Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

michal_wedrowniczek

Zamieszcza historie od: 9 września 2016 - 6:01
Ostatnio: 24 października 2018 - 12:41
  • Historii na głównej: 7 z 18
  • Punktów za historie: 1482
  • Komentarzy: 21
  • Punktów za komentarze: 8
 

#79882

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Debilizm.

Jadę autostradą, prędkość zbliżona do maksymalnej dozwolonej. Łuk i… niespodzianka! Jakieś zatrzymanie - wszystkie samochody zjeżdżają na lewy skrajny pas. Na prawym pasie stoi osobówka a przed nią jakiś dostawczak. Wypadek? Stłuczka? Kolizja? Nie. Gość z dostawczaka tłumaczy stojąc przy lewych drzwiach osobówki dosadnie (sądząc po gestykulacji) kierowcy, czym się naraził na gniew władcy szos. Wszystko na prawym pasie autostrady.

Widocznie mało czytam, bo brakło mi słów na komentarz.

autostrada A4

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (137)

#77106

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Alkohol wyżera mózg.

Dorabiam, pracując jako taksówkarz w dużym mieście. W dniu dzisiejszym miałem miałem okazję doświadczyć jak alkohol niszczy ludzi.

Siedzę sobie w samochodzie, spoglądam raz po raz na firmowy tablet i "pik-pik" - jest zlecenie. Jadę, podjeżdżam pod adres - przychodzi starszy pan, trochę bełkocący, ale cóż - biorę. Jest godzina 12:50... Każe jechać do centrum, na stare miasto - ok. Jedziemy.

Nastąpiło wtedy coś, co potem trochę mi uratowało tyłek - gość mówi, że trochę pojeździmy i czy chcę zaliczkę. Stwierdzam, że nie ma takiej potrzeby, ale ostatecznie dostaję 100zł i jedziemy. Dojeżdżamy do starego miasta, on mówi, żeby zaczekać, staję, i czekam. Oki. Minęło nieco ponad półgodziny - wraca - jedziemy dalej. Kierunek bar. Ok. Jedziemy, zatrzymujemy się, gość mówi, że chce chwilę posiedzieć, więc niemal każe mi iść z nim. Idę, wchodzę, i siadam (bo cóż innego robić). Siedzimy, on tam z kimś gada i po kilkunastu minutach wychodzi. Ok. - ja za nim, wsiadamy w samochód - jedziemy w kolejny punkt na mieście (jakiś sklep), tam znów oczekiwanie, potem jedziemy na stare miasto (to samo miejsce), i potem do wcześniej odwiedzanego baru.

Przyznam, że byłem już trochę zmęczony, ale jak trzeba jechać to trzeba jechać, po dotarciu do baru zostałem w samochodzie i czekałem - i po 45 minutach stwierdziłem, że mam dość i trzeba się określić - mam stać, jechać, czy co. Wchodzę do baru, a gość na sofie leży rozłożony i śpi. Kelner poznał mnie i razem próbowaliśmy się dowiedzieć, gdzie ów dziadek mieszka - po kilku próbach ocucenia, udało się wyciągnąć - Piekiełkowa 1. Zatem do samochodu (na spółkę z kelnerem) i jedziemy. Włączyłem trochę chłodniejszego nadmuchu, coby nie zasnął i dojeżdżamy na miejsce.

Podjeżdżamy pod klatkę, zatrzymujemy się i gość stwierdza, że on nigdzie się nie rusza, bo on chce pojechać z powrotem do tego baru. Powiedziałem, że nie ma takiej opcji i ma dopłacić różnicę (taksometr wskazywał ponad 100zł) i wyjść. Na co on stwierdził, że nie będzie wychodził, bo jemu tu dobrze i on chce jechać. Powiedziałem, że nie, nawet (nie do końca było to zgodne z prawdą, ale stwierdziłem, że jestem umówiony do lekarza). A on na to - to ja jadę z Panem. po kilku minutach takiej bezsensownej gadki, zadzwoniłem na centralę i poprosiłem o wsparcie - gdy Gość zobaczył, drugą taksówkę, jakby zgrzeczniał i wyszedł - bez płacenia, ale wyszedł. Wszedł na chodnik miotany wichrami wschodnimi i - miał chłop szczęście, że stałem obok niego - łup na ziemię, do tyłu, próbowałem go łapać, ale jedyne co mi wyszło to podłożenie ręki pod głowę - także uderzył głową o przed ramię, a nie o chodnik.

W tym momencie kontakt z nim się urwał - leży i nie rusza się. Kolega był jeszcze bardziej przerażony niż ja, ale jedyne co sensownego przychodziło nam do głowy to telefon na pogotowie. Wybraliśmy "112", po niedługim czasie przyjechało pogotowie i zwinęli gościa. - sprawa zgłoszona także do centrali, także wszyscy, którzy powinni wiedzieć - wiedzą. Ale jestem przerażony, jak alkohol może wyżreć mózg i resztki godności człowieka.

alkohol taxi

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (175)

#77046

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chciałbym się tylko podzielić swoim wspomnieniem z mojej pierwszej pracy po przyjeździe do wielkiego miasta.

Był to wielki zakład produkcyjny, w którym pracowało znaczna ilość ludzi - część zatrudnieni bezpośrednio w zakładzie, część poprzez agencje. I te agencje z dzisiejszej perspektywy wydają mi się najbardziej nieludzkie.

Praca na umowę-zlecenie, fizyczna, zmiany 8-godzinne, grafik ustalany przez każdego indywidualnie, początek pracy: 6:00. z tym, że 6:00 to jest rozpoczęcie pracy już na hali, przejęcie obowiązków od poprzednika - w zakładzie trzeba było się pojawić najpóźniej 5:30. Nie ma pracy, bo zakład nie ma zleceń? Do domu! Zdarzało się, że zakład wypracowywał co miał wypracować i nie było już specjalnie pracy, więc ci niepotrzebni byli odsyłani do domu.

Oczywiście płacone było od przepracowanej godziny, czyli zdarzały się "dniówki" po 2-3 godziny pracy. A zdarzały się dni bez pracy - wspaniale, jeśli dostawało się sms dzień wcześniej, ok. 22-23, że jutro wolne, ale mi się zdarzyło dostać takiego sms 4:30 - kiedy już praktycznie byłem ubrany do pracy. A co jeśli Tobie coś wypadło losowego i nie mogłeś przyjść? Zależało od szczęścia - jeśli było mniej pracy, to mogłeś liczyć na sms, że masz wolne, jeśli nie - kara w wysokości 50 zł. Wynagrodzenie ok. 5-6 zł netto/godzina.

Po dwóch miesiącach miałem dość i poszedłem stamtąd, ale współczuję tym, którzy muszą tak pracować.

praca duży zakład

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (212)

#75670

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w hotelu. Goście jacy są to pewnie większość z Was ma wyobrażenie. Przedstawię może kilka typów Gości, którzy szczególnie utkwili w pamięci...

Typ 1: "Stały Gość"
Rozmowa telefoniczna:
-Dzień dobry, recepcja, w czym mogę pomóc?
-Dzień dobry, chciałbym zarezerwować u Was pokój na dzisiaj, jaka cena?
-Dzisiaj to XXX zł.
-Uuuu trochę drogo, a nie dałoby się jakiegoś rabaciku zrobić? Ja tam u Was bardzo często jestem.
-Niestety, nie mogę już obniżyć tej ceny.
-Dobrze, w takim razie proszę zarezerwować. A proszę mi jeszcze powiedzieć jak do Was dojechać?

Typ 2: "Negocjator".
Rozmowa telefoniczna:
-Dzień dobry, recepcja, w czym mogę pomóc?
-Dzień dobry, chciałbym zarezerwować u Państwa pokój. Jaka jest cena?
-Cena wynosi XXXzł.
-Strasznie drogo. A czy można coś obniżyć? Jakiś rabat?
-Niestety nie mogę obniżyć tej ceny.
-Hmm… ja tam spałem u Was kiedyś, nie pamiętam kiedy, ale spałem (cytat dosłowny!), i wiem, że płaciłem trochę mniej.
-Możliwe, że było taniej, bo cena zależy od sezonu oraz obłożenia.
-A gdybym zrezygnował ze śniadania?
-To byłoby o XX taniej.
-Ale wie pan... nie dałoby rady jednak coś z tą ceną zrobić?
-Niestety nie.


Typ 3: "Globtroter. Wszystko wie, na wszystkim się zna."
Rozmowa przy ladzie recepcyjnej.
-Dzień dobry, mamy rezerwację na nazwisko Piekielny.
-Dzień dobry, zgadza się. Bardzo prosiłbym o wypełnienie karty meldunkowej.
-Co to za zwyczaje? Przecież w Polsce nie ma już obowiązku meldunkowego! Ja znam ustawę! Nie macie Państwo prawa pobierać takich danych.

Co ciekawe - problem z kartą meldunkową mają tylko Polacy. Meldowałem już naprawdę wiele osób różnych narodowości i nikt nie miał problemów z kartą meldunkową, z podaniem numeru paszportu/dowodu, a nawet pytali czy mają zostawić paszport/dowód na recepcji (w Polsce zabrania tego ustawa).

Typ 4: Anglik na wieczorze kawalerskim.
Zmora hoteli położonych w niedalekiej odległości od centrum miasta, szczególnie jeśli chodzi o duże ośrodki turystyczne (w tym wypadku Kraków). W Polsce nie mają żadnych hamulców, piją na umór, wracają zataczając się, wymiotują na korytarzu, krzyczą, biegają nago, w pokoju określanym jako "de lux" wygląda jak w melinie - śmieci, niesamowity bałagan i obrzydliwy zapach.

goście hotelowi

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (223)

#75451

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rzecz krótka o przysługach sąsiedzkich…

W naszej rodzinie miało się wydarzyć ważne wydarzenie - mój brat się żeni. Toteż wiadomo wszystko powinno być super przygotowane i w ogóle. Zadbaliśmy o każdy detal. Jednym z takich detali były włosy, a mianowicie 3 kobiety bardzo mi bliskie (żona, mama i siostra) postanowiły wybrać się do fryzjerki. A że w jednym zakładzie fryzjerskim pracuje nasza “sąsiadka” (miejscowość jest nieduża, jeszcze nie tak dawno była wioską więc określenie sąsiad obejmuje nie tylko najbliższe domy, ale także te dalsze), więc wszystkie 3 panie postanowiły się do tego zakładu udać.

Z racji tego, że ceremonia przewidziana na 13, to 8:30 na początek była w miarę optymalna. Umówić wszystkie kobiety pojechała moja żona, która przy okazji umówiła się także do kosmetyczki, która miała usługi w gabinecie obok.

Przyszedł ten wiekopomny dzień, wziąłem samochód i odwiozłem 3 wspomniane kobiety na miejsce. Wróciłem, idę się samemu przygotowywać i zaraz telefon: “wracaj szybko, fryzjerki nie ma, trzeba szukać gdzieś indziej”.
Wróciłem więc pod wspomniany zakład fryzjerski, zawinąłem mamę i siostrę i po na szczęście niedługich poszukiwaniach odwiozłem je do innego czynnego fryzjera.

Otóż co się stało? Pani fryzjer poszła obsłużyć sąsiadkę, bo ta ją poprosiła, żeby jej zrobiła coś z włosami. O tym dowiedziała się moja żona, która poszła do kosmetyczki. Cóż, widocznie przyszła bliższa sąsiadka.

fryzjer

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 259 (287)

#75452

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiem, że autostrada to miejsce dla twardzieli.

Wiem, że jazda 130-140 km/h to nic przyjemnego, gdy ma się auto, które potrafi wyciągnąć pewnie ze 2 albo 3 razy tyle.

Ale moi drodzy kierowcy, kiedy wyprzedzam ciężarówkę, albo samochód jadący trochę wolniej niż ja, to potrzebuję chwili, żeby je wyprzedzić i uzyskać bezpieczną odległość od nich, aby móc z powrotem wjechać na prawy pas. I nie trzeba mrugać co chwila światłami, które oślepiają. Dla chevroleta, którym najczęściej jeżdżę, 150 km/h to wszystko co można wycisnąć.

Jechałem niedawno autostradą z Rzeszowa do Krakowa, naprawdę kilka razy w lusterkach zrobiło się biało, bo komuś się spieszyło, a nie mógł mnie wyprzedzić bo właśnie wykonywałem ten manewr.

autostrada

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (243)

#75357

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rzecz dzieje się w niedużym mieście powiatowym, sklep fotograficzny. Szukam miejsca, gdzie mógłbym wydrukować na dobrej jakości papierze zdjęcie, który miało być prezentem dla znajomej. Wchodzę do rzeczonego sklepu:

Dzień dobry, chciałbym wydrukować zdjęcie
A co to ja jestem, drukarz?

Zatkało mnie. Poszedłem do następnego punktu, gdzie Pan okazał się być dużo milszy i wydrukował to o co prosiłem.

drukarz

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 107 (157)

1