Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

michal_wedrowniczek

Zamieszcza historie od: 9 września 2016 - 6:01
Ostatnio: 24 października 2018 - 12:41
  • Historii na głównej: 7 z 18
  • Punktów za historie: 1482
  • Komentarzy: 21
  • Punktów za komentarze: 8
 
zarchiwizowany

#79706

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dorabiam sobie jeżdżąc na taksówce w dużym polskim mieście:

Godziny nad ranne (ok. 3-4), stoję sobie grzecznie na postoju, wtem otwierają się drzwi, wchodzi pan, przed 30, mówiący łamanym polskim (wygląda tak jakby miał polskie korzenie, ale mieszka za granicą.)

Wywiązał się taki oto dialog:

Gość: Chciałbym, żebyśmy pojechali do… hhhmmm hmmm hmmmm
Ja: Hotelu? Którego?
G: no… mhm hmmm mmmm hhhhhmmm mhhhmm hmmm

i po pięciu minutach takiego murmurando gość stwierdził, że tak naprawdę to nie wie, przeprosił i wyszedł.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (24)
zarchiwizowany

#79705

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję jako recepcjonista, dzisiaj taki kwiatek:

Przyjeżdżają Goście z Włoch do hotelu, małżeństwo z dziećmi, kładą na ladę wydrukowane potwierdzenie rezerwacji.
Ale rezerwacji brak - ktoś nie wprowadził do systemu. Zaraz tutaj kogoś… Szukamy w mailach: jest, tyle, że została anulowana miesiąc wcześniej. No cóż - pokój mamy, więc przywracamy rezerwację, z taką samą ceną, ale powiadamiamy ich o tym fakcie. Oni coś mówią między sobą, wyraźnie zdziwieni, nagle pani wyciąga telefon i pokazuje drugie potwierdzenie z adresem hotelu na drugim końcu miasta. Państwo wymieniają między sobą znaczące spojrzenia, po czym pan przeprasza, zabierają swoje rzeczy.

Potem zastanowiłem się, co by się stało, gdybym im nie powiedział o tej anulacji?

hotel włosi

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (26)
zarchiwizowany

#77859

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie o osobach starszych.

Jeżdżę taksówką - ot dorabiam sobie do pensji. Zdarza mi się nierzadko wozić osoby starsze - rozumiem i szanuje to, ale jednej rzeczy nie rozumiem. Dlaczego, mając prawie połowę kwietnia za pasem, przy temperaturze sięgającej 20 stopni, ludzie ubierają grube zimowe kurtki? Wiem, że kwiecień-plecień, ale czy naprawdę smród przepoconego ciała i ubrania, który aż szczypie w oczy im nie przeszkadza?

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (25)
zarchiwizowany

#77790

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Goście, Goście…

Pracuję w hotelu i niedawno miałem okazję znów doświadczyć wspaniałości naszych Gości, a właściwie to problematyczne kwestie finansowo cenowe:

Nasz hotel jest w miarę przyzwoity, może nie ma jakiegoś szału, ale generalnie Goście raczej są zadowoleni (booking ocena ok.8,5). Posiadamy 2 typy pokoi - albo klasyczne twiny (pokój z dwoma łóżkami, nie jest zbyt duży, ale 2 osoby sobie radzą) i apartamenty. Apartamenty to pokoje, które składają się z sypialni, łazienki i “salonu”. Oczywiście nie jest to metraż na miarę Sheratona, ale wiadomo - zawsze jest wygodniej.

Jeśli chodzi o ceny: cena pokoju standardowego jest przeciętna (tzn. nie wyróżniamy się ani w górę ani w dół) w stosunku do cen w pozostałych hotelach. Ceną wyjściową jest cena ustalona wspomnianym wcześniej bookingu, i tą też cenę mówimy w przypadku rezerwacji telefonicznych. Cena apartamentu waha się w zależności od liczby osób, ale przy dwóch osobach jest to ok 1,5-2 razy wyższa niż cena pokoju standard.Generalnie możemy tę cenę obniżać (w granicach rozsądku), bo wiadomo - lepiej pokój sprzedać za troszkę mniej niż miałby stać pusty.

I o tym przypadku chciałbym teraz powiedzieć. Dzwoni telefon, pani, rezerwuje pokój na noc sobota/niedziela. Są pokoje, pyta o cenę - i odpowiadam, wtedy zapada cisza (raczej naturalna reakcja). Następnie pada stwierdzenie, że byłam już u Państwa 2 albo 3 lata temu (kurcze - stały klient) w listopadzie i cena była ⅛ niższa. Odpowiadam, że mogło tak być, ale właśnie zaczyna się sezon i normalnie ceny są wyższe niż oferowana przeze mnie. Pani znów zamilkła. A czy chociaż tak z 10 zł mógłby Pan obniżyć? Cóż, jeśli przy rezerwacji wartej ok 200zł ta dycha zrobi Pani różnicę, to mogę obniżyć.

Rozmowa telefoniczna, niecałą godzinę później:
dzień dobry, recepcja hotelu w czym mogę pomóc
chcielibyśmy zarezerwować pokój u państwa na przyszły tydzień
oczywiście, jest pokój wolny, cena wynosi xxx zł
a czemu aż tyle, byłem u państwa niedawno (w okresie bardzo niskiego sezonu - przyp autora), i cena była dużo niższa!
tak, to prawda, mogło tak być, ale aktualnie rozpoczyna się sezon i apartamenty są w takiej cenie, w cenie przez pana podanej mogę zaproponować zwykły pokój.
hmm… nie, nie, my chcielibyśmy jednak ten apartament, ale takiej cenie.
niestety (chociaż jestem skłonny do pójścia na rękę to jednak w tym przypadku włącza mi się asertywność 3 poziomy wyżej), ale nie mogę panu sprzedać tego pokoju w tej cenie.
no dobrze, proszę o pana imię i nazwisko, jak przyjadę to chciałbym porozmawiać z pana przełożonymi, co oni na to.
bardzo proszę, nazywam się michal wedrowniczek
czemu pan nie chce dać nam tej zniżki?
bo nie mam takich kompetencji (tutaj trochę blef)
rozumiem, jeszcze raz proszę mi powiedzieć, z kim rozmawiam?
michał wedrowniczek
czyli nic się nie da zrobić z tą ceną? tyle promocji jest, tyle obniżek i taka wspaniała była wcześniej cena, a tutaj pan taki nieugięty
(wnerw) niestety nie mam takich kompetencji, takie ceny przewidziane są na ten dzień i tego mam się wytrzymać.
rozumiem, w takim razie jak przyjadę to porozmawiam z pana przełożonymi, jak oni na to patrzą.
rozumiem, dobrze, proszę porozmawiać.
dobrze, dziękuję, do widzenia.

Może to jest coś ze mną nie tak, ale ciśnienie mi naprawdę skoczyło.

Na koniec scenka z restauracji - śniadanie

Śniadania serwujemy w godzinach 7-10. Godzina 9:45, wpadają 2 panowie, jedzą jajecznicę i… zaczynają robić kanapki. Mijając ich w wejściu kelnerka bardzo grzecznie zwraca im uwagę, że na wynos są przygotowywane lunchboxy, na co panowie: “musimy mieć kanapki, bo idziemy do pracy”. Na taki argument, kelnerka już nie potrafiła odpowiedzieć, zaś panowie pospiesznie wrócili do pokoju.

hotel restauracja recepcja

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 44 (114)
zarchiwizowany

#75672

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wraz z jeszcze-wtedy-narzeczoną planowaliśmy ślub i wesele.

Generalnie rodzice dumni, rodzina szczęśliwa, znajomi zadowoleni - bo to pierwsze od dłuższego czasu wesele w rodzinie. I wszystko byłoby naprawdę idealnie, gdyby nie jedna nasza zasada, której trzymamy się - mianowicie nie pijemy alkoholu. Dlaczego - to już osobna historia - ale żeby być konsekwentnym podjęliśmy decyzję, że wesele będzie bezalkoholowe. Napisaliśmy to nawet w zaproszeniu. O ile w większości przypadków było to przyjęte ze zrozumieniem, o tyle z wieloma osobami trzeba było naprawdę długich dyskusji i przekonywania, że jeśli wesele jest bezalkoholowe to znaczy, że NIE MA NA NIM ALKOHOLU.
Jedna z ciotek była tak śmiertelnie obrażona, że skoro wesele bez wódki to ona nie przyjdzie. Druga zaczęła przekonywać, że no na stołach to może wódki nie być, ale przydałby się jakiś “kącik alkoholowy” - w końcu to WESELE. Chyba najliczniejsza proalkoholowo była grupa nie ciotek, a moich znajomych ze szkoły, którzy stwierdzili, że wesele bez wódki to tak nie po polsku, ba, nawet nie po chrześcijańsku.
Narzeczona była bliska załamaniu, bo skoro tyle osób stwierdziło, że wesele bez wódki nie ma sensu, to naprawdę szykuje się lipa.
Ale cóż czekaliśmy na to “bezbożne, niepolskie wesele”, które nastąpiło i - o dziwo - wszystkim się podobało. Ciotki, którym najbardziej doskwierał brak alkoholu były jednymi z najbardziej aktywnych na parkiecie, natomiast Ci, którzy uznali za niepatriotyczne wspierać wcale nie polskie zakłady gorzelnicze załatwili sobie alkohol we własnym zakresie (wiem, bo widziałem butelkę pod stolikiem)

Puenta będzie krótka - wesele bezalkoholowe może się udać. Ale musi być przygotowane.

wesele bezalkoholowe

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (23)
zarchiwizowany

#75520

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o tym jak szybko można się nauczyć kultury w szkole.

Historia jeszcze z czasów mojej nauki w gimnazjum. Mieliśmy wychowawczynię nazywającą się powiedzmy Kowalska. Razu pewnego zostałem wysłany po dziennik do tejże Pani, która miała lekcje w takiej małej salce na końcu szkoły. Wszedłem i na pierwszy rzut oka jej nie zauważyłem, więc spytałem dość głośno: Jest Kowalska? Najpierw zobaczyłem szerokie uśmiechy klasy a potem szeroki uśmiech pani Kowalskiej. Od tej pory już nigdy nie przyszło mi do głowy by używać nazwisk nauczycieli bez odpowiedniego tytułu.

szkoła nauczyciele

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -18 (28)
zarchiwizowany

#75501

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zasłyszane od kolegi.

Dialog w czasie kolędy.

Matka do księdza: Proszę księdza, ja to k...a nie wiem, czemu te moje dzieci tak klną.

kolęda

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -15 (31)
zarchiwizowany

#75497

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótka historia o złośliwości.

Swego czasu pracowałem w sklepie 24 h. Z racji tego, że podstawowym asortymentem tego sklepu były alkohole, toteż klientów nie brakowało. Wśród nich byli przypadkowi, jednorazowi kupujący, jak również stali klienci - najczęściej amatorzy alkoholi z tej najniższej półki. A skoro mówimy o segmencie produktów winopodobnych i piw klasy raczej niskiej, to nierzadko takie rarytasy były poza możliwościami budżetowymi. Ale, że Polacy sprytny naród to próbują sobie jakoś radzić - jednym z takich sposobów na zorganizowanie budżetu na zawrotne kwoty 4-5 zł, było zbieranie butelek na skup. Oczywiście bez wstępnej selekcji, zatem przynoszone były często butelki bezzwrotne i wszystkie inne. W stanie naprawdę różnym, nieraz takim, że wolałem nie wiedzieć gdzie ta butelka była, ani jaką drogę przeszła po opróżnieniu z właściwej zawartości. Szefowa wkurzała się na takie coś, zatem staraliśmy jak mogliśmy ograniczyć skup butelek (wymiana albo zwrot za okazaniem paragonu), ale mimo tłumaczenia chętnych na skup nie brakowało. Kiedyś przyszedł gość ok. 4 nad ranem (znany już wcześniej, wymieniacz butelek, który prawie nic nie kupował) z 3 wypchanymi butelkami wielkimi reklamówkami:
- Wymień mi to.
- Nie. Paragon albo wymiana.
- Wymień.
- Nie.
- Wymienisz?
- Nie.

I poszedł. Minęło może 20 minut do okienka pukają Strażnicy Miejscy.
- Dzień dobry, stopieńimięnazwiko, mamy tu zgłoszenie, że sprzedawca jest nietrzeźwy i zachowuje się podejrzanie.
- Dzień dobry, ale na pewno na ten adres?
- Tak, ulica Piekielnego XX, a nie widzę tu innego sklepu. Czy Pan coś pił?
- Nie…
- a długo Pan tu pracuje?
- od 18:00…
Panowie myślą, widzą, że jest ok, potem uruchamiają krótkofalówkę, mówią, że są na miejscu i nie widzą nic podejrzanego.
- No dobrze, wg nas jest ok. W takim razie dziękujemy i do widzenia.
- Również dziękuje, do widzenia.

Stałem przez chwilę i zastanawiałem się przez dłuższy czas o co biega, ale zaraz skojarzyłem, że chyba komuś nie w smak było, że nie sprzedał swoich zbiorów butelek. Jakiś czas potem przyszedł i przeprosił, ale już żadnej butelki u nas nie oddał.

sklep24h

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 41 (109)
zarchiwizowany

#75358

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czasami czytając o kursie na prawo jazdy przypomina mi się mój pierwszy instruktor. Dla jasności dodam, że nie byłem orłem, szło mi ciężko i ogólnie duuużo godzin wyjeździłem zanim zdałem. W sumie oprócz tego, że Pan był mało kulturalny, często używał wulgaryzmów, w pamięć wryła mi się jedna jego wypowiedź po kolejnym błędzie: “Na ch.j tyle gazu! Jakbym wiedział, że tak będzie to w życiu bym się nie podjął uczenia Ciebie! Jakbym był Twoim ojcem to non stop bym Cię prał, żebyś wiedział z czego żyjesz.”

Dzięki Bogu kurs na prawo jazdy to tylko 30 godzin. Po wyjeżdżeniu tego czasu, i nie zdaniu kolejnych 3 egzaminów znalazłem innego instruktora. I udało się zdać.

kurs na prawo jazdy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 34 (90)
zarchiwizowany

#75141

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Papier, Papier uber alles!

Krótka historia o papierologii stosowanej, która wypełnia każdą część życia.

Otóż wraz z narzeczoną planowaliśmy ślub. Oboje mieszkamy w Krakowie, ale ślub miał się odbyć w małej miejscowości w województwie śląskim. Z racji tego, że chcieliśmy zawrzeć ślub konkordatowy (w kościele), trzeba nam było udać się Urzędu Stanu Cywilnego, aby ów potwierdził, że nie mamy żadnych przeciwwskazań do tego, aby związek małżeński zawrzeć. Zatem aby było nam wygodniej, udaliśmy do USC w Krakowie. Tam poszliśmy, powiedzieliśmy im o naszych planach, Pani oglądnęła nasze dowody osobiste, następnie zaprosiła do kierownika tejże placówki, który papier podbił, podpisał i pogratulował. Super - mamy papiery, jedziemy do księdza. Przyjeżdżamy do księdza, przekazujemy teczkę którą otrzymaliśmy w USC i nagle zonk. Mamy tylko dwa egzemplarze tego dokumentu, a tymczasem potrzebne są trzy.
- Ależ księże dobrodzieju, w USC dali nam tylko dwa!
- nie ważne, proszę jechać wziąć trzeci egzemplarz, ponieważ są potrzebne trzy egzemplarze: jeden zostaje w kościele, drugi idzie do urzędu, a trzeci idzie do Państwa
- dobrze, zatem idziemy do urzędu
Znowu szukamy terminu (łatwo nie jest) i idziemy do USC. Tam kierujemy się prosto do kierownika i przedstawiamy mu to co nam powiedział ksiądz. Kierownik stwierdził, że on ma tu pismo z ministerstwa czegośtamiczegośtam i oni mają wytyczne, żeby drukować tylko dwa egzemplarze, i że kuria powinna o tym wiedzieć, bo oni przecież przesłali informację do kurii, że dają tylko dwa egzemplarze.
- Mości dobrodzieju, kierowniku, a nie dałoby się dodrukować tej jednej kopii, wszakże ksiądz spoza diecezji krakowskiej, inne województwo i wogóle chyba nie zbiedniejecie drukując 4 strony jakiegoś dokumentu?
- Szanowni Państwo, my mamy zasady, według tych zasad drukujemy tylko dwa egzemplarze, proszę przekazać księdzu, że trzeciego egzemplarza nie będzie.

Cóż - zastanawialiśmy się co zrobić - iść do innego USC po kolejny papier za jedyne 60zł, czy jak ugryźć ten problem - okazało się, że Polacy jednak to bardzo sprytny naród i zna milion sposobów jak obejść taki stan rzeczy. Ugiął się ksiądz, wykombinował tak, “żeby było dobrze” (ale szczegółów może nie będę zdradzał dla dobra sprawy:), także wszystko się udało i uroczystość przebiegła niczym nie zakłócona.

ślub usc zaświadczenie

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (29)