANCI (!!!)
Ja już łapię wkurrrrrtentego
K2: głupi chyba, przyjść nie chce. One jak są wyszkolone to przychodzą. Ja wiem bo ja miałam takiego
K1: miałaś? a co się z nim stało?
K2: a guz mu na tyłku urósł i zdechł
K1: raka miał?
K2: a nie wiem, nie sprawdzałam, ale ten na pewno jest głupi. Zresztą zobacz jaki zaniedbany, spasiony taki, wałki na brzuchu ma (tu dygresja, że zarówno buldogi jak i bostony są nabite, barczyste z wąską dupą oraz mają sporo luźnej skóry w okolicach brzucha, która się wałkuje przy siadaniu)
No i szlag mnie trafił.
Wstałam, podeszłam z Ryśkiem który stojąc jest bardziej niż fitowi jutuberzy i pytam grzecznie z której strony jest zaniedbany.
K2: głodzisz pani tego psa, ja takiego miałam to wiem. On pulchny ma być!
J: tak? to jaki to pies? poza tym, że głupi, bo na obce baby nie reaguje?!
K2: no buldog przecież!
J: nie buldog a boston terrier, ale powinna pani to wiedzieć skoro miała pani TAKIEGO SAMEGO
K2: ten ma płaski ryj i tamten ma płaski ryj, takie same
J: a guz na dupie to nie rak tylko pryszcz i trzeba dać psu zdechnąć bo to zwierze wiec nic nie warte! Nie życzę sobie nawoływania ani dotykania mojego psa przez obcych. Tym bardziej przez takich obcych, co własnego psa nie ratowali. Chce pani kogoś pouczac to zacząć od siebie a nie do obcych się wtrącać
K2: a co to pani taka naburmuszona, wstydziłaby się tak na człowieka drzeć za psa.
J: ten pies jest bardziej wartościowym stworzeniem od pani i nie ruszac mi go, bo skoro podchodzi pani z taka nonszalancja do czyjejś własności to ja nie chce wiedzieć co pani ma na rękach i czym może mojego psa zarazić. Nie dotykać, nie wołać, nie ruszać, żegnam w tym momencie!
W wielkich fochach odeszły, napierdzielać na mnie w innym miejscu, a ja podsumuję to tak:
nie wołaj, nie dotykaj, nie zaczepiaj czyjegoś psa bez zapytania o zgodę właściciela. Nie wiesz nic o psie, nie wiesz czy nie odgryzie Ci ręki, nie wiesz, czy jest na coś chory, uczulony. W taki sposób możesz mu zrobić krzywdę.
Właśnie w taki sposób moja znajoma straciła szczeniaka jamnika, bo ktoś podrapanymi rękoma wygłaskał jej psa, który też miał gdzieś rankę, doszło do zakażenia, wylazły czyraki, weterynarz za późno rozpoznał chorobę, pies zdechł.

ludzie majówka psy spacery

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (29)

#82073

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ludzie w podeszłym wieku dzielą się na dwie grupy. Pierwsza to "ludzie starsi” - spokojni staruszkowie, którzy posiadają dużo dobrego humoru i empatii. Druga grupa to "starzy piekielni", którym wszystko NALEŻYSIĘBOJESTEMSTARSZY lub JAKBEDZIESZWMOIMWIEKUTOZROZUMISZ. Jak się żyje z tymi grupami, każdy wie, ale co, jak do akcji wkracza Rycerz Ludzi Starszych?

Godziny szczytu w zatłoczonym tramwaju. Wszystkie miejsca obstawione przez ludzi w wieku 50+ oprócz dwóch. Na jednym siedzeniu siedzi młoda dziewczyna w widocznej ciąży, która zmienia kolory jak obraz w kalejdoskopie. Na siedzeniu za nią siedzi dosyć elegancki facet w wieku ok. 35-40 lat. Reszta, stojąca, to ludzie dosyć młodzi.

Tramwaj zatrzymuje się pod szpitalem, wsiada mocno starszy pan, który ledwo trzyma się na nogach. Nikt z siedzących nie zwalnia mu miejsca. Tramwaj rusza, pan trzyma się obiema dłońmi rury. Podchodzimy z chłopakiem bliżej, żeby w razie czego asekurować pana, a wtedy rozgrywa się następująca sytuacja.

Mężczyzna elegancik (EL) szarpie dziewczynę (D) w ciąży za ramię tak mocno, że ta prawie spada z krzesełka. Ten, niewzruszony, zaczyna się wydzierać:
EL: Może byś ustąpiła panu miejsca, gówniaro, a nie siedzisz jak królowa?!
D: Jestem w końcówce ciąży, źle się czuję i nie dam rady wstać (widać było, jak łzy napływają jej do oczu).
EL: A to sorry, nie widziałem.
D: Pan niech wstanie, a nie taki młody facet siedzi jak król (tu już się popłakała).
EL: Ja jadę do końca trasy, nie będę tyle stał!

Starszy pan wyciągnął z kieszeni chusteczki i kilka cukierków i podał dziewczynie ze słowami: "niech się zdrowo chowa”. Przejechał jeszcze dwa przystanki, po czym, wysiadając, popatrzył wymownie na elegancika i popukał się w głowę.

Elegancik chyba zrozumiał, bo spalił strasznego buraka.

komunikacja_miejska

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 199 (205)

1